Posiadasz zdjęcia z Dąbrowy Górniczej?


Zapraszam do kontaktu wszystkie osoby, które mają jakiekolwiek dąbrowskie archiwalia. Zachęcam również do kontaktu tych z Państwa, którzy mają wiedzę o firmach, osobach, stowarzyszeniach etc. z naszego miasta. Mechanizm strony umożliwia samodzielne dodawanie informacji. Każdy może zostać Redaktorem Dawnej Dąbrowy !




Więcej

Ostatnio dodane

  • Społeczno-charytatywna Flora

    Kurjer Zachodni z 6.12.1936
    Podziękowania dla Joanny Lewickiej za przepisanie reportażu.

    NA KOPALNI FLORA. Co daje harmonijna współpraca społeczno-charytatywna

    Akcja zimowej pomocy bezrobotnym absorbuje uwagę dzisiaj całego społeczeństwa, które zostało niejako zorganizowane w całości dla tej sprawy. Pamiętać jednak trzeba, iż w poszczególnych ośrodkach Zagłębia pomoc dla najbiedniejszych prowadzoną była samorzutnie, z całym serdecznym oddaniem od dawna. Dożywianie i opieka najsprawniej zorganizowanymi były przy zakładach przemysłowych. Nie ma kopalni w Zagłębiu, nie ma fabryki, przy której nie działałby komitet opieki nad pozbawionymi pracy. Gdyby zsumować te wysiłki w jedną całość, okazałoby się, iż pomoc ta obejmuje conajmniej kilka tysięcy rodzin.
    Jak wygląda ta pomoc najlepiej zorientować się na przykładzie.
    Zwiedziliśmy niedawno kuchnię dla biednych dzieci przy kopalni „Flora”, prowadzoną od kilku lat.
    Kuchnia znajduje się w budynku, który przeznaczony był kiedyś na elektrownię.
    Godzina 10 rano. W jednej z sali siedzą dzieciaki, których ubiory i blade twarzyczki dostatecznie mówią o nędzy. Siedzą przy stołach i zajadają smaczną zupę, krupnik, do której dostają jeszcze po kromce (100 gr.) chleba. Z drugiej strony, jak gdyby w poczekalni, spory tłum kobiet i robotników z garczkami, menażkami w ręku, Ci, którzy zabierają do domów dla innych rodzin. Bieda, głębokimi bruzdami wyryła się na twarzach, smutek rezygnacyjny przebija z (…nieczytelne).
    Nad wydawaniem, nad przygotowywaniem posiłku czuwa energiczna, dla każdego mająca miłe słowo p. Urbańska. Obecna jest niestrudzona i pełna oddania dla sprawy pomocy biednym przewodnicząca komitetu p. dyr. Zwolińska. (W skład komitetu wchodzą pp.:dyr. Zwolińska – przewodnicząca, inż. Piotrowski – wiceprzewodniczący, Zagrodzki – skarbnik, Hoffmanowa – sekretarz, członkowie pp.: Uniejewska, Rogulska, Oraczewski).
    -Ileż wydaje się dziennie tych obiadów?
    -Dawniej wydawało się około 120, a dzisiaj około 350 – mówi p. dyr. Zwolińska. -Mamy cały szereg nadprogramowych, bo jakże nieraz odmówić… Z posiłku korzystają bezrobotni, którzy kiedyś pracowali na kopalni.
    -Skąd czerpane są środki?
    -Budżet roczny wynosi około 12000 zł. Zarząd Towarzystwa „Flora” daje około 6000 zł, robotnicy 4700 zł., urzędnicy 1000 zł, NOK – 60 zł., a poza tym różne ofiary. Kopalnia „Flora” daje bezpłatnie lokal, opał i oświetlenia.
    Obiady składają się z pół litra zupy i 100 gram chleba. Zupy gotuje się posilne, na kościach, słoninie i istotnie są smaczne. Prócz tego najbiedniejsi otrzymują specjalne dodatki jak odzież, obuwie i t.p. na Św. Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy.
    Gdy mniej było potrzebujących opieki można było dla dziatwy urządzać latem kolonie. Dziś nie ma na to środków.
    Wchodzimy do sali, w której posilają się dzieci. W miarę jak nasycają głód, poprawiają się humory. Ten i ów poczyna coś mówić, przekomarzać z kolegami.
    – O, widzi pan – mówi kierowniczka – ten z brzegu, kiedyś przyszedł zupełnie nagi. Matka, chora umysłowo, gdy dostaje ataku pali ubrania. W domu kilkoro dzieci, ojciec bez pracy.
    ___

    Rozmawiamy ze skarbnikiem komitetu p. Zagrodzkim. Okazuje się, że praca społeczna i charytatywna na kopalni odbywa się w sposób bardzo harmonizujący i z dużymi rezultatami, dzięki ogromnej życzliwości zarządu kopalni „Flora” z prezesem Holenderskim na czele dla tych spraw, dzięki wyczuciu i zrozumieniu tych potrzeb ze strony dyr. Zwolińskiego, ofiarnej i szczerej pracy urzędników i ich żon, pełnego zrozumienia wśród robotników konieczności niesienia pomocy pozbawionym pracy.
    O stosunku zarządu kopalni „Flora” do poczynań społecznych mówią inne rzeczy. Oto kopalnia „Flora” utrzymuje chyba najpiękniejsze przedszkole w Zagłębiu, gdzie codziennie pod opieką fachowej kierowniczki bawi się i uczy około 30 maleństw, utrzymuje ochronkę w Gołonogu (około 50 dzieci), doskonale urządzoną czytelnię w Gołonogu w Domu parafialnym, bibliotekę w Dąbrowie na Redenie, założoną w r. 1861 (piszemy o niej na innym miejscu) i ogromną opieką otacza harcerstwo.
    Opuszczamy „Florę”, pomimo świadomości istnienia straszliwej biedy i nędzy, z tym dobrym nastrojem, że przecie, choć nie ma wiele możliwości materialnych dobra wola, szczere serce mogą w dużej mierze łagodzić bóle i krzywdy wynikające z sił wyższych, losowych – umożliwiając przetrwanie złych dni, a doczekania się lepszych.
    x.y.

    Więcej
  • Dzień dobrej prasy w Dąbrowie

    Kurjer Zachodni z 28.09.1935
    Podziękowania dla Macieja Stojaka za przepisanie reportażu.

    Dzień dobrej prasy w Dąbrowie
    Jak już nadmienialiśmy, w Dąbrowie, staraniem parafialnej Akcji katolickiej będzie zorganizowany Dzień dobrej prasy.

    W związku z tem odbyło się onegdaj pod przewodnictwem prezesa Akcji adw. Morgulca, zebranie organizacyjne, na którem po omówieniu przez adw. Morgulca i ks. proboszcza Niedźwiedzkiego znaczenia i celu Dnia, ustalono program obchodu, który odbędzie się dnia 13 października r. b.

    W dniu tym po nabożeństwie odbędzie się w sali miejscowej resursy otwarcie wystawy dzienników, broszur i wszelkiego rodzaju wydawnictw utrzymanych w duchu chrześcijańskim.
    Rzecz jasna, iż wystawa taka wzbudza duże zainteresowanie, gdyż na terenie Zagłębia będzie to pierwszy tego rodzaju pokaz wydawnictw, no i dobra sposobność dla szerokich rzesz ludności zaznajomienia się z pożytecznemi wydawnictwami.

    Wieczorem odbędzie się akademja, na której referat wygłosi ks. Redaktor Mondry, poczem zostanie odegrana sztuka sceniczna.

    Więcej
  • O dobrą wodę w Dąbrowie

    Kurjer Zachodni z 23.02.1935
    Podziękowania dla Macieja Stojaka za przepisanie artykułu.

