Posiadasz zdjęcia z Dąbrowy Górniczej?


Zapraszam do kontaktu wszystkie osoby, które mają jakiekolwiek dąbrowskie archiwalia. Zachęcam również do kontaktu tych z Państwa, którzy mają wiedzę o firmach, osobach, stowarzyszeniach etc. z naszego miasta. Mechanizm strony umożliwia samodzielne dodawanie informacji. Każdy może zostać Redaktorem Dawnej Dąbrowy !




Więcej

Ostatnio dodane

  • Pałaszyckie ukazy wiceprezydenta

    Wycinek prasowy z gazety „Głos Zagłębia” z 25 sierpnia 1929 roku nr 34. Ze zbiorów Śląskiej Biblioteki Cyfrowej.

     

    Serdeczne podziękowania dla Marzeny Orczyk-Wiczkowskiej za znalezienie wycinka prasowego.

    Więcej
  • Z wiecu sprawozdawczego Klubu Radnych PPS

    Wycinek prasowy z gazety „Głos Zagłębia z 25 sierpnia 1929 roku nr 34. Ze zbiorów Śląskiej Biblioteki Cyfrowej.

     

    Serdeczne podziękowania dla Marzeny Orczyk-Wiczkowskiej za znalezienie wycinka prasowego.

    Więcej
  • Z życia partii

    Wycinek prasowy z gazety „Głos Zagłębia z 25 sierpnia 1929 roku nr 34. Ze zbiorów Śląskiej Biblioteki Cyfrowej.

     

    Serdeczne podziękowania dla Marzeny Wiczkowskiej za znalezienie wycinka prasowego.

    Więcej
  • Ząbkowice - budowa osiedla

    Lata 60-70 – budowa osiedla dla pracowników Huty Katowice za Osiedlem Robotniczym.

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Budowa elektrociepłowni

    Lata 60-70 – budowa Huty Katowice.

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Budowa aglomerowni

    Lata 60-70 – budowa Huty Katowice.

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Ząbkowice - ośrodek zdrowia

    Lata 60-70 – ząbkowicki ośrodek zdrowia (jaki jest jego adres?).

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Pogoria I

    Lata 60-70 – mnogość pomostów, żaglówek, łódek.  W tle KSW Hutnik?

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Mostek na Trzebyczce

    Lata 60-70 – mostek na rzece Trzebyczka. Możliwe, że po prawej stronie jest jeden z wyburzonych budynków letniska Basiula.

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Ząbkowicka Basiula

    Lata 60-70 – jeden z budynków letniska Basiula.

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Przedszkole - Osiedle Robotnicze

    Lata 60-70 – ząbkowickie przedszkole (Armii Krajowej 28).

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Most na Antoniowie

    Lata 70-80 – most na Antonowie w rejonie dzisiejszej trasy S1.

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Zakłady Elektrochemiczne - Ząbkowice

    Lata 70-80 – widok na Zakłady Elektrochemiczne , później Zakłady Tworzyw Sztucznych Ząbkowice.

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Piaskownia czyli dzisiejsza P4

    Lata 70-80 i wydobycie piasku na terenie dzisiejszej Pogorii IV.

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Piekło - wzdłuż torów

    Tor w kierunku Piekła a za torem Pogoria 1.

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Cutiron - złom

    Widok ogólny na Zakład Przerobu Złomu Metali na Piekle (ul. Jasna 54).

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Cutiron - zbrojenie

    Zbrojenie pod  nową prasonożycę w Zakładzie Przerobu Złomu Metali na Piekle (ul. Jasna 54).

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Cutiron - prasonożyca

    Nowa prasonożyca Lindeman w Zakładzie Przerobu Złomu Metali na Piekle (ul. Jasna 54).

    Podziękowania dla p. Krzysztofa Janusa za udostępnienie prywatnego archiwum.

    Więcej
  • Morderstwo na Starocmentarnej

    Nieznane czasopismo – 08.01.1967

    W dniu 5. I. 1967 r. około godz. 20.30 w Dąbrowie Górniczej przy ul. Starocmentarnej  został  zamordowany – zastrzelony przez nieustalonego sprawcę kierowca taksówki nr.   rej.   KB   38-96   nr boczny 18,   koloru   beżowego   –   Piotr Fedorczuk   s.  Stefana    ur.   10. III. 1940   r.   zam.    w   Bolesławiu   pow.   Olkusz   ul.   Główna nr   50   woj,   krakowskie.
    Po raz ostatni Fedorczuk byl widziany na postoju taksówek w Olkusza w dniu 5. I. 1967 r. około godz. 19.20 w momencie, gdy do Jego taksówki wsiadali mężczyzna z kobietą, którzy prawdopodobnie zamówili kurs do Sławkowa   pow.   Olkusz.
    Prosi    się    wszystkie    osoby mogące udzielić jakiejkolwiek informacji w tej sprawie o zgłoszenie   się w  Komendzie Miejskiej  MO w Dąbrowie Górniczej względnie w  Komendzie Wojewódzkiej MO  w  Katowicach  lub  w najbliższej jednostce  MO.
    Osobom udzielającym informacji zapewnia się całkowitą dyskrecję.

    Więcej
  • Weterani szos na dwóch kółkach

    Artykuł z „Wieczoru” wydanego 20 sierpnia 1984 roku.

    Muzeum na IV piętrze. Najstarszy w Polsce motocykl?

    Weterani szos na dwóch kółkach

    Tworzymy jedną rodzinę zapaleńców kochających stare motocykle — mówi MIROSŁAW STEFAŃCZYK, prezes Koła Motocykli Zabytkowych VC-1978 Automobilklubu Śląskiego działającego przy Spółdzielni Mieszkaniowej „Lokator” w Dąbrowie Górniczej. — Nie musimy na nich koniecznie jeździć, samo posiadanie sprawia nam wiele satysfakcji, tak jak komuś innemu znaczki pocztowe, czy rybki w akwarium. W kraju, dzięki organizowanym dość często zlotom, wszyscy się znamy… po motocyklach. Marka jest jakby wizytówką.

    Do szczególnego rodzaju klubów motorowych należą kluby starych motocykli. Jeden z takich znajduje się w Dąbrowie Górniczej. Należy do niego 25 członków. Posiadają 20 motocykli, wyprodukowanych przed 1950 r. Najstarszy to „Wanderer” z 1907 r. wyprodukowany w Schoenan, obecnie Karl-Marx-Stadt. Firma ta należała do nielicznych, które już na początku XX w. wytwarzały wszystkie części i podzespoły motocykli, włącznie z silnikami, we własnych zakładach. Motor ten ma silnik dwucylindrowy o pojemności skokowej 400 ccm i mocy 3 KM. Średnica kół 320 mm, waga 67 kg i możliwość osiągnięcia prędkości do 70 km/ godz. czego jednak od dłuższego czasu nikt nie miał odwagi sprawdzić. Potencjalnie jest to możliwe, gdyż motocykl jeździ. Prezes Stefańczyk, od czasu do czasu, uruchamia go na wszelkiego rodzaju zlotach, wygrywając za każdym razem w konkurencji na najstarszy model.

