Twórca perły Zagłębia

Opis:

 

 

Czesław Ryszka

 

 

 

PRAŁAT

GRZEGORZ AUGUSTYNIK

 

Twórca Perły Zagłębia

 

 

 

 

Dąbrowa Górnicza 2009

 

 

Redakcja

Anna Srokosz-Sojka

Zdjęcia

Archiwum Sanktuarium Matki Boskiej Anielskiej

Copyright by Czesław Ryszka

ISBN 978-83-926-973-4-3

Wydawca

Parafia Rzymskoatolicka pw. NMP Anielskiej

w Dąbrowie Górniczej

 

 

SPIS TREŚCI

 

Słowo Księdza Kustosza

 

Część I

Z ZAGÓRZA W ŚWIAT

 

Lata młodości

Kapłańskie drogi

Duszpasterskie ideały

Proboszcz w Włoszczowej

 

Część II

PRACOWITE PIĘTNASTOLECIE

 

Kartka z historii

W duszpasterskim tyglu

Przy kościele św. Aleksandra

Budowniczy kościoła Matki Boskiej Anielskiej

Pielgrzym do Rzymu

Dzień konsekracji

Zagłębiowska perła

 

Część III

DUSZPASTERZ

 

Apostoł Maryi

Adorator Najświętszego Sakramentu

Tercjarz franciszkański

Propagator kultu świętych

Kaznodzieja

Antymariawita

 

Część IV

DZIAŁACZ SPOŁECZNY

 

Wychowawca dzieci i młodzieży

Patron Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich

Założyciel Stowarzyszenia Służących Katolickich

Apostoł trzeźwości

Polityk i patriota

Pisarz i wydawca

 

Część V

NIESTRUDZONY DO KOŃCA

 

Na wygnaniu w Książu Wielkim

Poza diecezją – w Łasku

Oblat na Jasnej Górze

 

SŁOWO NA ZAKOŃCZENIE

 

Ważniejsze daty z życia ks. Grzegorza Augustynika,

historii Dąbrowy Górniczej

 oraz Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Anielskiej

 

Bibliografia

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Słowo Księdza Kustosza

 

Ksiądz Grzegorz Augustynik (1847-1929), prałat papieski, budowniczy świątyni Matki Bożej Anielskiej w Dąbrowie Górniczej, wielki społecznik i popularyzator teologii, pochodził z dzisiejszej dzielnicy Sosnowca – Zagórza. Tam ukończył szkołę elementarną, a następnie uczył się w gimnazjum w Piotrkowie Trybunalskim. W 1868 roku rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Warszawskim, jednak po dwóch latach przerwał je i wstąpił do Seminarium Duchownego w Kielcach. Tuż po przyjęciu święceń został wysłany na studia specjalistyczne do Akademii Duchownej w Petersburgu. Odwołany na drugim roku ze względu na słabe zdrowie, pracował jako wikariusz w parafiach: Janina k. Buska (1874-1875), Siemonia (1875-1877), Bobrowniki (1877-1878), Grodziec (1878-1879), Czeladź (1879-1883). Następnie przez czternaście lat był proboszczem w Włoszczowej, a w 1897 roku został przeniesiony do Dąbrowy Górniczej, gdzie pełnił posługę duszpasterską – dwukrotnie – przez piętnaście lat (1897-1902 i 1906-1916). W latach 1902-1906 był proboszczem w Książu Wielkim, gdzie został karnie przeniesiony przez władze carskie. Powrócił do Dąbrowy Górniczej na usilne żądanie robotników, których serca bardzo sobie zaskarbił. W roku 1915 powierzono mu na pewien okres administrację tej części diecezji kieleckiej, która na skutek wojny została odcięta od stolicy biskupiej.

Zwolniony ze stanowiska proboszcza w Dąbrowie Górniczej, administrował parafią Łask (1916-1921). Życie zakończył jako oblat ojców paulinów i jasnogórski spowiednik, 10 listopada 1929 roku. Pochowany został w Dąbrowie Górniczej, w podziemiach kaplicy Porcjunkuli przy kościele Matki Bożej Anielskiej. Był wybitnym duszpasterzem, ale i społecznikiem: założył Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich, z całym oddaniem pracował na rzecz robotników, ludzi ubogich i sierot. W dowód uznania otrzymał wiele odznaczeń kościelnych, m.in. był honorowym komandorem papieskiego orderu „Pro Ecclesia et Pontifice” (1908), prałatem domowym Jego Świątobliwości Piusa X (1914), honorowym kanonikiem kolegiaty kaliskiej. Z odznaczeń państwowych posiadał m.in. order „Polonia Restituta” oraz „Krzyż Legionowy”. Ksiądz prof. Jerzy Wolny, historyk, nazwał księdza Grzegorza Augustynika „najwybitniejszym duszpasterzem Zagłębia”.

Tyle w telegraficznym skrócie o księdzu Grzegorzu Augustyniku. Lata, w których przypadło mu żyć i działać, należały do szczególnie trudnych. Był to czas rozbiorów, niewoli narodowej, lata powszechnego niedostatku i biedy, czas napięć i przeobrażeń społecznych, związanych z rozwojem wielkiego przemysłu. To wówczas zaludniły się miasta i osady Zagłębia Dąbrowskiego, zrodziła nowa klasa społeczna: robotnicy.

Zmieniła się też sytuacja Kościoła. Okazało się bowiem, że wśród setek tysięcy wiernych pracowało niewielu kapłanów, nie było również świątyń i kaplic. Dlatego dokonania duszpasterskie księdza Augustynika jako proboszcza nowo powstałej parafii i budowniczego wspaniałej świątyni pod wezwaniem Matki Bożej Anielskiej w Dąbrowie Górniczej trudno przecenić. Wprawdzie to inżynier architekt Józef Pomianowski zaprojektował monumentalną neogotycką świątynię, jednak dzięki darom robotników i wysiłkom Księdza Proboszcza udało się ją wybudować oraz wyposażyć.

Co należy podkreślić, podczas pobytu w Rzymie w 1900 roku ksiądz Augustynik uzyskał dla tej świątyni – mimo że nie była jeszcze ukończona – tytuł bazyliki mniejszej (wówczas taki tytuł nosiła tylko katedra na Wawelu). Stało się to na długo przed konsekracją kościoła , której dokonał 29 września 1912 roku biskup kielecki Augustyn Łosiński.

Także działania duszpasterskie księdza Grzegorza Augustynika to swoisty fenomen, niezwykle mądra i roztropna odpowiedź na znaki czasu, a były nimi: kwestia robotnicza, niewola narodowa, nędza materialna i duchowa, słaba religijność, nacechowany ateizmem socjalizm. Troską duszpasterską oraz pomocą charytatywną objął on szerokie kręgi potrzebujących, powołał do życia Towarzystwo pomocy dla biednych dzieci, które utrzymywało ochronki, Towarzystwo porady lekarskiej dla biednych dzieci, Towarzystwo pomocy dla kształcącej się młodzieży, Komitet Ratunkowy dla dotkniętych losowym nieszczęściem. Celem założonego Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich było podniesienie poziomu moralnego oraz materialnego życia robotników, a także obrona ich praw pracowniczych. U boku tego stowarzyszenia działało również Stowarzyszenie Służących Katolickich św. Zyty.

Ogromne wysiłki i starania podejmował ksiądz Augustynik jako duszpasterz: niestrudzenie głosił słowo Boże, katechizował, spowiadał, zachęcał do częstej Komunii Świętej oraz adoracji Najświętszego Sakramentu. W tym celu powołał liczne bractwa, m.in. Bractwo Matki Bożej Anielskiej i Adoracji Najświętszego Sakramentu, które skutecznie realizowało zadania apostolstwa świeckich. I co ważne, ksiądz Augustynik bardzo dużo pisał i wydawał, starając się przybliżyć wiernym życie Matki Bożej i świętych, ukazując swoim parafianom wzory pobożności i człowieczeństwa. W sumie wydał ponad 50 pozycji książkowych, w tym książeczki do nabożeństw, nowenny, życiorysy świętych, katechizmy, pisma wspomnieniowe, patriotyczne, polemiczne. Aby zwieść carską cenzurę, tytułował je jako „nabożeństwa”, dołączając litanie i modlitwy do świętych. Gdyby tych elementów nie było, nie mógłby wydać ani jednej z nich.

Ksiądz Grzegorz Augustynik pozostaje do dzisiaj wspaniałym wzorem i patronem gorliwej, autentycznej i owocnej posługi w czasach nowej ewangelizacji, w zmieniającej się współczesnej rzeczywistości. Opatrznościowo działał w Zagłębiu Dąbrowskim, na ziemi ciężkiej pracy i doświadczenia historycznego. To dzięki niemu powstało sanktuarium Matki Bożej Anielskiej, rozwinął się w Zagłębiu kult maryjny, rozpoczęły działalność liczne bractwa i stowarzyszenia kościelne, gromadząc na nabożeństwach i pielgrzymkach nie tylko mieszkańców Dąbrowy Górniczej, ale również wiernych całego Zagłębia. To pozostało niejako w ludzkiej świadomości do dzisiaj – i należy to pielęgnować.

Swoistym sprawdzianem pobożności maryjnej są zapisy w wyłożonej księdze próśb i podziękowań. Początkowo myślałem, że jest ona trochę „na wyrost”, ale widząc jak zapełnia się w szybkim tempie, mogę z przekonaniem napisać, że kult Matki Bożej Anielskiej jest tu głęboko zakorzeniony. Dlatego dziś należałoby tradycyjny kult maryjny odnowić, zaszczepić w serca młodego pokolenia – tak rozumiem zadanie dla nas, dzisiejszych duszpasterzy. W programie duszpasterskim na pierwszym miejscu postawiłem powrót do wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu.

Bazylika w Dąbrowie Górniczej znajduje się nie tylko w centrum miasta, ale także w centrum Zagłębia, dlatego należało otworzyć kościół, aby stwarzając możliwość rozkrzewiania kultu maryjnego, prowadzić wiernych na spotkanie z Jezusem Eucharystycznym. Łączy się z tym wznowienie działalności Bractwa Matki Bożej Anielskiej i Najświętszego Sakramentu.

Pragnąłbym również wprowadzić – jak dawniej – zwyczaj pielgrzymek stanowych, które pogłębiałyby świadomość maryjnego charakteru naszej wiary. Dlatego m.in. 19 maja 2007 roku, w rocznicę koronacji figury Matki Bożej Anielskiej, odbyła się pierwsza pielgrzymka mężczyzn Zagłębia do naszego sanktuarium. Mam nadzieję, że wejdzie ona na stałe do kalendarza dorocznych pielgrzymek do Matki Bożej Anielskiej. Powróciły również inne stałe pielgrzymki diecezjalne: wspólnot Żywego Różańca, Honorowej Straży Serca Pana Jezusa, dzieci pierwszokomunijnych, harcerzy, Sybiraków, kupców… Oczywiście, w centrum pielgrzymowania pozostaje 2 sierpnia – uroczystość Porcjunkuli, kiedy odbywa się diecezjalna pielgrzymka kobiet.

Dąbrowska bazylika jest najważniejszym maryjnym sanktuarium Zagłębia, wpisała się na trwałe w dzieje tej ziemi, zarówno w historię codziennej pracy, w radości i smutki mieszkańców, jak i w doświadczenia czasów próby, walki o wiarę oraz godność człowieka. Najcenniejsze uważam jest to, że ludziom, którzy w minionych latach pozbawieni byli nadziei, Matka Boża tę nadzieję dawała. Ci, którzy pragnęli miłości, tę miłość tu odnajdywali. Ci, którzy nie znali Jezusa, tu się z Nim spotykali. I tak jest do dzisiaj. W naszym sanktuarium ludzie naprawdę przemieniają siebie, w obliczu Matki i Jej Syna stają się prawdziwi, porzucają dawne życie.

Kardynał Karol Wojtyła, później Piotr Naszych Czasów, podczas uroczystości koronacji figury Matki Bożej Anielskiej w 1967 roku powiedział: „Wszystko dźwiga się ku Ojcu, i to, co na ziemi, i to, co pod ziemią (…), a Maryja jest rzeczywiście skuteczną Orędowniczką u Boga i najpewniejszą pomocą w trudnościach”.

Tych trudności nie brakuje nam dzisiaj, dlatego wydaniu tej książki przyświecała intencja, aby przedstawić piękne życie budowniczego tej perły Zagłębia, księdza Grzegorza Augustynika, oraz ukazać już za jego życia promieniowanie naszej świątyni na Dąbrowę i całe Zagłębie. Jako proboszcz i kustosz sanktuarium Matki Bożej Anielskiej z całego serca dziękuję panu senatorowi Czesławowi Ryszce za podjęty trud napisania tej książki, za wyrażone w niej świadectwo miłości do kapłana naszej zagłębiowskiej ziemi.

Ukazana tak wszechstronnie postać księdza Grzegorza Augustynika niech  upewni nas w przekonaniu, że należał on do najwybitniejszych kapłanów Zagłębia, do osób świątobliwych, godnych naszej wdzięczności i pamięci.

Niech jego postawa kapłańska, praca duszpasterska oraz działalność społeczna inspirują nas do poszukiwania nowych dróg i stylów służenia Kościołowi dzisiaj.

Jestem przekonany, że świątobliwy ksiądz Grzegorz Augustynik błogosławi naszej dąbrowskiej wspólnocie z Domu Ojca.

 

 

Ks. Andrzej Stasiak

Proboszcz i kustosz sanktuarium

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Część I

 

Z ZAGÓRZA W ŚWIAT

 

 

Kto dzisiaj, widząc ogromne miasta Zagłębia Dąbrowskiego, powiedziałby, że przed 150. laty znajdowały się tu jedynie nieduże wsie i osady? Tymczasem poza Bytomiem, Czeladzią, Będzinem, Siewierzem czy Mysłowicami faktycznie nie było tu większych skupisk ludności. Świadomie wymieniam Bytom oraz Mysłowice leżące obecnie w obrębie Śląska, ponieważ w dawnych wiekach nie istniał podział na Śląsk i Zagłębie. Największe dzielnice dzisiejszego Sosnowca, takie jak Zagórze, Klimontów czy Niwka, należały jeszcze w XVIII wieku do ordynacji Mysłowskiej hrabiów Mieroszewskich. Dopiero w wyniku rozbiorów Polski, kiedy Mysłowice przejęli Niemcy, a Zagórze pozostało w Królestwie Kongresowym, Mieroszewscy podzielili się ordynacją. Jeden z braci pozostał przy dobrach Mysłowskich, a drugi wziął Zagórskie, do których podówczas należały m.in. Gzichów, Małobądz, Pogoń i Sosnowiec.

To wówczas Mieroszewscy wybudowali w Zagórzu piękny pałac ze wspaniałym ogrodem, w którym oprócz egzotycznych drzew i krzewów znajdowały się klatki z przeróżnym ptactwem. Kiedy kolejny potomek Mieroszewskich, Józef, poślubił Jadwigę Siemieńską, dobra przeszły do rodziny Siemieńskich: Zagórze, Klimontów i Niwka należały do _Jacka Siemieńskiego, zaś Gzichów, Małobądz i Sosnowiec dostały się jego bratu Wincentemu.

Wspominam o tym już w tym miejscu, ponieważ hrabina Jadwiga z Siemieńskich Mieroszewska, oprócz światłego rozumu i wrażliwości artystycznej, odznaczała się wielką pobożnością. W 1849 roku poleciła zbudować naprzeciw pałacu nieduży kościół i w miarę możliwości codziennie uczestniczyła w Mszy Świętej. Nawet jak była chora, to siadała podczas nabożeństwa na pałacowym ganku, aby słyszeć śpiew i muzykę organową. To na jej dworze przebywali ludzie nauki i kultury, znani teologowie i biskupi, m.in. ksiądz biskup Karol Skórkowski – wielki obrońca praw Kościoła, czy ksiądz Karol Antoniewicz – gorliwy misjonarz ludowy, poskromiciel rzezi galicyjskiej.

W tym właśnie czasie w bliskości zagórskiego dworu przyszedł na świat, 25 listopada 1847 roku, Grzegorz Augustynik. W Zagórzu nie było jeszcze kościoła, dlatego ochrzczony został następnego dnia w świątyni parafialnej w Niwce. Ojciec przyszłego kapłana, Paweł, oraz matka – Agnieszka z Michalskich, byli robotnikami rolnymi, ale to im zawdzięczał przyszły kapłan wychowanie religijne oraz miłość do ziemi.

Z jego ocalałych notatek już jako kapłana dowiadujemy się, że ojciec zabierał chłopca z sobą do kościoła w Niwce, uczył go służyć do Mszy Świętej, zalecał, aby ukochać całym sercem Pana Jezusa. Pouczał chłopca, aby każdą chwilę wolną od pracy i nauki poświęcić modlitwie i w ten sposób zaskarbić sobie Bożą opiekę. Przekazał mu maksymę: „Kiedy zabraknie ojca czy matki, jeżeli ktoś kocha Pana Jezusa, to On się każdym zaopiekuje i pod Jego opieką nikt nie zginie”. Grzegorz zapamiętał te słowa, kto wie, czy już wówczas nie pomyślał, aby w przyszłości zostać księdzem oddanym Sercu Jezusa, kapłanem wybierającym najpierw sprawy królestwa Bożego, a dopiero na kolejnym miejscu powodzenie i karierę w życiu.

 

 

Lata młodości

 

Do szkoły elementarnej Grzegorz Augustynik uczęszczał w Zagórzu. Wyróżniając się zdolnościami i pilnością, zwrócił na siebie uwagę hrabiny Siemieńskiej, a ponieważ kształcenie przekraczało możliwości finansowe rodziców, z pomocą przyszła mu właścicielka Zagórza. To ona postanowiła łożyć na jego wykształcenie. Dzięki niej Grzegorz po ukończeniu szkoły elementarnej rozpoczął w roku 1861 naukę w gimnazjum gubernialnym w Piotrkowie Trybunalskim. I nie zawiódł swoich protektorów, Siemieńskich, otrzymywał celujące oceny, z takim też wynikiem ukończył w 1868 roku siódmą klasę gimnazjum.

Mając serce skierowane ku bliźnim, wybrał studia lekarskie na wydziale medycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Pragnął jako lekarz służyć ludziom. Opatrzność jednak zdecydowała inaczej. Podczas studiów medycznych Grzegorz Augustynik zetknął się z księdzem Wojciechem Khanem, duszpasterzem uniwersyteckim. Zauroczony jego kazaniami, będąc pod jego wpływem, jako student II roku medycyny zmienił kierunek: wstąpił w roku 1870 do Seminarium Duchownego w Kielcach. Tak zaczęła się jego przygoda z kapłaństwem.

Niby nic się nie zmieniło w jego życiu, jak dotąd każde wakacje spędzał w Zagórzu, pomagał rodzicom, przychodził do pałacu, spotykał się z gośćmi swoich dobroczyńców, ale już inaczej patrzył na świat, zwłaszcza, gdy w 1872 roku po raz pierwszy spotkał świątobliwą Wandę Malczewską, krewną państwa Siemieńskich. Wówczas to każdego dnia razem z proboszczem z Żytna, księdzem Olkowiczem, przewodnikiem na drodze doskonałości Wandy Malczewskiej, uczęszczał na adorację Najświętszego Sakramentu. Kilkakrotnie był świadkiem jej mistycznych widzeń, podczas których Pan Jezus zachęcał przez Wandę do adoracji swojej obecności w Najświętszym Sakramencie. Odtąd Grzegorz Augustynik stał się gorliwym krzewicielem tego nabożeństwa.

Święcenia kapłańskie przyjął 31 sierpnia 1873 roku w katedrze kieleckiej z rąk biskupa Tomasza Teofila Kulińskiego. Mszę Świętą prymicyjną odprawił 5 września na Jasnej Górze przed cudownym obrazem Matki Bożej. Drugą – w rodzinnym Zagórzu, a trzecią – w parafii księdza Olkowicza w Żytnie. Właśnie podczas tej trzeciej Mszy Świętej prymicyjnej, 7 września 1873 roku, była obecna Wanda Malczewska, doznając kolejnych dwóch mistycznych uniesień. Ksiądz Grzegorz był nie tylko ich świadkiem, ale także swego rodzaju adresatem.

Pierwsze widzenie miało miejsce podczas porannej Mszy Świętej odprawianej przez księdza Olkowicza. Wandzie ukazał się Pan Jezus w naturalnej postaci, ubrany w białą suknię przepasaną niebieskim pasem, na nią miał narzuconą purpurową togę. W prawej ręce trzymał jaśniejący krzyż. Po ostatniej Ewangelii postać Pana Jezusa zalało światło, które po zakończeniu litanii zniknęło.

Drugie widzenie odbyło się podczas sumy odprawionej przez prymicjanta, po Gloria. Pan Jezus ukazał się jej w takiej samej postaci, a przy końcu ostatniej Ewangelii, podczas przeżegnania, spod jaśniejącego krzyża wysunął się drugi krzyż, zsunął się na ziemię i w tym momencie Wanda usłyszała słowa: „Patrz, jak go miłość czyni lekkim, a nakarmieni dziś miłością, tak go nieść powinni”.

Ksiądz Grzegorz przyjął tę wizję jako przepowiednię dla siebie, zrozumiał, że go czekają różne krzyże, ale równocześnie słowa o niesieniu krzyża z miłością uznał za upomnienie, aby zawsze iść za Chrystusem drogą krzyża i znosić z miłością wszelkie utrapienia – bo, jak wówczas zapisał sobie w brewiarzu: „Życie kapłana, to życie ciągłej ofiary, a kto by je inaczej pojmował, zginie i żadnej korzyści Kościołowi Chrystusowemu nie przyniesie. Każdy krzyż z miłością noszony, prowadzi do nieba”.

 

 

Kapłańskie drogi

 

Młody, zdolny kapłan od razu zwrócił uwagę biskupa kieleckiego Tomasza Kulińskiego, który widząc jego chęć do nauki – znając również jego koneksje z rodziną Siemieńskich – wysłał go na studia teologiczne do Akademii Duchownej w Petersburgu, gdzie kształciła się znaczna część elit polskiego duchowieństwa tego czasu. Mimo że akademia znajdowała się w stolicy imperium zaborcy, to kształtowała ducha narodowego i patriotycznego wśród polskich księży.

Szkoda, że te studia trwały zbyt krótko. Z powodu gruźlicy, będąc na drugim roku, ksiądz Grzegorz Augustynik musiał zrezygnować z nauki. Ale nawet ten jeden rok był niezwykle ważny dla jego kapłańskiej edukacji. Pośród polskich księży panował bowiem duch arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, który przed laty był tu profesorem filozofii i ojcem duchownym, pozostawił po sobie nie tylko wdzięczną pamięć, ale także założone przez siebie Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Chociaż przebywał wówczas na zesłaniu w Jarosławiu nad Wołgą, działał nadal w Petersburgu sierociniec, prowadzony przez wspomniane siostry. Żywe było również wśród księży polskich powiedzenie uwięzionego przez cara arcybiskupa, że zdaje się całkowicie na wolę Bożą, tak jak to był zapisał w liście do swojej matki: „Nie proszę przeto Pana Boga, aby to lub owo zrządził, ale żeby wszystko to, co zrządzić raczy, miało dla mnie taki urok i powab dlatego tylko, że to jest wola Jego, żebym pokusy nawet nie miał, co innego pragnąć”. Temu poddaniu się woli Bożej pragnął być wierny także ksiądz Grzegorz Augustynik.

Nie było mu jednak łatwo wracać do diecezji bez doktoratu, z nadszarpniętym zdrowiem. Biskup Tomasz Kuliński rozumiejąc trudną sytuację młodego kapłana, wysłał go w 1874 roku na wikariat do parafii Janina koło Buska Zdroju. Miał się leczyć w pobliskim sanatorium, a także w miarę powrotu do zdrowia pomagać w duszpasterstwie.

Maleńka parafia nie mogła zająć całego czasu aktywnemu kapłanowi. A ponieważ ze zdrowiem było lepiej, po raz pierwszy wówczas ksiądz Grzegorz Augustynik sięgnął po pióro. Temat wybrał pierwszy z brzegu. Oto w pobliżu Janiny znajdował się kościół w Szczaworyżu, ze słynnym w okolicy cudownym obrazem Matki Boskiej. Z obserwacji kultu maryjnego w tym miejscu, a także z osobistej miłości do Najświętszej Panny powstała jego pierwsza książka, zatytułowana najprościej jak można było: „Krótka historia o słynącym obrazie Matki Boskiej w Szczaworyżu”, wydana nieco później, bo dopiero w 1901 roku.

Już ten pierwszy duży tekst przyszłego proboszcza w Włoszczowej i budowniczego perły Zagłębia w Dąbrowie Górniczej znakomicie oddaje styl oraz istotę jego pisarstwa, które można by ująć lapidarnie: przez pogłębienie pobożności maryjnej do umiłowania Chrystusa i Jego Kościoła. Oczywiście, mając zacięcie biografa i historyka, pisał także z myślą spopularyzowania danego miejsca i uporządkowania wiedzy historycznej, ponieważ w wielu przypadkach nie istniały już dokumenty źródłowe na dany temat, a w kronikach parafialnych nie wszystko odpowiadało faktom.

Co zaś do stylu – co również warto podkreślić – od pierwszej książki operował bogactwem słów, dawał upust bogatej, malarskiej wyobraźni, a posiadając dobrą pamięć wzrokową, zauważał ważne szczegóły, charakterystyczne dla polskiej pobożności maryjnej. Oto, co pisał na samym wstępie swej pierwszej książki: „Wieś Szczaworyż jest jedną z tych miejscowości diecezji kieleckiej, gdzie Matka Boska obrała sobie mieszkanie i w szczególniejszy sposób zlewa obfite łaski na ukochane swe dzieci. Wieś ta, położona w bardzo pięknej okolicy przy szosie prowadzącej ze Stopnicy do Buska, posiada kościół murowany z roku 1430 pod wezwaniem św. Jakuba Apostoła. W kościele w wielkim ołtarzu jest piękny, srebrną suknią pokryty obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus na ręku, w całej okolicy za cudowny uznawany. Kto malował ten obraz, kiedy był i przez kogo umieszczony w kościele, jak również dokumentów piśmiennych, stwierdzających cuda, kościół szczaworyżski nie posiada. Ludzie mówią, że dawniej dokumenty były, ale przy jakimś pożarze zgorzały, a najprawdopodobniej w skutek niedbalstwa tych, do kogo należało pilnować, w zakrystii przez wilgoć i myszy zostały zniszczone.