    O dobrą wodę w Dąbrowie
    Niedomagania wodociągu miejskiego

    Z Dąbrowy otrzymaliśmy następujące pismo, zaopatrzone w kilkadziesiąt podpisów:

    I znów obecnie, z racji roztopów mieszkańcy Dąbrowy otrzymują z wodociągu miejskiego t. zw. barszcz, tj. wodę brudną i posiadająca przykry zapach, a wynikający skutkiem silnego jej odkażania. Zjawisko to powtarza się kilka razy w roku, mianowicie po każdym większym przyborze wody w Przemszy, z czego widać, że t. zw. filtry amerykańskie czyli szybkobieżne, nie odpowiadają swemu przeznaczeniu.

    Sprawa ta niejednokrotnie już była omawiana w „Kurjerze Zachodnim”, jednak nic się nie zmieniło. W swoim czasie zapewniano, że nad rzeką zostaną urządzone zbiorniki, w których będą się osadzały zawiesiny brudnej wody, dzięki czemu filtry, mając wodę czyściejszą, będą mogły należycie ją oczyścić. Narazie skończyło się na obietnicy musi używać wody, może zupełnie pewnej pod względem bakterjologicznym, jednakże bardzo nieprzyjemnej, gdyż jest ona nietylko brudna, lecz posiada jeszcze przykry zapach, którego nie znoszą osoby wrażliwe i trudny do zneutralizowania.

    Wodociąg miejski w Dąbrowie istnieje już kilka lat i zdawało się, że niedomaganie to zostanie usunięte, tymczasem czas płynie, a w wodociągu nie widać poprawy. Wszak sąsiednie miasta posiadają po tej samej cenie doskonałą wodę, nasuwa się przeto pytanie, dlaczego właśnie Dąbrowa ma stanowić wyjątek i dlaczego mieszkańcy muszą używać tak nieprzyjemnej wody? Jeżeli stwierdzono, że filtry nie odpowiadają swemu przeznaczeniu, trzeba urządzenie zmienić, lub też wybudować dodatkowe urządzenia, jest bowiem rzeczą niemożliwą, aby stan obecny trwał ciągle, wywołując zrozumiałe skargi i narzekania. Trzeba jeszcze dodać, że niedomagania wodociągu miejskiego są odpowiednio wykorzystywane przez osobników, rozpowszechniających wśród ciemnych mas różne bzdury o szkodliwości brudnej wody co choćby z uwagi na popularyzowanie znaczenia wody wodociągowej ma ujemne znaczenie.

    Tak, czy inaczej, obecne niedomagania wodociągowe nie powinny być dłużej tolerowane i spodziewać się należy, iż Magistrat zajmie się naprawdę tą sprawą i w ten lub inny sposób braki te usunie, bowiem mieszkańcy płacąc za wodę, maja prawo wymagać, aby dostarczano im wodę dobrą, jak to ma miejsce w miastach sąsiednich.

    Na zakończenie skarżący się zwracają uwagę na niewłaściwą gospodarkę wodociągowo-kanalizacyjną, kiedy bowiem przeprowadza się kosztowne sieci wodociągowo-kanalizacyjne do odległych peryferyj, jak Legjonowo lub kolonji Staszica, gęsto zaludnione ulice na Redenie nie posiadają dotychczas tych urządzeń co choćby ze względów zdrowotnych nie powinno być cierpiane.

    Więcej
  • Wybór syndyka kopalni „Baśka”

    Kurjer Zachodni z 2.12.1934
    Podziękowania dla Macieja Stojaka za przepisanie reportażu.

    Wybór syndyka kopalni „Baśka”

    Wczoraj w Sądzie okręgowym w Sosnowcu został dokonany wybór syndyka ostatecznego kopalni „Baśka” w Gołonogu. Syndykiem wybrany został inż. Zygmunt Steinmasel z Krakowa.
    W związku z wyborem syndyka, wczoraj rano na kopalni wybuchł częściowy strajk. Oto niektórzy robotnicy niezadowoleni […]

    Więcej
  • Zatrudnienie bezrobotnych w porze zimowej

    Kurjer Zachodni z 2.12.1934
    Podziękowania dla Macieja Stojaka za przepisanie reportażu.

    Zatrudnienie bezrobotnych w porze zimowej
    Jak już nadmienialiśmy, Magistrat Dąbrowy, pragnąc przyjść z pewną pomocą bezrobotnym, najwięcej dotkniętym kryzysem i klęską bezrobocia, wystąpił do Funduszu Pracy o uzyskanie subwencji na prowadzenie robót w okresie zimowym, przyczem tak, jak i ubiegłej zimy, Magistrat wysunął projekt rozbiórki drugiej hałdy przy kopalni Flora.

    P. prezydent Kaczkowski podczas ostatniego pobytu w Warszawie konferował w tej sprawie z władzami Funduszu Pracy, które życzliwie ustosunkowały się do projektu Magistratu, jednakże z braku  środków finansowych nie są w stanie wyasygnować tak znacznej kwoty, wymaganej do realizacji zamierzenia.

    Wysunięto natomiast projekt kontynuowania pewnych robót w parku miejskim na Zielonej, mianowicie budowę stadjonu, którego podłoże stanowić będzie t. zw. szlaka, czyli żużel wielkopiecowy, używany na podłoże przy budowie dróg, jako materjał trwały a niedrogi.

    Więcej celową pracą byłaby przez Magistrat rozbiórka hałdy, w danym jednak razie ma decydujący głos instytucja, dająca subwencję, tj. Fundusz Pracy.

    Roboty przy układaniu podłoża stadjonu trwać będą kilka miesięcy i znajdzie tam pracę około 150 bezrobotnych.
    Przy sposobności warto poruszyć pewną sprawę, o której wszyscy jakoś… zapominają. Chodzi mianowicie o politykę Funduszu Pracy w stosunku do łagodzenia skutków bezrobocia. Wszak z terenu Zagłębia idą na rzecz Funduszu Pracy bardzo znaczne sumy, tymczasem subwencje na zatrudnienie bezrobotnych są niewspółmiernie małe.

    W prawdzie Fundusz Pracy udziela także pożyczek, sprawa ta posiada jednak odmienny charakter, gdyż pożyczka musi  być zwrócona, a więc jest to zwykła finansowa tranzakcja, no i możliwość w tym zakresie naszych zadłużonych samorządów jest bardzo ograniczona, to też z uwagi na duże rozmiary bezrobocia na naszym terenie, kwestja subwencyj na zatrudnienie bezrobotnych powinna nieco inaczej być traktowana, gdyż zadaniem Funduszu Pracy jest walka ze skutkami bezrobocia, a nie […]

    Więcej
  • Kto się będzie kąpał na Zielonej

    Kurjer Zachodni nr 14 z 26.o5.1934
    WEDLE RZEKI BASEN.
    Kto się będzie kąpał na Zielonej.

    Od jednego z obywateli dąbrowskich otrzymaliśmy pismo następujące:

    W ub. niedzielę odbyło się oficjalne oddanie do użytku publicznego basenu pływackiego, wybudowanego dzięki subwencji Funduszu Pracy w parku na Zielonej w Dąbrowie.

    Niema chyba człowieka, któryby utrzymywał, że tego rodzaju urządzenia są niepotrzebne, w naszych jednak warunkach kardynalnem wskazaniem powinien być aforyzm „Wedle stawu grobla” no i celowość danego urządzenia.

    Tymczasem odnosi się wrażenie, jakby przy budowie basenu kierowano się innymi względami. Jak opowiadają, budowa basenu kosztowała ponad 20 tysięcy zł. Nasuwa się pytanie, czy w dzisiejszych czasach, kiedy Fundusz Pracy jest w stanie dać pracę i nędzny zarobek zaledwie garstce bezrobotnych, konieczne są tak kosztowne urządzenia, bez których doskonale można się jeszcze obejść, zwłaszcza, że obok basenu przepływa rzeka, mogąca przy wydatku kilkuset złotych spełniać rolę basenu naturalnego. Liczenie na to, że skutkiem wybudowania basenu, do Dąbrowy przybywać będą liczne zastępy zwolenników pływania, jest
    tylko złudzeniem, gdyż każdy woli używać bezpłatnie kąpieli w rzece, niż płacić za możność, pływania w sztucznym korycie. Wybudowany basen może być potrzebny 2-3 razy w roku na pewnych zawodach lub popisach grupy pływaków, to też w czasach tak dotkliwej klęski bezrobocia nie była budowa basenu rzeczą tak pilną i konieczną, gdyż za wydane na ten cel pieniądze możnaby zatrudnić ze 100 bezrobotnych, co byłoby daleko pożyteczniejsze.