    — Jazda na nim jest bardzo niebezpieczna, gdyż napęd z silnika na koła przenoszony jest pasem klinowym. Nie ma tutaj ani skrzyni biegów ani sprzęgła. Zahamowanie takim motorem wymaga długiej drogi. Uruchamia się go tylko okazjonalnie  a poza tym onony są już bardzo zdarte, przednia pamięta nawierzchnie z 1907 r. Z ciekawostek wyposażenia należy jeszcze wspomnieć o    oświetleniu. Z przodu zawieszona jest lampka karbidowa, z tyłu świateł brak.

    Członkowie Klubu w Dąbrowie Górniczej nie dysponują żadnymi funduszami. Instytucją, która najbardziej pomaga, jest Spółdzielnia „Lokator”, udostępniając, w jednym z domów na osiedlu Zamkowym, pomieszczenie na IV piętrze. Motocykle, które aktualnie nie są używane wniesiono na plecach z myślą o zrobieniu w przyszłości ekspozycji. Obejrzeć tu można maszyny D-Rad 500 ccm — 1929 r., NSU — 1939 r., NSU OSL— 1941 r. i BSA — 1929 r.

    Pomieszczenia wymagają jeszcze urządzenia i gospodarze planują zakończyć prace na przełomie marca — kwietnia. z początkiem sezonu. Wszystkie prace wykonują własnymi rękami, kupując niezbędne materiały. Spółdzielnia opłaca tylko czynsz
    i światło.

    Skąd się zdobywa takie motocykle? Ano, różnie. Ponoć jest ich w Polsce jeszcze dużo. Tylko trzymane są w ukryciu. Właściciele nie chcą się przyznać, że mają takie „cacka”. Pertraktacje o kupnie trwają czasem kilka lat. A cena takiego starego motoru waha się w granicach ceny urzędowej „malucha”, bywa. że dużego „Fiata”.

    Organizacja ekspozycji muzealnej nie należy do łatwych przedsięwzięć. Organizatorzy z Dąbrowy zwracają się z prośbą do wszystkich, którzy mogliby pomóc, a zwłaszcza do b. członków Klubu Motorowego „Jaskółka” o kontakt, za pośrednictwem naszej redakcji.
    CEZARY ORZECH

    Więcej
  • Huta "Katowice" - obecność

    11-12.IX.1967 r. „WIECZÓR” – Huta „Katowice” – OBECNOŚĆ (Eugeniusz Zaczyk)

    Czasem zadaję sobie pytanie.    Ilu  ich może być? Tu, na tym ogromnym placu budowy – w   tym   niespokojnym   żywiole   produkcyjnych zdarzeń. Wiem, że są pośród nas. Wiem, że żyją codziennym rytmem tej budowy – pracują jak  inni i podobnie jak inni doświadczają smaku   satysfakcji,   że są tu   obecni.

    Andrzeja spotkałem przypadkowo w rejonie aglomerowni. Młody dziennikarz – znany z odważnych interwencyjnych reportaży publikowanych często w literackiej prasie. W roboczym drelichu, w ochronnym pomarańczowym kasku na głowie, umorusany błotem, ale swobodny jak zawsze i pełen zniewalającej werwy. – Cześć! – krzyknąłem.. – Co tu, u licha robisz? – Ano… rzucił – pracuję, jak widzisz.., – Prosta odpowiedź zwyczajność wyjaśnienia – nie ma o czym mówić! Ja się prawie krztuszę z emocji, a ten… po prostu: – „pracuję, jak widzisz”. Szarpię go na pobocze gliniastej skarpy usypanej przez wielka koparkę na gąsienicach, klepię po ramionach i wreszcie, aby przekrzyczeć wycie silnika pracującego nie opodal caterpiliara. – No, mów, mów od kiedy tu jesteś, co tu robisz, po co ten kamuflaż… – Żaden kamuflaż – słyszę odpowiedź – pracuję u generalnego wykonawcy, normalnie, na umowie: jestem tu fizycznym na oddziale montażu, dobry zarobek – mam piętnaście siedemdziesiąt na godzinę. Ten charakterystyczny język. Tak tu właśnie mówią starzy budowlańcy: prosty informacyjny skrót – gdzie, zaszeregowanie, co i u kogo. To im wystarcza. Już wszystko wiedzą. Już się znają. Tu się niewiele mówi. Tu się wskazuje na robotę. Ona – i tylko ona! – określa człowieka. Ona go wyróżnia i umieszcza w poszczególnych jednostkowych wyobrażeniach tam właśnie, gdzie rzeczywiście jest osadzony. To efekt powszechnej tu wiedzy o hucie. Równoczesność działań na poszczególnych wydziałach budowanego obiektu zmierzająca do zainicjowania równoczesności produkcyjnego rozruchu tych wydziałów, wymaga pełnego współdziałania wszystkich z wszystkimi. Imponująca (bo tak przecież potoczna) świadomość realizowanego celu. I to też satysfakcjonuje, bo takiej samoświadomości i samowiedzy jaką reprezentują tu szeregowi pracownicy, nigdy jeszcze dotąd na polskich placach budowy nie było. Więc i tym można, a nawet należy się chwalić.

    Znany pisarz, Stanisław Broszkiewicz, przebywa tu od prawie dwóch lat. Współpracując z zakładową gazetą – „Głosem Huty Katowice”, powołał do życia przezabawną postać Hindusa Baskara, który usadowiony w wielkiej lektyce dźwiganej przez czterech forysiów, przemierza z dostojną powagą rozległe „gościńce” budowy. Problemy huty, jej potoczne sprawy, postacie jej budowniczych – ich postawy i charaktery ukazywane poprzez pogodne sowizdrzalskie spojrzenie egzotycznego przybysza, stanowią ujmująco żywą i barwną relację o tym, co się na tym gigantycznym obiekcie aktualnie dzieje. Budowniczowie odnoszą się do owego „lektykowo-rekonesansowego” żywota Jego Dostojności Hindusa Baskara (czytaj: Staszka Broszkiewicza) z wielką admiracją.
    Pełniłem przez pewien okres czasu obowiązki kontrolera dokumentacji spedycyjno-przewozowej.  Podczas   jednej z moich interwencji w Budostalu-4 (Generalny Wykonawca), natknąłem się na Tomasza. Prozaik, autor życzliwie przyjętych przez krytykę dwóch zbiorów opowiadań, ciekawie zapowiadający się eseista. Nie ukrywałem swojego zaskoczenia. On, zresztą, również. – Rany boskie! – zawołaliśmy niemalże równocześnie. – Co tu robisz? – Pracuję. A ty? – Też. – Był tu zatrudniony jako starszy inspektor eksploatacji. Czy wiedzą, czym się rzeczywiście zajmuje? Nie. Po co mają wiedzieć? Pracuje na tej samej zasadzie, co inni. Te same obowiązki te same uprawnienia. Żadnych specjalnych względów: to, że pisze nie ma żadnego wpływu na to, co tu robi. Ale patrzy. Gromadzi spostrzeżenia. Przeżywa wszystko bardzo intensywnie: kumuluje w sobie wrażenia – może kiedyś uzewnętrznią się w jakimś twórczym dokonaniu. Na razie jest jednym z nas – po prostu budowniczym tej huty. I to jest chyba najważniejsze. Podkreślają to z całą stanowczością. Zarówno Andrzej, jak i Tomasz. Pracują. Nie widzą tu siebie w kategorii doraźnego poznawczego eksperymentu, I kiedy stąd pewnego dnia odejdą, to tak jak ludzie którzy mają świadomość, że to, co było do dokonania, zostało dokonane, i że pora na podjęcie nowej pracy tam, gdzie ona na nich czeka. Są młodzi, nie szukają możnych protektorów, którzy mogliby im na tej budowie załatwić fikcyjne posadki, aby zechcieli żyć pozornym życiem tego obiektu, znaleźli lepsze rozwiązanie: są obecni    naprawdę.