Najważniejszym atoli dokumentem, że obraz Matki Boskiej w kościele szczaworyżskim z najdawniejszych czasów słynie wielkimi łaskami, są wota różnych kształtów na ołtarzu umieszczone. Inwentarz z roku 1782 ma spisanych 44. W najdawniejszych rubrycelach zatwierdzanych przez wyższe władze, obraz ten nazwany jest: Imago gratiosa. Jakkolwiek nie ma tam wzmianki, kto, kiedy i wskutek czego te wota ofiarował, jednak wątpić nie można, że one są dowodem wdzięczności za odebrane łaski za przyczyną Niepokalanej Dziewicy. Prędzej się zdarzyć może, że niejeden doznawszy cudu, zapomina złożyć dowodu wdzięczności, niżeli to, że ktoś bez racji składa wota na ołtarzu.

Drugim dokumentem, że obraz Matki Boskiej w Szczaworyżu z dawien dawna łaskami słynie, jest nieustające nabożeństwo ludu, który z dalekich stron przychodzi tu licznymi kompaniami. Wiara w cudowność obrazu przechodzi z pokolenia do pokolenia i z każdym rokiem widzimy coraz więcej pielgrzymów, szukających tu pociechy w różnych i ciężkich strapieniach. Sam byłem tego naocznym świadkiem w roku 1875 w dzień Zielonych Świątek. W dniu tym zaledwie słońce pokazało się na firmamencie niebieskim, w kościele janińskim uderzyły dzwony, zwołując wiernych na nabożeństwo, które tego dnia ksiądz Stanisław Podolski, proboszcz podówczas w Janinie, zarządził raniutko, abyśmy wcześniej mogli jechać do Szczaworyża na odpust, gdzie było roboty duchownej sporo.

Zaledwie ujechaliśmy kilka wiorst od Janiny, i znaleźliśmy się na wzgórzach rozciągających się pięknym pasmem między Buskiem a Stopnicą, usłyszeliśmy śpiew pobożnych pieśni, a następnie ujrzeliśmy gromady ludu ciągnące z różnych stron do Szczaworyża. Jedni szli pojedynczo, drudzy złączeni w małe kółka familijne, a inni w kompanii prowadzonej przez przewodnika z krzyżem i z chorągwiami. Im bliżej byliśmy Szczaworyża, tym liczniejsze spotykaliśmy kompanie, tym wyraźniej słyszeliśmy śpiew: Gwiazdo śliczna wspaniała, Szczaworyżska Maryjo, do Ciebie się uciekamy, o Maryjo, Maryjo!

Wreszcie, po raz pierwszy w moim życiu, ujrzałem wieżę kościoła szczaworyżskiego, zbudowanego na wzgórzu wśród malowniczych krajobrazów, i nie zapomnę nigdy wrażenia, jakie się wówczas w mojej duszy odbiło. Zdawało mi się, że widzę przed sobą drugą, choć na dużo mniejszą skalę, Częstochowę. Wrażenie moje wzmogło się niezmiernie, gdy wszedłem do kościoła i ukląkłem przed ołtarzem Matki Boskiej, przed którym tysiące ludu płakało, jęczało i z ufnością dziecięcą wynurzało swe bóle, potrzeby różne, błagając o litość.

Dziwnie pięknie i majestatycznie przedstawiał się obraz Matki Boskiej. Bogarodzica spoglądała na lud korzący się u Jej tronu jako wszechwładna Monarchini, a w Jej spojrzeniu widać było łaskawość i dobroć, jaką tylko najlepsza i najczulsza matka swym ukochanym dzieciom okazać może. «Nazywacie mnie Matką – zdawała się mówić – i jestem nią, bo mi ten tytuł nadał mój Syn, gdy za was umierał na krzyżu. Jako matka czuwam nad wami i własnymi piersiami przed gniewem Ojca niebieskiego zasłaniam was, ale gdzie wasza miłość dla mnie? Ustami mówicie, że mnie kochacie, a uczynkami ranicie mi serce. Krzyżujecie mojego Syna grzechami swymi. Ty matko i ojcze prosisz o zdrowie dzieciny, gdy ci zachoruje, a gdy zdrowe, to je przeklinasz i gorszysz. Wy dzieci niby płaczecie nad grobami rodziców, a gdy żyli, toście ich nie słuchali i zakrwawialiście im serca. Bracia i siostry, sąsiedzi i małżonkowie modlicie się przed moim obrazem i chcecie, abym was w nieszczęściu ratowała, a między sobą żyjecie w nienawiści i wzajemnie się niszczycie. Kiedy widzę wasze cierpienie, żal mi was i rada bym wam dopomóc w biedzie, ale jakże mieć litość nad wami, kiedy wy ani Boga, ani Kościoła nie słuchacie. Przestańcie grzeszyć, a ja wam wyproszę wszystko, czego potrzebujecie!»

I lud zrozumiał tę serdeczną mowę swej Matki, garnął się do spowiedzi, by oczyścić sumienie i stać się godnym wysłuchania. Patrząc na to wszystko, nawet człowiek małej wiary musiałby wyznać: «Nie jest tu nic innego, jeno dom Boży, a brama niebieska».

Oprócz powyższych dowodów stwierdzających, że słusznie nazywają łaskami słynący obraz Matki Boskiej w Szczaworyżu, dodam jeszcze ustne opowiadanie żyjących i podanie ludowe, czyli pobożne legendy spisane przez obecnego proboszcza księdza Antoniego Jurka. I tak, ksiądz Antoni Kamiński, obecnie proboszcz w Janinie opowiada, że gdy był proboszczem w Szczaworyżu, Marianna Zach ze Szczaworyża, mając dziecko konające, przyszła do niego z prośbą, aby jej kazał odsłonić obraz Matki Boskiej, przed którym mogłaby się pomodlić o utrzymanie przy życiu konającego dziecka. Ksiądz Kamiński zadośćuczynił prośbie zbolałej matki, a ta upadłszy krzyżem przed obrazem Matki Boskiej długo i szczerze się modliła. Po modlitwie pełna nadziei wróciła do domu i rzeczywiście swe dziecię znalazła zupełnie zdrowe. Tenże ksiądz Kamiński opowiadał drugie zdarzenie, że kiedy umarło dziecko Pietrzykowskim, zamieszkałym w Szczaworyżu, ojciec poszedł do stolarza zamówić trumienkę, a matka udała się do kościoła szukać ulgi zbolałemu sercu przed ołtarzem Matki Boskiej. Po gorącej modlitwie, wróciwszy do domu zastała swe dziecię, chodzące po izbie. Szkoda wielka, że ksiądz Kamiński nie zanotował daty, którego roku i dnia miały miejsce powyższe zdarzenia.

Pomiędzy ludem jest podanie, że Najświętsza Maryja Panna objawiła się na górze zwanej Chełmicą, na granicy pomiędzy parafią janińską i szczaworyżską, ale tam niedługo pozostała z powodu kłótni między dziedzicem dóbr Janina i dziedzicem dóbr Szczaworyża. Każdy z nich chciał sobie przywłaszczyć to miejsce, a chodziło im o dochód z propinacji. Ponieważ dziedzic Janiny fałszywie wykonał przysięgę, przeto Matka Boska przeniosła się do Szczaworyża, a niewidzialna ręka zburzyła ściany nowo wznoszącego się kościoła, z którego pozostały stosy kamieni. Zaś na miejscu, gdzie pierwotnie była kaplica, stoi dziś kamienna figura.

Druga legenda mówi, że gdy nie było funduszu na wystawienie nowego murowanego kościoła w Szczaworyżu w miejsce drewnianego, służący proboszcza wyorał szkatułkę, w której były pieniądze i pismo z zastrzeżeniem, aby kto znajdzie te pieniądze nie przywłaszczył ich sobie, lecz za nie wystawił kościół dla obrazu cudownego pod wezwaniem św. Jakuba Apostoła. Jakkolwiek te legendy nie zostały potwierdzone żadną powagą duchowną, jednak mają pewien wpływ na lud, że Matka Boska brzydzi się chciwymi ludźmi, krzywoprzysięzcami i pijakami, a błogosławi pracowitym i uczciwym. Wyszła z posiadłości przewrotnego dziedzica, a dała sposobność biednemu, ale pobożnemu i pracowitemu służącemu dostarczenia funduszu na zbudowanie kościoła”.

Ten nieco przydługi fragment pierwszej książki księdza Grzegorza Augustynika znakomicie ukazuje główne idee całego jego pisarstwa. Oto w autentyczne zapiski historyczne wprowadza autor wątki moralizujące, upomnienia, a nawet modlitwy, jednym słowem, widać w tym tekście prawdziwego kapłana katolickiego, który stylem szermierza pragnie apostołować słowem, piórem i drukiem. Podobnie czynili wielcy teologowie oraz kaznodzieje. Nie popisując się swoją mądrością, pragnęli przepowiadać samego Chrystusa, głosić Jego naukę, krótko mówiąc, być sługami, a nie mistrzami.

Odzyskawszy zdrowie, już po roku z Janiny ksiądz Grzegorz Augustynik został skierowany do pracy w Zagłębiu, jako wikariusz w Siemoni, w parafii pw. Wszystkich Świętych (1875-1878). Parafia należała do jednej z najstarszych w powiecie będzińskim, utworzył ją w 1225 roku biskup krakowski Iwo Odrowąż. Kościół, choć był murowany, nadawał się do rozbiórki, dlatego akurat przystępowano do budowy nowej świątyni (została ukończona i konsekrowana kilka lat po odejściu księdza Augustynika).

Młody wikary z zacięciem historycznym oraz pisarskim, ucząc dzieci i młodzież katechizmu, dzielił się swoją miłością do ziemi położonej pomiędzy Brynicą i Czarną Przemszą, sięgał do jej bogatej historii. Dobrze wiedział, że tylko ludzie, którzy znają swoje korzenie, mają odpowiednią świadomość narodową i religijną. Dlatego opowiadał o czasach, kiedy ziemie te były najpierw we władaniu książąt śląskich, potem w XIV wieku, po śmierci księcia świdnickiego Bolka, ziemia ta przeszła w posiadanie książąt cieszyńskich, a sam książę przyjął tytuł Pana Ziemi Siewierskiej. W 1443 roku biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki, za radą i przy udziale kanonika kapituły krakowskiej, wybitnego dziejopisa Jana Długosza, kupił od księcia cieszyńskiego, Wacława I Księstwo Siewierskie. Odtąd kolejni biskupi krakowscy nosili jednocześnie tytuł książąt siewierskich. W akcie sprzedaży wymienione są trzy miasta: Czeladź, Koziegłowy i Siewierz oraz 58 wsi, w tym także Siemonia.

Niezawisłość Księstwa Siewierskiego od Korony Polskiej ustała w roku 1790, kiedy to na mocy ustawy Sejmu Czteroletniego włączono je do Rzeczypospolitej. Od tego czasu ziemia siewierska zaczęła stanowić odrębne starostwo w ramach województwa krakowskiego. Po trzecim rozbiorze Polski obszar byłego Księstwa Siewierskiego, wraz z Będzinem i częścią powiatu lelowskiego, przypadł Prusom jako tzw. Nowy Śląsk. Po zwycięstwie Napoleona nad Prusami powstało w 1807 roku Księstwo Warszawskie, a w jego skład weszła także ziemia siewierska. Po klęsce Napoleona w 1813 roku obradujący Kongres Wiedeński utworzył w 1815 roku tzw. Królestwo Polskie, którego królem był car rosyjski. W jego skład weszła również ziemia siewierska. W 1837 roku województwa przemianowano na gubernie, a w 1845 roku dawne województwo krakowskie włączono do guberni radomskiej. Natomiast w wyniku kolejnych zmian administracyjnych, w 1866 roku teren ten objęła gubernia piotrkowska.

Podobne wzmianki historyczne, których rozwinięcie można znaleźć w różnych książkach księdza Augustynika, dla zmylenia carskiej cenzury – pojawiały się ni stąd ni zowąd w wydawanych przez niego nabożeństwach czy modlitewnikach, czyli w książkach stricte pobożnościowych, kościelnych. Dla przykładu, w napisanym w Siemoni modlitewniku dla młodzieży, zatytułowanym „Nabożeństwo do św. Stanisława Kostki” (pierwsze wydanie ukazało się w roku 1878), pośród nowenny, godzinek i koronki do św. Stanisława Kostki, umieszczone są refleksje historyczne oraz moralne dotyczące tego, jak osiągnąć doskonałość chrześcijańską. Okazja na takie zapiski była przednia, ponieważ np. nowenna była odprawiana przez dziewięć niedziel poprzedzających 13 listopada – uroczystość patrona młodzieży. Stąd tak w tekście nowenny, jak i w godzinkach oraz koronce, oprócz faktów biograficznych z życia św. Stanisława Kostki, były podane cnoty świętego, które młodzież powinna naśladować. I tu pojawiają się szerokie refleksje na temat miłości Boga oraz odpowiedzi człowieka na tę miłość, miłowania Matki Najświętszej, święcenia dnia świętego, czci dla rodziców, unikania zgorszenia, troski o zbawienie innych, czystości duszy, cierpliwości, szacunku dla bliźniego, walki z nieczystymi i złymi myślami. Były też rozważania o pracy i modlitwie, a nawet o dbałości o dobre wykształcenie.

To ostatnie było szczególnie ważne, ponieważ na terenie parafii w Siemioni większość wiernych była analfabetami, ponadto panowała bieda, ci, którzy nie uprawiali ziemi, uciekali do powstających osad przemysłowych, bardzo często tracili wiarę. Zwłaszcza młode dziewczęta, podejmując pracę służących, były wykorzystywane, nierzadko schodziły na złą drogę. To z myślą o nich ksiądz Augustynik napisał, również w Siemoni, książeczkę o św. Zycie jako wzorze służących. Zatytułował ją: „Wzór prawdziwie dobrej i pobożnej sługi, czyli nabożeństwo do świętej Zyty patronki stanu służebnego z Jej życia zebrane i do naśladowania dla służących podane”. Książeczka miała potem kilka uzupełnień i wznowień.

Inspiracją do jej napisania był pobyt w Kielcach z okazji odpustu w katedrze. Zobaczył wówczas w procesji idącej wokół katedry urzekający feretron: przedstawiał wiejską dziewczynę niosącą w fartuszku piękne kwiaty. Feretron ten, ustrojony także świeżymi kwiatami, niosły w procesji młode służące. W następnych dniach zobaczył, że ustawiony w oddzielnym miejscu w katedrze feretron tworzył swego rodzaju ołtarzyk, przed którym codziennie wczesnym rankiem lub po nieszporach w niedziele i święta zbierały się pobożniejsze służące na modlitwę. Nieraz widział je zapłakane, jakby ukrywały w sercu jakieś cierpienie. Ksiądz Augustynik zainteresował się tą świętą, zaczął zbierać materiały o niej, aby ukazać ją służącym za wzór do naśladowania, dla podniesienia w moralności, w pracowitości i w prawdziwej pobożności. Zdobył m.in. życiorys św. Zyty napisany we Francji przez barona de Montrenil i na jego podstawie opracował własne nabożeństwo dla służących ku czci tej świętej.

Właśnie w Siemoni, jak wspomniałem, zabrał się do tej pracy i wkrótce powstała bogata książeczka, licząca 180 stron, a w niej najpierw ogólny życiorys św. Zyty, a następnie krótkie nabożeństwo do niej oraz m.in. rozmyślania o pokorze, szczodrobliwości, o cnocie czystości, cierpliwości, miłości braterskiej, wstrzemięźliwości, zamiłowaniu do modlitwy i pracy, o posłuszeństwie i milczeniu. Wiele z tych rozmyślań zaczerpnął z dzieł św. Franciszka Salezego, m.in. o stworzeniu, o końcu człowieka, dobrodziejstwach Bożych, o grzechu, śmierci, sądzie, piekle, niebie itd. Dołączył do tego krótki katechizm oraz wiele modlitw i pieśni dla rozbudzenia pobożności służących. Jak bowiem napisał w przedmowie: „w życiu tej Świętej każdy chrześcijanin znajdzie piękny wzór do naśladowania, ale szczególniej służące znajdą piękny przykład, jak mają postępować. Leniwe, co nie chcą pracować, co dla lada przeciwności rzucają służbę i udają się na drogę zepsucia, co dla uwolnienia się od obowiązku ciągłej pracy i słuchania przełożonych wyrzekają się wiary – znajdą w życiu św. Zyty zachętę do wytrwałości, bo św. Zyta czterdzieści osiem lat spędziła w służbie, w jednym domu i do samej śmierci nie chciała się z niej uwolnić. Płoche znajdą wzór roztropności, aby nigdy nie narażały się na okazje do grzechu, aby raczej wolały znieść wszelkie przykrości, aniżeli utracić cnotę. Te, co już służą Panu Jezusowi, utwierdzą się w tej służbie, a oziębłe zapragną miłości Bożej i wejdą na drogę pobożności. Oby Bóg dobry spełnił to moje pragnienie, aby nabożeństwo do św. Zyty, gdzie już jest zaprowadzone, coraz obfitsze owoce wydawało; a gdzie go jeszcze nie znają, aby było poznane i zaszczepione – oby wszędzie wszystkie służące szły w ślady swej Patronki; aby w tym życiu kochały Jezusa i Matkę Jego Najświętszą, tę najpokorniejszą służebnicę Bożą! Aby sumiennie spełniały swe obowiązki, oby mogły kiedyś otrzymać obfitą zapłatę w Niebie”.

Warty podkreślenia jest fakt, że słowa te pisał nie biskup czy inny ważny autorytet w Kościele, ale młody kapłan, wikary na parafii, ogarnięty pasją apostolską, wrażliwy na ludzką biedę, zatroskany o zbawienie swoich parafian. Należałoby te życzenia skierowane do służących podsumować słowami, że takie było pragnienie kapłańskiego serca księdza Augustynika, aby dać z siebie wszystko dla pomnożenia Bożej chwały i utwierdzenia ludzi w wierze.

 

 

Duszpasterskie ideały

 

Po opuszczeniu Siemoni ksiądz Grzegorz Augustynik przez rok był wikariuszem w pobliskich Bobrownikach (1877-1878), a następnie również rok w sąsiednim Grodźcu (1878-1879), by następnie na cztery lata osiąść na wikariacie w Czeladzi (1879-1883). Stąd miał blisko do rodzinnego Zagórza, gdzie od roku 1877 proboszczem był ksiądz Józef Dotkiewicz, kapłan bardzo zasłużony dla parafii, która w tych latach z małej osady złożonej z miejscowych, spokojnych włościan, przekształciła się w kilkunastotysięczną miejscowość. Osiedlali się tu, podobnie jak w innych osadach Zagłębia, przybysze z odległych stron Polski, a nawet z Prus, z Austrii i innych krajów. Wobec wzrostu liczby parafian, kościół zbudowany przez hrabinę Jadwigę z Siemieńskich Mieroszewską okazał się za mały, a dwóch kapłanów, proboszcz i wikary, nie mogło podołać wszystkim obowiązkom.

Obserwował pilnie ksiądz Augustynik, jak jego starszy współbrat w kapłaństwie, Józef Dotkiewicz, rozpoczynając budowę nowego, dużego kościoła, nawiązał bliższe stosunki z właścicielami fabryk i z robotnikami, jak ich przekonał, aby zgodzili się wpłacać regularne składki z wypłaty na budowę nowej świątyni. Do tych składek dołączyli się także gospodarze rolni, a sporą część dołożył też proboszcz ze swoich dochodów. Tym sposobem zebrał się odpowiedni fundusz na budowę nowej, wspaniałej świątyni.

Zaimponował też zagórski proboszcz księdzu Augustynikowi swoją gorliwością duszpasterską: w niedzielę od świtu zasiadał w konfesjonale, potem nauczał katechizmu, mówił kazanie, odprawiał sumę i nieszpory, a w międzyczasie udzielał sakramentów świętych. Na koniec dnia, będąc bardzo zmęczony, z pogodą ducha mówił: „Pracuję dla Pana Jezusa”.

Zauważył ksiądz Augustynik, że zagórski proboszcz – mimo sporego doświadczenia kapłańskiego – przygotowywał się pilnie do kazań i nauk, kupował książki dobrych autorów, a ponadto prawie każdy tekst wystąpienia opracowywał na piśmie. Chociaż w kazaniach bywał w słowie łagodny, to jednak nie pobłażał występkom i wadom. Czeladzki wikary słyszał niejednokrotnie, jak zazwyczaj opanowany ksiądz Dotkiewicz gromił pijaństwo, wskazywał, do jakich zbrodni doprowadza parafian trwanie w grzechu. Piętnował niewiarę wśród niektórych właścicieli fabryk, ich bluźniercze wypowiedzi czy rozpowszechnianie pism i książek podkopujących wiarę i moralność chrześcijańską. Potrafił przemówić do rodziców, by starali się wychować dzieci na wiernych synów i pożytecznych obywateli kraju. Podobnie przemawiał do dzieci, aby szanowały rodziców, nie raniły im serca złym postępowaniem, nie marnowały pracy ojcowskiej, a między sobą zachowywały miłość i zgodę.

Dbał o to, aby młodzi wstępujący w związki małżeńskie znali zasady wiary i zrozumieli, że małżeństwo jest sakramentem, do którego należy się dobrze przygotować i przystępować z czystym sercem. Cieszył się bardzo z rozwoju w parafii Trzeciego Zakonu św. Franciszka (obecna nazwa: Franciszkański Zakon Świeckich), a także kółek różańcowych. Rozwijał nabożeństwo do Męki Pańskiej, w tym celu wystarał się dla odprawiających drogę krzyżową o takie odpusty, jakich dostępują odbywający pielgrzymkę do Ziemi Świętej.

Oprócz pracy duszpasterskiej, ksiądz Józef Dotkiewicz dokładał starań, aby nową świątynię odpowiednio wyposażyć. W kościele wszystkie ołtarze były nowe, bogate w rzeźby i malowidła, a stacje drogi krzyżowej sprawiały wrażenie czternastu oddzielnych ołtarzyków wyrzeźbionych przez zdolnego artystę Turbasa. Na chórze w każdej z trzech naw były organy. W szafach w zakrystii znajdowały się trzy piękne monstrancje, kosztowne kielichy, bogate ornaty oraz wszystko, co jest potrzebne do godnej służby liturgicznej.

Wspominam o zauroczeniu księdza Augustynika proboszczem z Zagórza, ponieważ przejawia się w tym cała gama jego własnych zainteresowań, także jego kapłańskich trosk i radości. Co więcej, będąc wikarym w Czeladzi, opracował obszerną książkę duszpasterską, zawierającą liczne spostrzeżenia i doświadczenia z pracy kapłańskiej zagórskiego proboszcza. Zatytułował ją: „Pamiątka dla parafian, zawierająca nabożeństwo i uwagi zbawienne dla wiernych każdego stanu i wieku”. Wydał ją w Częstochowie w 1884 roku.

Obok księdza Dotkiewicza, kapłańskim wzorem był dla niego proboszcz czeladzki ksiądz Ludwik Satalecki, który od 1865 roku kierował parafią św. Stanisława Biskupa i Męczennika w tym mieście. Kiedy ksiądz Augustynik w 1905 roku wyda książkę „Nabożeństwo do świętego Stanisława Męczennika i Biskupa Krakowskiego”, zadedykuje ją właśnie prałatowi Ludwikowi Sataleckiemu z okazji pięćdziesięciolecia jego kapłaństwa. Złoży mu hołd jako jego dawny wikariusz i „naoczny świadek jego bogobojnego życia i gorliwej pracy kapłańskiej, w dowód wdzięczności za przykłady cnót dawanych mi codziennie i zachęcających mnie do wiernego służenia Panu Jezusowi i Niepokalanej Matce Jego Maryi Pannie”.

Mając tak bogate doświadczenie kapłańskie, ksiądz Grzegorz Augustynik został w 1883 roku przeniesiony do Włoszczowej na pierwsze, samodzielne probostwo. Był doskonale przygotowany do podjęcia nie tylko pracy duszpasterskiej, ale i administracyjnej, co docenił biskup kielecki, mianując go również dziekanem dekanatu włoszczowskiego.

 

 

Proboszcz w Włoszczowej

 

Od 1883 do 1897 roku, 14 lat, trwała ta pierwsza, proboszczowska przygoda księdza Grzegorza Augustynika w Włoszczowej, w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w miejscowości bardzo starej, której początki sięgają końca XIV wieku (z dokumentu z 1392 roku dowiadujemy się, że była własnością królewską, a posiadał ją wtedy Dymitr z Goraja z nadania królewskiego). Nowy proboszcz włoszczowski przeczytał w kronice parafialnej, że w 1398 roku Dymitr sprzedał wieś Piotrowi z Radomia, który w 1403 roku występuje jako Petrus Carvacian de Wloszczowa, a w 1413 roku określany jako Piotr z Włoszczowej, kasztelan dobrzyński.

Kościół parafiany w Włoszczowej mógł powstać w połowie XIV wieku, albowiem pleban tamtejszy Jakub, rozprawiając się w roku 1447 przed sądem konsystorskim z plebanem z Goleniów o dziesięcinę z Woli, „na mocy dawnych kościoła  swego przywilejów  przy niej się utrzymał”. W roku 1521  arcybiskup  Łaski  znalazł  tu  stary,  drewniany kościół parafialny  pw. św. Jakuba, do którego należała tylko Wola. Król Zygmunt Stary dokumentem z roku 1539, „mając wzgląd na zasługi zacnego Hieronima Szafrańca z Pieskowej Skały, starosty  chęcińskiego  i  na  Włoszczowej  dziedzica”, wyniósł wieś Włoszczową do godności miasta, obdarzył prawem niemieckim, uchylając dawniej obowiązujące prawo polskie i zwolnił od podatków na lat dziesięć. 

Z  zapisów historycznych wiadomo ponadto, że jesienią roku 1655 król Jan Kazimierz, uchodząc przed Szwedami, znalazł schronienie we włoszczowskim zamku, znajdującym się przy jeziorze (stawie) Włoszczówką zwanym. Tu również, 26 marca 1657 roku, zatrzymał się król szwedzki Karol Gustaw, po ustąpieniu z Piotrkowa posuwając się w głąb kraju.