    Pozatem jest jeszcze inna sprawa. Otóż mimo istnienia w Zagłębiu tylu znanych przedsiębiorstw, mogących łatwo wykonać tego rodzaju pracę, budowę basenu oddano firmie zamiejscowej, co wywołało rożne komentarze i dociekania. Ponieważ na ten temat krążą w mieście ciekawe wersje, byłoby rzeczą bardzo pożądaną, aby Magistrat lub Fundusz Pracy dał odpowiednie wyjaśnienie zwłaszcza, że tej samej firmie oddano poprzednio także budowę domków na kolonji Staszica. Sprawa ta wygląda dość zagadkowo, dlatego też wyjaśnienie i uzasadnienie, czem kierowano się przy oddawaniu prac firmie zamiejscowej, byłoby bardzo wskazane, celem zdementowania krążących plotek.

    Więcej
  • Jak to było na Zielonej

    „KURJER ZACHODNI” sobota 26 maja 1934 roku

    Jak to było NA ZIELONEJ.

    W związku z uwagami, zamieszczonemi w czwartkowym numerze K. Z. o święcie wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego w parku miejskim na Zielonej w Dąbrowie, ze strony kompetentnej wyjaśniają nam, że winę za opóźnienie defilady, a następnie z natury rzeczy popołudniowych zawodów na stadionie, ponosi przedewszystkiem publiczność, która swoim niesfornem zachowaniem się uniemożliwiała szybkie i właściwe nastawianie się bataljonów p. w.

    Istotnie, publiczność, pewna świątecznej pobłażliwości policji, puszczała mimo uszu uwagi organizatorów np. o opróżnieniu miejsca dla nadciągających oddziałów lub o ustawienie się poza niemi. Przyczyniło się to do przesunięcia terminów rozpoczęcia się poszczególnych części uroczystości.

    Więcej
  • Bandyci uśpili domowników

    Siedem Groszy nr 89, str. 3,  z 1.4.1934
    Bandyci uśpili domowników i dokonali rabunku

    Z Okradzionowa donoszą o włamaniu bandyckiem, jakie tam miało miejsce w nocy z 27 na 28 marca br.

    Niewykryci dotychczas sprawcy przyszli pod dom Zofji Lalewicz i wyrwawszy słomiane pokrycie dachu, dostali się otworem na strych a stąd do mieszkania. Włamywacze splądrowali cały dom kradnąc szynki, kiełbasy, placki, rower, garderobę itp.

    Włamanie spostrzeżono dopiero rano, chociaż sprawcy, jak widać, ze śladów, nie zachowywali zwykłej w takich wypadkach ostrożności. Rano jeszcze domownicy, poczuli w mieszkaniu jakiś dziwny słodkawy zapach, co nasuwa przypuszczenie, iż włamywacze użyli opium i uśpiwszy domowników, działali dopiero swobodnie.

     

    Więcej
  • Dąbrowa miastem fałszerzy

    Siedem Groszy nr 89, str. 3,  z 1.4.1934
    Dąbrowa – miasta fałszerzy pieniędzy.
    Bieda i chciwość pcha ludzi do występku.

    Dąbrowa Górnicza posiada sławę jako miasto fałszerzy pieniędzy. W ostatnich dwóch latach bowiem władze wykryły i zlikwidowały cztery mniejsze i 2 dwie większe fabryki fałszywych pieniędzy. Na olbrzymią skalę projektowano druk 20 złotówek, przyczem na czele tej szajki stali drukarz De Ville, oraz sosnowiczanin Sokół. Fabryka wyposażona była w precyzyjne aparaty i gdyby nie czujność władz, w ciągu miesiąca mogła wypuścić 10 milionów złotych. Jeszcze ciekawszą była fabrykacja 1, 2 i 10 złotówek metalowych, przez rodzinę Karbowników z Dąbrowy.

    Fałszerstwo rozpoczął stary Karbownik, wtajemniczając swoją rodzinę, to też, gdy go zamknięto w więzieniu, synowie przenoszą urządzenia w Olkuskie, gdzie w chacie chłopskiej prowadzą dzieło ojca.

    Gdy ich wytropiono i osadzono w więzieniu, Karbornikowa z 16-letnią córką nie opuszczają rąk, lecz na własną rękę biją monety złotowe, konkurując z mennicą państwową. Obydwie podzieliły los aresztowanych.

    Wreszcie przed kilku dniami policja wpadła na trop nowego fałszerstwa. W domu nr. 58 przy ul. Legjonów w Dąbrowie Górniczej, w mieszkaniu własnem urządził mennicę Leon, Marjan Janikowski, maszynista „Huty Bankowej”. Znając sposoby odlewnictwa, wpadł na pomysł fabrykowania pieniędzy.

    Sporządził sobie gipsowa formę 5 złotówki, dobrał odpowiedni, o równym ciężarze gatunkowym stop i zaopatrzywszy się w żelazną łyżkę w zwykłym piecu kuchennym topił metal, wlewając w formę. Obcęgi, nóż kuchenny i pilniki wystarczyły mu do ostatecznej obróbki gotowych do puszczenia w obieg pieniędzy. Nie skorzystał jednak z owocu swej „pracy”, ponieważ został wytropiony i aresztowany w chwili fabrykacji. Miał już 27 gotowych monet, wykonanych bardzo udatnie. Za nierozważny krok swój ciężko jednak odpokutuje, bo prawo surowo karze fałszerzy pieniędzy.

    Fot. Falsyfikaty pięciozłotówek, formy do odlewu i narzędzia do obróbki falsyfikatów w „mennicy” Janikowskiego.

    Potrzeba jest matką wynalazków — mówi przysłowie, to też nic innego tylko bieda, a częściej jeszcze chciwość i chęć szybkiego wzbogacenia się, pchają ludzi na drogę występku i łamią im życie. Tak jest i z Janikowskim, który miał pracę i chleb, to mu jednak nie wystarczyło. Teraz jęczy w więzieniu, a rodzina znalazła się w obliczu nędzy.
    W—k.

    Więcej
  • Poświęcenie seminarjum

    Fotografia z czasopisma Światowid nr 8, str. 2, wydanego 29.7.1924 roku podpisana jako: „Poświęcenie seminarjum nauczycielskiego w Dąbrowie Górniczej. Wśród obecnych prez. miasta Dąbrowy Seroka (1),  dyrektor Mazur (2), Dyr. Zięba (3) w otoczeniu nauczycieli i uczniów Seminarjum”

     

    Więcej
  • Dworzec w Gołonogu

    Fragment większej ryciny z dworcem w Gołonogu, opublikowanej w Tygodniku Powszechnym nr 12 z 23.04.1884 roku.

     

    Więcej
  • Rozkład pociągów z 1895 roku

    Gazeta Świąteczna nr 778, str. 8, z 1.12.1895 wydrukowała rozkład jazdy z dąbrowskimi stacjami.