    Ilu ich może być? Niełatwo odpowiedzieć, bo rozproszyli się wśród tych czterdziestu tysięcy pracujących tu ludzi i skutecznie zakonspirowali. Ale nie jest to istotne. Ważne, że się tu znaleźli, że są wśród nas. Będziemy czekać na ich reportaże, obrazy, książki. Bo nie ulega wątpliwości, że ta wspaniała budowa, zasługuje na równie wspaniałą… sztukę.

    Baza, taka jak inne – zwyczajna. Wielki ogrodzony siatką plac, budynki socjalno-administracyjne, hala warsztatów, stacja paliw… Na betonowej nawierzchni placu kilkadziesiąt pojazdów różnego typu – Steyry, Jelcze, Ziły, Tatry: pojazdy o różnej ładowności i użyteczności – dłużyce, skrzynie, wywrotki. Szeroka brama wjazdowa zwieńczona napisem: „Transbud – Oddział 2”.

    Pracuje obecnie na terenie budowy taty „Katowice” blisko sto różnych przedsiębiorstw z całego kraju. Niespotykana w dziejach naszej gospodarki koncentracja narodowego wysiłku na podjętym procesie inwestycyjnym: trwa imponująca realizacja wielkiego przedsięwzięcia. Sto przedsiębiorstw, ale wymienię i wyróżnię tylko jedno. Sto przedsiębiorstw, każde z jednakowo wielkimi zasługami i tak samo ważne, ale mówić będę tylko o jednym z nich: o popularnym tu „Transbudzie”. Przyczyna jest prosta – minęła niedawno temu trzecia rocznica obecności tego przedsiębiorstwa (jednego z pierwszych) na tutejszym placu budowy – okazja więc do paru okolicznościowych refleksji i spostrzeżeń.

    Mówi się potocznie, że początki są zawsze najtrudniejsze. Pamiętam starą bazę „Transbudu”…  Zabłocony placyk-bajorko o powierzchni jednego hektara otoczony kilkunastoma drewnianymi baraczkami. Na placyku mieściło się zaledwie dwadzieścia procent pojazdów znajdujących się w dyspozycji przedsiębiorstwa – były więc kłopoty z ich konserwacją i naprawami: często przeprowadzało się te zabiegi bezpośrednio na placu budowy nie zwracając uwagi na warunki atmosferyczne – na to, czy padał śnieg lub deszcz. Obiady jadało się na stojąco, pod gołym niebem, albo… w autobusie, który podstawiano w porze posiłków. Nikogo te niedogodności nie zrażały – nie było narzekań ani sprzeciwów.  Pionierski,  jakże romantyczny okres czasu. Sprzyjał zawiązywaniu się bliskich kontaktów między ludźmi – rodziły się łatwo sympatie i przyjaźnie, był to równocześnie okres wielkiego zapału do pracy: nikt nie liczył upływających godzin – gdy było trzeba pracowało się przez całą dobę, a nawet dłużej. Pierwszy dyrektor oddziału, inżynier Lesław Lubański, kiedy został awansowany na wyższe stanowisko, żegnał starą bazę ze łzami w oczach. Przybył tu wraz z innymi pracownikami w momencie, kiedy zakończyła się trzebież lasu i w pole wyszły pierwsze maszyny. Odchodził, gdy z bezkresnej równiny stanowiącej plac budowy wyrastać zaczęły pierwsze stalowe zarysy przyszłego obiektu. Swój poważny udział w przeobrażeniach pejzażu budowy miał oczywiście, „Transbud”. Miliony metrów sześciennych ziemi oraz setki tysięcy ton różnego rodzaju materiałów i konstrukcji przewiezione zostały pojazdami drugiego oddziału. Jakże więc można było odchodzić spokojnie od miejsca w którym zaistniało tyle różnych zdarzeń, któremu poświęciło się… siebie…

    Obecny dyrektor „Transbudu” inż. Jerzy Gajda, ma również wiele kłopotów, chociaż innego już rodzaju. Jest nowa baza, jest zaplecze, jest zorganizowana administracja, ale wzrosły ogromnie potrzeby placu budowy, a tym samym – wymagania jakie stawia huta „Transbudowi”. I nie chodzi tu już o wzrastającą z dnia na dzień ilość przewożonych ton, co raczej o charakter i rodzaj transportowanych materiałów, coraz bardziej niezwykłych i skomplikowanych w swojej formie, wymagających zastosowania wielkich specjalistycznych, często unikalnych jednostek transportowych. I tu pojawia się zaraz następny problem: drogi. Ich nawierzchnie poddawane ogromnym obciążeniom nie wytrzymują długo: pękają, kruszą się, zapadają. A budowa nie chce i nie może czekać. Jest się o co martwić. Inżynier Gajda nie szuka jednak łatwych zasłon. Transport – mówi – to sfera równie bezpośredniej produkcji, jak zabieg wytwarzania. Jest tak samo ważny, więcej – jest w procesie produkcji – po prostu niezbędny! – Ta nowoczesna definicja transportu osadzająca go na właściwym miejscu, a więc nie w aferze usług, ale utożsamiająca go z procesem produkcji, pociąga za sobą praktyczne konsekwencje. Są dlatego świadomi swojej trudnej, odpowiedzialnej i niezbędnej roli, jaką im wyznaczono w tym ogólnonarodowym dziele budowy. Robią dlatego wszystko, aby występujące trudności możliwie szybko i skutecznie rozwiązywać. Podobnie, zresztą, jak inni. Ot: zwyczajny obowiązek i zwyczajny wysiłek jednego ze stu pracujących tu przedsiębiorstw. Ani większy, ani mniejszy. Po prostu codzienny.