Kiedy Włoszczowa stała się własnością Szafrańców, gorliwych krzewicieli zasad Kalwina, stary kościół parafialny  zamienili na zbór swojego wyznania, osadzili przy nim predykantów, a księży katolickich wygnali. W czasie tego ucisku religijnego, jakby dla pocieszenia serc strapionych, objawiła  się Najświętsza Maryja Panna. Cudowne to zjawisko i śledztwo przeprowadzone dla sprawdzenia tego objawienia opisuje ksiądz Tomasz Sierosławski, doktor filozofii, pleban włoszczowski, dziekan kurzelowski, w księdze drukowanej w Krakowie w 1751 roku,  tymi słowami: „W miasteczku przy rynku, była chałupka do mieszkania nie sposobna od ubogiego mieszczanina opuszczona, jednak od niego dla wyjścia bydląt i ludzkiego przestrzegając ochędóstwa, zewsząd  dobrze  obwarowana. Przy tej chałupce na placu pustym dzieci igrając, okienkiem na południe położonym widywały nieraz dwóch statecznych mężów, domyślając się, że byli to  św. Józef i Joachim, i poważną  matronę to jest Maryję Pannę przechadzającą się po niej i świece gorejące i kapłana Mszę św. odprawiającego w tymże domku”.

Wieść ta i nowina prędko  rozeszła się po okolicy, zewsząd lud i możni panowie z hojnymi darami  zjechali się, szybko też zbudowano kaplicę na chwałę Boga, na pamiątkę objawienia się Najświętszej Maryi Panny ze św. Józefem i Joachimem. Z czasem, gdy coraz liczniejsze cuda dziać się poczęły w nowej kaplicy, napływ pobożnych był coraz większy. Kaplicę powiększono przez przybudowanie do jej głównej nawy dwóch kaplic przyległych, tej samej wielkości co nawa, tak iż powstał piękny i duży kościół w kształcie krzyża. Tyle kronika.

Maryjnego kapłana, a za takiego uważał się ksiądz Augustynik, od początku urzekła historia o objawieniu się Matki Bożej, a przede wszystkim cudowny obraz oraz okoliczności jego powstania. Co prawda, nie było wiadome, kto ten obraz malował, natomiast znajdowała się w kronice parafialnej wzmianka, że pochodzi z czasu objawienia, a jego wprowadzenie do świątyni w listopadzie 1646 roku było wielką manifestacją wiary i pobożności maryjnej. To już wówczas obraz umieszczono w głównym ołtarzu. Dopiero później, przy budowie nowego ołtarza wczesnobarokowego i przy pokrywaniu wizerunku srebrną sukienką, obraz znacznie zmniejszono. Przypuszczalnie znajdowały się przy nim liczne wota, które w czasie wojen uległy grabieży lub zaginięciu – tyle wyczytał o obrazie ksiądz Augustynik w parafialnej kronice.

Czy objawienia z 1643 roku były autentyczne? Faktem jest, że zostały potwierdzone przez komisję kościelną, powołaną przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Macieja Łubieńskiego, złożoną z duchowieństwa i świeckich, która „stwierdziwszy prawdziwość objawienia, tudzież prawdziwość cudów, pod przysięgą zeznanych, uznała to miejsce za cudowne”. Tak zanotował ten fakt kronikarz, natomiast brak na ten temat odpowiedniego dokumentu źródłowego.

Pośrednim potwierdzeniem prawdziwości objawienia jest pozwolenie z roku 1646 na budowę w tym miejscu kościoła w stylu barokowym, który konsekrowano w 1648 roku na cześć „Objawienia Najświętszej Dziewicy Matki ze świętymi wyznawcami Józefem i Joachimem”. Taki historyczny zapis znajduje się na płycie marmurowej, umieszczonej przy wejściu do zakrystii. Oto tekst: „Ex Admissione Illustrissimi Excellentissimi ac Reverendissimi Principis D. Mathiae Łubieński, ArchiEpiscopi Gnesenssis, Ego Nicolaus Swierski Episcopus Cyternensis Suffraganeus Canonicus et Officialis Generalis Chełmensis, Piekoszoviensis, Lubomiensis praepositus consecravi Ecclesiam et Altare hoc, ad laudem Dei omnipotentis, in Honore Apparitionis Beatissimae Virginis Matris cum Sanctis Josepho et Joachimo Confessoribus”.

Ksiądz Augustynik nie byłby sobą, gdyby nie napisał „Krótkiej historii cudownego objawienia Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia”. Wydał ją w Częstochowie w 1884 roku. Dołączył do niej krótki zbiór nabożeństw, a dochód przeznaczył na odnowienie ołtarzy we włoszczowskiej świątyni. Pisząc tę książkę, oparł się na starych miejscowych dokumentach, a przede wszystkim na rękopisie pod tytułem: „Krótka Historia cudownego objawienia Najśw. Maryi Panny ze św. Joachimem i Józefem”. W przedmowie napisanej w dzień św. Jadwigi, 15 października 1883 roku, w swoim stylu łącząc historię ze współczesnością pisał: „Kto kocha Jezusa i Jego Matkę, niechaj z uwagą przeczyta tę książeczkę, a w sercu jego odnowi się miłość ku Maryi, Matce wielkiego miłosierdzia, i będzie odwiedzał to miejsce, ilekroć nadarzy mu się sposobność, bo tu znajdzie pociechę w smutku, radę w zwątpieniu i lekarstwo na wszelkie choroby. I przekona się, że Maryja zawsze jest cudowną, że Jej Serce nie zmieniło się wcale, lecz tak samo nas kocha, jak niegdyś naszych pradziadów kochało. Ale mój miły bracie! Jeżeli pragniesz otrzymać jaką łaskę od Maryi, zbliżaj się do Niej z czystym i upokorzonym sercem, wyspowiadaj się szczerze, porzuć nałogi grzechowe i złóż jakąś ofiarę na ołtarzu, a ta dobra Matka przytuli Cię do Siebie, otrze łzę, ukoi boleść i otworzy ci Serce Jezusowe, w którym znajdziesz doczesną i wieczną szczęśliwość”.

Z kolejnych zdań wynika niezbicie, że ksiądz Augustynik był głęboko przekonany o autentyczności i cudowności tego objawienia, a także o skuteczności wstawiennictwa Matki Boskiej Miłosierdzia w Włoszczowej. Dlatego przed obrazem tym często się modlił, jak również uczynił wszystko, aby rozwinąć jego kult. W tym celu przeprowadził konserwację i renowację cudownego obrazu Matki Bożej Włoszczowskiej: obrazowi przywrócono pierwotne wymiary i wygląd, nałożono srebrną sukienkę oraz dwie srebrne korony. W Wielką Sobotę 20 kwietnia 1889 roku obraz został po odnowieniu uroczyście wniesiony do kościoła. Zaprowadzono wówczas w włoszczowskim kościele nowennę przed cudownym obrazem.

Jako proboszcz i dziekan włoszczowski spisał także cuda, jakich ludzie z okolicy doznawali za wstawiennictwem Matki Bożej. W kronice opracowanej przez księdza Augustynika zanotowano 19 uzdrowień i 12 innych łask, zdziałanych za przyczyną Matki Boskiej Miłosierdzia. Ponadto ksiądz Augustynik przebadał okoliczne parafie, stwierdzając, że kult Matki Boskiej Miłosierdzia wykraczał daleko poza granice Włoszczowej. Zasięg ten udało mu się ustalić m.in. na podstawie podziękowań za otrzymane łaski. Pochodziły one nie tylko z miejscowości diecezji kieleckiej, ale i z Krakowa, Wielunia, Warszawy, Grodna, Ostrowca, Kielc.

Zdopingowany rozwojem kultu maryjnego w swojej parafii, powziął ksiądz Augustynik myśl wydania rozważań różańcowych, które wówczas głosił. Zatytułował je: „Miesiąc październik, czyli nabożeństwo Królowej Różańca Świętego”. Ukazały się drukiem w Warszawie w 1896 roku. Wydając tę książkę, uzasadniał, że Różaniec jest jedną z najprzedniejszych modlitw, ułożonych ku czci Najświętszej Maryi Panny, zaleconych przez Kościół, a przez wiernych bardzo ulubionych. Przypomina, że to nabożeństwo polegające na rozpamiętywaniu piętnastu tajemnic zbawienia naszego i odmawianiu przy każdej z nich jednego Ojcze nasz i 10 Zdrowaś Maryja, zaprowadzone zostało w Kościele katolickim w XIII wieku przez św. Dominika z polecenia Najświętszej Maryi Panny. „Ta dobra Matka, widząc św. Dominika tonącego we łzach z powodu występków ludzkich i nowo powstałej herezji albigensów, czyniącej straszne spustoszenie w społeczeństwie chrześcijańskim, ukazała mu się w 1208 roku, dała Różaniec i przepowiedziała, że jeżeli wierni przez tę modlitwę prosić będą o nawrócenie grzeszników i heretyków, niezawodnie zostaną wysłuchani. I rzeczywiście, cudowne skutki stąd wyniknęły. Współcześni historycy podają, że przeszło sto tysięcy heretyków nawróciło się, a niezliczona liczba grzeszników porzuciła występne życie. A jak w wieku XIII Kościół został pocieszony nawróceniem się zaślepionych grzeszników, wybłaganym modlitwą różańcową – tak w wieku XVI całe chrześcijaństwo uratowane było od zupełnej zagłady przez dzikich Turków. Wiadomo bowiem, że w 1571 roku dnia 7 października, w tym samym czasie, kiedy bractwo różańcowe odbywało procesje, odmawiając Różaniec, Turcy zostali pobici pod Lepanto. Cudowna skuteczność nabożeństwa różańcowego sprawiła, iż ono w następnych wiekach rozszerzyło się po całym chrześcijaństwie, a papieże zalecali go wiernym i licznymi odpustami uposażyli. Papież Grzegorz XIII w roku 1753 ustanowił uroczystość Najświętszej Maryi Panny Różańcowej, którą obchodzi się w całym Kościele w pierwszą niedzielę października; a Papież Leon XIII w roku 1883 cały miesiąc październik na to nabożeństwo przeznaczył. Biskupi, idąc za głosem Najwyższego Pasterza, polecili wiernym swych diecezji codziennie przez cały październik zbierać się do kościoła, z rana lub wieczorem, dla wspólnego odmawiania Różańca pod przewodnictwem kapłana”. Do każdej z tajemnic dołączył ksiądz Augustynik interesujące rozważanie.

Zachęcając do przeczytania tej książki, ksiądz Augustynik kończy przedmowę słowami: „Szczęśliwy będę, jeżeli ta książeczka znajdzie przychylne przyjęcie wśród kapłanów i wiernych, i jeżeli przyczyni się do chwały Bożej i zbawienia dusz”.

Oprócz duszpasterstwa maryjnego, ksiądz Augustynik rozwijał w Włoszczowej kult Najświętszego Serca Pana Jezusa. W tym celu powołał bractwo Najświętszego Serca Pana Jezusa, które liczyło w 1888 roku 122 członków (96 kobiet i 26 mężczyzn). Celem bractwa – jak pouczał – ma być uświęcenie własne członków i czynna miłość bliźniego. Ponadto członkowie bractwa poprzez częste przystępowanie do Komunii Świętej oraz szerzenie tej praktyki na terenie parafii, dawali świadectwo innym, uczyli jak żyć, a także stanowili pomoc dla proboszcza w administrowaniu parafią, informowali innych o planach gospodarczych, zbierali fundusze na potrzeby parafii, troszczyli się o porządek i utrzymanie czystości w świątyni.

W Włoszczowej ksiądz Augustynik napisał również książeczkę o nabożeństwie do bł. Wincentego Kadłubka. Wydrukował ją w Warszawie w 1897 roku. Okazją była 200. rocznica wydania przez księdza Mikołaja Oborskiego biografii Wincentego Kadłubka. Pisze o tym w przedmowie 9 stycznia 1891 roku: „Składam tę małą książeczkę u stóp św. Wincentego, prosząc, aby ją łaskawie przyjąć raczył i wybłagał nam u Boga łaski potrzebne”.

I znowu, ktoś nie znający pisarstwa księdza Augustynika pomyślałby, że jest to dewocyjny modlitewnik, po który należy sięgać tylko w kościele. Tymczasem jest to znakomitym językiem napisana historia klasztoru Cystersów w Jędrzejowie, w którym 10 lat życia spędził biskup krakowski Wincenty Kadłubek.

Z czystej ciekawości warto przywołać krótki fragment. Oto jak rozpoczyna się historia kościoła i klasztoru bł. Wincentego w Jędrzejowie, napisana przez księdza Grzegorza Augustynika: „Pomiędzy szosą prowadzącą do Myszkowa, stacją drogi żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, a linią drogi żelaznej Iwangrodzko-Dąbrowskiej, tuż pod Jędrzejowem, niegdyś miastem, a dziś osadą powiatową, w guberni i diecezji Kieleckiej, widzimy sporą przestrzeń gruntów opasanych murem, z którego w pewnych asymetrycznych odstępach wyskakują niskie baszty, niby obronnego grodu. Wśród tych murów wznosi się okazały murowany, blachą żelazną pokryty gmach, a obok niego starożytny, z dwiema wspaniałymi wieżami, miedzią pokryty kościół, zwany przez lud klasztorem św. Wincentego. Tu początkowo mieszkali Ojcowie Cystersi, później Ojcowie Reformaci, a obecnie jest tu szkoła, w której kształcą na nauczycieli szkółek elementarnych”.

Podobnie interesująco opisuje ksiądz Augustynik historię sprowadzenia cystersów do Jędrzejowa, budowy opactwa, które szybko zyskało sobie sławę w kraju i za granicą. Właśnie do tego klasztoru jędrzejowskiego w roku 1218 przybył bł. Wincenty Kadłubek, biskup krakowski, przybył pieszo, jak pielgrzym, aby w tym zaciszu dokończyć żywota. Na jego spotkanie wyszedł ówczesny opat Teodoryk, rodem Francuz. Nie wiadomo dzisiaj, w której z licznych cel dawnych zakonników zamieszkał biskup. Prawdopodobnie była ona w tej części gmachu klasztornego, która obecnie znajduje się w gruzach. Na szczęście ocalały doczesne szczątki bł. Wincentego, które spoczywają w miedzianej, pozłacanej trumience na ołtarzu pod obrazem tegoż świętego, w oddzielnej kaplicy zamykanej żelazną kratą.

Ksiądz Augustynik przypomina, że w roku 1893 w gmachu poklasztornym, tuż przy kaplicy bł. Wincentego, wybuchł pożar. Niebezpieczeństwo było tak wielkie, że ksiądz Walenty Witkowski, proboszcz jędrzejowski, przeniósł trumienkę bł. Wincentego do kościoła parafialnego. Kładąc ją na ołtarzu, proboszcz powiedział do zgromadzonych wiernych, że „święty Biskup przybył z wizytą pasterską, aby się dowiedzieć, jak jego owieczki zachowują przykazania boskie i kościelne, aby dobrych pochwalić, złych upomnieć i zachęcić do pokuty, a wszystkim pobłogosławić”. Po ugaszeniu pożaru i usunięciu gruzu, ciało bł. Wincentego w uroczystej procesji zostało przeniesione na dawne miejsce.

Inną z książek napisanych w Włoszczowej była „Krótka historia o obrazie Matki Boskiej Dzierzgowskiej”, wydana dopiero w 1901 roku, a więc w czasie posługiwania jako proboszcza księdza Augustynika w Dąbrowie Górniczej. Przez Dzierzgów, leżący koło Szczekocin w powiecie włoszczowskim, ksiądz Augustynik często przejeżdżał, udając się do rodzinnego Zagłębia. Wioska leżąca wśród lasów, na obszernej równinie, nad brzegami rzeki Nidy – jak pisze – rozłożyła się szerokim pasem, wygląda bardzo miło, bo chaty wieśniacze schludne, ukryte w drzewach, a dworek miejscowego dziedzica w kształcie willi, swoim wdziękiem przyciąga i bawi oko. Również zwraca uwagę plebania z przepięknie urządzonymi kwietnikami. „W środku wsi przy trakcie prowadzącym z Włoszczowej do Szczekocin, na wprost parku dworskiego stoi kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zbudowany z drzewa w 1752 roku kosztem miejscowego proboszcza ks. Antoniego Wesołowskiego. W pierwszych latach swojego istnienia, zaliczony był do rzędu kościołów pierwszych i dość obszernych, ale obecnie pochylił się, mchem porósł i nie może pomieścić w swych ścianach powiększonej liczby parafian. Od kilku lat powstała myśl zbudowania nowego, obszernego kościoła w miejsce staruszka. Pan Kowalski, budowniczy gubernialny w Kielcach, sporządził piękny plan w stylu gotyckim o dwóch frontowych wieżach, ks. St. Kamiński, proboszcz miejscowy, ze składek drobnych zebrał kapitał i zakupił wapno, nawet inne materiały począł gromadzić. Jest więc nadzieja, że w parafii dzierzgowskiej nastąpi jednomyślność w kwestii zbudowania nowego kościoła dla Matki Boskiej, która tu cudami słynie, a której historię w krótkości opowiem dla pociechy parafian dzierzgowskich i wszystkich wiernych sług Maryi Niepokalanej”.

I dalej już toczy się historia o obrazie Matki Bożej, ufundowanym przez szlachcica Jana Myszkowskiego w czasie, kiedy król Jan Kazimierz stoczył pod Beresteczkiem walną bitwę. Obraz ten otoczony był szczególną czcią. 22 i 25 lipca 1664 roku na obrazie Matki Bożej pojawiły się łzy. Kościelny przerażony tym niezwykłym widokiem, pobiegł do księdza Tomasza Łyczbońskiego, wikariusza dzierzgowskiego. Następnie opowiedział to księdzu plebanowi Janowi Dubrowskiemu, kanonikowi krakowskiemu, który po nieszporach wraz z księdzem wikarym potwierdzili cud i wytarli łzy na obrazie. Następnego dnia łzy już ciurkiem popłynęły z oczu Maryi, czego świadkami byli nie tylko kapłani, ale mnóstwo okolicznej szlachty i prostego ludu. Zawiadomiony o tym biskup krakowski, Jędrzej Trzebicki, przysłał komisję, która zwoławszy naocznych świadków, przyjęła ich zeznania pod przysięgą i uznała obraz jako cudowny. Odtąd obraz umieszczony w wielkim ołtarzu gromadził tysiące pielgrzymów przybywających do Dzierzgowa.

Także w Włoszczowej ksiądz Augustynik napisał książkę o swoim patronie: „Żywot świętego Grzegorza Cudotwórcy”. Wydał ją w Warszawie w 1890 roku.

Oprócz pracy duszpasterskiej i pisarskiej, proboszcz włoszczowski zadbał także o materialną stronę świątyni, wyremontował kościół i budynki parafialne, a także w 1896 roku wzniósł nową wieżę z dzwonnicą i zegarem. Było to wotum dziękczynne ufundowane przez wiernych ocalałych w epidemii cholery.

Sprawując duszpasterską posługę w Włoszczowej, ksiądz Grzegorz Augustynik niejednokrotnie narażał się carskim urzędnikom, a kiedy po wstąpieniu na tron Mikołaja II carski ukaz został w jego dekanacie – wbrew rozporządzeniu – czytany tylko po polsku, został jako dziekan sądzony za zdradę państwa (rosyjskiego). Ponadto skazano go za szerzenie czci św. Stanisława Kostki, patrona młodzieży polskiej oraz za wpisywanie wiernych do bractwa Serca Jezusowego. Z tego powodu też dwa razy – w roku 1893 i 1897 – mimo że otrzymał nominację od biskupa na rektora seminarium duchownego w Kielcach, władze carskie nie wyraziły na to zgody.

W 1890 roku, kiedy zwolniło się probostwo w Dąbrowie, zastanawiał się, czy nie poprosić o nie. W liście do konsystorza kieleckiego z 21 grudnia tegoż roku wspomina o swoich rozterkach, pisze, że osoby życzliwe namawiają go do przenosin, on jednak całkowicie zdaje się na decyzję władzy duchownej. Wspomina, że związał się już serdecznie z Włoszczową i w minionych siedmiu latach udało się dużo zrobić przy kościele i w parafii, ale, dodaje, że jeszcze wiele jest do zrobienia. Jak się okazało, probostwo w Dąbrowie otrzymał wówczas ksiądz Dutkiewicz, a on dopiero przybył tam siedem lat później.

W tym również czasie, w 1891 roku, otrzymał ksiądz Augustynik propozycję objęcia probostwa w Siemoni, gdzie wcześniej był wikarym. Nie przyjął tego, ponieważ 18 listopada tegoż roku zmarł jego ojciec, z tego powodu spadł na niego obowiązek zaopiekowania się rodziną, podupadł również na zdrowiu, dlatego nie był w stanie przeprowadzić się. Wolał „tu, u stóp Matki Najświętszej ukoić swój żal i w Jej ręce złożyć przyszłość”.

Jednak w kolejnym roku, kiedy było do objęcia probostwo w Koziegłowach, ksiądz Augustynik wystąpił o nie. Nawet w liście do konsystorza kieleckiego poskarżył się, że już dziewiąty rok walczy w Włoszczowej z biedą, pisał: „pomimo że nie palę, w karty nie gram i nigdzie dla przyjemności nie wyjeżdżam, nie mogę pokryć wydatków dochodami. Gdyby nie to, że często dostaję gratyfikacje od rządu i zapomogę od Jego Ekscelencji, byłbym wpadł w okropne długi. Stanowisko dziekana pociąga za sobą więcej wydatków niż innych proboszczów, a probostwo włoszczowskie dające utrzymanie dziekanowi jest co do ludności nieliczne, stąd i dochody jego są bardzo szczupłe”. Dodaje: „Kościół i zabudowania doprowadziłem do wzorowego porządku, a co do moralności parafian – uczyłem ich słowami i przykładem”.

Probostwo w Koziegłowach otrzymał inny kapłan, a ksiądz Augustynik oddał się całym sercem sprawom parafii w Włoszczowej. Między innymi, w 1893 roku zaproponował, aby wspólnie z innymi parafiami wydać album kościołów w dekanacie włoszczowskim, ukazać wiernym architekturę starych świątyń, cenne naczynia i paramenty liturgiczne…

Z kolei, kiedy w 1894 roku zwolniło się stanowisko proboszcza w Wolbromiu, konsystorz kielecki zaproponował księdzu Augustynikowi objęcie tej parafii. Z uwagi jednak, że wcześniej pragnął objąć tę parafię ksiądz Smółka z Prandocina, ksiądz Augustynik w piśmie do biskupa kieleckiego oświadczył, że rezygnuje z Wolbromia i jeszcze raz podkreśla, że zdaje się na wolę władzy. Pisze: „Wola władzy, to wola Boża, do której zawsze stosować się pragnę”. Nie zamierzał też pójść do Prandocina z powodu panującej tam wilgoci, która mogłaby „do reszty zrujnować zdrowie i uczynić go niezdolnym do pracy”.

Faktycznie, zdrowie nie zawsze mu dopisywało. Między innymi, w kwietniu 1886 roku odnowiła się gruźlica, miał bóle gardła, lekarz zalecił mu wyjazd na kurację do Szczawnicy. Uzdrowisko znajdowało się w zaborze austriackim, więc ksiądz Augustynik zwrócił się do konsystorza kieleckiego o wydanie mu paszportu na dwumiesięczną kurację. Załączył do podania świadectwo lekarskie, opinię wójta gminy Włoszczowa oraz deklarację, że pokryje wszystkie koszty związane z wydaniem paszportu. Na kurację udał się w lipcu i sierpniu tegoż roku, a w tym czasie jego obowiązki dziekańskie przejął proboszcz z Kurzelowa.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Część II

 

PRACOWITE PIĘTNASTOLECIE

  

W 1897 roku, po 14 latach posługi jako proboszcz  w Włoszczowej, ksiądz Grzegorz Augustynik został przeniesiony do Dąbrowy Górniczej, gdzie rozpoczął kolejny kilkunastoletni okres apostołowania – z przerwą na wygnanie do Książa Wielkiego w latach 1902-1906. Nie lękał się tego, co miało go spotkać w Zagłębiu, ponieważ tu urodził się i wychował, tu także spełniał duszpasterską posługę od pierwszych lat kapłaństwa. Dlatego z radością i nadzieją wracał w swoje rodzinne strony, do miejsc i problemów mieszkańców, które dobrze znał. Chociaż – jak napisał w jednym z artykułów zamieszczonych na łamach „Dzwonka Częstochowskiego” w 1902 roku – był zdumiony, jak dosłownie w oczach zmieniają się poszczególne osady Zagłębia, a także styl życia oraz praktyki religijne ich mieszkańców.

Jako proboszcz z satysfakcją napisał, że Dąbrowa Górnicza stała się pierwszą osadą w tym regionie, znaną nie tylko w kraju, ale i zagranicą. Kiedy bowiem w okolicy nie było jeszcze przemysłu, a ludność wsi i miasteczek zajęta była jedynie rolnictwem, w Dąbrowie już strzelały w górę fabryczne kominy, działały pierwsze w kraju kopalnie węgla kamiennego, w hutach przetapiano rudę żelazną z galmanów.

Wspomniał, że tu znajdował się zarząd zachodniego okręgu górniczego, mieszczącego się w gmachu z wzorowo prowadzoną rządową szkołą sztygarów. W niej skupiało się życie umysłowe i towarzyskie, odbywały się spotkania miejscowych urzędników i obywateli. Jednym słowem, tam gdzie dawniej były gęste lasy, urodzajne pola, zielone łąki, ogrody dworskie, teraz wznosiły się hale fabryczne, warczały koła kopalnianych maszyn wyciągowych.

Ksiądz Augustynik pamiętał, że Będzin, „niegdyś mała żydowska mieścina, wyróżniająca się od innych drewnianymi z podcieniami budowanymi domami i starożytnym, z czasów Kazimierza Wielkiego na górze wznoszącym się zamkiem, dziś przemienił się w duże i bogate miasto fabryczne. Tam, gdzie dawniej mieszczanie mieli stodoły, teraz Żydzi pobudowali piętrowe kamienice z bogatymi sklepami na parterze. Wszystkie ulice wybrukowane, jest tu biuro naczelnika powiatu i duże koszary wojskowe”.

Podobnie zmieniła się Czeladź. Dawne miasto biskupie, zamieszkane przez rolników i kilkudziesięciu rzemieślników wyrabiających płótno z przędzy, przemieniła się w sporą osadę górniczą. To samo stało się z Zagórzem, Grodźcem, Gołonogiem, Sielcem, Klimontowem, Niwką, Strzemieszycami czy z Sosnowcem. Wszędzie kopalnie, huty, przędzalnie, szklarnie i różne zakłady rękodzielnicze. Szczególnie Sosnowiec zmienił się nie do poznania. Dawniej miał tylko dziesięć zagród wieśniaczych wśród pięknych lasów, gdzie dziedzice Gzichowa z sąsiadami jeździli na polowanie. Dzięki rozwojowi przemysłu, Sosnowiec rozrósł się w olbrzymie miasto, bogate i handlowe. Ale też z rozwojem przemysłu napłynęła ludność z różnych zakątków kraju, a nawet z zagranicy. Tak w sposób naturalny zrodziła się potrzeba powiększania starych i budowania nowych kościołów.