    Więcej
  • Dziecko na drodze

    Gazeta Świąteczna nr 757, str. 2, z 7.7.1895

    Dziecko na drodze. Gdzie leży wieś Strzemięszyce, nietrudno wymiarkować dokładnie. Tędy przechodzi kolej żelazna z Częstochowy do Krakowa i krzyżuje się z nią druga kolej, idąca z Kielc do Dąbrowy  Górniczej, blizko ztąd położonej. Przez Strzemięszyce też idzie bardzo ożywiony gościniec bity, szosa z Olkusza do Będzina, po której toczy się po kilkaset furmanek dziennie. Otóż piszą do nas o wypadku, jaki się tam zdarzył 27 maja. W dniu tym miała się odbyć w Strzemięszycach jak i w innych poblizkich miejscowościach procesja po polach. Lud zgromadzony koło kapliczki z radością wyczekiwał księdza, a dziewczęta poubierane odświętnie zbierały kwiaty ciesząc się z tego, że będą mogły rzucać je przed sługą Bożym. Aż naraz robi się krzyk z powodu jakiegoś wypadku. Ludzie idą zobaczyć, co się stało, i ujrzeli straszną rzecz. Oto 8-letni syn gospodarza Jana Kubiaka leży na stosie martwy i krwią zalany, a matka nad nim rozpacza załamując ręce i opłakując utratę dziecka, które kochała nad życie. Gospodyni ta  ubierała właśnie swą córkę, która miała iść z innemi  dziewczętami na procesję, i posłała syna do sklepiku po wstążkę dla niej. Dzieciak przebiegając przez szosę, wpadł pod konie z wozem obładowanym kamieniami. Woźnica starał się konie powstrzymać. ale ciężki wóz szybko toczył się z góry i nie mógł raptownie stanąć. Kola przeszły przez głowę chłopczyny i strzaskały ją, zadając dziecku śmierć na miejscu. Ludzie z przerażeniem i krzykiem patrzeli na ten wypadek i zaradzić nieszczęściu nie mogli.
    (z I. T. K.)

    Więcej
  • Reklama z Kurjera

    Reklama Huty Bankowej z Kurjera Porannego (pisownia oryginalna) nr 275 wydanego 4.10.1935

    HUTA BANKOWA
    Rok założenia zakładów przez Bank Polski  1834

    Rok założenia obecnego Towarzystwa 1877

    Siedziba Zarządu 91, rue St. Lazare PARIS
    Dyrekcja Dąbrowa Górnicza
    i Zakłady Hutnicze Telefon 38 | 39

    Kapitał zakładowy 50 miljonów Fr. fr.
    BIURO WARSZAWSKIE
    ul. Pierackiego 11, tel. 277-15 i 632-40
    Konto czekowe w P. K. O. 100.440.

    Surówka żelazna                       Blachy, obręcze i osie
    Żelazo i stal walcowane         Sztuki kute
    Belki, szyny                                 Akcesoria kolejowe
    Walcówka żelazna i stalowa Odlewy żeliwne i stalowe

    SPECJALNOŚĆ: Wały kolanowe
    Stal Isteg dla żelazo-betonu
    Żerdzie wiertnicze i pompowe.

     

     

    Więcej
  • Obsunięcie w kopalni

    Rola nr 32, str. 12, z 11.8.1929

    Obsunięcie się ziemi w kopalni. W mieście Dąbrowie Górniczej w byłej Kongresówce przed kilku dniami nastąpiło bardzo silne wstrząśnienie ziemi, które zaniepokoiło mieszkańców. Wstrząśnienie to nastąpiło z powodu obsunięcia się ziemi i masy węgla w jakiejś kopalni. Żadnych ofiar w ludziach nie było, jednak władze zajęły się bliżej tą sprawą, żeby nie dopuścić do przyszłych podobnych wstrząśnięć, któreby mogły narobić wielkich nieszczęść.

    Więcej
  • Cudem ocalony

    Rola nr 41, str. 13, z 12.10.1913

    Cudem ocalony. Ze Śląska donoszą: W nocy z niedzieli na poniedziałek 29 września w Dąbrowie przysypany został w kopalni szybu „Betyna” zwałem kamieni górnik Józef Bystroń. Po 6 godzinnych usiłowaniach zdołano wydobyć go z pod zwału, i o dziwo, przy zupełnem zdrowiu. Wypadek ten w życiu górniczem zaliczyć można śmiało do wielce rzadkich.

    Więcej
  • Narutowicza 5: obłęd z radości

    Ulica Narutowicza w Dąbrowie to dzisiejsza Wojska Polskiego.  Z kolei współczesna ul. Narutowicza jest w Strzemieszycach.

    „Rola” nr 43, str. 12, z 21.10.1928
    Obłęd z radości.

    Z Sosnowca donoszą: Niesłychanie niesamowity wypadek miał onegdaj miejsce w Dąbrowie. Oto 21-letnia Marja Masłówna, zamieszkała przy ul. Narutowicza 5, mająca na utrzymaniu całą rodzinę, a znajdująca się od dłuższego czasu bez posady – otrzymała listowną wiadomość od jednej z firm w Ząbkowicach, że reflektuje na jej przyjęcie. Masłówna poczęła zbierać się do drogi, gdy w tem oczy jej stanęły w słup, a z gardła wydobył się nieludzki ryk. Pochwyciła się za głowę i poczęła biegać po mieszkaniu. Oczy jej płonęły jak dwie pochodnie.

    — Matko! — krzyknęła — rozbieraj się i tańcz!

    Staruszka z błędnym wzrokiem zdarła z siebie szaty i poczęła tańczyć jakiegoś niesamowitego oberka.

    — Stefka! — wołała dalej obłąkana do młodszej siostry — chodź tu do mnie! Wyciągnij język! prędko!

    Posłuszna nakazowi dziewczyna pobiegła do siostry z wyciągniętym językiem, a wtedy ta poczęła jej gryźć język do krwi. Okropne krzyki obłąkanych kobiet usłyszeli sąsiedzi, którzy natychmiast zawiadomili policję. Całą rodzinę przewieziono do komisarjatu, gdzie natychmiast poddano ją badaniu komisji lekarskiej. Okazało się, że Marja Masłówna zwarjowała z radości, a siła suggestji, jaką wywierała na otoczenie, była tak potężna, że i rodzina jej uległa czasowemu obłędowi. Gdy chorych rozdzielono, po pewnym czasie matka i młodsza siostra obłąkanej powróciły do zmysłów. Obłęd powracał jednak natychmiast, gdy znowu znalazły się w pobliżu Marji. Sprawa ta wywołała olbrzymią sensację w całem Zagłębiu.

     

    Więcej
  • Kamieniołomy w Strzemieszycach

    Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 221, str. 6, z 11.8.1935

    Kronika Zagłębia Dąbrowskiego
    (Sp) KAMIENIOŁOMY. Magistrat dąbrowski prowadzi kamieniołomy w Strzemieszycach, gdzie zatrudnionych jest 25 robotników. W dniu 9 bm. magistrat wydzierżawił nowe obszary w Strzemieszycach Dużych, gdzie również prowadzone będą kamieniołomy, w których pracę znajdzie nowa partja robotników. Poza tem magistrat prowadzi pertraktacje o wydzierżawienie kamieniołomów w Krzeszowicach, gdzie kopany był bazalt i porfir.

     

    Więcej
  • Krwawe wesele w Dąbrowie

    Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 214, str. 6, z 8.8.1929
    Krwawe wesele w Dąbrowie.

    Z Sosnowca donosi (Lb): Onegdajszej nocy w mieszkaniu Józefa Karwalskiego w Dąbrowie, odbywała się zabawa weselna.

    W pewnym momencie, gdy uczestnicy zabawy byli już zupełnie pijani, do mieszkania wtargnęło paru młodych ludzi, którzy chcieli wziąć udział w zabawie.

    Sprzeciwili się temu goście, wskutek czego przyszło do bójki, w czasie której jeden z intruzów poraniony został nożami, a nadto odniósł trzy rany od kul rewolwerowych, któremi bawiący się zasypali przybyszów.

    Poszkodowany Józef Mazur, przewieziony do Szpitala, zmarł.

    Policja prowadzi dochodzenia, celem ustalenia, kto jest winien śmierci Mazura.

    Więcej
  • Sukces piłkarzy robotniczych Zagłębia

    Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 358, str. 10, 28.12.1932
    Sukces piłkarzy robotniczych Zagłębia.