    Więcej
  • Kasjer i radny miejski - złodziejem

    Gazeta Świąteczna – 1931

    Kasjer i radny miejski – złodziejem. W Dąbrowie Górniczej złodzieje napadli na kasę kolejową, związali kasjera, Romana Bednarskiego, wpakowali mu kartofel w gębę i zrabowali blizko 60 tysięcy złotych. Po napadzie Bednarski udawał chorego. Wkrótce jednak wyszło na jaw, że Bednarski był w spółce ze złodziejami i sam ukradł część pieniędzy, a dla ukrycia kradzieży naprowadził na kasę złodzieji. Znaleziono u niego w piwnicy blizko 10 tysięcy złotych. Wspólnikami Bednarskiego byli dwaj złodzieje zawodowi od rozbijania kas i jeden fałszerz pieniędzy, właściciel piwiarni. Cała czwórka, zakuta w kajdany, powędrowała do więzienia w Będzinie. Bednarski był członkiem rady miejskiej w Dąbrowie. Wybrany był z listy partji rządowej. Miał on już raz podobny wypadek rabunku kasy, jeszcze przed wojną, ale wówczas do więzienia nie trafił. Teraz posiedzi.

    Więcej
  • Dz.U. nr 97 poz. 743 - rozbudowa miasta

    Rozporządzenie Rady Ministrów z 23.10.1931 ws. terenów na rozbudowę Dąbrowy Górniczej:
    743.

    ROZPORZĄDZENIE RADY MINISTRÓW  z dnia 23 października 1931 r.

    O odstąpieniu gminie m. Dąbrowy Górniczej gruntów państwowych na cele rozbudowy miasta.

    Na podstawie art. 14 ust. 4 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 kwietnia 1927 r. o rozbudowie miast (Dz. U. R. P. Nr. 42, poz. 372) i art. 11 ust. 4 ustawy z dnia 29 kwietnia 1925 r. o rozbudowie miast (Dz. U. R. P. Nr. 51, poz. 346) zarządza się co następuje:

    § 1. Odstępuje się gminie m. Dąbrowy Górniczej na cele rozbudowy miasta, zgodnie z planem regulacji i zabudowania, zatwierdzonym przez Ministra Robót Publicznych w dniu 3 września 1930 r., części gruntów „pod Florą”, stanowiących własność Skarbu Państwa, położone w granicach miasta Dąbrowy Górniczej, o łącznej powierzchni 36 ha 0025 mkw.

    § 2. Część gruntów, wymienionych w § 1, przeznaczoną pod zabudowę domami mieszkalnemi według programu rozbudowy, zatwierdzonego przez Ministra Robót Publicznych w dniu 15 czerwca 1931 r., o łącznej powierzchni 23 ha 6224,9 mkw, odstępuje się gminie m. Dąbrowy Górniczej za cenę w § 4 oznaczoną.

    § 3. Odstępuje się gminie m. Dąbrowy Górniczej bezpłatnie z gruntów, wymienionych w § 1, część tych gruntów, przeznaczonych według wspomnianego w § 1 planu regulacji i zabudowania pod ulice i zieleńce publiczne, o łącznej powierzchni 12 ha 3.800,1 mkw.

    § 4. Cena sprzedażna gruntów, wymienionych w § 2, wynosi 152,365 zł 06 gr i zostanie wpłacona do Skarbu Państwa przez gminę m. Dąbrowy Górniczej przy zawarciu aktu kupna – sprzedaży.

    § 5. Wykonanie niniejszego rozporządzenia, w szczególności zaś ustalenie bliższych warunków przejęcia względnie nabycia przez gminę m. Dąbrowy Górniczej gruntów, odstępowanych niniejszem rozporządzeniem, tudzież dalszego użytkowania tych gruntów — porucza się Ministrowi Skarbu.

    § 6. Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.

    Prezes Rady Ministrów: A. Prystor

    Minister Skarbu: Jan Piłsudski

    Więcej
  • Dz.U. nr 876 - ustanowienie Sądu Pracy

    Rozporządzenie Rady Ministrów z 23.10.1931 ws. Sądu Pracy w Dąbrowie Górniczej:
    Dziennik Ustaw. Poz, 875, 876 i 877.

    876.

    Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości oraz Ministra Pracy i Opieki Społecznej w porozumieniu z Ministrami: Spraw Wewnętrznych, Skarbu, Rolnictwa oraz Przemyślu i Handlu z dnia 5 grudnia 1928 r.  o    ustanowieniu sądów pracy w Sosnowcu i w Dąbrowie Górniczej.

    Na podstawie ust. 1 i 2 art. 1, ust. 1 art. 2 i ust. 1 art. 3 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o sądach pracy (Dz. U. R. P. Nr. 37, poz. 350) zarządza się co następuje:

    § 1. Ustanawia się w okręgu sądu okręgowego w Sosnowcu dwa sądy pracy: „Sąd pracy w Sosnowcu” oraz „Sąd pracy w Dąbrowie Górniczej”.

    Sądy pracy w Sosnowcu i w Dąbrowie Górniczej rozpoczną swoje czynności z dniem 15 stycznia 1929 r.

    § 2. Okrąg sądu pracy w Sosnowcu obejmuje okręgi sądów grodzkich w Sosnowcu i w Czeladzi.

    Okrąg sądu pracy w Dąbrowie Górniczej obejmuje okręgi sądów grodzkich w Dąbrowie Górniczej1 i w Będzinie.

    § 3. Liczbę ławników sądu pracy w Sosnowcu określa się na 62 z każdej grupy pracodawców i pracowników, razem na 124, liczbę zaś zastępców ławników na 124 z każdej z tych grup, razem na 248.

    Liczbę ławników sądu pracy w Dąbrowie Górniczej określa się na 45 z każdej grupy pracodawców i    pracowników, razem na 90, liczbę zaś zastępców ławników na 90 z każdej z tych grup, razem na 180.

    § 4. Liczbę ławników sądu okręgowego w Sosnowcu, powołanych z okręgów obu sądów pracy w Sosnowcu i w Dąbrowie Górniczej określa się na 35 Z każdej grupy pracodawców i pracowników, razem na 70, oraz liczbę zastępców na 70 z każdej z tych grup, razem na 140. Z liczby powyższej z okręgu sądu pracy w Sosnowcu powołuje się 40 ławników i 80 zastępców, z okręgu zaś sądu pracy w Dąbrowie Górniczej 30 ławników oraz 60 zastępców.

    § 5. Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie

    Z dniem ogłoszenia.

    Minister Sprawiedliwości: A. Meysztowicz Minister Pracy i Opieki Społecznej: Dr. Jurkiewicz Minister Spraw Wewnętrznych: Sławoj Składkowski Minister Skarbu: G. Czechowicz Minister Rolnictwa: K, Niezabytowski Minister Przemysłu i Handlu: E. Kwiatkowski

    Więcej
  • Dz.U. nr 47 poz. 232 - zmiana granic miasta

    Dz.U. z 1923 nr 47 poz. 323 – Brzmienie od 5 maja 1923
    Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 20 kwietnia 1923 r. o zmianie granic m. Będzina i Dąbrowy-Górniczej w pow. będzińskim.

    Na zasadzie art. 1 i 2 ustawy z dnia 20 lutego 1920 r. w przedmiocie zaliczania osad wiejskich w poczet miast oraz zmiany granic miast na obszarze b. zaboru rosyjskiego (Dz. U. R. P. No. 19 poz. 92) zarządza się co następuje:

    § 1. 1) Do miasta Będzina włącza się kolonję Ksawera, Warpie, Huty Cynkowe, kopalnię Koszelów i część kolonji Mydlice. Jednocześnie miejscowości te wyłącza się z miasta Dąbrowy-Górniczej.