Z optymizmem ksiądz Augustynik notował: „Nasz robotnik, pomimo różnych wad, jest zawsze ofiarnym na chwałę Bożą, chociaż mało zarobi, to i tym dzieli się z kościołem, bo wie, że kościół jest jedyną ucieczką i schronieniem w smutnych i bolesnych wypadkach życia. Wprawdzie zjawiają się już i pomiędzy robotnikami filozofowie, wykształceni w teatrach i cyrkach, którzy nie bardzo o kościół i o życie religijne dbają, ale tych, dzięki Bogu, jest jeszcze niewielu. Większość wierzy i niesie swój krwawy grosz na chwałę Bożą”.

Faktycznie, dzięki ofiarności robotników, w tym czasie powiększono i wymalowano kościół w Gołonogu, zbudowany ku czci św. Antoniego. Rozbudowano i odnowiono kościół parafialny w Będzinie, powstały nowe świątynie w Sosnowcu, Niwce, Zagórzu i w Granicy. W planie czy już w budowie były dalsze, m.in. w Strzemieszycach pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i Serca Jezusowego, a także w Ząbkowicach i w Czeladzi. A przede wszystkim powstawała nowa świątynia w Dąbrowie Górniczej pw. Matki Boskiej Anielskiej, której ksiądz Augustynik poświęcił całe serce i wszystkie swoje siły.

W tym również czasie powstało w Zagłębiu wiele szkół elementarnych jedno- i dwuklasowych, pensji żeńskich i specjalnych zakładów naukowych wyższych. W Dąbrowie kształciła majstrów wspomniana rządowa szkoła z kursem czteroletnim dla sztygarów, była także szkoła rzemiosł dla kobiet założona przez panią Zawidzką. W Będzinie była szkoła handlowa ośmioklasowa założona przez obywateli i przemysłowców. W Sosnowcu działało gimnazjum realne. Na szczególną uwagę zasługiwała szkoła dla dziewcząt, założona przez Strasburgera, dyrektora kopalni „Kazimierz”, w osadzie Niemcy pod Strzemieszycami. W tej szkole uczono nie tylko pisać i czytać, ale nadto szyć, prać, prasować, gotować – w ogóle tego wszystkiego, co jest na co dzień potrzebne kobiecie, zwłaszcza żonie robotnika. „Szkoła ta – uważał ksiądz Augustynik – jeżeli przewodniczki jej trzymać się będą zasad religijnych i swoje uczennice w tym duchu wychowywać, odda ogromne korzyści społeczeństwu, a następne pokolenia błogosławić będą jej założyciela”.

W niedzielne i świąteczne popołudnia wielu udawało się do wspomnianej osady Niemcy, gdzie towarzystwo kopalniane urządziło piękny ogród spacerowy. Urzędnicy i robotnicy mogli tam odetchnąć świeżym powietrzem, posłuchać wybornej muzyki górniczej. Planowano tu również wybudować dom kultury z salami zebrań, z biblioteką i czytelnią. Ksiądz Augustynik przekonywał znanych mu pracodawców, że „bardzo pożądaną jest rzeczą, aby i w innych miejscowościach fabrycznych zaopiekowano się robotnikami, a niezawodnie podniesie się ich poziom moralny i umysłowy”.

Prawdą jednak było, że w przeludnionych osadach fabrycznych panowała nędza, ponadto wskutek ciężkiej pracy robotnicy tracili zdrowie, ginęli w wypadkach, zostawali kalekami, będąc na łasce i niełasce swoich rodzin. Dla tych nieszczęśliwców towarzystwa fabryczne budowały mizerne szpitale lub przytułki. Właściwie każda fabryka miała swój szpital, lekarzy, felczerów i obsługę, ale była to opieka niewystarczająca i bardzo niefachowa.

W Dąbrowie i w Pogoni opiekę nad chorymi sprawowały siostry miłosierdzia (Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo), zwane szarytkami. Dla zaopiekowania się sierotami i niedołężnymi starcami, ksiądz Augustynik wespół z ludźmi dobrej woli utworzył liczne towarzystwa dobroczynności. Ale też niemal codziennie życie przynosiło kolejne doświadczenia i problemy. Dla księdza Grzegorza Augustynika były duszpasterskim wyzwaniem, na które starał się odpowiedzieć z właściwym sobie talentem, pracowitością i powołaniem.

 

 

Kartka z historii

 

Prowadząc kronikę parafii dąbrowskiej, ksiądz Augustynik chętnie oddawał się swojej historycznej pasji. Zapisywał fakty dawne i nowe, zanotował, że Dąbrowa dla odróżnienia od miejscowości o podobnej nazwie, została nazwana „Górniczą” dopiero w XIX wieku, choć najwcześniejsze zapiski o osadach na tym terenie można znaleźć już w kronikach biskupa krakowskiego Iwo Odrowąża. Między innymi, z XII wieku była wzmianka o Trzebiesławicach, z roku 1220 o Błędowie, w XIV wieku o Strzemieszycach i Ujejscu, w XV wieku – w księgach Jana Długosza – o Gołonogu i Ząbkowicach, zaś w 1551 roku o Łęce.

Od wieków na tym terenie wydobywano kopaliny, o czym świadczy bulla papieża Innocentego II z roku 1136, w której została zawarta informacja o wsi pod Bytomiem, zwanej Suorsow (Siewierz), gdzie kopią srebro. Prawdopodobnie już w X wieku istniał Łosień, będący wczesnośredniowiecznym ośrodkiem wytopu metali. Faktem jest, że w XIV wieku na tym terenie pierwsi hutnicy, kowale, wytapiali żelazo w tzw. dymarkach przy pomocy węgla drzewnego. Ale dopiero w XVIII wieku – w miejscu, gdzie teraz ksiądz Augustynik budował kościół Matki Bożej Anielskiej – odkryto tuż pod warstwą ziemi pokłady węgla.

Dotarł ksiądz Augustynik do pierwszej wzmianki historycznej o samej Dąbrowie. Nazwa pojawiła się w zapiskach w 1726 roku, choć o istnieniu osady było wiadomo z mapy dawnego księstwa siewierskiego, pochodzącej z połowy XV wieku. Widnieje na niej Dąbrowa, leżąca poza granicami księstwa. Jednak pierwsza udokumentowana wzmianka pochodziła z roku 1726 i był nią zapis w księgach parafialnych kościoła pw. Świętej Trójcy w Będzinie. Otóż 25 lipca 1726 roku Anna Lisowa z Dąbrowy została matką chrzestną dziewczynki urodzonej w sąsiednim Wańczykowie. Kolejny raz Anna Lisowska pojawiła się w tych zapisach w roku 1728. Wówczas była matką chrzestną Wawrzyńca Stanisława Grodzika. W latach późniejszych odnotowano w księgach parafialnych również inne nazwiska osób mieszkających w Dąbrowie.

Pierwsze dane kronikarskie o osadzie Dąbrowa zanotowano w 1755 roku: jest to zapis w księgach starostwa siewierskiego w sprawie sporu o las Rocha. Jednym ze świadków był Maciej Sikora ze wsi Dąbrowa. Jeszcze dokładniejsze dane o wsi pochodzą dopiero z 1787 roku, kiedy to odbył się spis ludności diecezji krakowskiej, oraz z 1789 roku – z lustracji województwa krakowskiego.

Dąbrowa od chwili swego powstania należała do biskupów krakowskich i wchodziła w skład dóbr królewskich, zarządzanych przez starostę będzińskiego. O wiele większą rolę odgrywał wówczas Gołonóg (dzisiaj dzielnica miasta), o którym pisał już w swoich księgach Jan Długosz w roku 1400. Wymienia on Gołonóg jako wieś zamieszkaną przez kilkunastu gospodarzy, w tym jednego rzemieślnika – kowala, wieś bez własnego kościoła, przynależną do parafii w Jaworznie, a później w Sławkowie. U schyłku XVII wieku biskup krakowski Andrzej Trzebnicki zbudował w Gołonogu kościół i założył parafię pw. św. Antoniego. Sto lat później, a dokładnie w 1787 roku, Gołonóg zamieszkiwało 515 mieszkańców, podczas gdy Dąbrowę tylko 184.

Dla księdza Augustynika ważną kartę w historii Dąbrowy i regionu Zagłębia stanowił okres powstań narodowych: listopadowego i styczniowego. Mieszkańcy czynnie włączyli się w obydwa powstania. Zwłaszcza powstanie styczniowe miało tu dramatyczny przebieg. Wybuchło w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku, na jego czele stanął Ludwik Mierosławski. 2 lutego pojawiły się w Dąbrowie i Sosnowcu oddziały Apolinarego Kurowskiego, a 4 lutego przybyły do Dąbrowy kolejne oddziały pod komendą Młochowskiego. Koszary dla wojsk powstańczych urządzono w hucie cynku „Konstanty”, w której odlewano armaty, odkuwano kosy i naprawiano broń. Walki toczyły się w okolicach Gołonoga, Maczek, Sosnowca, Mrzygłodu, Borzęcina, Łaz, Olkusza.

Oddziały miały własnych kapelanów, którzy przybyli tu z różnych stron Królestwa. Między innymi, kapelanem oddziału Kurowskiego był ojciec Serafin Szulc, bernardyn. W oddziałach Teodora Cieszkowskiego funkcję kapelana pełnił inny zakonnik, Bonawentura Mańkowski, który zginął w bitwie pod Łazami 22 marca 1863 roku. W kwietniu 1863 roku pułkownik Teodor Cieszkowski, dysponujący oddziałem konnym złożonym z 28 ludzi, walczył z przeważającymi siłami wroga pod Borzęcinem. W Leśniakach dostał się w ręce rosyjskich żołdaków, zginął w nieludzkich męczarniach.

Zaniepokojony porażkami powstańczymi w Zagłębiu Dąbrowskim Rząd Narodowy w Krakowie skierował w te strony kolejne oddziały powstańcze pod dowództwem pułkownika Miniewskiego. W ich składzie był oddział włoski tzw. „garybaldczyków”, pod komendą pułkownika Francesco Nullo. 5 maja 1863 roku doszło na leśnej polanie niedaleko Krzykawy do starcia wojsk Miniewskiego z licznym i dobrze uzbrojonym wojskiem rosyjskim. W trakcie bitwy, trafiony kulą w serce, poległ pułkownik Nullo. Pamiętną bitwę utrwalił na płótnie Juliusz Kossak. Mogiła pułkownika F. Nullo znajduje się na starym cmentarzu w Olkuszu.

Niestety, po klęsce powstania nastąpiły represje carskie. Między innymi, w podziemiach budynku inżyniera górniczego w Dąbrowie przesłuchiwano i katowano powstańców, a ciała pomordowanych składano we wspólnej mogile w kolonii Chechłówka. Polaków zwalniano ze wszystkich urzędów, a w szkołach obowiązkowo wprowadzono język rosyjski. Zniesiono wówczas pańszczyznę w roku 1864, a Dąbrowę wraz z innymi wioskami: Józefowem, Klimontowem i Modrzejowem wyłączono z gminy olkusko-siewierskiej i utworzono z nich osobną gminę pod nazwą Górnicza, z siedzibą w Dąbrowie. Istniała ona do roku 1909, kiedy to Dąbrowę wraz z koloniami górniczymi wyłączono z tej gminy i utworzono nową: Dąbrowę Górniczą.

No i wreszcie sprawa pokładów węgla kamiennego, któremu Dąbrowa wraz z całym regionem zawdzięczała swój rozwój. Pierwszego odkrycia dokonano w roku 1785. Odtąd – jak zanotował w kronice ksiądz Augustynik – zaczęło się zmieniać oblicze osady. Drogą do Będzina miejscowi kupcy zaczęli masowo przewozić wydobyty węgiel, by nim opalać domy. Pojawili się też pierwsi zawodowo zajmujący się górnictwem kopacze.

Do roku 1817 wydobywano węgiel systemem odkrywkowym. Polegał na tym, że wydobywano węgiel leżący bardzo płytko pod ziemią i oczyszczano go z zalegającej na nim warstwy skalnej. Po roku 1817 eksploatowano węgiel w oparciu o pionowe szyby, co umożliwiło dotarcie do głębszych pokładów, dzięki temu również wielokrotnie wzrosło wydobycie. W 1785 roku powstała pierwsza kopalnia, nazwana później „Reden” (od nazwiska Fryderyka Redena, szefa Departamentu Górniczo-Hutniczego), a po niej huta cynku „Konstanty” i kopalnia „Koszelew”. W latach 1833-1841 powstała huta „Bankowa”, która wkrótce stała się największą w Królestwie Kongresowym (jej produkcja stanowiła jedną trzecią produkcji całego przemysłu Królestwa). Zakład składał się z 6 wielkich pieców, stalowni oraz walcowni. Była to pierwsza w Królestwie huta na koks. W roku 1876 rząd sprzedał ją przemysłowcom: Piemiannikowowi i generałowi Eiesekamfowi, ci z kolei wydzierżawili zakład na 36 lat Towarzystwu Francuskiemu „Societé Anonyme des Forges et Acieries de Huta Bankowa”. Dyrektorem huty został Francuz Feliks Verdie. Łączna produkcja wyrobów wyniosła w roku 1898 ogółem 95.715 ton. Zatrudniała 3.615 pracowników: 3457 robotników, 54 mistrzów, 32 inżynierów, 72 służby kontrolnej. Wśród robotników pracowało tylko 189 obcokrajowców. To w hucie „Bankowej” zapoczątkowano produkcję stali.

Rozwój przemysłu spowodował olbrzymi napływ ludności, tak z terenów Królestwa, jak i z zagranicy. Przybyło wielu cudzoziemców, bądź to właścicieli zakładów przemysłowych, bądź też udziałowców, urzędników oraz kadry technicznej, na ogół bardzo dobrze sytuowanych, osiągających duże zyski. W roku 1910 Dąbrowa Górnicza liczyła ogółem ponad 24 tys. mieszkańców, w tym Polaków – 83%, Żydów – 9,7%, Niemców – 2,3%, Rosjan i Litwinów – 2,1%, Francuzów – 2%, Włochów – 0,1%. Cudzoziemcy stanowili głównie grupę właścicieli poszczególnych zakładów przemysłowych lub ich kadrę techniczną.

Właściciele kopalń i hut osiągali ogromne zyski, ponieważ cena węgla w Królestwie Polskim utrzymywała się od lat 80. XIX wieku na wysokim poziomie, wobec podwyższenia cła na węgiel z Górnego Śląska. Można przyjąć, że czysty zysk przedsiębiorstw wynosił co najmniej 1.50 rubla na tonę wydobycia, czyli w latach 1890-1914 dochód wyniósł co najmniej 160 milionów rubli –  sumę wielokrotnie przewyższającą zainwestowany kapitał.

Znacznie gorzej natomiast powodziło się większości mieszkańców, a dla wielu warunki życia były wręcz tragiczne. Świadczą o tym niskie zarobki oraz długi czas pracy, który w kopalniach dąbrowskich wynosił w 1897 roku 11 i pół godziny na dobę, a w soboty i wigilie świąt – 10 godzin. Dopiero w latach 1905-1907 został skrócony do 10 godzin. Przeciętny zarobek górnika wynosił na początku XX wieku około 1.30 rubla za dniówkę, przy czym zarobki poszczególnych kategorii robotników wahały się od 50 kopiejek dla robotników młodocianych, do ponad 2 rubli dla rębaczy. W hutnictwie warunki były podobne, a nierzadko gorsze.

Oprócz wyzysku zagranicznych przedsiębiorców, dochodziły kryzysy ekonomiczne, a także częste zwolnienia z pracy. Na przykład w roku 1897 wydalono z kopalni „Niwka” w Sosnowcu 380 górników, a 31 lipca 1905 roku 427 robotników wydalono z huty „Bankowej”.

Dla proboszcza dąbrowskiego wielkim złem była praca dzieci i kobiet. Dzieci zarabiały dużo mniej niż dorośli, od 20 do 50 kopiejek dziennie. Według ustawy dzieci mogły pracować od 16 roku życia, ale w praktyce było inaczej. Pochodziły z rodzin wiejskich emigrujących z kieleckiej wsi do Zagłębia. Równie trudnym problemem była praca kobiet. Pracowały jako szwaczki po 12 godzin na dobę, jako sklepowe od 7.00 do 23.00. Zarabiały 20 kopiejek dziennie, część z nich z nędzy schodziła na drogę rozpusty.

Robotników dziesiątkowały choroby i śmierć. Przyczyną było złe odżywianie. Do tego dochodziła duża liczba wypadków przy pracy, np. w okręgu dąbrowskim w 16 kopalniach w ciągu roku było przeciętnie ponad 40 zabitych i 130 rannych. Lekarzy było niewielu, każdy z nich obsługiwał po kilka tysięcy robotników. Wyręczano się felczerami, często byli bez kwalifikacji. Lekarstwa przyrządzano bez należytej higieny.

Dopiero w 1895 roku władze rosyjskie wydały przepisy regulujące organizację kas emerytalnych, chorobowych i zapomogowo-pożyczkowych przy przedsiębiorstwach górniczych, a rok później nakazały zorganizować przy dużych kopalniach i hutach ambulatoria i szpitale. W 1912 roku wprowadzono obowiązkowe ubezpieczenie chorobowe i wypadkowe dla wszystkich robotników zatrudnionych w przemyśle.

Władze carskie nie chciały przyznać Dąbrowie praw miejskich, mimo że miejscowość po roku 1910 liczyła ponad 30 tysięcy mieszkańców. Uczyniły to dopiero bardziej tolerancyjne władze austriackie, 18 sierpnia 1916 roku. W jej skład wchodziły wówczas kolonie: Huta Bankowa, Stara Dąbrowa, Gliniaki, Ksawera Miejska i Wiejska, Łabęcka, Miejskie, Mydlice, Reden, Staszic Nowy i Stary i Warpie. W 1919 roku Rada Miejska zmieniła nazwę na Dąbrowę Górniczą.

 

 

W duszpasterskim tyglu

 

Lata 1897-1902 oraz 1906-1916, w których posługę proboszcza sprawował w Dąbrowie Górniczej ksiądz Grzegorz Augustynik, były dla miasta i kościoła niezwykle trudne, ale i błogosławione. Rozwój przemysłu, a także zniesienie poddaństwa spowodowały olbrzymi napływ do Zagłębia wiejskiej ludności, głównie z kieleckiej i krakowskiej wsi. Emigrowano za chlebem, mieszkaniem, poznaniem życia miejskiego. Jednak dawni chłopi, wykorzenieni ze swoich parafii i rodzin, wystawieni na wpływ nowego, obojętnego religijnie środowiska, łatwo tracili swoją religijność i moralność. Przyczyniał się do tego również brak kościołów, niedostateczna opieka duszpasterska, a także działania władz rosyjskich, które w procesie wynaradawiania Polaków w szczególny sposób szykanowały Kościół katolicki. Między innymi, carscy urzędnicy „po uważaniu” zatwierdzali kapłanów na kościelne stanowiska: „nieprawomyślnych” kierowano na odległe wiejskie parafie. Takie m.in. szykany spotkały również księdza Augustynika, którego dwukrotnie nie zatwierdzono na urząd rektora seminarium kieleckiego, a w roku 1902 wręcz został usunięty na cztery lata z probostwa dąbrowskiego za „sprzyjanie prądom socjalistycznym w środowisku robotniczym”. Carski gubernator w Piotrkowie pisał: „Ks. Augustynik wzbudza niepokoje wśród robotników i dlatego nie może otrzymać żadnego stanowiska w guberni piotrkowskiej i kieleckiej. Nie stawimy oporów, by przenieść go za Wisłę, gdzie nie ma fabryk”.

Bolało księdza Augustynika posądzenie o sprzyjanie ruchom socjalistycznym. Było ono oczywistą nieprawdą i próbą zdyskredytowania go w oczach biskupa i wiernych. Wprost przeciwnie, starał się jak mógł zwalczać radykalne ruchy społeczne, które były wrogo nastawione do Kościoła, a ponadto ich działalność w sposób oczywisty była inspirowana przez władze carskie. To nie za wspieranie socjalistów, ale za działalność społeczną i patriotyczną, za swoją wszechstronną działalność duszpasterską był szykanowany.

W tych czasach trzeba było wykazać się odwagą i mądrością polityczną, kiedy mu więc zaproponowano etat prefekta w państwowych szkołach, nie przyjął go, ponieważ – jak tłumaczył – biorąc pieniądze, z konieczności byłby zależny od władz carskich. W uzupełnieniu z ironią dodawał: „Mógłbym im sprawić kłopoty, bo cnotą roztropności poszczycić się nie mogę, a po rusku już prawie zapomniałem”.

Najtrudniej było z budową kościołów. Władze carskie wprowadziły całkowity zakaz wznoszenia nowych świątyń. Jeśli gdzieś uzyskano takie pozwolenie, stało się to dzięki użytemu fortelowi czy wręcz znajomościom z samym carem. Tak było z budową kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu (obecnej katedry), który nazwano wotum wdzięczności za ocalenie cara z zamachu na jego życie. W podobny sposób uzyskano pozwolenie na rozbudowę kościoła pw. św. Joachima w Zagórzu czy też właśnie Matki Bożej Anielskiej w Dąbrowie Górniczej: tu bowiem część dobudowywana przewyższała gabarytami kilkanaście razy istniejący kościół św. Aleksandra.

Ale też wiedział ksiądz Augustynik, że aktywność wiernych Zagłębia, domagających się budowy nowego kościoła, nie zawsze spotykała się ze zrozumieniem starszych duchownych. Wiedział, że ceniony przez niego proboszcz z Czeladzi, ksiądz Ludwik Satalecki, po zbudowaniu przez robotników i urzędników kościółka przy dworcu kolejowym w Sosnowcu, nie wyraził zgody na jego obsługę przez paulina z Jasnej Góry. W piśmie do konsystorza kieleckiego z 6 kwietnia 1863 roku proboszcz stwierdził m.in., że „według praw boskich, pominąwszy kościelne, wszyscy parafianie powinni jednego kościoła parafialnego trzymać się i do niego na nabożeństwo chodzić (…). Pasterz powinien przemawiać do swych owieczek, a owieczek jest powinnością słuchać głosu pasterza, bo taka jest wola Chrystusa Pana”. Proboszcz Czeladzi tłumaczył, że jeśli paulini będą regularnie odprawiać nabożeństwo w kaplicy w Sosnowcu, to w jego parafii będzie „nieporządek i zamieszanie”, a między górnikami i hutnikami Sosnowca nie słuchającymi głosu swego pasterza zepsucie będzie „jeszcze większe” i „pijaństwo nie ustanie”.

W kolejnym piśmie proboszcza Czeladzi do konsystorza kieleckiego z 17 czerwca 1864 roku padło stwierdzenie, że „od czasu jak kaplica w Sosnowcu została wystawiona, wkradł się nieporządek do parafii Czeladź, w parafii Czeladź są dwie parafie i dwóch plebanów (…). Takie nadużycia i takie porządki nie mogą być dłużej cierpiane”. Po otrzymaniu tego pisma konsystorz kielecki wysłał pismo do prowincjała ojców paulinów na Jasną Górę, w którym poleca, by „niewłaściwemu postępowaniu księży paulinów nabożeństwo w kaplicy w Sosnowcu odprawiających tamę położyć”.

Negatywna postawa proboszcza czeladzkiego wobec nowej kaplicy w Sosnowcu miała swoje wytłumaczenie w poglądach o nienaruszalności uprawnień kościoła parafialnego, w którym powinno się skupiać życie religijne całej parafii. Taką też argumentację podzielał niejednokrotnie konsystorz kielecki, hamując proces rozwoju kaplic, polecając duchowieństwu, by przekonywało wiernych, że istniejące kościoły parafialne wystarczająco rozwiązują potrzeby duszpasterskie. U podstaw takiego stanowiska leżało przekonanie, wyrażone m.in. w piśmie administratora diecezji kielecko-krakowskiej z 16 kwietnia 1858 roku, że gdyby wierni kaplice stawiali, „to by kościoły parafialne upadły”.

Z pewnością takie stanowisko władz kościelnych i poszczególnych duchownych odbiło się negatywnie na religijności mieszkańców, ponieważ w tym czasie w błyskawicznym tempie rosła dysproporcja między liczbą wiernych a ilością ośrodków kultu. Należało razem z rozwojem górniczych i hutniczych osad wznosić nowe lub rozbudowywać istniejące kościoły.

Jak jednak spóźnione były działania Kościoła, jak negatywny miały wpływ na praktyki religijne, świadczy o tym ankieta, jaką 16 marca 1872 roku polecił sporządzić dziekanom konsystorz kielecki. Chodziło w niej o swoisty „raport o stanie moralności każdej parafii”. Według zarządzenia władzy diecezjalnej, raporty powinny być sporządzone przez dziekana na podstawie danych przedstawionych mu „sumiennie” przez plebanów poszczególnych parafii. Miały one zawierać następujące rubryki: czy w parafii szerzy się pijaństwo (z podaniem liczby nałogowych alkoholików), ile jest małżeństw żyjących bez ślubu kościelnego, jak się układają wzajemne stosunki między dziećmi i rodzicami, czy parafianie uczęszczają do kościoła, czy przystępują do sakramentów (z podaniem liczby zaniedbujących spowiedź wielkanocną).

Odpowiadając na ankietę w styczniu 1880 roku, ksiądz Leopold Dobrzański, dziekan będziński podaje, że „wierzą zwyczajni robotnicy, natomiast inteligencja jest słabej wiary. Ponadto ludność napływowa w fabrykach daje robotnikom zgorszenie, a będący pod wpływem socjalistów szydzą z wszelkich praktyk wiary”. Dziekan stwierdza, że „dużo jest takich, co jak rok długi nie byli w kościele, a co dopiero do spowiedzi”, istnieją „niezgody i rozłączenia się małżonków”, nieporozumienia między rodzicami i dziećmi, nieposłuszeństwo dzieci wobec rodziców wśród ludności napływowej. Dziekan sygnalizuje niemoralne życie części wiejskich dziewczyn, przybyłych do pracy w Zagłębiu. Ponadto dostrzega rozwijający się alkoholizm społeczeństwa, istnienie w Dąbrowie i Sarnowie melin pijackich, nielegalnych punktów sprzedaży i picia alkoholu.