    Sosnowiec, 27 grudnia (Sp). Na stadjonie w Dąbrowie Górniczej odbyły się międzynarodowe zawody piłki nożnej, pomiędzy wicemistrzem Polski klubów robotniczych R.K.S. a mistrzem klubów robotników na Śląsku niemieckim „Wacker”. Zawody zakończyły się zdecydowanem zwycięstwem Polaków w stosunku 6:4 (4:3). Zwycięstwo zawdzięcza Zagłębie głównie atakowi, który przeprowadził cały szereg świetnych kombinacyj. Widzów przeszło 3.000.

    Więcej
  • Nietoperz nie zawsze jest amuletem szczęścia

    Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 79, str. 6, z 21.03.1929
    Nietoperz nie zawsze jest amuletem szczęścia.

    Z Sosnowca donosi nasz korespondent (Łb):
    W jednej z piwiarń w Dąbrowie zabawiało się liczne towarzystwo, w której to zabawie brał udział znany ze swych dziwactw Katowiczanin p. Stanisław S. Osobnik ów opowiadał towarzyszom zabawy ciekawe historje ze swego życia, które, jak twierdził, zależało w dużej mierze od amuletu – nietoperza, z którym się nigdy nie rozłącza. Twierdził, że nietoperz uchronił go już kilkakrotnie od nieszczęśliwych wypadków, a nawet śmierci, a ponadto przynosił mu takie inne szczęście, mianowicie majątek.

    – Niedawno – mówił p. S. – nietoperz dopomógł mi do uzyskania całkiem niespodziewanego spadku,   który mi zapewnia byt bez trosk. Spodziewam się, że będę jeszcze przy pomocy tego amuletu bogatszy.

    Ponieważ towarzysze zabawy powątpiewali w prawdziwość słów p. S., ten wyjął z kieszeni portfel i pokazał znaczną sumę pieniędzy, mówiąc:

    – Nie rozstaję się nigdy z moim amuletem i trzymam żywego nietoperza w pudełku przy sobie.

    Jeden ze słuchających prosił o pokazanie tego cudu, gdy jednak p S. uczynić tego nie chciał, zagroził mu, że użyje siły i tak się też stało. W pewnym momencie ubezwładniło właściciela amuletu kilku panów, wyjęli mu z przemocą pudełko z kieszeni i zaspokoiwszy swą ciekawość, włożyli je z powrotem do kieszeni.

    Kiedy przyszło do płacenia rachunku, p. S. nie zauważył juz koło siebie owych ciekawych panów, ale natomiast zauważył brak portfelu i doniósł o wszystkiem policji, gdzie zeznał, że w portfelu znajdowało się ponad 1.700 zł.

    Policja spisała protokół, zarządziła dochodzenie za sprawcami rabunku, ale równocześnie pociągnęła p. S. do odpowiedzialności karnej za dręczenie zwierzęcia, odbierając mu równocześnie amulet.
    Tak więc nietoperz nie zawsze jest amuletem szczęścia.

    Więcej
  • Dyrektor kopalni „Flora" aresztowany

    Ilustrowany Kuryer Codzienny  nr 65, str. 11, z 6.3. 1933
    Dyrektor kopalni „Flora” w Dąbrowie aresztowany pod zarzutem fałszerstw.

    Z Warszawy donosi (Pm): Do Warszawy powrócił prokurator sądu apelacyjnego p. Kazimierz Rudnicki, który bawił, jak wiadomo ostatnio w Sosnowcu w związku z przeprowadzonemi tam niedawno aresztowaniami.

    Dowiadujemy się, że w związku z wykryciem nadużyć w kopalni „Flora”, został oprócz Gutmana, aresztowany  również dyrektor tej kopalni p. Zwoliński, który stoi pod zarzutem wystawiania fałszywych zaświadczeń co do ilości zużytego drzewa. Fałszerstwa te wypłynęły przy kontroli ksiąg. Obrony aresztowanego dyrektora Zwolińskiego podjął się adw. Mieczysław Ettinger.

    Więcej
  • Śmierć robotnika na rozpalonych rusztach

    Ilustrowany Kuryer Codzienny –  nr 284, str. 11, z 13.10.1932
    Śmierć robotnika na rozpalonych rusztach

    Z Sosnowca donosi (Sp): W Hucie Bankowej w Dąbrowie Górniczej wydarzył się wczoraj w nocy straszny wypadek. Oto dozorca huty obchodzący odział odlewni, zauważył leżące na rozpalonych rusztach zwłoki 62-letniego robotnika Ignacego Molendy. Na miejsce wypadku przybyła komisja sądowo-lekarska, która skonstatowała, że przyczyną śmierci było poparzenie drugiego i trzeciego stopnia. Molenda w czasie pracy wskutek nieuwagi lub zasłabnięcia, upadł na ruszta. Śmierć nastąpiła natychmiast.

    Więcej
  • Rewizja ksiąg Izby skarbowej w Dąbrowie Górniczej

    Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 277 z 6.10.1932
    Rewizja ksiąg Izby skarbowej w Dąbrowie Górniczej.

    Z Sosnowca donosi (Sp): Jak się dowiadujemy w Dąbrowie Górniczej bawi obecnie komisja z ramienia Izby skarbowej w Kielcach, która przeprowadza szczegółową rewizję ksiąg w urzędzie skarbowym, w związku z wykrytymi tam nadużyciami. Komisja natknęła się na różne niejasności, które zawinili dwaj urzędnicy, aresztowani przed kilku dniami. Dotychczasowy naczelnik urzędu skarbowego w Dąbrowie Górniczej przeniesiony został do Miechowa, do Dąbrowy zaś przybył z Miechowa naczelnik tamtejszego urzędu, który objął już urzędowanie.

    Więcej
  • Osiedle junackie dla dziewcząt.

    Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1935 (do weryfikacji nr 147)
    Osiedle junackie dla dziewcząt.

    Prace nad urządzeniem osiedla junackiego dla dziewcząt w Dąbrowie Górn. dobiegają końca. W najbliższym czasie rozpocznie osiedle normalną pracę. Przyjęto już około 100 junaczek, kandydatek jest jednakże dużo więcej. Obecnie kierownictwo osiedla oczekuje przysłania maszyn do szycia, przy których znajdą pracę junaczki. Po skończeniu prac przygotowawczych, wykonanych przez junaków, udadzą się oni do innych osiedli.

    Więcej
  • Ujejsce - kamieniami w urzędnika

    Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 112 z 24.04.1933  – Sekwestrator obrzucony kamieniami.

    Z Sosnowca donosi (SP.). Wieś Ujejsce z pow. będzińskim była w tych dniach widownią awantur, wywołanych przez nieznanych podżegaczy.

    Do wsi tej przybył sekwestrator Litowka z urzędu podatkowego w Będzinie celem poczynienia zajęcia różnych przedmiotów u chłopów za zaległe podatki. Sekwestrator spotkał się z oporem dłużników, którzy pozamykali przed nim drzwi chałup, a dzieci obrzuciły sekwestratora kamieniami.

    Policja towarzysząca sekwestratorowi rozpędziła wyrostków, a przeciw winnym oporu chłopom sporządzono protokoły karne.

    Więcej
  • Wielka manifestacja przeciwniemiecka

    Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 111 z 23.04.1933
    Wielka manifestacja przeciwniemiecka w Dąbrowie Górniczej.

    Z Sosnowca donosi (SP.). W dniu wczorajszym odbyła się w Dąbrowie Górniczej wielka manifestacja społeczeństwa, przeciw zakusom niemieckim, zorganizowana przez miejscowy Związek Ochrony Kresów Zachodnich.
    Wszystkie miejscowe organizacje społeczne, polityczne, kulturalne i oświatowe ruszyły przy udziale przybyłej do Dąbrowy reprezentacyjnej orkiestry marynarki wojennej pod pomnik poległych Legjonistów  z Zagłębia, gdzie wygłoszono szereg przemówień. Manifestacja zakończyła się uchwaleniem odpowiedniej rezolucji.