    W ten sposób granica miejska m. Będzina bierze początek od punktu zetknięcia się drogi polnej, prowadzącej do Zagórza z ulicą Furmańską i biegnie w kierunku północnym prostą linją, równoległą z obecną wschodnią granicą m. Będzina; w tym kierunku przecina drogę Wolską i Czarną, dochodząc do punktu, gdzie zbiega się trakt rządowy Będzin-Dąbrowa z drogą, idącą wzdłuż kopalni Koszelów i Huty Cynkowej. Od tego punktu zetknięcia się dróg, granica biegnie w tym samym kierunku wzdłuż wymienionej drogi kopalnianej (przyczem nie zbacza z prostego kierunku), aż do plantu kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, pozostawiając drogę graniczną po stronie m. Będzina. Po dojściu do plantu kolejowego, granica zbacza na przestrzeni 40 metrów na zachód wzdłuż plantu ku drodze z Ksawery do Siemónia, poczem tą drogą biegnie do zbiegu z ulicą (drogą) Wiejską; dalej – ulicą (drogą) Wiejską na przestrzeni 490 metrów, pozostawiając te ulice graniczne po stronie Będzina, następnie granica miejska biegnie granicą gruntów włościan b. wsi Gzichów, a granicą gruntów dominjum Gzichów do punktu spotkania z obecną granicą miejską.

    Od tego punktu granica biegnie w kierunku zachodnim, przyczem utrzymuje się dotychczasową granicę miasta.

    2) Do miasta Dąbrowy-Górniczej włącza się grunty dominjum Gzichów „Zielona” kolonję Dębniki, kopalnie Korzeniec i Jan „Olszynkę”, kolonję Niepiekło i część zalesionego terytorjum rządowego, położonego na południe od wsi Gołonóg, wyłączając je z gmin: Łagisza, Olkusko-Siewierskiej, względnie m. Będzina.

    W ten sposób, za granicę terytorjum m. Dąbrowy-Górniczej ma być uważana od zachodu wspólna granica miast: Będzina i Dąbrowy-Górniczej opisana w p. 1 niniejszego paragrafu; od południa: obecna granica miejska, aż do punktu załamania się tej granicy w punkcie, leżącym na wprost drogi leśnej między czwartą, a piątą działką leśną (licząc działki z zachodu na wschód), która to granica miejska dalej na wschód od tego punktu biec będzie granicą lasu rządowego do punktu przecięcia z „tunelem” kopalnianej kolejki linowej, idącej z szybu „Albert” do kopalni „Flora”. Od tego punktu przecięcia rozpocznie się wschodnia granica miejska, która na północo-zachód biec będzie zachodnim brzegiem wymienionego „tunelu” (z pozostawieniem go przy gminie Olkusko-Siewierskiej) i dojdzie nim do wylotu; następnie zaś granica zmierzać będzie najkrótszą drogą ku traktatowi (Dąbrowa-Gołonóg) po przecięciu którego, w poprzednim kierunku dążyć będzie granicą gminy Olkusko-Siewierskiej do punktu, w którym rozpoczynają się działki t. zw. „Olszynki”. W tym punkcie granica zwróci się na wschód i północo-wschód, jak granica „Olszynki”, zaś wyczerpawszy wschodnią jej granicę, dalej na północo-wschód biec będzie po granicy łąk Gołonoga i Ząbkowic i dojdzie tak do rzeki Czarnej-Przemszy. Następnie rzeką Czarną-Przemszą dojdzie do punktu zetknięcia z granicą miasta Będzina, opisaną w p. 1 niniejszego paragrafu.

    § 2. Granice wyżej opisane w § 1 p. p. 1 i 2 ustali na miejscu komisja zwołana pod przewodnictwem przedstawiciela właściwej władzy administracyjnej I instancji, w skład której wejdą w charakterze członków po jednym przedstawiciele zainteresowanych miast i gmin wiejskich.

    § 3. Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Ministrowi Spraw Wewnętrznych.

    § 4. Rozporządzenie niniejsze uzyskuje moc obowiązującą z dniem ogłoszenia.

    Prezes Rady Ministrów i Minister Spraw Wewnętrznych: W. Sikorski

    Więcej
  • Astronomia w Dąbrowie Górniczej - Dariusz W. Nelle

    Chcąc przybliżyć działalność miłośników astronomii w Dąbrowie Górniczej należy się cofnąć w czasie do lat pięćdziesiątych. To właśnie wtedy rozpoczęli swą działalność najbardziej znani dąbrowscy astronomowie amatorzy – Stanisław Robert Brzostkiewicz i Wacław Szymański.
    Nazwisko Wacława Szymańskiego nierozerwalnie kojarzy się z miłośniczymi obserwacjami Słońca. Jako jeden z  pierwszych rozpoczął systematyczne obserwacje naszej dziennej gwiazdy, odpowiadając w ten sposób na apel prof. dr Jana Mergentalera o włączenie się miłośników astronomii w prowadzenie systematycznych obserwacji plam Słonecznych. Wyniki jego obserwacji wędrowały do Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie były opracowywane przez prof. dr Mergentalera. Poza Szymańskim swoje obserwacje przysyłało jeszcze sześciu innych obserwatorów z różnych zakątków kraju. Nie była to jeszcze całkowicie samodzielna działalność obserwatorów Słońca, akcja bowiem prowadzona była przez Wrocławskie Obserwatorium Astronomiczne, a obserwatorowie prawie się nie znali.

    7 kwietnia 1956 r. odbył się pierwszy Zjazd Obserwatorów Słońca, drugi 26 i 27 czerwca 1960 r., a trzeci 28 czerwca roku 1962. Od 1960r. rozpoczęto systematyczne obserwacje pochodni fotosferycznych. Obserwacje z inicjatywy Wacława Szymańskiego prowadzono podanym przez niego sposobem numerycznego notowania jasności pochodni. Zbiorcze wyniki obserwacji pochodni fotosferycznych za lata 1960-1963 opracowane przez Szymańskiego ukazały się w „Acta Geophysica Polonica”. Szymańskiemu udaje się wokół własnej osoby zgromadzić dość sporą grupę obserwatorów (nie tylko Słońca). Dąbrowa Górnicza, gęsto zaludniony teren Górnego Śląska, posiada z punktu widzenia działalności organizacyjnej swoje specyficzne właściwości. Odbijały się one na pracy członków Śląskiego Oddziału. Widział i odczuwał te kłopoty jeden z członków Katowickiego Oddziału PTMA, znany i ceniony obserwator Słońca, Wacław Szymański. Taka też była geneza powstania w Dąbrowie Górniczej nowego Oddziału PTMA. W dniu 7 grudnia 1962 roku odbyło się w Domu Kultury Zagłębia zebranie organizacyjne. Jako przedstawiciel Zarządu Głównego wziął w nim udział kierownik ds. popularyzacji i nauki PTMA, p. Andrzej Słowik. Wybrano władze Oddziału. Prezesem został wybrany Wacław Szymański, a w skład Zarządu weszli: prof. W. Bargieł, Z. Piaskowska, M. Równiak oraz dr J. Serwin.

