Kilka słów o Zagłębiu Dąbrowskiem – cz. I

Opis:

Ziarno nr 30 z 22.07.1904 – Kilka słów o Zagłębiu Dąbrowskiem – Edward Nałęcz

…Znaną jest legenda o królewnie węgier­skiej Kindze, pobożnej małżonce naszego Bolesła­wa V, która do wnętrza kopalni w Wieliczce, rzu­cić jakoby miała swój pierścień drogocenny.  Ludzie się zbiegli, swoi i obcy, szukać uro­nionego klejnotu swojej pani i znaleźli go podobno w pierwszej sztuce soli, jaką z kopalni na rozkaz księżnej wydobyto.  Baśń baśnią—ale dla nas w braku innych źródeł, jest ona bardzo cenną, bo mając mówić o dziejach dawnego górnictwa krajowego, możemy się na nią powołać, bowiem przekazana z odległej przeszłości, stanowi dowód niezbity, że w XIII wieku, górnictwo u nas nie byle jako kwitło, skoro wyrabiało sobie tradycye i legendy, że więc przemysł ten musiał już mieć za sobą pewną przeszłość, co do której, nie dostaje nam co prawda dowodów i źródeł piśmiennych, ale sam fakt opowiedziany przez legendę jest niejako światełkiem rozjaśniającem cokolwiek ową przeszłość, gubiącą się w pomroce wieków niepiśmiennych.

Jest też owa legenda zachętą dla nas do usiłowań, ażeby zbadać tę przeszłość zagadkową nie odrzucając żadnych, choć najmniejszych wskazówek. Żywe słowo zamarło, źródeł piśmiennych, któreby nas pouczały o pierwotnych dziejach gór­nictwa naszego niema, więc skoro nie można ina­czej, może spróbujemy zejść aż tam, gdzie szeregi wieków i pokoleń ścieląc się, składają w szczątkach po tychże pozostałych archiwa, trwalsze od tych, jakie żyjący przekazują nam w pergaminach.

Nierozjaśnione są dotąd pierwsze chwile naszego bytu politycznego, tem bardziej więc tajemniczemi są ślady naszej pierwotnej kultury społecznej. Nie gdzieindziej też, tylko w łonie ziemi, w głębi mogił i w niezatartych śladach pracy ludzkich rąk, jakie przez mnogie wieki dotrwały do dziś, szukać trzeba okruchów, jakie życie praojców naszych zostawiło po sobie. W przedchrześcijańskich to grobowcach, wśród popiołów i resztek przechowanych w łonie cmentarzysk, w urnach zawierających zgliszcza dawnych mieszkańców tej ziemi, w naczyniach, w orężu, w różnych sprzętach służących kiedyś do użytku, już to w użyciu domowem, już publicznem, bądź do pracy codziennej, bądź ku obronie, bądź ku ozdobie, znajdujemy mnóstwo szczegółów niesłychanie ciekawych i rzucających nie byle jakie światło na ową już zamierzchłą przeszłość.

Owe przedhistoryczne cmentarzyska, jakich tyle rozsianych jest we wszystkich okolicach naszego kraju, obfitują przedewszystkiem w wyroby garncarskie i metalowe. Niektóre z nich dowodzą względnie wysoko posuniętego przemysłu, oraz zmysłu artystycznego,— zanim zaś materyał, z którego owe sprzęty i naczynia wyrobiono, dostał się do rąk uzdolnionego rzemieślnika, należało go skądeś wydostać, czyli że tak samo glinę, jak i złoto, srebro, miedź i żelazo, z głębi ziemi należało wyprowadzić na powierzchnię.

Widzimy przeto, że już w owych odległych czasach, poprzedzających naszą historyę pisaną, ludzie byli niepoślednio uzdolnieni i uciekali się do przemysłu, będącego kolebką dzisiejszej tak bardzo rozwiniętej kultury, która za jakie tysiące lat wydać się może znowu niemowlęcą.

Taki jest początek przemysłu górniczego; poszukując śladów jego w naszym kraju, widzimy że uprzedził on wszelkie wzmianki i najdawniejsze wiadomości, jakie o naszych praojcach posiadamy, czyli że sięga czasów przedhistorycznych. Tyle nas uczą cmentarzyska. Właściwie jednak z pomocą do oryentowania się w owych odległych dziejach przychodzą ślady już nie w łonie cmentarzysk, lecz na powierzchni ziemi się znajdujące.

Idąc za wskazówkami badań geologicznych, widzimy, że praojcowie nasi nie tylko nie gorzej ale bodaj czy nie lepiej od nas umieli rozpoznawać wnętrza gór i korzystali ze skarbów kopalnych w nich ukrytych.

Nie inaczej bowiem – tylko wszystkie te okolice kraju naszego, które najhojniej są uposażone w skarby kopalne, już bardzo dawno, w niewiadomej przeszłości były zbadane, a ślady olbrzymich prac górniczych, przez mnogie wieki się ciągnących, są do tej pory całkiem widoczne, i tylko dziwić się trzeba, że dotąd nie zwracały na siebie uwagi badaczów naszej przeszłości.