    Więcej
  • Fuzja zakładów L. Zieleniewski i Fitzner-Gamper

    „Ilustrowany Kuryer Codzienny ” – nr 145 z 26.05.1928 r. (część artykułu)
    Początek zjednoczenia przemysłu metalurgicznego w Polsce.
    Fuzja zakładów L. Zieleniewski i Fitzner-Gamper.

    (zy) Właśnie w chwili, gdy zakłady fabryczne p. f. L. Zieleniewski w Krakowie, Sanoku i Lwowie S.A., przygotowują się do święcenia 125-tej rocznicy nałożenia zaczątku firmy, dokonać się ma połączenie jej z drugiem wielkiem przedsiębiorstwem metalurgicznem, ze Ską Akc. Budowy Kotłów i Maszyn W. Fitzner i K. Gamper w Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej. Zjednoczone fabryki, zatrudniające łącznie przeszło pięciotysięczną armję pracowników, stają się największem w Polsce, a już na europejską skalę zakrojonem przedsiębiorstwem przetwórczem metalurglcznem, które może nie lękać się porównania z wielkimi tego rodzaju fabrykami w uprzemysłowionych krajach za granicą.

    Zespolenie tych dwu potężnych przedsiębiorstw fabrycznych polskich w jedną całość (przyczem Ska Akc. Zieleniewski występuje jako przejmująca., a Ska Fitzner-Gamper jako przejęta), jest zdarzeniem doniosłem, które może i powinno zainteresować opinję publiczną. Zbyt skąpo naogół zajmujemy się sprawami ekonomicznymi i zbyt mało wagi przywiązujemy do poczynań gospodarczych, od których przecie w pierwszym rzędzie zależy normalny rozwój i krzepkość społeczeństwa, abyśmy nie skorzystali  z nadarzającej się sposobności do oceny gospodarczego znaczenia faktu fuzji dwu przodujących w Polsce przedsiębiorstw fabrycznych, dokonywającej się w Krakowie.

    Fakt ten świadczy przedewszystkiem, te nasze młode państwo wchodzi w okres stabilizacji i ładu i jego sfery przemysłowe poczynają się rządzić zdrowemi zasadami gospodarczemi. Świadczy, że kapitanowie naszego przemysłu, który powstał i rozwijał się z trudem w okresie rządów zaborczych, zrozumieli konieczność przeobrażenia i nastawienia produkcji w odpowiednim kierunku, stosownie do zmienionej sytuacji i potrzeb Rzpitej, a zgodnie z nakazami czasu i postępem techniki. Świadczy dalej, że i w tych ciężkich wyjątkowych warunkach, w jakich po wojnie znalazł się przemysł polski, prawdziwa fachowość, połączona z rzetelną pracą i kupiecką rozwagą, potrafi opanować trudności i wieść powierzone sobie warsztaty pracy do rozwoju i rozkwitu dla dobra własnego i dla dobra społeczeństwa.

    Fuzja zakładów fabrycznych L. Zieleniewski i Fitzner-Gamper, dokonywa się w imię racjonalizacji wytwórczości, w imię usprawnienia i potanienia produkcji, do czego, jak wiadomo, nawołują od kilku lat nasi ekonomiści i co jedynie zapewnić może naszemu przemysłowi powodzenie w walce konkurencyjnej.
    Aby należycie zdać sobie sprawę z symptomatycznego znaczenia faktu tej fuzji w życiu gospodarczem Polski, przyjrzyjmy się naprzód historji rozwoju obu wspomnianych przedsiębiorstw, która stanowi ważną część hlstorji przemysłu polskiego w Małopolsce oraz b. Królestwie Polskiem.

    Historia zakładów przemysłowych L. Zieleniewski.
    Początek firmy sięga roku 1804, a twórcą jej był Antoni Zieleniewski, kowal, właściciel kuźni przy ul. wówczas Różanej, później św. Tomasza nazwanej w Krakowie. Kuźnię po ojcu objął jeden z synów,

    Ludwik Zieleniewski i zamienił ją ma zakład dla wyrobu wozów i powozów i przeniósł na ul. św. Marka. W r. 1851 ustawiono w tymże zakładzie pierwszą w Krakowie maszynę parową do popędu maszyn roboczych, w ślad za tem poszło stopniowe ulepszanie i rozszerzanie zakładu, który przemienił się w fabrykę maszyn rolniczych, parowych i konstrukcji żelaznych. W r. 1857 Ludwik Zieleniewski założył pierwszą w Małopolsce odlewnię żelaza. W r. 1860 wykonano w tej fabryce pierwszy kocioł parowy, w następnym roku zbudowano pierwszą maszynę parową. W r. 1881 wykonano pierwszą konstrukcję mostową, pod osobistym kierunkiem właściciela, przy pomocy personelu z samych Polaków złożonego.

    Pionier przemysłu w Małopolsce, człowiek niezwykłej miary, Ludwik Zieleniewski zmarł w r. 1885. Przez półwiekową swoją pracą stworzył mocne podwaliny pod dalszy rozwój zakładów fabrycznych, których kierownictwo objęli synowie Leon i Edmund Zieleniewscy, pierwszy w dziale hadnlowym, drugi technicznym. W r. 1886 pożar zniszczył zakłady przy ul. św. Marka, wskutek czego przeniesiono je w tymże roku na parcelę przy ul Krowoderskiej, gdzie od r. 1871 mieściła się odlewnia. W chwili przeniesienia fabryki, personel urzędniczy liczył  osób 7, robotników było 84 — a więc była to jeszcze mała, prowincjonalna fabryka.

    Znakomity fachowiec, człowiek niepożytej energii i pracy, Edmund Zieleniewski, w ciągu 20-tu lat tak rozwinął produkcję, że okazała się potrzeba rozszerzenia podstaw finansowych przedsiębiorstwa. Dokonano tej przemiany, zamieniając dotychczasową rodzinną spółkę na Towarzystwo Akcyjne z kapitałem 1,500.000 koron. (Pierwsze posiedzenie Rady nadzorczej odbyło się w dniu 10 listopada 1906 r.). Zaczem nowa Ska Akc. nabyła nad brzegiem Wisły od magistratu krakowskiego znaczną parcelę i rozpoczęła z wiosną 1907 budowę nowej fabryki, odpowiadającej nowoczesnym wymogom produkcji.

    Odtąd rozwój firmy postępuje szybko. Przez na bycie w r. 1915 zakładów fabrycznych ks. Lubomirskiego, firma zajmuje placówkę ważną na wschodzie w stolicy Małopolski, we Lwowie. Z kolei, w tym samym roku kapitał akcyjny podwyższony został do 2,500.000 koron i przeprowadzona fuzja z fabryką wagonów w Sanoku. Firma przybrała nazwę: „Fabryki maszyn i wagonów L. Zieleniowski  w Krakowie, Lwowie i Sanoku Tow. akc.”.
    Wojna i inwazja rosyjska zahamowała rozwój nakładów. Fabryka sanocka, obrabowana w czasie najazdu z maszyn i materjałów, walczyła z dużemi  trudnościami i dopiero w r. 1917 zdołała podjąć znowu produkcję.
    Wyczerpany pracą, przedwcześnie, jeszcze w sile wieku (w czerwcu 1919 r.) zmarł Edmund Zieleniewski, drugi wielki budowniczy i założyciel firmy, gdyż  jego to ideą było stworzenie towarzystwa akcyjnego i jego zasługą dźwignięcie zakładów do poziomu jednego z największych przedsiębiorstw przemysłu żelaznego przetwórczego w Polsce.