    Już w pierwszym roku istnienia oddział wykazywał się dużą żywotnością i inicjatywą. Dzięki uprzejmości ówczesnego Kierownika Referatu Kultury P.M.R.N. w Dąbrowie Górniczej, pana Wł. Starościaka oraz Dyrekcji Pałacu Kultury Zagłębia, Oddział mógł korzystać z sali konferencyjnej dla wygłaszania odczytów i organizowania pokazów nieba. W pierwszym roku działalności Zarząd Oddziału zorganizował wiele imprez o charakterze popularnonaukowym – było ich 13, w tym 6 odczytów, astronomiczna ,,zgaduj-zgadula i wycieczka do Planetarium Śląskiego w Chorzowie. Dużym urozmaiceniem organizowanych wieczorów astronomicznych było demonstrowanie różnych przyrządów i modeli astronomicznych, skonstruowanych przez prezesa Szymańskiego, takich jak: świetlna mapa nieba, czy ruchomy model układu planetarnego. W roku 1964 oddział liczył 25 członków, w 1966r. było ich dwudziestu ośmiu. Oddział posiadał pięciu stałych obserwatorów  Słońca. W okresie od 1962 r. do 1974 r. w Dąbrowskim Oddziale zorganizowano wiele ciekawych spotkań, odczytów, pokazów nocnego nieba i wystaw, choćby takich jak: ,,Księżyc coraz bliżej, ,,Księżyc zdobyty, czy wystawa kopernikowska, którą można było oglądać w Pałacu Kultury Zagłębia. Można było na niej zobaczyć, eksponowane w naturalnej wielkości, modele przyrządów Kopernika potężne triguetrum, ciekawy kwadrant i przemyślny splot kręgów tzw. astrolabon lub sferę armilarną. Na wielu innych wystawach wystawiane były przyrządy optyczne – lunety, ,,orbitograf, czy ,,grawods. Tylko w przeciągu pierwszych dziewięciu lat Oddział zorganizował ogółem 163 imprezy, w tym 97 odczytów i 53 pokazy nieba. Ogólna frekwencja wyniosła 9117 osób. W tym czasie obserwatorzy Oddziału Dąbrowskiego wykonali 6891 obserwacji plam i pochodni słonecznych. Działalność Oddziału zmierzała w trzech kierunkach: pracy popularyzatorskiej, samokształceniowej i naukowo-badawczej. Grupa obserwatorów Słońca postanowiła ściślej powiązać swoje grono.
    Po kilku letnich rozmowach w kwietniu 1974 r. powstaje Korespondencyjne Stowarzyszenie Obserwatorów Słońca, które zostaje przemianowane w lipcu 1974 r. na Centralną Sekcję Obserwatorów Słońca P.T.M.A. . W. Szymański staje się długoletnim koordynatorem obserwatorów i zarazem pełni funkcję prezesa Dąbrowskiego Oddziału P.T.M.A. . Siedzibą Dąbrowskich Soneczników staje się Pałac Kultury, grupa obserwatorów w 1974 r. liczy sobie 14 osób, już w następnym roku było ich 22, a w następnych latach coraz więcej, aż w 1982 r. ich liczba wzrosła do 45 osób.

    Ukoronowaniem działalności społecznej i miłośniczej W. Szymańskiego było zbudowanie ,,za własne pieniądze i własnymi rękami Obserwatorium Słonecznego na jego prywatnej posesji w miejscowości Żarki Letnisko niedaleko Częstochowy. Co roku mają miejsce w Dąbrowie Górniczej i Żarkach- Letnisku Ogólnopolskie Zjazdy C.S.O.S. połączone z Naukową Sesją Astronomiczną. W.Szymański wprowadza też zasadniczą zmianę w prowadzeniu i opracowywaniu obserwacji, wprowadzając tzw. Metodę Szymańskiego. Metoda ta polega na ujednoliceniu lunet i zrezygnowaniu ze współczynnika przeliczeniowego, wprowadził też obowiązek załączania do przysyłanych obserwacji dokładnych szkiców. To nieco utrudniało obserwacje, ale w wyniku ich opracowania otrzymywano liczby plamowe niezależne od Zurichowskich. Otrzymano w ten sposób Polskie Liczby Plamowe, uznawane w tamtym okresie za granicą i publikowane w zagranicznych publikacjach. Dąbrowski Oddział i Centralna Sekcja Obserwatorów Słońca przerywa swoją działalność. Wzrost działalności obserwatorów oraz zwiększenie się ich ilości wymagało pewnego usamodzielnienia organizacyjnego. Postanowiono więc całkowicie się usamodzielnić.

    30 sierpnia 1981 r. utworzone zostaje nowe niezależne stowarzyszenie, Towarzystwo Obserwatorów Słońca. Po śmierci prezesa Szymańskiego Towarzystwo Obserwatorów Słońca zmieniło swą siedzibę, powołano nowy zarząd, obowiązki prezesa pełni obecnie Piotr Urbański, długoletni doświadczony obserwator Słońca. Siedzibą Towarzystwa jest Żychlin, gdzie nadal prężnie ono działa.

    Stanisław Robert Brzostkiewicz – astronom amator, pisarz, publicysta – zapisał się na stałe w historii astronomii  amatorskiej. Był człowiekiem ściśle związanym z Dąbrowskim Oddziałem P.T.M.A., prowadził obserwacje, współpracował z wieloma organizacjami i czasopismami, zarówno polskimi, jak i zagranicznymi. W latach 80-tych urządzał w swoim domu spotkania o tematyce astronomicznej. Napisał wiele książek i publikacji na temat astronomii, które zdobyły uznanie nie tylko w kraju. Zainteresowani biografią Stanisława R. Brzostkiewicza powinni odwiedzić jedną z naszych podstron, gdzie dowiedzą się o nim naprawdę wiele, a także zobaczyć poświęconą naszemu patronowi galerię zdjęć.

    Dziś Dąbrowski Oddział P.T.M.A. już  nie istnieje. Po śmierci W. Szymańskiego w 1991r. i śmierci St. R.  Brzostkiewicza w 1998r. ruch popularyzujący astronomię w Dąbrowie Górniczej przestał istnieć. Jednakże związany z nim dąbrowski miłośnik astronomii Dariusz W. Nelle wiosną 1997r. powołuje do życia w jednej z dąbrowskich Szkół Podstawowych, a mianowicie w SP nr 16 Szkolne Kółko Astronomiczne, które rozpoczyna działalność z pełną aprobatą ówczesnej Dyrekcji szkoły.