Nieco później, z początkiem XX wieku, pojawi się problem działalności innych wyznań i sekt, utrudniających działalność duszpasterską kapłanom rzymskokatolickim. Między innymi sporo kłopotów sprawi księdzu Augustynikowi szerzący się w Dąbrowie oraz Zagłębiu mariawityzm.

 

 

Przy kościele św. Aleksandra

 

W książeczce zatytułowanej „Porcjunkula, czyli skarb łaski seraficznego nabożeństwa do Matki Boskiej Anielskiej”, wydanej w Warszawie w 1901 roku, ksiądz Grzegorz Augustynik wspominał, że samodzielne duszpasterstwo na terenie Dąbrowy rozpoczęło się z chwilą wybudowania kaplicy na Starej Dąbrowie w roku 1863. Tam w większe święta odprawiał Msze Święte kapłan z parafii pw. Świętej Trójcy w Będzinie. Natomiast pierwszy kościół we wsi Dąbrowa, noszący wezwanie św. Aleksandra I papieża i męczennika (105-115?), wybudowano w latach 1875-1877. Ceglaną, jednonawową budowlę z dwiema wieżami w części frontowej wzniesiono ze składek robotników na podstawie projektu Juliana Polcera (obecnie jest to kaplica, która przylega do północnej nawy bazyliki Matki Bożej Anielskiej).

Mimo że władze rosyjskie bardzo niechętnie i rzadko udzielały zgody na wznoszenie nowych, katolickich świątyń, tym razem trudno było odmówić katolikom Dąbrowy, którzy w prośbie o pozwolenie na budowę kościoła pw. św. Aleksandra – który był także patronem panującego wówczas cara Aleksandra II (1855-1881) – napisali, że kościół ma być wotum za ocalenie życia cara w zamachu, który miał miejsce w 1867 roku. Ten argument całkowicie krępował władzom administracyjnym możliwość odrzucenia wniosku, dlatego w 1875 roku gubernator nie tylko wydał zgodę, ale udzielił ponadto pomocy finansowej na budowę.

Pierwsze nabożeństwo w kościele pw. św. Aleksandra odprawił ksiądz Leopold Dobrzański, dziekan będziński, w barbórkę 4 grudnia 1877 roku. Od tego dnia również zamieszkał w Dąbrowie na stałe wikariusz z Będzina ksiądz Władysław Wojciechowski. Po poświęceniu kościoła przez biskupa kieleckiego Tomasza Teofila Kulińskiego, 18 października 1885 roku, samodzielnym wikariuszem został ksiądz Dominik Milbert (pracował do roku 1891, kiedy to przeszedł do Sosnowca, by rozpocząć budowę obecnej katedry).

Pełnoprawna parafia przy kościele pw. św. Aleksandra została utworzona 5 lutego 1891 roku. Do nowej parafii weszły: Kolonia Reden, Huta „Bankowa” i dom jej dyrektora oraz stacje kolei żelaznych: Warszawsko-Wiedeńska i Iwanogrodzko-Dąbrowska, a także Kolonia Łabędzka, kopalnia „Jan”, kopalnia „Nowa”, kopalnia „Paryż” oraz Stara Dąbrowa. Pierwszym proboszczem nowo utworzonej parafii w Dąbrowie Górniczej został mianowany ksiądz Józef Dutkiewicz, były proboszcz parafii Solec. Duszpasterstwo sprawował do roku 1896.

To za jego czasów rozpoczęto starania o pozwolenie na budowę drugiego kościoła w górnej części Dąbrowy. Władze carskie wyraziły zgodę, ale pod warunkiem zamiany istniejącego kościoła pw. św. Aleksandra na cerkiew prawosławną. Ksiądz Dutkiewicz nie zgodził się na ten warunek, a ponieważ publicznie krytykował władze, musiał z parafii odejść z obawy przed aresztowaniem. Wyjechał do Ameryki, skąd potem słał środki na budowę nowego kościoła. O swoim poprzedniku ksiądz Grzegorz Augustynik napisał w kronice parafii dąbrowskiej, że „sporo Żydów przeprowadził na łono Kościoła, wpłynął na zarząd fabryczny, aby dano robotnikom więcej świąt. Za jego czasów zbudowano plebanię, zabudowania dla służby kościelnej, obmurowano cmentarz grzebalny. W roku 1896 wyjechał do USA, gdzie został proboszczem polskiej parafii w Nanticoke”.

Po wyjeździe księdza Dutkiewicza przez rok administrował parafią ksiądz Józef Sikorski, a w roku 1897, przez kilka miesięcy, ksiądz Bronisław Piasecki, miejscowy wikariusz. 1 czerwca 1897 roku posługę duszpasterską w parafii Dąbrowa Górnicza objął ksiądz Grzegorz Augustynik.

Jakie były jego pierwsze wrażenia oraz inicjatywy? Doświadczony proboszcz parafii Włoszczowa oraz dziekan włoszczowski dostrzegł od razu ogromne zaniedbania w praktykach religijnych swoich wiernych. Dlatego jedną z jego pierwszych inicjatyw duszpasterskich było wprowadzenie, 8 września, do kościoła dąbrowskiego obrazu Matki Boskiej Anielskiej, kopii słynnego już wówczas obrazu z Włoszczowej. To miało być niejako powierzenie opieki nad parafią Matce Bożej. Na obrazie włoszczowskim Matka Boska stoi na kuli ziemskiej i depcze głowę węża na znak, że Ona jest ową niewiastą obiecaną w raju, która miała zwyciężyć Szatana czyhającego na zgubę ludzkich dusz. To Ona obiecała wziąć pod swoją macierzyńską opiekę cały okrąg ziemi. U Jej stóp klęczeli święci: Józef, Joachim, Franciszek oraz Klara. Nad nimi unosili się aniołowie. Dwaj umieszczeni niżej trzymali zapalone świece, a dwaj wyżej mieli w rękach rozwinięte wstęgi z napisem: „Królowo Anielska módl się za nami”.

Ksiądz Augustynik zaplanował, aby wprowadzenie obrazu odbyło się z nadzwyczajną okazałością. Rozpoczęto procesją z kościoła gołonoskiego. Obraz wynieśli na ramionach kapłani przy biciu dzwonów, dźwiękach orkiestry górniczej, wśród śpiewu pieśni „Serdeczna Matko Opiekunko ludzi”. Następnie nieśli obraz młodzieńcy, którzy tego dnia byli u spowiedzi i Komunii Świętej. Panny sypały kwiaty i niosły tarcze z napisami „Witaj Królowo nieba i Matko litości. Witaj nadziejo nasza w smutku i żałości”. Pod Dąbrową doszły bractwa ze świecami, a przy samym kościele urządzono wspaniałą iluminację. Po wstawieniu obrazu do ołtarza, ksiądz Tadeusz Konarski, proboszcz z Gołonoga, odprawił nieszpory z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Do nieszporów asystowali księża Stanisław Mazurkiewicz, Tomasz Zdziennicki, Bronisław Piasecki, Stanisław Makowski, Roman Smoliński. Ksiądz Grzegorz Augustynik wygłosił porywające kazanie na cześć Matki Bożej.

Parafianie z czcią powitali obraz Królowej Anielskiej: rodzice polecali chore dzieci opiece Maryi, wielu doznało pociechy w smutku, a na dowód wdzięczności za odebrane łaski, zamawiano Msze Święte przed obrazem Matki Boskiej Anielskiej. Dwie parafianki, Antonina Lorek i Katarzyna Kosin złożyły korale jako pierwsze wotum. Splendoru uroczystości dodała wspaniała pogoda.

Jeszcze tego samego roku, 14 listopada, ksiądz Augustynik sprowadził do dąbrowskiego kościoła o relikwie św. Stanisława Kostki. Jego opiece pragnął powierzyć młodzież. I nie zawiódł się. Jak napisał w kronice później, „odtąd nastąpiła pewna zmiana w parafii: spośród młodzieży znalazło się wielu, którzy ślubowali żyć w stanie dziewiczym i przeciwdziałać zepsuciu pomiędzy robotnikami fabrycznymi. Przystępują co tydzień do spowiedzi i prawie codziennie, jeżeli im zajęcie pozwala, do Komunii Świętej. Stanowią oni prawdziwą pociechę dla kapłanów i wielką pomoc w prowadzeniu parafii. Matka Boska Anielska ze swoim najukochańszym czcicielem świętym Stanisławem Kostką roznieca ogień miłości Bożej w sercach wiernych sług swoich i rozpoczyna odrodzenie moralne całej parafii. Szczęśliwi będą ci wszyscy, którzy pójdą za głosem swej najdroższej Matki i zechcą żyć tak niewinnie, jak żył św. Stanisław Kostka. Jeżeli wszędzie, to szczególniej w fabrykach ludzie pracujący powinni żyć pobożnie i niewinnie, bo tu bywają wypadki niespodzianej śmierci, a wiadomo, że kogo śmierć w grzechu śmiertelnym spotka, ten wiecznie potępiony będzie”.

Było oczywiste, że niewielki kościół pw. św. Aleksandra, posiadający zaledwie 180 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej, nie mógł wystarczyć na potrzeby parafii dąbrowskiej, liczącej w 1898 roku 18 tysięcy wiernych. Prowadzone przez poprzedników starania o budowę nowego kościoła zostały uwieńczone sukcesem. Odtąd już sama budowa stanie się najważniejszym zadaniem księdza Grzegorza Augustynika.

 

 

Budowniczy kościoła Matki Boskiej Anielskiej

 

Przychodząc do Dąbrowy Górniczej, ksiądz Grzegorz Augustynik zastał rozpoczęte starania u władz o pozwolenie na powiększenie istniejącego kościoła. Były także wstępne projekty jego rozbudowy. Ostatecznie wybrano projekt Stefana Pomianowskiego, budowniczego powiatu będzińskiego, który zaproponował budowę świątyni neogotyckiej o trzech nawach. Ten także projekt ministerstwo w Petersburgu zatwierdziło.

Projekt zakładał, aby większa część starego kościoła została wcielona do nowego jako boczna kaplica pod dawnym wezwaniem św. Aleksandra. Natomiast nowemu kościołowi postanowiono nadać tytuł Matki Boskiej Anielskiej. Pierwszy kamień pod fundamenty, czyli kamień węgielny, z upoważnienia biskupa Tomasza Kulińskiego położył i poświęcił w uroczystość Matki Boskiej Anielskiej, 2 sierpnia 1898 roku, ksiądz Leopold Dobrzański, prałat katedry kieleckiej, dziekan będziński. W uroczystości wzięło udział kilkudziesięciu kapłanów, przedstawiciele miejscowych władz oraz tysiące wiernych. Fundusze na nowy kościół obiecali dawać – częściowo – właściciele fabryk, a najwięcej robotnicy, opodatkowując swoje zarobki.

W wydanej z tej okazji „Pamiątce założenia i poświęcenia kamienia węgielnego pod nowy kościół N. Maryi Panny Anielskiej (de Porcjuncula)”, ksiądz Augustynik zamieścił przemówienie, jakie wygłosił podczas uroczystości. Miało ono charakter modlitwy do Boga. Mówił m.in.: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli! Tymi słowami witamy uroczystość założenia kamienia węgielnego i poświęcenia go pod nowy kościół, wznoszący się na cześć Boga w Trójcy Świętej Jedynego i Najświętszej Maryi Panny Anielskiej. Tymi słowy modlić się będą i następne pokolenia szukające pociechy w tym przybytku Pańskim. Tu oczy Twoje, Ojcze Niebieski, w szczególniejszy sposób zwrócone będą na nas mizeraków ziemi, tu uszy Twoje słuchać będą naszych jęków zbolałego serca, tu Twoje ręce hojnie rozsiewać będą łaski miłosierdzia na wszystkich uciekających się do Ciebie! Tu Twoje serce ogniem swej miłości rozpalać będzie zimne serca nasze i tulić do siebie wszystkie dusze skołatane różnymi ciężarami życia. Tu grzesznik pokutujący znajdzie przebaczenie, a miłośnicy Twoi znajdą pomoc do wytrwania w cnotach. O Boże, jakże Ci nie dziękować za tę łaskę, że mamy kościoły blisko naszych zagród, naszych fabryk i że możemy w nich swobodnie modlić się do Ciebie, jak dzieci przed ojcem wylewać swe uczucia serdeczne”.

Trudno o lepsze wyjaśnienie celu, jaki przyświecał proboszczowi dąbrowskiemu, gdy wraz z mieszkańcami podjął się dzieła budowy nowej świątyni. Nie chodziło mu tylko o nową budowlę, ale o nowe źródło łask, o błogosławieństwo Boże na trudy życia dąbrowskich górników i hutników.

Czy wszyscy parafianie podzielali jego entuzjazm? Może i tak, ale niewielu zrozumiało, na co się porywają. Początkowo bowiem nie znalazł się nikt, kto przyszedłby z własnej inicjatywy do pomocy. O tym bolesnym fakcie ksiądz Augustynik nie omieszkał zapisać w kronice, że w dniu rozpoczęcia wykopów pod fundamenty, nikt z parafian nie pojawił się na placu budowy do pomocy. Nie widząc innego rozwiązania, proboszcz stawał codziennie przed główną bramą huty „Bankowej” i prosił wychodzących z pracy robotników o pomoc. Zwracał się do nich słowem: „bracia”, co widać ujęło za serce wielu, skoro znaleźli się chętni i prace mogły ruszyć.

Kolejną trudną sprawą było pozyskanie pieniędzy na budowę. Z zapisków w kronice na ten temat wynika jedno: brak pieniędzy był źródłem nieustannych kłopotów. A chodziło o niebagatelne sumy. Kronika dąbrowskiej parafii zawiera szczegółowe zestawienia kosztów budowy kościoła, które do roku 1907 wyniosły 277.899 rubli. Pieniądze pochodziły głównie ze składek, i tak: robotnicy huty „Bankowej” przekazali 115.781 rubli (40%), przemysłowcy z huty „Bankowej” 37.000 rubli (13%), Francusko-Włoskie Towarzystwo Kopalń – 18.471 rubli (6%), ksiądz Augustynik dał od siebie 15.000 rubli (5% całej sumy). Jak z tego widać, główny ciężar wydatków spoczywał na robotnikach huty „Bankowej”, którym za ich zgodą potrącano 1 proc. od zarobków albo 1 kopiejkę od rubla.

Początkowo zbieranie składek od robotników na budowę kościoła spotkało się z powszechną aprobatą, jedynie sprzeciwili się temu socjaliści. Podczas pierwszego zebrania komitetu budowy kościoła ksiądz Augustynik przekonał górników i hutników do potrącania składki z zarobków, mówił o tym tak przekonująco, że tylko jeden z robotników sprzeciwił się temu. Socjalistyczny „Górnik” w numerze 2 z 1897 roku zamieścił list korespondenta, zatytułowany „W sprawie składek na kościół”. Autor listu przypomina, że projekt budowy kościoła w Dąbrowie Górniczej, plan i kosztorys na 150.000 rubli „podobno” był już gotowy za poprzedniego proboszcza księdza Dutkiewicza, który sprawował posługę w latach 1891-1896. Huta „Bankowa” rzekomo przekazywała na budowę rocznie po 10.000 rubli, inne zakłady też, ponadto zbierano składki od robotników, wniosek: pieniądze na kościół zostały sprzeniewierzone. Dalej socjaliści wyrażali obawę, że „potrącane pieniądze w zakładach mogą utonąć w rękach kapitalistów”, dlatego wyrażali gotowość do pomocy, ale pod warunkiem społecznej kontroli finansowej.

Nie potrzebował ksiądz Augustynik do kontroli socjalistów, sam wyznaczył komitet wykonawczy, który umiejętnie zarządzał składkami, umawiał się z majstrami, prowadził korespondencję z władzami, z rozmaitymi dostawcami i fabrykami, dozorował roboty, aby według planów i dokładnie wszystko było wykonane i by materiał był odpowiedni i dobry. Do składu tego komitetu, urzędowo zatwierdzonego, zostali wybrani: Feliks Kwiecień jako prezes, Mieczysław Grabiński – dyrektor kopalni „Paryż”, Edward Biedrzycki – dyrektor „Huty Bankowej”, Felicjan Gadomski – dyrektor kopalni „Flora” (wpierw był dyrektorem kopalni „Reden”), Józef Plattard – inżynier, Stanisław Piotrkowski – inżynier, Kazimierz Talko – inżynier oraz robotnicy: Józef Danecki, Aleksander Kasprzyk, Julian Osetowski, Marcin Biesiada, Feliks Wąsowicz, Karol Grzyszka, Teofil Rettel. Wszyscy wymienieni dyrektorzy czy robotnicy, spełniali swe obowiązki społecznie. Najwięcej pracy i trudów spoczęło na prezesie Kwietniu. Pomimo starszego wieku i słabego zdrowia bywał prawie codziennie na placu przy kościele, doglądał prac budowlanych, rysował detale i pilnował ich wykonania. Będąc emerytem oddał się tej pomocy z prawdziwym zamiłowaniem.

Prezesowi pomagał Piotr Kucia: sprowadzał materiały budowlane, spisywał je i prowadził drobiazgową kontrolę wykonania robót, za co pobierał 25 rubli miesięcznie. Do grona osób, które poświęciły swój czas przy budowie należeli ponadto: Antoni Hłasko, Klemens Zagrodzki oraz Paweł Latosiński. Jednym słowem, ksiądz Augustynik doskonale zorganizował tak prace przy kościele, jak i samo zbieranie składek na budowę. Nawet wówczas, gdy socjaliści czy inni wrogowie Kościoła próbowali buntować robotników, kiedy duża ich część, zbałamucona, odmówiła płacenia składki – co opóźniło wyposażenie i ozdobienie świątyni – proboszcz dąbrowski przekonał jednak większość robotników, by wytrwali do końca i dając cząstkę swoich zarobków, doprowadzili świątynię do pełnego wykończenia.

Kiedy stanęły mury, rozebrano fronton starego kościoła i włączono go jako boczną kaplicę do nowej świątyni. Połączenie dało dobry efekt, całość wyglądała harmonijnie. Następnie ceglane mury obłożono tzw. bydgoską licówką, tzn. połówkami cegły, których nie wiązano z murem, ale przylepiono do niego zaprawą wapienną. Bryłę budowli ozdobiono jasnymi elementami z piaskowca. Dach pokryli dekarze z Galicji dachówką sprowadzoną z Niepołomic. Roboty blacharskie miedziane wykonał zakład z Warszawy, a ciesielskie – miejscowa firma Bewenze.

 

 

Pielgrzym do Rzymu

 

Wraz ze wznoszeniem murów nowej świątyni, ksiądz Augustynik postanowił uzyskać dla niej odpowiednie przywileje i odpusty. Nadarzała się ku temu okazja, ponieważ postanowił w Jubileuszowym Roku Świętym, 1900, pielgrzymować do Rzymu. Rok Jubileuszowy ogłosił papież Leon XIII (1878-1903), a car rosyjski łaskawie zgodził się, by wydano paszporty wszystkim poddanym, którzy zamierzali nawiedzić groby świętych apostołów Piotra i Pawła.

Będąc w Rzymie, dąbrowski proboszcz zachował się jak św. Franciszek, który wytargował u papieża odpust zupełny Porcjunkuli. Ksiądz Augustynik z podobną prośbą zwrócił się do papieża Leona XIII – o udzielenie dla wznoszonej świątyni Najświętszej Maryi Panny Anielskiej w Dąbrowie Górniczej szczególnego przywileju: aby kościół ten cieszył się takimi samymi odpustami, do jakich prawo posiadała bazylika św. Piotra na Watykanie.

Obyło się bez targowania, papież łaskawie taką zgodę wyraził, a odpowiednią bullę, nadającą świątyni dąbrowskiej przywileje odpustowe, wydał kardynał Mariano Rampolla del Tindaro, prefekt watykańskiej Kongregacji Kultu Bożego, w imieniu Kapituły Bazyliki św. Piotra, 19 marca 1901 roku. W dokumencie tym zapisano, że „wierni obojga płci uczęszczający do wspomnianego kościoła parafialnego [Najświętszej Maryi Panny Anielskiej] mogą go nawiedzić i będąc należycie usposobieni mogą i są zdolni korzystać, dostępować i cieszyć się z odpustów, przywilejów i łask duchowych, tak samo, jak gdyby osobiście przybywali do naszej Bazyliki Watykańskiej”.

Nadanie kościołowi dąbrowskiemu przywilejów duchowych, jakimi cieszyła się Bazylika św. Piotra w Rzymie, dokument watykański nazywa „przyporządkowaniem, podporządkowaniem i zjednoczeniem” („aggregationem, submissionem, unionem”) z bazyliką rzymską. Zgodnie z tradycją, nadanie takich przywilejów oznaczało podniesienie danej świątyni do rangi bazyliki mniejszej.

Papież przystał także na kolejną prośbę księdza Augustynika, aby przyznać świątyni dąbrowskiej odpust zupełny Porcjunkuli. 30 marca 1901 roku papież Leon XIII wydał kolejne brewe, w którym przyznał po wieczne czasy kościołowi Najświętszej Maryi Panny Anielskiej w Dąbrowie Górniczej odpust Porcjunkuli. Co prawda, do tej pory świątynia dąbrowska posiadała już wspomniany przywilej, przyznany jej przez papieża Leona XIII w dniu 13 lipca 1897 roku, ale jego ważność upływała po 10 latach. Teraz ten przywilej został przyznany po wieczne czasy.

Jak wielką wagę przykładał ksiądz Augustynik do tego przywileju, świadczy specjalny modlitewnik ku czci Najświętszej Maryi Panny Anielskiej, jaki wydał z tej okazji. Prosi w nim parafian, aby korzystali z tej łaski, podaje szczegółowo warunki otrzymania odpustu Porcjunkuli, jak dobry ojciec i proboszcz apeluje do sumień swoich wiernych: „Poznawszy tedy ważność odpustu Matki Boskiej Anielskiej, postarajmy się, abyśmy go pozyskać mogli. Rola nie wyda plonu, jeżeli jej nie oczyści gospodarz z chwastów i różnych kamieni – i my nie staniemy się godnymi łask odpustowych, jeżeli nie oczyścimy sumienia naszego ze wszelkich chwastów grzechowych; jeżeli nie usuniemy z niego złych namiętności, o które rozbijają się wszelkie cnoty. Zatem przetrząśnijmy sumienie, zbadajmy wszelkie kryjówki jego, i z żalem serdecznym wyznawajmy u stóp konfesjonału wszystkie przewinienia. A tak usprawiedliwieni przez spowiedź szczerą i pokorną, staniemy się godnymi łask odpustowych. Jeżeli nie jeden zabiega i trudzi się nad zebraniem dostatków ziemskich, to o ileż więcej zabiegać powinniśmy i starać się o pozyskanie skarbów duchowych! Wszakże Pan Jezus upomina nas, abyśmy przede wszystkim szukali królestwa niebieskiego”.

Podróż do Rzymu była dla księdza Augustynika niezwykle owocna, ponieważ nawiedzając włoskie sanktuaria, obserwował pilnie tamtejszą pobożność, zachowania i praktyki religijne. Będąc w Neapolu, zobaczył cud krwi św. Januarego, który zdarza się co roku w dzień wspomnienia świętego. Odwiedził też Asyż, gdzie w bazylice Porcjunkuli odprawił Mszę Świętą. W jednej ze swych książek, opisując pobyt w Asyżu, dzielił się wzruszeniem: „Kto z wiarą i czystą intencją wstąpi do kościoła Matki Boskiej Anielskiej, ogarnia go jakieś dziwne i trudne do opisania uczucie, zdaje mu się, że widzi św. Franciszka wyniszczonego postami i nawołującego do pokuty… I rachuje się z sumieniem, i płacze nad swymi upadkami, i tuli się jak dziecko do matki, do ścian kościółka tylu cudami uświęconego. Rozrzewniony i rozgrzany na duszy wpatruje się pobożny pielgrzym w oblicze Królowej Anielskiej, i woła do Niej nie słowami, bo łzy tamują głos, lecz sercem: Matko! nie opuszczaj mnie na tej łez dolinie, wspieraj swoją radą, abym nie zboczył z drogi przykazań Boskich, abym się nie zabłąkał wśród bezdroży grzechu i mamideł światowych.

Modlitwa gorąca w tym kościółku napełnia duszę radością i błogim spokojem, ale większą radością napełnia wysłuchanie Mszy Świętej, a przyjęcie Komunii Świętej przewyższa szczęście Aniołów. A co powiedzieć o kapłanie, który może dostać się z Mszą Świętą do ołtarza w Porcjunkuli? Żadne pióro nie opisze jego szczęścia, gdy jak św. Franciszek, mając przed oczami obraz Matki Boskiej, ujrzy w Hostii Pana Jezusa żywego i łaskawie mówiącego do duszy: Sługo mój, idź w ślady św. Franciszka, pracuj nad nawracaniem grzeszników, a sam daj z siebie przykład zamiłowania ubóstwa, pokory, czystości i posłuszeństwa! Ach ileż tam łez rzewnych, ile westchnień gorących wyda dusza kapłana za obecne potrzeby Kościoła, za parafian, za siebie”.

To zapewne wówczas postanowił ksiądz Augustynik, że na pamiątkę otrzymania odpustu Porcjunkuli, a także doznanych w Asyżu wzruszeń, wybuduje obok dąbrowskiej bazyliki kaplicę Porcjunkuli. Obietnicę udało mu się spełnić dopiero po konsekracji świątyni w 1913 roku. A czyż mógł przewidzieć, że zostanie w niej pochowany w 1929 roku? I że w jej wnętrzu znajdzie się pierwszy obraz Matki Boskiej Anielskiej z dużego ołtarza kościoła pw. św. Aleksandra, ten obraz, który mu towarzyszył i błogosławił przez całe życie?

Ponadto z pielgrzymki do Włoch ksiądz Augustynik przywiózł wiele relikwii, które złożone zostały w świątyni dąbrowskiej. Były to cząstki: Krzyża Świętego; prześcieradła, w które owinięty był Jezus po swej śmierci; żłóbka Jezusa; Korony Cierniowej; płaszcza purpurowego, którym okryto Jezusa w czasie wyszydzania po biczowaniu; płaszcza św. Józefa oraz relikwie świętych: Anny, Joachima, Dominika, Antoniego Padewskiego, Franciszka z Asyżu, Agnieszki męczennicy, Barbary męczennicy, Rozalii, Stanisława biskupa i męczennika, Stanisława Kostki, Aleksandra I papieża i męczennika, Klary z Asyżu oraz Zyty z Lukki.