    W najtrudniejszym momencie, w chwili tworzenia się Państwa Polskiego, gdy życie gospodarcze dalekie było od stabilizacji, na czele przedsiębiorstwa  w r. 1920 stanął Antoni Lewalskl, nowy naczelny dyrektor, który rozważnie, spokojnie a energicznie szczęśliwą ręką poprowadził dalej dzieło rozbudowy i nie tylko uchronił firmę przed niebezpieczeństwami grożącemi wskutek inflacji, dewaluacji i nieskonsolidowanych stosunków, ale stopniowo, nader szczęśliwie pomyślanemi transakcjami, dążąc systematycznie do racjonalizacji produkcji  i stawiając sobie coraz większe zadania, rozwinął przedsiębiorstwo tak znacznie, że dziś, w skonsolidowanej Polsce,  zajęło przodujące miejsce w przetwórczym przemyśle metalurgicznym, chlubnie świadcząc o polskiej przedsiębiorczości przemysłowej i umiejętności gospodarowania.

    Wszedł w ściślejszy krąg interesów ze spółką akc. Friedenshuette  na G. Śląsku. Skutkiem dowolnej zmiany programu ministerstwa kolei, fabryki w Ostrowiu i Sanoku, były mocno zagrożone. Mimo to, dzięki dobrej gospodarce, trudności finansowe zostały pokonane, a nabyta fabryka „Wagon“ w Ostrowiu, została w r. 1926 odstąpiona Skarbowi Państwa i w ten sposób nastąpiło zlikwidowanie umowy o dostawę wagonów, która stanowiła podstawę egzystencji tej fabryki, a której to umowy rząd nie był w możności dopełnić. Natomiast nabyto wszystkie u działy Górnośląskiego Towarzystwa dla budowy rur w Tarnowskich Górach, celem umożliwienia spółce dostawy przewodów wysokoprężnych. Uzyskanie kredytów zagranicznych pozwoliło firmie utrzymać produkcję w całej pełni i podejmować potrzebne inwestycje, w celu modernizowania produkcji.

    Na całość (koncern) przedsiębiorstwa składają się następujące fabryki:

    1)    Fabryka maszyn w Krakowie na Grzegórzkach nad Wisłą (wraz ze stocznią pochyłą dla budowy statków).
    2)    Fabryka wagonów w Sanoku.
    3)    Fabryka maszyn i odlewnia we Lwowie.
    4)    Fabryka rur w Tarnowskich Górach.
    5)    Fabryka kotłów parowych w Sosnowcu.
    6)    Fabryka maszyn w Dąbrowie Górniczej.
    7)    Fabryka kotłów i spawania rur w Siemianowicach.

    Więcej
  • Nagły zgon prałata Mazurkiewicza

    Ilustrowany Kuryer Codzienny – 1933, nr 48, str. 11 (17 II)  – nagły zgon prałata Mazurkiewicza

    W środę nad ranem zmarł nagle na anewryzm serca długoletni prefekt i proboszcz Dąbrowy Górniczej, szambelan papieski, ks. prałat Stanisław Mazurkiewicz w 64 roku życia i 40 kapłaństwa.

    Więcej
  • Ks. Huszno - ostatnie chwile

    „Cuda Boże” – Miesięcznik Rodzin Katolickich, nr 11 2007 r.
    Artykuł udostępniony za zgodą Wydawnictwa AZ.

    Rankiem 24 maja 1939 r. na plebanii kościoła Najświętszej Maryi Panny Anielskiej w Dąbrowie Górniczej rozdzwonił się telefon. Telefonował Andrzej Huszno, ksiądz ekskomunikowany z Kościoła katolickiego za szerzone błędy teologiczne, założyciel sekty nazwanej Polskim Katolickim Kościołem Narodowym. Mężczyzna poinformował proboszcza ks. Stefana Niedźwiedzkiego, że jest ciężko chory i prosi o jego rychłe przybycie.

    Kiedy 47-letni ks. Andrzej Huszno podjął decyzję o skontaktowaniu się z ks. Niedźwiedzkim, już od 23 lat pozostawał w konflikcie z Kościołem katolickim. Zaledwie rok po święceniach, które otrzymał w 1915 r. został suspendowany (zawieszony) za niewypełnianie obowiązków kapłańskich. Rok później wydał broszurkę „Syn człowieczy”, w której głosił poglądy sprzeczne z katolicką doktryną. Zawarte w tej książce poglądy wprawdzie niebawem odwołał, ale niedługo potem opublikował nowe dziełko pt. „Kościół demokratyczny”, w której przekonywał o potrzebie powierzenia ludziom świeckim rozstrzygania w sprawach natury religijnej. Był już wtedy proboszczem parafii Mstyczów k. Jędrzejowa. Wybrała go na tę funkcję rada narodowa, a on objął ją bez pozwolenia władzy diecezjalnej. W 1919 r. po roku nielegalnego proboszczowania władze państwowe usunęły go z zajmowanego stanowiska a papież Pius XI potwierdził nałożenie na niego kar kościelnych. Ks. Huszno przez 10 miesięcy przebywał w więzieniu, a po zwolnieniu przez pewien czas współpracował z Franciszkiem Hodurem – samozwańczym biskupem utworzonej w USA sekty zwanej Polskim Narodowym Kościołem Katolickim.

    ks. Stefan Niedźwiedzki
    Fot. H. Bejda

    Kiedy 47-letni ks. Andrzej Huszno podjął decyzję o skontaktowaniu się z ks. Niedźwiedzkim, już od 23 lat pozostawał w konflikcie z Kościołem katolickim. Zaledwie rok po święceniach, które otrzymał w 1915 r. został suspendowany (zawieszony) za niewypełnianie obowiązków kapłańskich. Rok później wydał broszurkę „Syn człowieczy”, w której głosił poglądy sprzeczne z katolicką doktryną. Zawarte w tej książce poglądy wprawdzie niebawem odwołał, ale niedługo potem opublikował nowe dziełko pt. „Kościół demokratyczny”, w której przekonywał o potrzebie powierzenia ludziom świeckim rozstrzygania w sprawach natury religijnej. Był już wtedy proboszczem parafii Mstyczów k. Jędrzejowa. Wybrała go na tę funkcję rada narodowa, a on objął ją bez pozwolenia władzy diecezjalnej. W 1919 r. po roku nielegalnego proboszczowania władze państwowe usunęły go z zajmowanego stanowiska a papież Pius XI potwierdził nałożenie na niego kar kościelnych. Ks. Huszno przez 10 miesięcy przebywał w więzieniu, a po zwolnieniu przez pewien czas współpracował z Franciszkiem Hodurem – samozwańczym biskupem utworzonej w USA sekty zwanej Polskim Narodowym Kościołem Katolickim.

    Neopoganizm i rusofilia

    W 1921 r. ks. Huszno odwołał swoje błędy, ale już dwa lata później znowu znalazł się w ostrym konflikcie z Kościołem katolickim, zakładając w Dąbrowie Górniczej niezależną gminę religijną pod nazwą Polski Katolicki Kościół Narodowy. Kościół ten był trzecim – po mariawitach i tzw. hodurowcach – „polskim kościołem narodowym”. W swoim Kościele – jak czytamy w katolickiej „Niedzieli” z 1926 r. – Huszno „zaczął głosić nowoczesny poganizm: zaczął od odrzucenia kary wiecznej, następnie brnął dalej w błędach religijnych, aż wreszcie przestał wierzyć w Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego i zaprzeczył nieśmiertelności duszy ludzkiej”.

        „Niechrześcijańską nową wiarę polską” szerzył w założonym przez siebie czasopiśmie „Głos Ziemowida”. W 1926 r. szukając formalnego oparcia dla swoich duszpasterskich pomysłów, ks. Huszno nagle zmienił front i z kościelnego „narodowca” przeistoczył się w „rusofila”. Tak właśnie powszechnie oceniano zawarcie przez niego unii z działającym w Polsce Kościołem prawosławnym, skutkujące zmianą nazwy sekty na Polski Narodowy Kościół Prawosławny. Ks. Huszno stał się Generalnym Administratorem tego Kościoła. „Niedziela” donosiła: „Po dwóch latach błąkania się po manowcach poganizmu nowoczesnego, Huszno nagle i niespodziewanie przeszedł na prawosławie. (…) Smutny to objaw, że nieszczęsny odszczepieniec, zaślepiony własną pychą, straciwszy raz gwiazdę przewodnią prawdy katolickiej, błąka się po coraz to nowych manowcach, nie mogąc już znaleźć drogi powrotnej do owczarni Chrystusowej”.