    Koło do swojej dyspozycji miało niewielką salkę, wyposażoną jak na możliwości szkolne całkiem przyzwoicie. Szkolnym teleskopem Maksutowa prowadzone były obserwacje i pokazy nocnego nieba (wciąż posiadamy ten przywołujący wspomnienia sprzęt). Zainteresowanie wśród uczniów było dość duże, grupa początkujących miłośników astronomii liczyła 10 osób, głównie uczniów SP-16. Spotkania odbywały się raz w tygodniu, w ramach zajęć pozalekcyjnych  o godz.15.00. Jesienią Dariusz W. Nelle wpada na pomysł wybudowania na dachu szkoły obserwatorium astronomicznego. Obserwatorium spełniałoby rolę pomocy dydaktyczno-naukowej, umożliwiłoby młodym ludziom spojrzenie na wszechświat, z obserwatorium mogliby korzystać zainteresowani miłośnicy astronomii i uczniowie wszystkich dąbrowskich szkół oraz mieszkańcy Dąbrowy i okolicznych miast. Kilka lat zajmuje panu D. Nelle przekonywanie dąbrowskich samorządowców do tego projektu.
    Udaje się dopiero jesienią 2002r. – projekt obserwatorium doczekał się realizacji.

    Opracował Dariusz W. Nelle

    Więcej
  • Z listów do Zorzy - sklep Nadzieja

    Z listów do Zorzy.

    Z Dąbrowy Górniczej i jej okolicy.

    Pomimo, że maj cały był tu przepadzisty i mokry, zboża w naszych stronach są ładne a żyta są piękne i gęsto wyrosły, szczególnie na gruntach lżejszych i nawożnych.

    Owsy i kartofle dobrze wyglądają, przyczem siewy i sadzenia wczesne o wiele tu są ładniejsze. O innych zbożach nie donoszę, bo włościanie tutejsi nie sieją ich.

    Trawy na łąkach także były i są piękne, wyrosłe i gęste, siana zaś zbiór był dobry.

    W maju było tu parę burz z ulewami, gradem i piorunami. Raz piorun uderzył w fabrykę Huta Bankowa –  w maszynę elektryczną i znacznie ją uszkodził.  Od pioruna też został wtedy zabity robotnik Wróbel, który tłukł kamienie na szosie prowadzącej do Będzina.

    Powiem tu kilka słów o stowarzyszeniu spożywczem „Nadziei” w Dąbrowie Górniczej. Stowarzyszenie ….. istnieje już dziesiąty rok i …

    … tych sklepów stanowią: prezes i pięciu członków zarządu oraz komisji rewizyjnej, a wszyscy są obieralni przez uczestników. Oprócz tego każdy sklep ma swego zarządzającego, jest tu również kobieta co zarządza łokciowizną i galanterją, jest w tych sklepach 13-tu subiektów, dwie panny sprzedające, czterech uczniów, trzy kasjerki, zaś w biórze pracuje czterech urzędników i kasjer.

    Tak to się rozwija zakład społeczny w Dąbrowie naszej.

    Więcej
  • Wybory w Resursie

    Nota z „Wiadomości Częstochowskich” nr 47 z 20.04.1906:

    Dąbrowa Górnicza.
    Wybory. W gminie Górnicza na zebranie wyborcze zjawiło się o wiele mniej, niż połowa mających prawo głosowania, zebranie przeto do skutku nie doszło. Odbyły się natomiast prawybory w kurji średniej własności (od 20-200 morgów lub nieruchomość wartości 15,000 rb) z 3-ch gmin. Na prawybory zajęto lokal resursy. Z ogólnej liczby 335 prawyborców przybyło około 100. Po pewnych wahaniach, wybierać czy nie, przemogło zdanie pierwsze. Wybrano 20 wyborców do zgromadzenia powiatowego. Z inteligencji wybrano jedną osobę p. W. Lesieckiego, właściciela cegielni. Po za tem wybrano przeważnie zamożnych mieszczan. Największą ilość głosów otrzymał p. Polaczek, zastępca wójta gminy Górnicza.

    Więcej
  • "Krakowiacy i górale" - bracia Wilkoszewscy

    Krakowiacy i Górale
    Opera Bogusławskiego i Stefaniego
    w wykonaniu śląskich hutników

    Zrodzona w okresie powstania kościuszkowskiego z pobudek głęboko patriotycznych i demokratycznych, sztuka Wojciecha Bogusławskiego „Cud mniemany czyli Krakowiacy i Górale” obchodzi w roku bieżącym 160-lecie swojego wciąż jeszcze żywego istnienia i oddziaływania na naród. Wznawiana od r. 1794 wielokrotnie, m. in. i w okresie międzywojennym w opracowaniu Schillera, a także w naszym dziesięcioleciu, budziła zawsze b. żywy oddźwięk w społeczeństwie polskim. I właśnie obecne wznowienie jej przez robotniczy zespół teatralny przy Domu Kultury huty im Dzierżyńskiego w Dąbrowie Górniczej i jej powodzenie u robotniczej publiczności jest z jednej strony potwierdzeniem trwałych wartości tej sztuki, z drugiej — celowości jej wznowienia.

    Inną ma wprawdzie wymowę dla dzisiejszego widza sztuka Bogusławskiego niż miała dla Polaków w okresie rozbiorów i niewoli politycznej, ale przecież i dziś akcenty patriotyczne trafiają do serc słuchaczy, a szlachetne słowa studenta Bardosa rozważającego pomyślny efekt „cudu mniemanego”, kiedy to przy pomocy swej prostej maszyny elektrycznej osiągnął zwycięstwo nad hardymi góralami, mają w naszych czasach szczególnie aktualny wydźwięk; „Czemuż mój drut przez świat cały nie jest przeciągniony, by wstrzymał potoki krwi ludzkiej?”

    Muzyka Jana Stefaniego – Czecha z urodzenia, który jednak życie swoje spędził na gościnnei ziemi polskiej, osiągając zaszczytne stanowisko kapelmistrza katedralnego Stanisława Augusta i tytuł narodowego kompozytora – muzyka „Krakowiaków i Górali” po Moniuszce i Chopinie nie jest wprawdzie dla nas w takim stopniu objawieniem ludowości i polskości jak dla współczesnych jemu przed 160 laty, to jednak i my dzisiaj chętnym uchem wyławiamy swojskie motywy brzmiące w jego krakowiakach, mazurkach polonezach, marszach weselnych piosenkach obrzędowych. Postępowa treść opery i tradycje narodowe stylu muzycznego – którego świadectwem jest i muzyka Stefaniego – są tymi wartościami, które obok wartości dramatycznych, tkwiącvch w dziele Bogusławskiego, obok języka ludowego, strojów i obyczajów ludowych, nadają „Krakowiakom i Góralom” Bogusławskiego – Stefanie-go trwałą wartość.

    Trudności związane z wystawieniem tego dzieła dla zespołów amatorskich polegają przede wszystkim na realizacji muzycznej: na doborze aktorów – śpiewaków, na skompletowaniu chórów i zespołów tanecznych, na stworzeniu zespołu orkiestralnego o odpowiednim składzie na wyćwiczeniu partii muzycznych, na umiejętności uzgodnienia ich z orkiestrą w powiązaniu z akcją sceniczną. Dlatego też ocena wysiłków i osiągnięć zespołu teatralnego huty im. Dzierżyńskiego ujęta musi być głównie pod tym kątem widzenia.