 

 

Dzień konsekracji

 

Dąbrowską świątynię budowano przez 14 lat. Trwałoby to krócej, gdyby władze carskie w 1902 roku administracyjnie nie przeniosły księdza Augustynika do Książa Wielkiego. Jego następca, ksiądz Jan Kołaczkiewicz, nie potrafił podołać wszystkim obowiązkom, z tego powodu spadło tempo prac, a przede wszystkim znacznie zmniejszyły się wpływy finansowe. Z wielkim trudem udało się jednak w 1905 roku zamknąć kościół w stanie surowym. Teraz czekała jeszcze trudniejsza praca – we wnętrzu świątyni, wymagająca znacznych nakładów finansowych. Na szczęście, w 1906 roku, mógł ksiądz Augustynik wrócić na swoje probostwo do Matki Bożej Anielskiej w Dąbrowie.

Niemile zaskoczył go fakt, że liczba robotników płacących składki znacznie zmalała. Mimo różnych zabiegów, nie udało się już pozyskać tych, którzy przestali płacić. Główną przyczyną była antykościelna działalność socjalistów, o czym napisał w kronice ze smutkiem: „W roku 1909 socjaliści rozpanoszyli się w Dąbrowie, większa część robotników odmówiła składki, co opóźniło dokończenie kościoła i uniemożliwiło malowanie i ozdobienie go. Garstka gorliwych robotników wytrwała do końca, byli gotowi dalej dawać, aby kościół doprowadzić do zupełnego porządku”.

Sprawozdania finansowe z tego czasu wykazują stale brak pieniędzy. Aby spłacić zobowiązania, proboszcz albo pożyczał pieniądze albo prosił przedsiębiorców o doraźną pomoc. Na szczęście, oprócz robotników, którzy dawali składki, była grupa indywidualnych ofiarodawców, składających dary pieniężne – w zamian otrzymywali na pamiątkę dyplom z sylwetką starego kościoła pw. św. Aleksandra, projektem nowego kościoła oraz wielkiego ołtarza z obrazem Matki Boskiej Anielskiej. Na dyplomie widniało pozdrowienie: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i N. M. Panna, Matka Jego Królowa Anielska”. Takich dyplomów wydrukował ksiądz Augustynik ponad tysiąc. Ponadto, za żyjących dobrodziejów kościoła odprawiano modlitwy w każdą sobotę, a za dobrodziejów zmarłych odprawiane były nabożeństwa żałobne następnego dnia po odpuście Matki Boskiej Anielskiej. Oprócz tego ofiarodawcy mieli prawo do wypominków w niedziele i święta.

Dzięki ofiarności wiernych, zaczęto malować i wyposażać wnętrze. Wkrótce monumentalna, trzynawowa świątynia, długa na 68 m, szeroka na 30 i 62 m, wysoka na 30 m, zaczęła się zapełniać. Pojawił się wspaniały wielki ołtarz, który wykonał Józef Proszowski z Częstochowy. Jego dziełem był także ołtarz św. Barbary. Natomiast ołtarze św. Józefa i Matki Bożej Różańcowej wykonał pan Bratek, ołtarz Pana Jezusa, ambonę i chór wykonano w Warszawie w zakładzie ks. prałata Siemca. Stalle i szafy w zakrystii wykonał Antoni Spisak, konfesjonały zakład Mariana Chełmskiego z Sosnowca. Posadzkę ułożyło Towarzystwo Akcyjne „Dziewulski i Lange” z Warszawy. Stary kościół, zamieniony na kaplicę Matki Boskiej Częstochowskiej, wymalował Piotr Niziński z Krakowa, z ofiar urzędników i robotników stacji Warszawsko-Wiedeńskiej, na pamiątkę powtórnej koronacji cudownego obrazu Matki Boskiej na Jasnej Górze 22 maja 1909 roku.

Tak przygotowaną świątynię należało teraz konsekrować. Uroczystość odbyła się 29 września 1912 roku. Pierwotnie planowano konsekrować świątynię 27 września, aby równocześnie uczcić 300. rocznicę śmierci świątobliwego, znakomitego polskiego kaznodziei księdza Piotra Skargi. Niestety, zarządy miejscowych fabryk nie chciały zwolnić robotników na nabożeństwo, dlatego uroczystość przeniesiono na niedzielę 29 września.

Dzień uroczystej konsekracji poprzedziły trzydniowe rekolekcje. Opisując wszystko w „Pamiątce konsekracji kościoła Matki Boskiej Anielskiej w Dąbrowie Górniczej”, ksiądz Grzegorz Augustynik wspomina, że w środę, 25 września wieczorem, po odśpiewaniu Veni Creator oraz odmówieniu litanii do Matki Boskiej, osobiście wygłosił naukę wstępną o pożytkach rekolekcji. Zakończono ją błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem.

W czwartek, 26 września rano, kazanie wygłosił ksiądz Kazimierz Błasik, wikariusz z Zagórza. Mówił na temat znaczenia sakramentów dla osobistego uświęcenia. Po południu była adoracja Najświętszego Sakramentu oraz kazanie miejscowego wikariusza, księdza Franciszka Siermantowskiego, na temat okazywania miłości Panu Jezusowi przez budowanie kościołów, nawiedzanie ich oraz utrzymywanie w należytym porządku.

W piątek, 27 września rano, sprawowano Mszę Świętą żałobną za zmarłych parafian. Dusze cierpiące w czyśćcu polecano przez wstawiennictwo świątobliwego kapłana Piotra Skargi. Po Mszy Świętej ksiądz Augustynik wygłosił kazanie o życiu i działalności Piotra Skargi, ukazując jego zasługi dla Kościoła i narodu polskiego. Po południu była droga krzyżowa z rozważaniami księdza proboszcza, suplikacjami i błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem.

W sobotę, 28 września rano, ksiądz Antoni Zimniak, prefekt szkół dąbrowskich, wygłosił naukę o sakramencie bierzmowania. Po południu parafianie wyruszyli w procesji ze sztandarami i feretronami do Gołonoga, aby powitać i procesjonalnie wprowadzić do Dąbrowy, przybyłego już tam, księdza biskupa Augustyna Łosińskiego. W procesji z Gołonoga do Dąbrowy, razem z biskupem czterech kapłanów ubranych w czerwone ornaty niosło relikwie świętych: Stanisława biskupa i męczennika oraz Lucyda i Celestyna, które potem biskup wmurował w główny ołtarz świątyni. Procesji towarzyszyła orkiestra Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich.

Na granicy Dąbrowy procesję powitał napis na przygotowanej bramie: „Witamy Cię najdostojniejszy Pasterzu”. Przy niej oczekiwały dzieci z ochronek i z miejscowych szkół z nauczycielami, przedstawiciele zakładów przemysłowych oraz zacniejsi obywatele Dąbrowy. Dyrektor kopalni Paryż, Mieczysław Grabiński, podając biskupowi chleb i sól, powiedział: „Wasza Ekscelencjo, Najdostojniejszy Pasterzu. Po raz drugi spotykamy Cię wchodzącego w progi naszej Dąbrowy, po raz drugi witamy naszego Pasterza jako przedstawiciela naszego Kościoła Katolickiego i posłannika miłości i wiary (…). Witaj nam i przyjmij oto te symbole naszej polskiej gościnności, chleb i sól, oraz przywiązanie do wiary ojców naszych, tych ideałów szczytnych, których przedstawicielem sam jesteś”.

Po jego przemówieniu, dziewczynki w bieli podały biskupowi bukiet kwiatów. Biskup pobłogosławił wszystkim i pochód ruszył dalej. Śpiewano: „Zachowaj nam Boże Biskupa naszego, by strzegł i ożywiał w nas Ducha Bożego, daj Mu zdrowie dobre i broń od przygody, a po długiem życiu daj niebieskie gody”. Przy wejściu na kościelny cmentarz stała druga brama, przybrana w wieńce oraz insygnia biskupie. Nie było na niej narodowych, biało czerwonych chorągiewek, ponieważ nie wyraziła na to zgody policja. Taki był rozkaz gubernatora piotrkowskiego, Jaczewskiego.

Przy bramie stali członkowie Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich ze swoją chorągwią Matki Boskiej Anielskiej. Prezes koła dąbrowskiego, Wiktor Fligier, witając biskupa Łosińskiego, powiedział m.in.: „Najdostojniejszy Pasterzu! My, robotnicy stowarzyszeni pod sztandarem Bóg i Ojczyzna, a mający godło «jeden za wszystkich i wszyscy za jednego», witamy Cię sercem przepełnionym radością, że do nas przybywasz, jako najlepszy Ojciec, by się przypatrzeć pracy naszej i odczuć niedolę naszą. Wiemy, że Wasza Ekscelencja zajmuje się losem robotników i pragnie, abyśmy się zrzeszali pod znakiem Krzyża, złączeni miłością bratnią dążyli do oświaty na zasadach Chrystusowych i do poprawy naszego ciężkiego losu pracą, trzeźwością i oszczędnością. Wiemy, że Wasza Ekscelencja w liście pasterskim ostrzegał nas, abyśmy nie słuchali fałszywych nauczycieli, siejących nienawiść do przełożonych i odrywających nas od Kościoła Katolickiego i od naszych pasterzy, a do właścicieli fabryk i do naszych zwierzchników zwracali się, aby byli względem nas sprawiedliwymi w wynagradzaniu naszej pracy i traktowali nas jako młodszych braci. Za tę opiekę nad nami serdecznie Ci dziękujemy, najdroższy Ojcze, i oświadczamy, że z Tobą zawsze jesteśmy i bronić będziemy naszej świętej wiary katolickiej przed wszelką napaścią skądkolwiek ona pochodzić będzie. W imieniu wszystkich braci robotników proszę Waszą Ekscelencję o błogosławieństwo dla nas, dla naszych dzieci i dla naszych fabryk”.

Biskup wzruszony przemówieniem spontanicznie odpowiedział: „Całym sercem wam błogosławię, życzę wytrwałości w wierze, w szlachetnej pracy społecznej, w jedności braterskiej, a także coraz większego rozwoju fabryk, dających pracę i chleb tysiącom pracowników”.

Kiedy procesja wchodziła do kościoła, miejscowy chór, pod dyrekcją Józefata Bieleckiego, zaśpiewał z akompaniamentem organów antyfonę „Ecce sacerdos magnus”. Biskup złożył relikwie świętych na przygotowanej mensie, po krótkiej adoracji Najświętszego Sakramentu ubrał szaty liturgiczne i, otoczony asystą, wraz z kapłanami udał się ku prowizorycznej dzwonnicy, aby konsekrować nowe dwa dzwony: większy, o imieniu Józef, ważył 730 kilogramów i miał średnicę 110 cm, w tonie „E”. Dedykowany był pamiątce konsekracji kościoła. Znajdowały się na nim wizerunki św. Józefa Kaliskiego, ks. Piotra Skargi, ks. Karola Antoniewicza i ks. Hugona Kołłątaja. Obok ich wizerunków ksiądz Augustynik umieścił krótkie biogramy. Przy św. Józefie Kaliskim był napis: „Św. Józefie na ziemi Polskiej w Kaliszu cudami słynący wyproś nam zmiłowanie Boskie, a duszom fundatorów tego dzwonu chwałę wiekuistą w niebie”.

Pod wizerunkiem ks. Piotra Skargi widniał napis: „Wielebny ks. Piotr Skarga ur. 1532 r. w Grójcu um. w 1612 roku 27 września w Krakowie, pochowany w Kościele św. Piotra. «Żadne nie są mocniejsze mury i wały u miasta jako zgoda, jedność i miłość braterska». Nad głową ks. Skargi umieszczono wiersz Syrokomli: „Przywróć nam Panie staroświeckich ludzi, / Z krzemienną piersią i duszą stalową. / Niechaj ich z trumny Twój rozkaz rozbudzi, / Niech w oczy spojrzą, niech przemówią słowo. / Abyśmy mogli choć raz, choć z daleka, / zobaczyć w życiu wielkiego człowieka”.

Pod wizerunkiem księdza Karola Antoniewicza był napis: „Ks. Karol Antoniewicz z Towarzystwa Jezusowego, urodzony 6 listopada 1807 r. w Skwarzewie w Galicji, um. w Obrze w Księstwie Poznańskiem 14 listopada 1852 r., pochowany tamże w krypcie pod Kościołem. «Matko pociesz, bo płaczemy. Matko ratuj, bo giniemy. Matko nie opuszczaj nas»”.

Nad portretem księdza Hugona Kołłątaja napis głosił: „Ks. Hugo Kołłątaj urodz. 1750 r. w Niecisławicach w Sandomierskiem um. 1812 r. w Warszawie, pochowany na Powązkach. «Radźcie jak najmniej, a róbcie wiele. Gdzie nikt nie cierpi, tam wszystkim dobrze. Gdzie jeden cierpi, tam nie może być wszystkim dobrze. Wszystkim stanom należy się równość!»”.

Drugi, mniejszy dzwon, miał imię „Matka Boska Anielska”, w tonie „A”, ważył 395 kg, był na nim wizerunek Matki Boskiej Anielskiej i napis: „Matko Boska ratuj Polskę od herezji Kozłowitów, i obdarz ją spokojem i wolnością. R. P. 1910”. Na dzwonach wymieniono również fundatorów: Centralny związek Katolicki w Królestwie Polskim, Ks. G. Augustynik, Robotnicy z młyna Józefa Daneckiego, Fr. Piwowarowa, J. Tabak, P. i J. Matysiakowie, J. Śliwiński, J. Trzęsimiech, A. Liberowa, Woźniakowa, W. Haberka, Jan Kmieć oraz P. Gron. Należy dodać, że wszystkie dzwony, także te ufundowane później, zabrali najpierw Austriacy podczas I wojny światowej, a potem Niemcy w czasie II wojny światowej; ocalał tylko „Józef”.

Poświęciwszy dzwony, biskup Łosiński wrócił do świątyni, wziął relikwie świętych męczenników i zaniósł je do odpowiednio przygotowanej kaplicy. Podczas tej procesji po raz pierwszy odezwały się nowe dzwony. Po złożeniu relikwii na ołtarzu w kaplicy, biskup wraz z kapłanami odmówili jutrznię. Wierni całą noc czuwali i modlili się przy relikwiach.

29 września, już o czwartej rano, kapłani rozpoczęli sprawowanie Mszy Świętych. O godzinie 7.00 rozpoczęła się ceremonia konsekracji kościoła. Najpierw wprowadzono uroczyście relikwie do kościoła i zamurowano je w głównym ołtarzu, potem odbyły się kolejne ceremonie konsekracji, a na koniec wniesiono Najświętszy Sakrament, oddając Bogu w posiadanie nową świątynię. Z kolei rozpoczęła się uroczysta suma, podczas której biskup udzielił święceń kapłańskich diakonowi Piotrowi Augustynikowi, bratankowi proboszcza. Kazanie podczas sumy wygłosił ksiądz Kajetan Szymkiewicz, proboszcz z Kroczyc.

Po sumie był obiad w sali obok plebanii, w której odbywały się zebrania robotników, odczyty i przedstawienia amatorskie. Na obiad zaproszono kapłanów, dyrektorów zakładów fabrycznych oraz wybitniejszych parafian, w sumie około 80 osób. Po obiedzie biskup Łosiński udał się z wszystkimi gośćmi do nowego domu ludowego, wybudowanego przez Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich, aby go poświęcić. Dom był jeszcze w budowie, ale już pod dachem. Przybrano go w wieńce z zieleni, nad estradą na ścianie umieszczono portret papieża Leona XIII, opiekuna robotników, autora wiekopomnej encykliki „Rerum novarum”.

Kiedy biskup zajął miejsce na podium, zebrani odśpiewali hymn „My chcemy Boga”. Przedstawiciel robotników, Bogusław Jędrusik, powitał biskupa dłuższym przemówieniem, którego autorem był zapewne ksiądz Augustynik, dlatego warto je przywołać. Mówił: „Najdostojniejszy Pasterzu! Przemawiam dzisiaj w imieniu odłamu pracującej braci, która tworzy najliczniejsze i najruchliwsze w Zagłębiu Dąbrowskim zrzeszenie robotnicze. Krzepka żywotność naszego Stowarzyszenia uwidoczniła się w budowie gmachu, wymownie świadczącego rozmiarami, jak znacznie wyprzedziliśmy inne organizacje zawodowe w zabiegach o stworzenie własnego ogniska. Żaden inny w Zagłębiu związek ludowy nie posiada dotąd własnej siedziby. I to wyróżniające nas powodzenie upatrujemy przede wszystkim w szczególnej łasce Pana Boga Najwyższego, który otoczył opieką i błogosławieństwem zbożne dzieło Robotników Chrześcijańskich.

Toteż miłując gorąco ojczyznę naszą, niezmiernie przywiązani jesteśmy do wiary  świętej i Kościoła katolickiego. Chcemy trwać nadal w posłuszeństwie prawowitym kapłanom naszym, uległym biskupom, którzy pozostają w jedności z Rzymem, to jest z Ojcem Świętym. Korzystamy też skwapliwie z nadarzającej tutaj sposobności wynurzenia przed Waszą Ekscelencją tej wielkiej wdzięczności robotników dąbrowskich za Błogosławieństwo Apostolskie przysłane nam w roku Jubileuszowym szczęśliwie rządzącego Kościołem Ojca Świętego Piusa X. Prosimy zarazem o złożenie u stóp Namiestnika Chrystusowego zapewnień niezachwianej Jemu wierności mas roboczych Zagłębia Dąbrowskiego. Nie zrażą nas szyderstwa przeciwników, rozsiewane ciągle w niegodziwych piśmidłach, jakoby Robotnicy Chrześcijańscy, trzymani na pasku kapitalistów, dążyli do pogodzenia bezbronnych owieczek z chciwością wilków.

Dobrze bowiem uświadomieni jesteśmy, że przewodnie hasła nasze powstały z ducha i mocy encykliki Ojca Świętego Leona XIII, co mądrością przerastał wszystkich współczesnych, i że wszelki wyzysk zwalczać należy godziwymi środkami. Wiemy też, że nie słowa stanowią o godności i niezależności robotników chrześcijańskich, lecz ich uczynki. W myśl encykliki „Rerum novarum” dla polepszenia warunków pracy rzesz robotniczych, Stowarzyszenie Chrześcijańskie w Dąbrowie gromadzi jak największą liczbę pracującej braci, aby wyrobić łączność braterską, budzić drzemiące hasła miłości bliźniego, szczepić poszanowanie cudzej własności, zamiłowanie pracy, wstręt do pijaństwa, bandytyzmu, krzepiąc natomiast samopomoc i odporność wobec siewców nienawiści i waśni klasowej. W tym celu popieraliśmy kasę wsparcia, czytelnię, szkołę, zakład pośrednictwa pracy, sklepy spożywcze, orkiestrę robotniczą, kółko teatralne, zabawy ludowe itp.

Z chwilą otwarcia wielkiego gmachu zebrań, ze składek i pożyczek robotniczych wzniesionego, nastaje nowa era w rozwoju naszego zrzeszenia. Rzecz prosta, będzie ono silniej i jaśniej promieniować w szerokich kręgach pracobiorców wszelkiego stopnia, ale stowarzyszeni zwiększą jednocześnie swoje wydatki i wystawią się bardziej na razy przeciwników.

Trzeźwo więc, zdając sobie sprawę z kruchych podstaw naszego istnienia, zanosimy pokorną prośbę do Najdostojniejszego Pasterza, aby łaskawie raczył popierać naszą organizację. W tej mierze jednym z najpilniejszych zadań jest poparcie podania, skierowanego do przedstawicieli wielkiego w Zagłębiu przemysłu. Nie wystąpiliśmy z prośbą o jałmużnę, tylko o pożyczkę hipoteczną. Ufamy przeto, że sprawa weźmie pomyślny obrót, gdy pozyskamy jeszcze przemożnego Orędownika. Racz tedy, Najdostojniejszy Pasterzu, w 300. rocznicę zgonu wielkiego Skargi przypomnieć Panom przemysłowcom złote Jego słowa, wyrzeczone do senatorów Polskich: «O przezacni panowie, o ziemscy bogowie…. nie kurczcie serc waszych. Bo nie tylko dobre uczynki, ale i wielkie myśli najczęściej z serc płyną».

Tutaj, w Dąbrowie, najwięcej serca okazuje robotnikom najczcigodniejszy nasz Ksiądz Patron, założyciel Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich w Zagłębiu i najprzedniejszy mąż czynu. Błogosław jego pracom najdostojniejszy Pasterzu! Tudzież udziel szczególnego błogosławieństwa prezesowi naszego Stowarzyszenia Ludwikowi Kleszyńskiemu, pierwszym nakładcom i wierzycielom naszym, panom Janowi Trzęsimiechowi i Józefowi Wolskiemu, budowniczemu tego domu Józefowi Pętkowskiemu oraz inżynierowi Kosińskiemu, który jako jeden z inteligencji pospieszył z ofiarą na ten dom.

Ja zaś, prosty na cynkowni robotnik, dziękując z rozrzewnieniem Waszej Ekscelencji za nawiedzenie i poświęcenie progów domu robotniczego, pokornie proszę o błogosławieństwo pasterskie dla mojej rodziny i dla wszystkiej braci robotniczej Zagłębia Dąbrowskiego”.

Biskup, ujęty przemówieniem, odpowiedział bardzo serdecznie, pochwalił pracę Stowarzyszenia, zachęcił do wytrwałości, życzył, aby rozpoczęty gmach został jak najprędzej wykończony i oddany do użytku publicznego, by mogli w nim robotnicy spotykać się, jednoczyć, pożytecznie czas spędzać, a także uczyć się. Wyraził nadzieję, że obecna na poświęceniu dąbrowska inteligencja poprze szlachetne wysiłki robotników, dlatego zwracając się do obecnych, biskup Łosiński powiedział: „Nie lękajcie się przeszkód ze strony przeciwników, ani też nie dajcie się złamać trudnościom, jakie spotkacie w ukończeniu tego wspaniałego dzieła, lecz pełni ufności w pomoc Bożą, idźcie wytrwale pod sztandarem Krzyża, idźcie zjednoczeni miłością bratnią: «jeden za wszystkich, a wszyscy za jednego!» Idźcie drogą cnoty i uczciwości, idźcie jako wojsko karne i dobrze uszykowane, idźcie posłuszni Bogu i Kościołowi, owiani miłością ojczyzny, a cel zamierzony osiągniecie. Zjednacie sobie sprawiedliwy szacunek ze strony pracodawców i pociągniecie za sobą innych, może dziś z dala od was stojących”.

Poświęciwszy dom ludowy, biskup wrócił do kościoła, gdzie udzielił sakramentu bierzmowania kilku tysiącom parafian, następnie były nieszpory, po nich kazanie, w którym biskup zachęcił wszystkich do unikania fałszywych nauczycieli, rozsiewających kłamstwa i rozpowszechniających przewrotne piśmidła. Zachęcał do zgody i posłuszeństwa wobec kapłanów.

Wieczorem, w obecności księdza biskupa, na sali obok plebanii, dzieci z ochronek deklamowały wiersze i zaśpiewały kilka kantat. Następnie kółko amatorskie, prowadzone przez Kleszyńskiego, przedstawiło utwór sceniczny, którego autorem był biskup Bandurski: „Złote usta, złote serce”, poświęcony świątobliwemu kaznodziei i obrońcy ludu księdzu Piotrowi Skardze.

W poniedziałek, 30 września, ksiądz biskup od rana udzielał w dalszym ciągu sakramentu bierzmowania, o godzinie 9.00 odprawił Mszę Świętą dla uczniów miejscowych szkół, a po niej wygłosił z ambony kazanie o znaczeniu wiary i moralności chrześcijańskiej w życiu człowieka, rodziny i całych narodów. Zachęcał do częstej spowiedzi i Komunii Świętej, do nawiedzania Najświętszego Sakramentu, zamiłowania do pracy i oszczędności. Zwrócił się także wprost do rodziców i nauczycieli, ostrzegając, jak ciężki rachunek zdadzą przed Bogiem, jeżeli zaniedbają moralnie wychowywać dzieci, a jeszcze cięższy, jeżeli złym postępowaniem będą dawali zgorszenie.

O godzinie 11.00 Mszę Świętą prymicyjną odprawił neoprezbiter ksiądz Piotr Augustynik. Kazanie wygłosił ksiądz Bolesław Wajzler, wikariusz z Zawiercia. Po sumie prymicjant udzielił wszystkim błogosławieństwa i rozdał pamiątkowe obrazki.

Tego dnia grono osób, głównie przedstawicieli przemysłu, na cześć księdza biskupa wydało obiad w resursie, podczas którego dziękowano najdostojniejszemu pasterzowi za jego posługę i złożono ofiarę na biednych uczniów (344 rubli i 40 kopiejek). W drodze do resursy biskup odwiedził Stowarzyszenie Służących św. Zyty.

Po obiedzie ksiądz biskup zwiedził ochronki, a wieczorem koleją Iwangrodzką odjechał do Kielc, żegnany na stacji przez setki parafian. Przed odjazdem biskup w kronice parafialnej napisał: „Matce Bożej Królowej Anielskiej oddaję pod szczególną opiekę wspaniałą świątynię dąbrowską, przezacnego a gorliwego jej proboszcza i całą parafię. Augustyn Biskup”.

Dla upamiętnienia uroczystości konsekracji świątyni została umieszczona w prezbiterium obok wielkiego ołtarza metalowa tablica, wspominająca dwa wydarzenia: poświęcenie fundamentów oraz dzień konsekracji. Napisano na niej: „Dla pamięci przyszłych pokoleń. Za papiestwa Jego Świątobliwości Ojca Świętego Leona XIII z upoważnienia Jego Ekscelencji Ks. Biskupa Tomasza Teofila Kulińskiego, wydanego na prośbę miejscowego Proboszcza Ks. Grzegorza Augustynika w Grodzisku 11/23 Lipca 1898 r. JW. Ks. Leopold Dobrzański, Prałat Katedry Kieleckiej, Dziekan Dekanatu Będzińskiego, dnia 2 Sierpnia poświęcił i położył kamień fundamentalny pod nowy kościół ku czci P. Jezusa, utajonego w N. Sakramencie, N. M. Panny Anielskiej (de Porcyunkula) i Św. Aleksandra B. męczennika w Dąbrowie, ze składek właścicieli fabryk, robotników i gospodarzy zbudowany. W roku 1912 dnia 29 września za Papiestwa Ojca Św. Piusa X kościół ten był uroczyście konsekrowany przez Jego Ekscelencję Biskupa Kieleckiego Augustyna Łosińskiego na prośbę miejscowego Proboszcza Ks. Grzegorza Augustynika. Ceremonii tej towarzyszyło 60 kapłanów, 6 kleryków, urzędnicy wszystkich zakładów fabrycznych i tysiące pobożnego ludu”.