    Siewca duchowego zamętu

    Ks. Huszno siał wielki zamęt w głowach mieszkańców Dąbrowy Górniczej i całego Zagłębia. Przystojny mężczyzna oraz charyzmatyczny i elokwentny mówca cieszył się wielkim poważaniem wśród robotników i robotnic, stając się w pewnym sensie ich „ludowym trybunem”. Przyciągał ich do siebie nie tyle swoimi wywrotowymi po względem teologicznym kazaniami, co otwartym przyklaskiwaniem szerzącym się w tym robotniczym regionie ideom socjalistycznym i komunistycznym, wrogim w stosunku do chrześcijaństwa i Kościoła katolickiego (osobiście był sympatykiem Polskiej Partii Socjalistycznej). Zjednywał sobie ludzi także praktykowanym przez siebie ziołolecznictwem. Oczywiście – jak można się domyślić – tak jak wielu kapłanów, którzy zerwali z Kościołem – kwestionował zasadność życia w kapłańskim celibacie. Miał żonę Stefanię (zmarła w 1932 r.) i córkę Indrę, którą zresztą sam ochrzcił.

    Swoje nabożeństwa sprawował w Dąbrowie Górniczej, w „szopie” znajdującej się w miejscu zwanym „Na Dziewiątym”. W szczytowym okresie jego Kościół liczył ok. 1500 wiernych. Ks. Huszno stał się pierwowzorem ks. Kani – jednej z postaci z napisanej w latach 1928-29 „zagłębiowskiej” powieści „Czarne Skrzydła” Juliusza Kaden-Bandrowskiego.

    Potępił swoją działalność

    Po odebraniu nieoczekiwanego telefonu ks. Niedźwiedzki skonsultował się z miejscowym biskupem i natychmiast udał się do mieszkania, w którym znajdował się chory na nowotwór ks. Huszno. Po przybyciu na miejsce katolicki proboszcz „odebrał od Ks. Huszno wyznanie wiary oraz pisemne oświadczenie publiczne (..), w którym Ks. Huszno potępia całą swą dotychczasową działalność sekciarską tudzież nawołuje do nawrotu tych wszystkich, których swoimi wystąpieniami w błąd wprowadził. (…) Potem odbył przed ks. Niedźwiedzkim z wielką skruchą spowiedź z całego życia. O rozrzewnieniu, w jakim trwał jeszcze przy Komunii św. (Wiatyku) i Ostatnim Namaszczeniu Olejem Świętym, mówiły jego łzy wśród szlochu, co do tego stopnia wzruszyło kilka obecnych osób, że i oni razem z nim płakali. W kilku następnych dniach uzupełniał swoją spowiedź generalną i przyjmował Komunię św. (…)”. O swoim powrocie do wiary katolickiej ks. Huszno zawiadomił także swojego prawosławnego zwierzchnika.

    Ostatnie chwile

    Choroba rozwijała się bardzo szybko. Na przełomie maja i czerwca ks. Huszno – w towarzystwie ks. Niedźwiedzkiego – którego od tej pory uznawał za swojego wielkiego „przyjaciela i opiekuna”, udał się do szpitala św. Łazarza w Krakowie. Leczenia nie podjęto, lekarze orzekli bowiem, że stan zdrowia chorego jest beznadziejny i na jego własne życzenie wypisali go do domu. Rankiem 4 czerwca ks. Huszno powrócił do Dąbrowy Górniczej, znajdując schronienie i opiekę w miejscowym szpitalu. Z pełnym poświęceniem zajęły się umierającym, posługujące w tej placówce siostry Szarytki. W artykule „Ostatnie chwile i zgon ks. Huszno” opublikowanym w parafialnym dodatku parafii MB Anielskiej do tygodnika „Niedziela” z 18 czerwca 1939 r. czytamy: „Przez cały czas choroby, z małymi jeno wyjątkami, zachowywał przytomność umysłu. Pragnął zawsze widzieć około siebie Ks. proboszcza Niedźwiedzkiego. W krytycznej chwili zwrócił się do Szarytek ze słowami: Gdzie Ksiądz Niedźwiedzki? Niechaj tu przyjdzie, bo czuję, że umieram. Dajcie mi gromnicę i odmawiajcie modlitwy, będę je powtarzał. Uczyniły, jak chciał i w tym powtarzaniu modlitw skonał tegoż dnia o godz. 13.30 licząc zaledwie lat 47, choć dawniej mawiał, że żyć będzie sto lat. Jeszcze za życia w tych ostatnich dniach jedno tylko wyrażał do Księdza proboszcza życzenie, aby był pochowany na cmentarzu katolickim, chociażby na ścieżce, po której ludzie depczą, aby i po nim najniegodniejszym deptali. W tym pokornym i pokutnym usposobieniu wytrwał już do końca życia, począwszy od chwili swego nawrócenia”.

    Grób ks. A. Huszno

    Skromnie i bez ostentacji

    Pogrzeb nawróconego kapłana zgromadził ogromne tłumy mieszkańców Dąbrowy. Obliczano je na 10 tys. osób. Wielu wyrażało ogromną radość z nawrócenia odstępcy, niektórzy jednak z sentymentem żegnali w nim swojego dawniejszego robotniczego „idola”. Trumnę z ciałem zmarłego ustawiono na katafalku we wnętrzu bazyliki NMP Anielskiej. Nawróconego księdza-odstępcę nie chowano jednak z całym ceremoniałem przewidzianym dla duchownego, ale jak osobę świecką, bez szat liturgicznych, przy ośmiu świecach, z udziałem tylko jednego kapłana, którym był ks. Niedźwiedzki, „skromnie i bez ostentacji”. „Trzeba bowiem wiedzieć, że Kościół rzymsko-katolicki zawsze był gotów przyjąć z powrotem Ks. Huszno do grona wiernych, lecz nigdy już do kapłaństwa: ołtarz dla niego był już na zawsze zamknięty, chociażby przy życiu trwał w nawróceniu” -czytamy w dodatku do „Niedzieli” sprzed niemal 70 lat.

        Podczas pogrzebu ks. Niedźwiedzki odczytał publicznie złożony przez ks. Huszno akt nawrócenia.

    Warto także nadmienić, że w tym samym dniu, w bocznej kaplicy świątyni odbył się katolicki chrzest dziesięcioletniej córki ks. Huszno (chrzest udzielony jej przez ojca ze zrozumiałych względów uznano bowiem za nieważny). Egzotyczne imię dziewczynki Indra zmieniono wówczas na Irena.

    Łzy dwóch matek

    Nie wiadomo dokładnie, co ostatecznie sprawiło, że ks. Huszno nagle i niespodziewanie, przed samą śmiercią powrócił do Kościoła. Z pewnością jednak miała w tym swój udział rodzina a zwłaszcza matka ks. Huszny – katoliczka, która bardzo bolała nad odstępstwem swego syna. Podczas ceremonii żałobnej ks. Niedźwiedzki zwrócił się do matki ks. Huszno wypowiadając znamienne słowa: „Tobie, matko, tej boleści, twoim łzom i żarliwej modlitwie zawdzięczać należy, że syn twój ukochany spoczywa tutaj w kościele na katafalku”. Na pewno za kapłanem-odstępcą wstawiała się u Boga również jego druga Matka – Ta z samego nieba – Matka Boża Anielska, przed którą – w gorących modlitwach – zatroskana kobieta wypłakiwała swoje żale.

        hb

    Więcej

Wyszukiwaniew naszej bazie

Nawiguj klikając na trójkąty poniżej

♦ - wpis encyklopedyczny

Losowy memoriał

Więcej

Nasza baza 

7564 - skany

174 - wpisy encyklopedyczne

398 - dawne artykuły prasowe

Współpraca

Muzeum

Forum

Dawna Dąbrowa

menu
zamknij