Wiemy o piramidach egipskich, ile ich jest; którą kto stawiał, czyim która jest grobowcem – bardzo słusznie, wszystko wiedzieć trzeba, ale jeszcze słuszniej byłoby wiedzieć o tem, co nasze.  Oto na skałach kruszcorodnych jakie się ciągną we dwa szeregi w poprzek kraju naszego, poczynając od Szlązka, aż po za Kielce, i pod Kraków, ciągną się też i niezliczone zroby, o których, z jakiegoby czasu pochodziły, nic nie wiemy, a nawet o nich samych, że są, niceśmy dotąd nie wiedzieli.

A przecież kiedyś mrowie ludzi i wiele szeregów pokoleń roiły się na tych zrobach, a praca ich bodaj czy nie więcej przynosiła pożytku jak Faraonowe piramidy. Rozglądając się zaś po tych zrobach, przychodzimy do przekonania, że skoro te z pomiędzy nich, o których początku wiemy mniej więcej i których dalszą historyę dokładniej znać możemy, wypełniły sobą aż sześć albo siedem wieków, to inne dawniejsze, sądząc po ich liczbie, wypełnić musiały chociażby tyleż czasu, czyli sześć do siedmiu wieków, ale w tył.

O nich to właśnie wzmiankują kroniki, opowiadając, że za Mieczysława I ludzi kradnących bydło, do robót w kopalniach skazywano, a bodaj czy nie były współczesne tym, o jakich powiada Tacyt, że u dawnych słowian i germanów do robót w kopalniach całe ludy skazywane i przynaglane były przez zwycięzców (De moribus germanorum XLIII).

Niepożytą zasługę położył uczony górnik i literat Hieronim Łabęcki, który przed laty blisko 60 wydał pierwsze dzieło zawierające historyę górnictwa polskiego p. t. „Górnictwo w Polsce.” Punktem  wyjścia dla Łabęckiego była historya salin wielickich i kopalnie olkuskie; tymczasem, jak się później okazało, Wieliczka i Olkusz były jednemi z ostatnich już etapów owych dróg, jakiemi szedł kiedyś przemysł górniczy dawnej Polski.

Nie wdając się w rozpoznawanie tego, co nam  do wiadomości, ścisły mających związek z górnictwem, przynoszą odkrycia archeologiczne, pomijając również i owe niezatarte ślady, jakie w niewiadomej przeszłości pozostawiały na naszej ziemi olbrzymie naszych praojców prace górnicze,—jeżeli zechcemy trzymać się wyłącznie wskazówek piśmiennych, to i tak dzieje górnictwa naszego musiemy odnieść do czasów bardzo odległych.

Najdawniejsi kronikarze nasi wspominają o metalach, które, w razie wynalezienia ich w kopalniach, panujący książęta dla siebie zastrzegali, lub obdarzali niemi biskupów i kościoły, oraz o tem, że złoczyńców do robót w kopalniach skazywano.

Ale to są wzmianki ogólnikowe. Być może, że z czasem wyjdą jeszcze na światło dzienne inne jakie i bardziej szczegółowe wiadomości, na teraz do najdawniejszych jakie znamy, należy bulla papieża Inocentego II z r. 1136 umieszczona w kodeksie dyplomatycznym wielkopolskim pod Nr. I (wydanie z r. 1840 Edw. Raczyńskiego). Bulla ta, wyszczególniająca wszelkie posiadłości, należące do uposażenia arcybiskupa gnieźnieńskiego, wymienia także „villam ante Biton quae suersov dicitur cum rusticis argenti fossoribus.”

Wydawca bardzo słusznie zauważył że owa wieś Suersov, jest to Siewierz w okolicach Bytomia położony. Wszystkie kopalnie, a przedewszystkiem najdawniejsze z nich, były przeważnie dla srebra otwarte. Poszukiwano go, jakkolwiek nieznaczny jego procent w rudzie ołowianej się znajdował, dla jego wysokiej ceny, cena zaś wysoka srebra w owych wiekach pochodziła stąd, że go właśnie zbyt mało dało się dobywać w Europie, a skądinąd wcale go jeszcze nie miano.

Gdzie zatem dawało się cośkolwiek wydobyć, nie szczędzono pracy ludzkiej, w owych wiekach panowania miecza i ucisku żadnej prawie ceny nie mającej.

Ciąg dalszy nastąpi.

Przeczytaj więcej w Cyfrowej Encyklopedii Dąbrowy Górniczej: Bibliografia - Czasopisma i gazety - Ziarno

Wyszukiwaniew naszej bazie

Nawiguj klikając na trójkąty poniżej

♦ - wpis encyklopedyczny

Losowy memoriał

Więcej

Nasza baza 

7565 - skany

175 - wpisy encyklopedyczne

398 - dawne artykuły prasowe

Współpraca

Muzeum

Forum

Dawna Dąbrowa

menu
zamknij