Ponadto na pamiątkę konsekracji ksiądz Augustynik wydał okolicznościowe obrazy z fotografią wielkiego ołtarza Matki Boskiej Anielskiej. Liczył na to, że parafianie rozchwytają je błyskawicznie (kosztowały tylko dwa złote). Tymczasem zaledwie kilkanaście sztuk sprzedano. Mówiąc o tym w kazaniu, proboszcz nie krył goryczy, na koniec apelował: „Drodzy parafianie! Na pamiątkę konsekracji kościoła wyrzeknijcie się gorzałki, która okrada was z grosza, że nawet na kupienie pamiątkowego obrazu nie macie, nieraz z tego powodu brak wam na szkołę dziecka, na opłacenie mieszkania i na lepsze pożywienie. Na pamiątkę konsekracji kościoła usuńcie kłótnie rodzinne i sąsiedzkie; usuńcie wszelkie nienawistne partie i niech w całym blasku zajaśnieją między wami staropolskie katolickie cnoty. Niechaj znikną na ulicach przekleństwa, a zabrzmią pieśni pobożne, jakie śpiewali dawniejsi mieszkańcy Dąbrowy wieczorami w domu, po pracy lub przed figurami na ulicy. Tym sposobem każdy z was stanie się żywym kościołem Trójcy Przenajświętszej i pewnym swego zbawienia”.

Miejscowy poeta, Henryk Bednarski, ułożył z okazji konsekracji następujący wiersz:

Stanął gmach wielki dla Chrystusa chwały,

Dumnie szczyt wieży jego wzwyż się wznosi

Jak pomnik spiżu kosztowny i trwały,

Co w przyszłe wieki potomkom ogłosi,

Że lud roboczy oddany swej wierze,

Ostatni grosz swój niósł Bogu w ofierze.

Chociaż burz strasznych szalały zwątpienia,

Rozrzucane w krąg przez wrogów kościoła,

Lud ten roboczy zasad swych nie zmienia,

Idąc za głosem przewodnim Anioła,

Uwielbianego swojego kapłana,

Wznosi wspaniałą świątynię dla Pana.

W rocznicę śmierci wielkiego Proroka,

Złotoustego kaznodziei Skargi,

Łza rozrzewnienia ciśnie się do oka,

I dziękczynień modły szepczą nasze wargi,

Że dla nas biednych mieszkańców Dąbrowy

Taki radosny dzień nastał gotowy.

Przybywa do nas Pasterz ukochany,

Pobłogosławić prac naszych owoce,

Poświęcić kościół nowo zbudowany,

Tchnąć w serca nasze Wiary żywej moce,

Aby tak kwitnąc, jako róża polna,

Zamiary wrogów skruszyć była zdolna.

Więc nas błogosław Najdroższy Pasterzu,

I nasze trudy, wysiłki, zamiary,

Byśmy oparci na wiary puklerzu,

Jak granitowe stanąwszy filary,

Przetrwali nawet katusze najsroższe,

W obronie tego co nam jest najdroższe.

Błogosław słowy nam wszystkim świętymi,

Co pracujemy tak ciężko i znojnie,

W zgiełku fabrycznym pod powierzchnią ziemi,

Bóg za te trudy nagradzając hojnie,

Nie dając łaknąć powszechnego chleba,

Po życiu ziemskim przyjął nas do Nieba.

 

Mimo że kościół był konsekrowany, było w nim jeszcze dużo do zrobienia. Z zewnątrz niedokończona była wieża, brakowało ogrodzenia, trzeciego dzwonu, sygnaturki na środku kościoła. Nie był uporządkowany cmentarz. Wewnątrz nie było organów, a przede wszystkim należało świątynię pomalować.

 

 

Zagłębiowska perła

 

Nowa świątynia od początku stała się dominującym elementem miejskiego krajobrazu. Jej widok sprawiał imponujące wrażenie. Z wieży głównej, w której znajdowało się kilka pomostów, można było zobaczyć panoramę miasta i okolicy. Najwyższym był pomost widokowy z balkonami, poniżej znajdował się pomost zegarowy z odpowiednim mechanizmem: raz na tydzień z pomocą korby trzeba było nakręcić zegar, czyli podnieść pod strop trzy ciężkie wagi. Pod spodem znajdowała się skrzynia z piaskiem, mająca za zadanie wyhamować ciężar wag zegara, gdyby urwała się któraś z nich.

Kolejnym pomostem była dzwonnica, pod nią zaś pomost balkonowy z tarasami widokowymi. Na poziomie stropu bazyliki każdy mógł zobaczyć, że zastosowano typową gotycką konstrukcję: elementy dachu bazyliki nie opierały się na kopułach, lecz na drewnianych podporach. Natomiast sklepienia kopuł tworzyły niezależne konstrukcje, na które nie działały siły nacisku przenoszone poprzez konstrukcję dachu. Na tym również poziomie były przejścia do obydwu wież bocznych.

Piękno kościoła miało charakter franciszkański, wyrażony w prostocie i surowości form architektury: ornamentyka architektoniczno-geometryczna lub roślinna nie posiadała rzeźbionych ornamentów czy specjalnej dekoracji. Tak z zewnątrz, jak i wewnątrz świątyni zachowano umiar. W jednym z okien prezbiterium zainstalowano witraż, przedstawiający św. Franciszka z Asyżu jak uprasza u Pana Jezusa i Matki Boskiej odpust Porcjunkuli. Także główna rzeźba ołtarzowa Matki Boskiej w wielkim ołtarzu posiadała elementy franciszkańskie w postaci figur św. Franciszka z Asyżu i św. Klary. Przede wszystkim zaś do idei św. Franciszka nawiązywało wezwanie bazyliki poświęconej Królowej Anielskiej z Porcjunkuli.

Wspomnianą rzeźbę ustawiono w głównym ołtarzu w 1904 roku. Łaskami słynąca figura Matki Bożej z Dzieciątkiem ma 170 cm wysokości, jest wykonana z drewna cyprysowego. Maryja w prawej ręce trzyma berło, na lewej zaś Jezusa, który na kolanach ma królewskie jabłko, obie ręce wyciąga i uśmiecha się do patrzących. Matka Boża poważną twarz lekko zwraca ku Dzieciątku. Ich głowy okalają złociste promienie oraz dwanaście gwiazd. Maryja ubrana jest w różową suknię z wzorami i niebieski płaszcz okrywający także głowę, ozdobiony złotymi gwiazdami. Na brzegu płaszcza ozdobna lamówka przetykana szlachetnymi kamieniami. Dzieciątko ubrane jest w białą sukienkę zdobioną złotymi krzyżykami. Na główce ma maleńką koronę ze srebrnych lilii. Korona Matki Bożej jest identyczna, co do formy, tylko odpowiednio większa. Berło w ręku Madonny jest ozdobione liliami. Maryja, stojąc na kuli ziemskiej, depcze głowę węża.

Kompozycja sceny otaczającej figurę Maryi wyraża doskonale przemyślany układ. Z jednej strony nawiązuje do typu sacra conversatione (świętej rozmowy) – gdzie często przedstawiano Matkę Najświętszą w otoczeniu świętych, charakterystycznych dla danego regionu czy kościoła. Z drugiej strony – wyraźnie ukazuje chwałę Maryi Niepokalanej, która unoszona przez dwa anioły, depcząc węża symbolizującego Szatana, dostępuje łaski Wniebowzięcia  i Ukoronowania. Świadkami tego jest Trójca Święta oraz zastępy aniołów, które trzymając świece lub instrumenty muzyczne uświetniają ten moment. Figura jest centralną częścią ołtarza głównego, obok którego znajdują się rzeźby św. Rozalii i św. Antoniego z Padwy. Ponadto dzieło zdobią mniejsze figury archaniołów: Gabriela, Michała i Rafała. W zwieńczeniu Chrystus zmartwychwstały z krzyżem oraz para aniołów po prawej i lewej stronie.

Za ołtarzem, w wielobocznie zamkniętym prezbiterium są trzy witraże. Jeden z nich przedstawia św. Franciszka klęczącego przed Chrystusem i Maryją, wypraszającego odpust Porcjunkuli. Drugi – Najświętszą Maryję Pannę Królową Polski w otoczeniu polskich świętych: Wojciecha, Stanisława, Kazimierza i Kingi.

W transepcie znajdują się neogotyckie ołtarze: z prawej św. Barbary z rzeźbami św. Kingi i św. Jadwigi; nad ołtarzem witraż z św. Barbarą w otoczeniu wiernych. Z lewej: Najświętszego Serca Pana Jezusa z rzeźbami Maryi i św. Jana Ewangelisty, a także obrazem Ukrzyżowania. W kaplicy przy prezbiterium ołtarz Najświętszej Maryi Panny Różańcowej z rzeźbami patronów Śląska: bł. Czesława, św. Jacka oraz św. Antoniego z Padwy. Na obrazie Najświętsza Maryja Panna Różańcowa z Dzieciątkiem Jezus w otoczeniu świętych: Dominika i Katarzyny ze Sieny. Analogicznie po drugiej stronie prezbiterium kaplica i ołtarz św. Józefa z jego wizerunkiem oraz rzeźbami patronów Polski: św. Wojciecha i św. Stanisława, natomiast w zwieńczeniu znajduje się figura bł. Wincentego Kadłubka.

Pomniki wbudowane w ściany lub filary świątyni uzupełniają historyczne wiadomości o jej powstaniu. Pod chórem z białego piaskowca i z kieleckiego marmuru jest w skromnym miejscu pomnik niepospolitego kapłana, który tę okazałą świątynię wybudował. Czytamy pod portretem zmarłego: „Ś. P. Ks. Grzegorzowi Augustynikowi, Prałatowi domowemu Jego Świątobliwości, Komandorowi orderu Pro Ecclesia et Pontifice i Krzyża Legionowego, Najukochańszemu swemu duszpasterzowi, którego staraniem został wzniesiony kościół parafialny, przedszkole i przytułek św. Józefa, Założycielowi i pierwszemu Patronowi Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich w Dąbrowie. Niezmordowanemu pracownikowi na niwie kościelnej i społecznej, wiernemu synowi Ojczyzny i dobroczyńcy szerokich rzesz robotniczych. Urodzonemu w Zagórzu 27 XI 1847 r. Zmarłemu w Krakowie 10 XI 1929 r. Spoczywającemu w kaplicy Porcjunkula obok kościoła w Dąbrowie, wdzięczni parafianie”.

Stojąc pod chórem, z lewej strony widzimy pierwszy kościół w Dąbrowie, dziś będący kaplicą nowej świątyni. Do historii tego kościółka odnoszą się następujące płyty pomnikowe: w kruchcie jest pomnik, na którym wyobrażone są dwa młoty i napis: „Janowi Hemplowi b. naczelnikowi Górnictwa w Królestwie Polskim inicjatorowi wzniesienia tej świątyni, zmarłemu 19 stycznia 1886 r. Urzędnicy i robotnicy górniczy”.

Po prawej stronie: „Wincentemu Choroszewskiemu naczelnikowi Górnictwa prezesowi komitetu i protektorowi budowy kościoła w Dąbrowie, zmarłemu 18 stycznia 1901 r. wdzięczni parafianie kładą tę tablicę prosząc o westchnienie za jego duszę do Boga”.

Pomnik w arkadzie starego kościoła ma napis: „Julianowi Polcerowi, Budowniczemu Górnictwa rządowego, pod którego bezinteresownym kierownictwem świątynia ta wzniesiona i w dniu 4 grudnia 1877 r. ukończona została, mieszkańcy Dąbrowy kładą tę tablicę i proszą o westchnienie za jego duszę do Boga”.

Niżej, na żelaznej tablicy czytamy: „Na pamiątkę koronacji cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej d. 22 maja 1910 r. tę kaplicę odnowili oficjaliści stacji Wiedeńskiej”. Po drugiej stronie, w arkadzie na pomniku dwa młoty oraz napis: „Wincentemu Kosińskiemu zarządzającemu kopalniami olkuskiemi zm. d. 28 września 1883 r. Koledzy”.

Obok świątyni znajduje się kaplica Porcjunkuli, wybudowana w 1912 roku przez księdza Grzegorza Augustynika. W ścianie przedniej umieszczone są pomniki księdza Skargi i św. Jadwigi królowej. Skarga stoi w niszy z krzyżem w ręku i z książką. Napis głosi: „Świątobliwemu księdzu Piotrowi Skardze Prorokowi Narodu Polskiego Opiekunowi sierot ur. 1532, zm. 1612 na uczczenie 300. letniej rocznicy jego śmierci obchodzonej w tym kościele w 1912 r.”.

Po drugiej stronie, w niszy, stoi figura św. Jadwigi królowej, z berłem w ręku, na piersiach łańcuch z krzyżem. Napis mówi: „Świątobliwej królowej Jadwidze, Apostołce Litwy i Rusi, opiekunce ubogiego ludu, ur. 1372 zm. 1399, na pamiątkę 500. letniej rocznicy zwycięstwa pod Grunwaldem 1410 r. obchodzonej w tym kościele w 1910 r.”.

Nad kruchtą kościółka – zgrabna facjata, na jej szczycie pamiątkowe daty: 313-1913. Pod rozetą napis: „Deo immortali”. W środku stoi ołtarz gotycki z dawnym obrazem Matki Bożej Anielskiej malowanym na płótnie, pokrytym sukienką metalową w kwiaty. Matka Boża trzyma Dziecię Jezus na lewej ręce. U stóp Maryi klęczą święci: Joachim, Józef, Franciszek i Klara. Obraz ten 8 września 1897 roku uroczyście był wprowadzony z Gołonoga do Dąbrowy przy udziale kilkunastu tysięcy ludzi. Następnie umieszczony został na kilka lat w głównym ołtarzu nowego kościoła.

Na ołtarzu, za szkłem, jest rzeźba wyobrażająca zmarłego św. Franciszka. Na szczycie ołtarza scena Zwiastowania. Po bokach stoją figury św. Heleny i cesarza Konstantyna Wielkiego. Po prawej stronie na wmurowanej płycie czytamy: „Kaplicę tę na pamiątkę 1600 jubileuszu uroczyście poświęcił dnia 1 sierpnia 1913 r. J. E. Biskup Kielecki Augustyn Łosiński”.

Pod kaplicą znajduje się grób świątobliwego księdza Grzegorza Augustynika. Na płycie pokrywającej grób napisano: „Tu spoczywa śp. ks. prałat Grzegorz Augustynik, Proboszcz parafii Dąbrowa Górnicza zm. dn. 10 XI 1929 r.”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Część III

 

DUSZPASTERZ

 

 

Z dąbrowskiej kroniki, a także z innych notatek księdza Augustynika raz po raz wyłania się pytanie: czy można być dobrym budowniczym i nie zaniedbać duszpasterstwa? Nie ma w tym pytaniu jakiegoś marzycielstwa, ale wyczuwa się twardy, kapłański realizm. Dąbrowski proboszcz chciał zadość czynić nie tylko zewnętrznym potrzebom swoich wiernych, ale jeszcze bardziej pragnął zadbać o ich dusze. Dlatego w codziennej pracy duszpasterskiej żądał od swoich parafian nie tylko pomocy przy budowie świątyni, ale domagał się także pracy nad ich własnym uświęceniem. A i sam dawał przykład kapłana zatroskanego o własne zbawienie.

To prawda, że jako urodzonemu w Zagłębiu, było mu łatwiej nawiązać kontakt z parafianami, dotrzeć do nich słowem i świadectwem życia. Nie wystarczyło jednak poprzestać na tym, co wyniósł z domu, z seminarium, z pierwszych placówek duszpasterskich. Chcąc głębiej poznać problemy robotniczych rodzin, kupował książki o przemianach urbanizacyjnych zachodzących w regionie, studiował traktaty teologiczno-społeczne, sięgał po lekturę dotyczącą ruchów robotniczych, a także wnikliwie przeglądał zagłębiowską prasę. W jego bogatej bibliotece znajdowały się najnowsze książki teologiczne. Dość wspomnieć, że recenzent jego książki o św. Stanisławie Kostce, podpisany kryptonimem „X.J.K.”, napisał w konkluzji: „Autor obeznany z teologią, w układzie modlitw kierował się myślą Kościoła i istotnymi potrzebami wiernych”.

Poza lekturą książek i gazet miał własny sposób zdobywania informacji. Ich źródłem byli tzw. korespondenci terenowi, czyli parafianie zatrudnieni w różnych zakładach przemysłowych, w handlu, którzy informowali go o sytuacji w swojej pracy, sygnalizowali najbardziej aktualne wydarzenia lub problemy społeczności parafialnej. Bardzo często byli to członkowie Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich, nazywani setnikami, dziesiętnikami lub mężami zaufania.

Aby pozyskać takich informatorów, starał się być człowiekiem otwartym i przystępnym, przyjaznym każdemu, łatwo nawiązującym kontakt. W tym celu także jego plebania stała otworem, była domem otwartym dla każdego, niezależnie od wieku, wykształcenia czy statusu społecznego. Dzięki temu, mając odpowiednią wiedzę, mógł ksiądz Augustynik w kazaniach czy w konfesjonale operować faktami, mówić o konkretach, domagać się wyjaśnień, piętnować wady czy chwalić cnoty. Starał się także własnym przykładem, zdrową pobożnością pociągać innych. Dlatego nigdy nie ukrywał swojej miłości do Matki Najświętszej, codzienne po południu nawiedzał kościół, aby Sercu Jezusa polecić siebie oraz całą parafię. Klęcząc przed Najświętszym Sakramentem, zastanawiał się nad potrzebami parafialnej wspólnoty, próbował odczytać znaki czasu, a zarazem polecenia z nieba dla siebie. O jakie znaki czasu chodziło?

Najważniejsza była wówczas kwestia robotnicza, mocno zaznaczona w encyklice papieża Leona XIII „Rerum novarum” (1891). Gdy w seminariach duchownych Królestwa Polskiego dopiero wprowadzano wykłady z nauk społecznych, ksiądz Augustynik od dawna prowadził duszpasterstwo robotników przemysłowych, starał się przeciwdziałać propagowaniu idei socjalistycznych, odciągających robotników od Kościoła. Czynił to poprzez pracę społeczną i charytatywną, zakładał kuchnie oraz ochronki dla największej biedoty, tworzył stowarzyszenia samopomocy. Kiedy brakowało funduszy parafialnych, z własnych pieniędzy utrzymywał ochronki, a w nich około 300 biednych dzieci.

Budować nową świątynię i nie zaniedbać duszpasterstwa, apostołowania, szerzenia nowych form kultu – myśląc o tym, ksiądz Augustynik pierwsze, co uczynił, to przeniósł do Dąbrowy kult Matki Boskiej Anielskiej. Co więcej, poszerzył go o cechy franciszkańskie, co było podyktowane wielką czcią św. Franciszka wśród robotników. Ludziom biednym, walczącym codziennie o chleb, odpowiadała myśl społeczna św. Franciszka, idea stosunków własnościowych oparta na Ewangelii.

Obejmując parafię dąbrowską, zastał w niej bardzo trudną sytuację duszpasterską. Wiedział, że jego poprzednik był kapłanem bez powołania, że swoim postępowaniem nadużył tajemnicy spowiedzi, zgorszył wielu parafian. Doszło do tego, że nawet ci, którzy regularnie uczęszczali do kościoła, unikali spowiedzi. Co więc należało uczynić – zastanawiał się ksiądz Augustynik, aby wzbudzić zaufanie do siebie, aby zmieniło się nastawienie do Kościoła?

Rozpoczął od ukazania łask, jakie płyną z sakramentu spowiedzi. Czy to w kazaniach, czy podczas nauki katechizmu w niedzielę, a także w kontaktach osobistych z parafianami zachęcał do praktykowania częstej spowiedzi, do korzystania z wszystkich sakramentów. Zakładając Bractwo Matki Boskiej Anielskiej i Adoracji Najświętszego Sakramentu zapisał w statucie obowiązek praktykowania częstej spowiedzi. Ponadto sam często i długo przebywał w konfesjonale, spowiadał dokładnie, bez pośpiechu, a kiedy potrzeba było, to niektórym penitentom poświęcał dużo czasu. Szczególnie lubił spowiadać mężczyzn, często po spowiedzi następowało obustronne wzruszenie, wychodził z konfesjonału i żegnał serdecznie penitentów, całując ich. Zauważył, że z biegiem lat rosła liczba spowiadających się parafian, a także budziła się więź z duchowieństwem.

Ksiądz Aleksander Wóycicki, znawca problemu duszpasterstwa robotników w Królestwie Polskim, charakteryzując postawę księdza Grzegorza Augustynika, pisał: „Myśmy mieli wśród naszego kleru jednostki śmiałe, energiczne, pełne poświęcenia, jak księża: Bliziński, Żaboklicki, Zientara, Augustynik. Gorliwość ks. Augustynika w Dąbrowie Górniczej przejawiała się w zbudowaniu monumentalnego kościoła, posłudze liturgicznej, kulcie, duszpasterstwie stanowym, środowiskowym i w działalności pisarskiej. Poznając wielkość tej pracy, powstaje wątpliwość, czy jeden człowiek jest w stanie wykonać taką pracę. Dodając do tego fakt, iż nie miał dobrego zdrowia, ranga tej pracy jeszcze wzrośnie”.

Na taką pochwałę ksiądz Augustynik – gdyby ją znał – odpowiedziałby: „Matka Boska wie, że tylko cześć Jej Boskiego Syna i Jej chwała pcha mnie do pracy gorliwej”.

 

 

Apostoł Maryi

 

Opuszczając po 14 latach probostwo w Włoszczowej, ksiądz Grzegorz Augustynik nosił głęboko w sercu cześć dla obrazu Matki Bożej Miłosierdzia, tego, który upamiętniał objawienie się Matki Najświętszej 4 stycznia 1643 roku. Kiedy 1 czerwca 1897 roku obejmował probostwo dąbrowskie, przywiózł ze sobą kopię tego obrazu, ofiarowaną mu 27 maja na pożegnanie przez przyjaciół duchownych i świeckich. Wizerunek ten umieścił na honorowym miejscu w swoim mieszkaniu, aby Maryja inspirowała jego duchowość i pomagała w działalności kapłańskiej.

Potem, przy pierwszej nadarzającej się okazji, podzielił się z parafianami swoją miłością do łaskawego spojrzenia Maryi Włoszczowskiej. W tym celu polecił wykonać nową kopię tego obrazu i w uroczystej procesji z kościoła w Gołonogu, 8 września 1897 roku, intronizował obraz w kościele parafialnym pw. św. Aleksandra w Dąbrowie. Z jego polecenia na obrazie domalowano dwoje świętych franciszkańskich: Franciszka z Asyżu i Klarę.

Kiedy obraz znalazł się w dąbrowskiej świątyni, wyjaśniając wiernym symbolikę obrazu, ksiądz Grzegorz Augustynik powiedział: „Matka Boska stoi na kuli ziemskiej i depcze łeb węża na znak, że Ona jest niewiastą obiecaną w raju, która miała zwyciężyć Szatana czyhającego na zgubę dusz naszych, i miała wziąć pod swoją macierzyńską opiekę cały okrąg ziemi. Aniołowie ją otaczają jako swoją Królową, a święci klęczą u Jej stóp i modlą się za biednymi wygnańcami ziemi”.

Na uroczystość wprowadzenia obrazu do kościoła dąbrowskiego ksiądz Augustynik ułożył specjalną pieśń, aby jej słowa parafianie wzięli sobie do serca. Odtąd w dąbrowskiej parafii śpiewano na melodię „Zdrowaś Maryjo”:

 

Matko Najświętsza Ciebie witamy,

Za Matkę sobie dziś obieramy,

Weź nas pod płaszcz swój jako dzieci swoje,

Będziemy wysławiać Opiekę Twoją. (…)

Niech swoją pracę składa w ofierze

Bogu i Tobie i niech trwa szczerze

W wierze, w czystości, w Bożej miłości,

I niechaj żyje w bratniej miłości.

Wyproś nam łaskę u swego Syna,

Niech nas gniew Boski zawsze omija,

A miłosierdzie niechaj nam sprzyja.

Oddalaj od nas głód, mór i wojny,

Wtenczas szczególniej Ciebie prosimy,

O Matko Boska ratuj Twe dzieci,

Byśmy nie wpadli w szatańskie sieci.

Racz nam wyprosić skruchę serdeczną,

I szczerą spowiedź, miłość stateczną,

Niechaj na Twoich rękach skonamy,

O to Cię Matko prosimy ze łzami.

A gdy na sądzie Boskim staniemy,

Niechaj obronę w Tobie znajdziemy,

Ratuj nas Matko od potępienia

I daj dostąpić duszy zbawienia.

 

Wizerunek Matki Bożej Anielskiej cieszył się w Dąbrowie od początku wielką czcią wiernych, zwłaszcza że wielu otrzymało za pośrednictwem Matki Bożej liczne łaski. Bardzo często parafianie prosili o odprawienie Mszy Świętej przed tym obrazem, składali wota. Pierwsze wota, korale – jak już wspomniałem – ofiarowały parafianki Antonina Lorek i Katarzyna Kosin.

Kiedy rozpoczęła się budowa nowego kościoła – wydawałoby się dzieło ponad siły i zdrowie księdza Augustynika – wszystko powierzył Matce Bożej. Już przy projektowaniu nowej świątyni było oczywiste, że obraz o niewielkich rozmiarach nie będzie widoczny w tak dużym kościele, dlatego zaplanował monumentalny ołtarz o wysokości dwudziestu metrów, a w nim postanowił wyeksponować obraz włoszczowski w formie rzeźby ołtarzowej: Matka Miłosierdzia z Włoszczowej miała być ukazana jako Królowa Aniołów z motywami świętych franciszkańskich.

Aby nadać świątyni jeszcze wyraźniejsze cechy franciszkańskie, nowemu kościołowi nadał ksiądz Augustynik wezwanie Matki Boskiej Anielskiej de Porcjunkula, a także wystarał się o związane z tym liczne odpusty i przywileje franciszkańskie, w tym w Kongregacji Obrzędów (obecna nazwa: Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów) o trzy formularze mszalne: na cześć Matki Boskiej Anielskiej de Porcjunkula, o św. Franciszku z Asyżu oraz o św. Klarze.