    Zdobycie w Woj. Festiwaluj Zesp. Amatorskich w lipcu br I miejsca stało się możliwe przede wszystkim dlatego, że zdołano zgromadzić spośród pracowników fizycznych i umysłowych huty taki właśnie zespół muzykalny, a następnie dlatego, że Dom Kultury huty im. Dzierżyńskiego pozyskał do współpracy muzyków o tak poważnych  kwalifikacjach i zdolnościach organizacyjnych, jak bracia Fr. i K. Wilkoszewscy,na których spoczywał cały ciężar przygotowania muzycznego.

    Przedstawienie, które oglądałem w ub tygodniu w wypełnionej sali Domu Kultury przy hucie im Dzierżyńskiego było siódmym z kolej i miało pod dyrekcją Fr. Wilkoszewskiego bardzo sprawny i wartki przebieg: żadnych wsyp muzyczinych, żadnych wyskoków czy opóźnionych wejść, żadnych poważniejszych wykolejeń intonacyjnych czy niezgodności rytmicznych, wszystko skoordynowane i podporządkowane batucie dyrygenta, wszystko w głównych za rysach jednolite.

    Oceniając wysokie osiągnięcia dyrygenta, niesposób przecież pominąć milczeniem faktu umniejszania wartości artystycznej dobrego spektaklu, do jakiej dopuszcza dyrygent godząc się na występowanie z orkiestrą o niepełnym składzie i wypełniając po wstałe dziury harmoniczne i kolorystyczne przez włączenie do orkiestry symfonicznej   akordeonu.

    I tu wypada poruszyć w ogóle problem orkiestry przy Domu Kultury huty im. Dzierżyńskiego. Pamiętamy że orkiestra założoma przez braci Wilkoszewskich w r. 1945, była przez długi czas jednym z najlepszych zespołów nie tylko w województwie, ale w r. 1948 zdobyła nawet I miejsce w ogólnopolskim konkursie. Ówczesna dyrekcja huty, uważając widocznie, że już dość zrobiono dla zaspokajania potrzeb kulturalnych załogi, i w poszukiwaniu oszczędności, w r. 1949 orkiestrę zlikwidowała, a ŻG ZZH krok ten akceptował. Dobry, zgrany zespól rozsypał się i kiedy w marcu 1953 r. obecna dyrekcja zakładu zdecydowała się ponownie powołać do życia orkiestrę, nie można już było zebrać poprzedniego składu. Sprawę skompletowania zespołu utrudniają ponadto opory ze strony pracodawców, odmawiających zatrudnienia członków orkiestry na takich zmianach które umożliwiły by im regularne uczęszczanie na próby. W festiwalowym występie w Stalinogrodzie zespół orkiestralny był w komplecie umożliwiając zdobycie hucie im Dzierżyńskiego zaszczytnego I miejsca i cennych nagród. Utrzymanie tej pięknej pozycji powinno leżeć w ambicjach dyrekcji huty i oczywiście ZG ZZH. Należy otoczyć zespół troskliwszą opieką zakupić dla orkiestry brakujące instrumenty, dopilnować zatrudniania muzyków na tych samych zmianach, ułatwić dojazdy itp.

    Powracając po tej dygresji do oceny wykonawstwa, trzeba zwrócić uwagę na szczęśliwy dobór amatorów – śpiewaków: z głosami, muzykalnych i w większości dobrze ustawionych aktorsko. Wykonawczyni głównej roli Basia G. Chuderówna, to już zresztą nie amatorka, lecz wykwalifikowana śpiewaczka o b. pięknym mezzosopranie, która z powodzeniem mogłaby być zaangażowana do każdej z polskich oper. Ładny, dźwięczny głos okazał w roli Bardosa J. Kryza, podobnie w roli Stacha wypadł Wł Raspopow. Również Halina Molenda w partii młynarki wypadła b. dobrze (powinna by tylko więcej pamiętać o muzycznej ekspresji). Do drugiej grupy śpiewających, którzy bardziej już zdradzali amatorstwo, ale którzy również czystością intonacyjną, dyscypliną rytmiczną i poprawną dykcją przyczyniali się do dobrego wykonania „opery” należy zaliczyć St. Bargiela (Jonek), M. Osowskiego (Bryndas). Z. Zielińskiego (Miechodmuch), dalej J. Bargieła, J. Kaniewskiego, B. Grabowskiego, Ir. Marciniaka, W. Piekarczyka Lochmańczyka, L. Trefonia, A. Kozerę, cały chór i balet.

    Bardzo dobre dekoracje, piękne stroje, żywość reżyserii, ciekawa fabuła – wszystko to składa sie na całość ogromnie chwytliwą, utrzymującą widowmię w stanie ciągłego zainteresowania, czyniąc z „Krakowiaków i Górali” pozycję kulturalną, która dotychczas mało ożywione Zagłębie wysuwa na  bardzo eksponowane miejsce.
    Zbliżający się przegląd najlepszych zespołów w skali ogólnopolskiej zmobilizuje niewątpliwie zespół do wnikliwej oceny istniejących jeszcze braków i do podciągnięcia zespołu na jeszcze wyższy poziom wykonawczy.

    M. Józef Michałowski

    Więcej
  • Rewolucyjne tradycje

    „Panorama” nr 2 1958 r.

    DĄBROWA GÓRNICZA
    jest miastem o bogatych rewolucyjnych tradycjach, a także o poważnym wkładzie w dzieje polskiego górnictwa, zwłaszcza jego twórczej myśli technicznej. Przez Dąbrowę przewinęli się wielcy luminarze polskiej nauki górniczej, znani specjalistom całego świata, jak Henryk Czeczot, Karol Bohdanowicz, Henryk Konradowicz czy Stanisław Kontkiewicz. Dąbrowa nawiązała do wielkich tradycji górniczych Staszica i po latach starań przyjęła w 1889 r. do siebie Szkołę Górniczą, założoną w Kielcach w 1816 r. pod nazwą Szkoły Akademiczno-Górniczej. Wyrosło w uczelni dąbrowskiej kilka dzielnych pokoleń technicznych kierowników polskiego górnictwa, kształciło się w niej wielu Ślązaków, którzy u siebie nie mieli warunków do nauki lub też narażeni byli na szykany germanizacyjne. Przy tych wszystkich historycznych plusach przeszła do historii jednak Dąbrowa Górnicza, jako miasto olbrzymich zaniedbań. Usuwa się je od kilku lat. Miastu przybywa okazałych budowli i wartościowych placówek. Obok nowych bloków mieszkalnych Rada Narodowa zrealizuję budowę dwóch szkół podstawowych oraz internatów dla młodzieży szkół zawodowych, a także budowę szpitala dla dzieci i doprowadzi do miasta sieć gazową.

    Więcej

Wyszukiwaniew naszej bazie

Nawiguj klikając na trójkąty poniżej

♦ - wpis encyklopedyczny

Losowy memoriał

Więcej

Nasza baza 

7573 - skany

175 - wpisy encyklopedyczne

399 - dawne artykuły prasowe

Współpraca

Muzeum

Forum

Dawna Dąbrowa

menu
zamknij