Szerząc cześć Najświętszej Maryi Panny Anielskiej ksiądz Augustynik ustanowił w parafii bractwo pod tym wezwaniem. Myśl jego powołania – jak zapisał w kronice – zrodziła się, gdy widział, że „dużo mężczyzn i kobiet spędza czas na próżnych i grzesznych pogawędkach, poza godzinami pracy w fabrykach; że młodzież o zmierzchu odwiedza podejrzane restauracje lub wychodzi na miasto, gdzie się oddaje rozpuście lub też słucha nauk głoszonych przez agitatorów, usiłujących podkopać zasady świętej wiary katolickiej i zburzyć porządek społeczny”.

Innym motywem powołania bractwa było pojawienie się w Zagłębiu Dąbrowskim pierwszych mariawitów, przez współczesnych zwanymi kozłowitami (od nazwiska założycielki Franciszki Kozłowskiej), którzy utworzyli w Dąbrowie swoje placówki. Należało uczynić wszystko, aby parafianie nie ulegli tej sekcie. Właśnie Bractwo Najświętszej Maryi Panny Anielskiej miało za zadanie „działać przeciwko zakusom różnych przewrotowców, dążących do podkopania wiary i porządku chrześcijańskiego” – zapisał w kronice.

Bractwo było w pełni jego pomysłem. Ułożywszy statut, udał się z nim do biskupa Tomasza Kulińskiego. Ten po zapoznaniu się z ideą bractwa, zezwolił, aby rozpocząć starania o jego zatwierdzenie przez Stolicę Apostolską. Właśnie podczas pielgrzymki do Włoch w roku 1900, będąc w Rzymie, ksiądz Augustynik za pośrednictwem kardynała Pietro Respighiego przedstawił 30 września papieżowi Leonowi XIII statut Bractwa Matki Boskiej Anielskiej i Adoracji Najświętszego Sakramentu. Papież udzielił dziełu swego błogosławieństwa i zapewnił, że jeżeli będzie się ono rozwijać, jeśli parafianie będą się zapisywać w jego szeregi i okażą się jego dobre owoce, wówczas bractwo zostanie zatwierdzone.

Po powrocie z Rzymu, opierając się na ustnej decyzji Ojca Świętego, ksiądz Augustynik zaczął organizować bractwo i zapisywać wiernych w jego szeregi. Jak się okazało, wielu parafian zgłosiło się, „chętnie przyjmując wszelkie obowiązki brackie”. A nie były one łatwe. Między innymi, członkowie bractwa przez cały dzień – po 2 osoby – klęczeli przed wielkim ołtarzem w kościele dąbrowskim, adorując Najświętszy Sakrament. W każdy czwartek gromadzili się w kościele parafialnym, aby odmawiać godzinki o Najświętszym Sakramencie i w ten sposób wynagradzać modlitwą za wszelkie zniewagi, jakich doznaje Jezus ukryty w Eucharystii. W tym czasie zaprowadzono też w parafii nowennę do Matki Bożej Anielskiej oraz do św. Stanisława.

Wiadomości o dąbrowskim bractwie szybko rozeszły się po okolicy, stąd zaczęli zapisywać się do niego także wierni z sąsiednich parafii. Wkrótce, dzięki działalności bractwa zmniejszyło się w mieście pijaństwo, ustał handel niedzielny, młodzież zaczęła liczniej uczęszczać do kościoła. W tej sytuacji ksiądz Augustynik 8 marca 1909 roku, za pośrednictwem księdza prałata Adama Sapiehy, pełniącego obowiązki osobistego sekretarza Ojca Świętego, zwrócił się do Piusa X o zatwierdzenie bractwa. Już 15 kwietnia tegoż roku papież wydał specjalny dekret, w którym bractwo zatwierdził, a także obdarzył jego członków licznymi przywilejami.

Otrzymanie papieskiego dekretu stało się okazją do urządzenia w parafii odpowiedniej uroczystości. Między innymi, dekret w ozdobnej oprawie został złożony w kościele w Gołonogu, a potem w dniu odpustu, 13 czerwca 1909 roku, w uroczystej procesji przeniesiono go do Dąbrowy Górniczej, gdzie w podniosłej atmosferze ogłoszono go wiernym. Przebieg procesji był identyczny jak przy wprowadzeniu obrazu Matki Boskiej Anielskiej.

Głosząc tego dnia kazanie, proboszcz dąbrowski przypomniał wszystkim cele bractwa, czyli praktykę adoracji Najświętszego Sakramentu, częstą spowiedź, pragnienie życia w rodzinach na wzór Świętej Rodziny. Obowiązkiem członków bractwa było również towarzyszenie ze światłem kapłanowi, gdy ten szedł z Panem Jezusem do chorego, przygotowanie chorych do dobrej spowiedzi oraz udział w pracach upiększających kościół. Członkowie bractwa mieli także zadbać o to, aby w ich domu znajdował się obraz Matki Bożej oraz okazywać należną cześć wszystkim jej wizerunkom. Również codziennie – rano, w południe i wieczorem – mieli odmawiać Anioł Pański, w każdy czwartek godzinki o Najświętszym Sakramencie, zaś raz w tygodniu – litanię, koronkę i Różaniec.

Ponadto wśród szczegółowych obowiązków członków bractwa było zachowanie czystości swego stanu, powstrzymywanie się od organizowania zabaw z tańcami i muzyką w soboty, przestrzeganie postu w sobotę oraz w wigilie uroczystości ku czci Maryi, a także powstrzymanie się od robienia zakupów w niedziele i święta. Członkowie bractwa nosili szkaplerz i medalik, zaś na ręku pierścionek z napisem: „Służę Matce Boskiej Anielskiej”. Na medaliku na jednej stronie widniał wizerunek Najświętszej Maryi Panny z napisem: „Kto mnie służy otrzyma życie wieczne”, a na drugiej – św. Stanisława Kostki klęczącego przed monstrancją. Kiedy ksiądz Augustynik odchodził z Dąbrowy w 1916 roku, bractwo liczyło 1200 członków.

Krzewiąc kult Matki Bożej Anielskiej, ksiądz Grzegorz Augustynik opracował i wydał dla wiernych szereg modlitewników i książeczek do nabożeństwa. Najobszerniejszym z nich jest „Porcjunkula, czyli skarb łaski seraficznego nabożeństwa do Matki Boskiej Anielskiej” (Warszawa 1901). Ten liczący 782 strony, pięknie wydany i oprawiony modlitewnik, jest do dzisiejszego dnia przechowywany jak cenny skarb w wielu dąbrowskich rodzinach. Zawiera on m.in. ułożone przez księdza Augustynika nabożeństwa maryjne, litanie, nowennę, koronkę oraz liczne pieśni do Matki Bożej Anielskiej. Ponadto znajdują się w nim liczne rozważania maryjne, różańcowe, nauki katechizmowe. Dwa lata później proboszcz dąbrowski wydał skromniejszy modlitewnik, zawierający jedno nabożeństwo maryjne: „Koronka do Matki Boskiej Anielskiej oraz modlitwy za dobrodziejów kościoła” (Warszawa 1903).

W 1911 roku wydał kolejną książeczkę pod tytułem „Wiadomości o bractwie Matki Bożej Anielskiej w kościele Dąbrowskim”, która służyła członkom bractwa jako moralne drogowskazy życia. W „Słówku do Braci i Sióstr” wyjaśniał jej potrzebę, pisząc m.in., że „niejednokrotnie żądaliście ode mnie historii ulubionego przez was Bractwa Matki Boskiej Anielskiej, założonego przy kościele w Dąbrowie Górniczej. To żądanie wasze dziś zaspokajam. Daję wam książeczkę, w której macie dokładnie opisane: kiedy, z jakiego powodu, w jakim celu, przez kogo to piękne bractwo było założone, przez kogo zatwierdzone, jakie odpusty i kiedy zyskują zapisani do tego bractwa, jakie obowiązki na siebie przyjmują i kto nie może być przyjęty do grona sług Królowej Anielskiej. Tu znajdziecie przyrzeczenia, czyli śluby składane przy wstępowaniu do bractwa, które często odnawiać powinniście, abyście je do śmierci wiernie zachowali.

Trzeba wam pamiętać, że samo wpisanie się do bractwa i noszenie oznak brackich nie zbawi was, jeżeli nie będziecie żyć według przykazań Boskich i przepisów Kościoła katolickiego. Oprócz powyższych wiadomości, w tej książeczce macie koronkę, ułożoną na cześć Matki Boskiej Anielskiej, składającą się z dziewięciu dziesiątków, abyście na wzór dziewięciu chórów anielskich wielbili Boga w Trójcy Świętej Jedynego, śpiewali pochwalne hymny Panu Jezusowi utajonemu w Najświętszym Sakramencie i czcili Jego niepokalaną Matkę jako Królową Anielską i najpewniejszą ucieczkę pokutujących grzeszników. Ta koronka pobożnie odprawiona rozpali serca wasze miłością Boską, dusze zjednoczy z Jezusem i Maryją, a w chwilach smutku i boleści, spadających na was, stanie się prawdziwą osłodą. Macie akty adoracyjne, które klęcząc, podczas godziny świętej odmawiajcie. Macie wreszcie pieśni i różne modlitwy, podnoszące duszę do Boga i zapalające serce miłością Jego. Modląc się z tej książeczki, nie zapominajcie o tym, kto ją ułożył i pragnie was widzieć świętymi. Podczas adoracji odmówcie za niego choć jedno Zdrowaś Maryja i wysłuchajcie pobożnie Mszy Świętej”.

Nie przyniosłyby te apele większych efektów, gdyby nie jego osobista, żywa wiara w wstawiennictwo Matki Boskiej Anielskiej. Często powtarzał w kazaniach: „Jeżeli będziecie czcić Królową Aniołów, to Ona zawsze bronić was będzie”. Dlatego już po opuszczeniu Dąbrowy ukazał się drukiem jeszcze jeden jego modlitewnik poświęcony nabożeństwu do Najświętszej Maryi Panny Anielskiej, pod tytułem „Uwielbienie Matki Boskiej Anielskiej czyli zbiór nowenn na Jej cześć” (Częstochowa 1924). Umieścił w nim bardzo osobistą modlitwę, która najpełniej oddaje jego maryjną pobożność. Modlił się do Najświętszej Maryi Panny słowami: „Już minęło lat 50 od czasu, gdyś mnie powołała do Swojej Armii duchownej. W ciągu tych lat pracowałem jako szeregowiec na dziewięciu posterunkach: w Janinie, w Siemoni, w Grodźcu, w Bobrownikach, w Czeladzi, w Włoszczowej, w Dąbrowie Górniczej, w Wielkim Książu i w Łasku, przez Ciebie Najświętsza Królowo moja wskazanych. Na tych posterunkach było moim obowiązkiem słuchać Twoich rozkazów; bronić czci Twojej; starać się o porządek na posterunku i Twoich poddanych w tym duchu wyrabiać. (…) Jako szeregowiec, nie miałem wielkiej władzy, bo miałem nad sobą starszych i z ich wolą liczyć się musiałem. Nieraz stawałem do walki z wrogami Twoimi Najświętsza Królowo – i gdyby nie Twoja Opieka, byłbym zginął z ich ręki, Tyś mnie jako dziecko prowadziła… i dawałaś moc przeciwko nieprzyjaciołom Twoim. Obecnie, jako stary weteran…, szeregowiec, złamany wiekiem i różnymi walkami, osiadłem w zaciszu klasztornym… w Twojej Jasnogórskiej Twierdzy przy Twoim boku, na łaskawym Chlebie Twojego Boskiego Syna, Nieśmiertelnego Króla wieków”.

Ciekawa jest dalsza historia wizerunku Najświętszej Maryi Panny Włoszczowskiej, który ksiądz Augustynik otrzymał na pożegnanie, odchodząc z parafii włoszczowskiej w 1897 roku. Po śmierci księdza Grzegorza Augustynika obraz stał się własnością jego bratanka, księdza Piotra Augustynika, ten zaś, umierając w roku 1937 jako proboszcz w Przybynowie, przekazał go w ręce prywatnych osób. Po 56 latach, 4 grudnia 1993 roku, ten niezwykły wizerunek został wykupiony od właścicieli przez księdza Mariana Dudę i trafił do Archidiecezjalnego Domu Rekolekcyjnego „Święta Puszcza” w Olsztynie k. Częstochowy. Odbierał tam cześć w tytule Królowej Aniołów, a zarazem Miłosiernej Ucieczki Grzeszników od grup rekolekcyjnych z kraju i z zagranicy, zwłaszcza w czasie piątkowej nowenny. W latach 1995-1996 został poddany gruntownej renowacji konserwatorskiej. 6 października 1996 roku, na mocy decyzji księdza arcybiskupa Stanisława Nowaka, metropolity częstochowskiego, wizerunek Matki Bożej Anielskiej, ofiarowany przez księdza Mariana Dudę, został uroczyście intronizowany w częstochowskiej bazylice archikatedralnej pw. Świętej Rodziny i udostępniony dla publicznego kultu wiernych.

W sporządzonym 6 października 1996 roku akcie donacji tego obrazu czytamy: „Ja, Ksiądz Marian Duda, proboszcz parafii archikatedralnej pw. Świętej Rodziny w Częstochowie, kierowany szczerym nabożeństwem do Najświętszej Maryi Panny, która od dziecka jest mi Gwiazdą Przewodnią życia i Orędowniczką łask wszelakich, zwłaszcza mojego powołania kapłańskiego, spłacając dług wdzięczności za Jej macierzyńską dobroć i pragnąc Jej zawierzyć od samego początku moją proboszczowską posługę, niniejszym ofiaruję częstochowskiej bazylice archikatedralnej pw. Świętej Rodziny Jej przedziwny Wizerunek Królowej Anielskiej, będący moją własnością od 4 grudnia 1993 roku. Pragnę gorąco, aby Maryja była czczona w tym łaskami słynącym Wizerunku jako Miłosierna Ucieczka Grzeszników, a ze względu na miejsce tego kultu, by przyzywano Ją tutaj jako Panią Katedralną. Niech wszyscy, którzy przed tym Obrazem będą przyzywać opieki Najświętszej Dziewicy, doznają miłości Jej macierzyńskiego Serca i cieszą Jej niezawodnym wstawiennictwem. /-/ Ks. Marian Duda. (za: ks. Marian Duda, „Parafia – kawałek nieba. Do moich parafian 1996-2003”, Częstochowa 2004, s.58-60).

 

 

Adorator Najświętszego Sakramentu

 

„W Sercu Najdroższego Jezusa zamykam siebie i całą moją parafię” – ksiądz Grzegorz Augustynik uczynił te słowa swoim duszpasterskim „credo”. Gdziekolwiek był czy pracował, we wszystkich parafiach i miejscach, myślał o tym, jak zdynamizować życie eucharystyczne wiernych. A także jego własne. Dlatego m.in. na karcie wpisowej założonego przez niego Bractwa Matki Boskiej Anielskiej i Adoracji Najświętszego Sakramentu widniał kielich mszalny z Hostią, a pod czarą kielicha były dwie złożone w uścisku ludzkie dłonie. Pod tym symbolem znajdował się tekst: „Jezus, Maryja, przyrzekam Wam miłość na wieki”.

Często zastanawiał się, jak należy w rodzinach krzewić cześć Najświętszego Sakramentu oraz przygotować wiernych do godnego uczestnictwa w liturgii Mszy Świętej. Nie wystarczyło mówić o tym w kazaniach czy informować w ogłoszeniach, skuteczniejsze było opracowanie i wydanie modlitewników, które trafiłyby do każdej rodziny w parafii. W nich starał się zawrzeć teologiczne oraz praktyczne wskazówki, które mobilizowały wiernych do aktywnego uczestnictwa w Mszy Świętej.

Pouczał w nich o czterech celach Mszy Świętej, z którymi łączyło się tyleż samo obowiązków uczestników eucharystycznej ofiary: uwielbieniu, przebłaganiu, dziękczynieniu oraz błaganiu. Uwielbienie Boga umieszczał od początku Mszy Świętej do Ewangelii, przebłaganie widział do momentu konsekracji, dziękczynienie i wdzięczność Bogu zalecał podczas Komunii Świętej kapłana i wiernych, zaś prośby do Boga polecał kierować przy końcu Mszy Świętej. Prośbami proponował objąć Kościół, bliźnich, rodziców oraz siebie. Akcentował łączność Mszy Świętej z ofiarą krzyża, konieczność pokory wobec Boga oraz przyjęcie Chrystusa w Eucharystii jako najbardziej istotny udział w Mszy Świętej. Podawał także sposób Komunii duchowej, wskazując, że można ją praktykować przez cztery akty: żalu, doskonałej skruchy, żywej wiary w obecność Chrystusa w Eucharystii oraz akt pragnienia połączenia się z Chrystusem.

Zanim dekrety na ten temat wydał papież Pius X, ksiądz Augustynik w kazaniach, konfesjonale, w ogłoszeniach oraz nabożeństwach zachęcał i praktykował w parafii „wczesną” Komunię Świętą. Dlatego dzieci w dąbrowskiej parafii przystępowały do Pierwszej Komunii Świętej w dziesiątym roku życia (II Zjazd Księży Prefektów Kongresówki, jaki odbył się w Warszawie w roku 1906, ustalił, że Pierwszą Komunię Świętą dzieci mogą przyjmować między 12 a 13 rokiem życia).

Podobnie było z praktyką częstej Komunii Świętej, do której zachęcał młodzież. W kronice parafii dąbrowskiej zapisał: „Spośród młodzieży znalazło się wielu, co przystępują co tydzień do spowiedzi i prawie codziennie do Komunii Świętej”. Praktykę częstej Komunii Świętej polecał ksiądz Augustynik członkom bractwa. W „Godzinie Adoracji”, książeczce opracowanej dla członków bractwa, praktyka częstej Komunii Świętej stała się m.in. przedmiotem modlitw: „O najsłodszy Jezu, prosimy Cię, aby dusze, które żyją życiem Bożym, codziennie przystępowały do Twego świętego stołu, za pomocą codziennej Komunii Świętej coraz więcej oczyszczały się i doszły ostatecznie do osiągnięcia życia błogosławionego z Tobą”; a także: „Panie, błagamy Cię przez Twoje Najświętsze Serce, abyś powołał wszystkich do codziennego przyjmowania Cię z ołtarza”.

Aktem pobożności, który ksiądz Augustynik w szczególny sposób propagował, była adoracja Najświętszego Sakramentu. W tej praktyce widział możliwość ożywienia religijnego parafii dąbrowskiej. Jak tłumaczył, pamięć o obecności Bożej stwarza możliwość odnowy życia moralnego parafian, daje wiernym szansę częstego kontaktu z Chrystusem Eucharystycznym, a i samym kapłanom pozwala modlić się z wiernymi.

Adoracja Najświętszego Sakramentu w kościele dąbrowskim dla ogółu wiernych odbywała się w niedzielę po porannej Mszy Świętej oraz w czwartek po południu. Dla członków bractwa codziennie po południu odprawiano godzinną adorację. Uczestniczenie w niej było obowiązkiem członków bractwa, zgodnie z przyrzeczeniem, jakie każdy składał w dniu przyjęcia: „Przyrzekam na wzór św. Stanisława Kostki odwiedzać często Pana Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie i odbywać godzinę adoracji”. Postawa adorującego – jak pouczał ksiądz Augustynik – ma mieć charakter poufnej rozmowy z Panem Jezusem, pełnej pokory i szczerości dziecięcej. Samo zaś nabożeństwo składało się z modlitw, pieśni i krótkich rozmyślań – tyle, aby wypełnić czas jednej godziny.

Celem było wynagrodzenie Jezusowi Eucharystycznemu za grzechy własne oraz innych ludzi. Dlatego na wstępie była modlitwa: „Rozmowa z Panem Jezusem”, która wprowadzała w istotę nabożeństwa, a po niej do wyboru 33 krótkie rozmyślania. Każde rozmyślanie składało się z kilku części. Były nimi: kilkuzdaniowy tekst opisujący fakt z życia Chrystusa lub przymiot Jego Osoby, konkretna sytuacja życiowa oraz prośba o pomoc do Chrystusa Eucharystycznego. Potem następowały: modlitwa w intencji przedstawionej w rozważaniu, Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu, pieśń „Bądź pozdrowiony w każdym momencie” i na koniec modlitwa do Matki Boskiej „O Pani nasza od Najświętszego Sakramentu, módl się za nami”. W intencjach najczęściej podawano aktualne potrzeby kościoła dąbrowskiego.

Ksiądz Augustynik złożył osobisty ślub w intencji krzewienia nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wspomina o tym we wstępie do książki „Najświętsze Serce Jezusa ratuj nas”, wydanej w Dąbrowie Górniczej w 1915 roku. Podając powód jej napisania, podkreśla: „Pierwszą pobudką był ślub już dawno uczyniony Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, jako podziękowanie za otrzymane łaski”. Wśród tych łask podkreśla wydobycie się z osobistych zagrożeń, szczególnie z zagrożeń swego zdrowia. Faktycznie, gruźlica, jakiej nabawił się podczas studiów w Akademii Duchownej w Petersburgu, nigdy nie stała się na tyle groźna, by doprowadzić do śmierci.

Innym powodem napisania i wydania tych czytań były również „te straszne nieszczęście, spadłe na cały świat, szczególnie na biedną, ujarzmioną Polskę, aby Najświętsze Serce Pana Jezusa raczyło okryć nas swoim miłosierdziem i powstrzymać coraz to nowe klęski walące się na nas”.

Każde z czytań składało się z kilku części: najpierw był barwny opis sceny ewangelicznej, potem następowało rozmyślanie, dalej propozycja, aby uczynić jakieś konkretne postanowienie, i modlitwa w intencji zrealizowania tego postanowienia. Na przykład, w czytaniu piętnastym: „Uciszenie burzy na morzu” zawarte było praktyczne pouczenie, że Serce Boże może uciszyć burze w narodzie i w człowieku. I przykład modlitwy: „O Boskie Serce Jezusa utajone w Najświętszym Sakramencie, upadamy przed Tobą i o miłosierdzie błagamy, powtarzając z Apostołami «Panie, ratuj nas, giniemy, ratuj od zewnętrznych nieprzyjaciół, godzących na naszą ostateczną zgubę, ratuj od wewnętrznych podziałów, dzielących ten biedny naród na wrogie obozy, zwalczające się wzajemnie, ratuj każdego z nas od rozbicia na morzu tego świata wśród złych pokus i namiętności własnych. Błagamy o Boskie Serce Jezusa, obdarz naszą Ojczyznę i każdego z nas błogim pokojem, a my Ci za to wiernie służyć będziemy. Amen»”. W końcówce rozmyślania znajdują się najczęściej uwagi historyczne, na przykład na dzień XVII – „Pan Jezus uzdrawia 10 trędowatych”, umieścił tekst ślubów króla Jana Kazimierza z wzmianką o tym, że nie zostały wypełnione.

Czytania te, wydane w rok po wybuchu I wojny światowej, miały podtrzymać Polaków w wierności Bogu i ojczyźnie, budzić ducha pokoju, dawać nadzieję wolności oraz zjednoczenia narodu wokół Chrystusa.

Szerząc kult Serca Pana Jezusa, ksiądz Augustynik opracował i wydał „Drogę krzyżową dla uczczenia Najświętszego Serca Pana Jezusa”, w której po słowach: „Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…”, dodał nową aklamację, nawiązującą tematycznie do danej stacji. Przy poszczególnych stacjach zawarł następujące intencje do rozważenia: I – Serce Jezusa cierpiące za grzechy świata; II – Serce Jezusa miłosierne dla grzeszników; III – Serce Jezusa przez łaskę podnosi upadłych; IV – Serce Jezusa przebaczające; V – Serce Jezusa daje zrozumienie cierpienia; VI – Serce Jezusa uczy wdzięczności; VII – Serce Jezusa uczy pokory; VIII – Serce Jezusa uczy żalu za grzechy; IX – Serce Jezusa nakłania do poprawy życia; X – Serce Jezusa uczy trzeźwości i czystości; XI – Serce Jezusa jest nadzieją konających; XII – Serce Jezusa jest zbawieniem umarłych; XIII – Serce Jezusa oddaje nas w opiekę Niepokalanemu Sercu Maryi; XIV – Serce Jezusa jest schronieniem wiernych.

Jeszcze innym przykładem troski o rozwój kultu Serca Pana Jezusa była książeczka „Godzinki o Przenajświętszym obliczu Pana Jezusa”, wydana w 1907 roku. W przedmowie ksiądz Augustynik wspomina, że napisał ją polski żołnierz, a on jedynie tekst poprawił i wydał drukiem. Wyjaśnia: „Gdy w roku 1903 wybuchła wojna pomiędzy Rosją i Japonią, w zaborze rosyjskim powołano do wojska wielu Polaków i wszystkich pognano na Daleki Wschód do Mandżurii. Polacy ze łzami opuszczali swoją rodzinną ziemię, żony i dzieci. Na dworcach kolejowych przy pożegnaniu się z rodziną rozgrywały się bolesne sceny, zdawało się, że pozostałe żony i dzieci chwycą się kół pociągu, by go zatrzymać w biegu i odebrać ukochanych mężów i ojców.

Jadący na wojnę nasi żołnierze, pomimo nieopisanego żalu przepełniającego ich serca, zachowali spokój duszy, bo ich krzepiła żywa wiara. Najczęściej w drodze, jadąc razem, śpiewali pieśni pobożne, z placu boju przysyłali ofiary na Msze Święte, szczególniej do Matki Boskiej Częstochowskiej, a ich listy pisane do rodziny lub do znajomych przyjaciół były prawdziwymi wiązankami serdecznych uczuć ku Bogu i ku swojej ukochanej Ojczyźnie. Gdyby można było zebrać te listy i wydrukować razem, stanowiłyby bardzo zajmujący pamiętnik z owej strasznej morderczej wojny. Na miejscu starali się wyszukać kościoły lub rodziny katolickie wśród Chińczyków i z nimi zawiązywali stosunki braterskie. Poznawali się po szkaplerzach i krzyżykach. Misjonarze francuscy ogromne pochwały oddawali polskim żołnierzom, a przy pożegnaniu się z nimi dawali im na pamiątkę swoje fotografie i różne obrazki.

Jeden z tych żołnierzy, Piotr Bargieł, sługa wierny Matki Boskiej Anielskiej, podczas pobytu w Mandżurii ułożył godzinki do Najświętszego Oblicza Pana Jezusa, które przejrzałem, nieco poprawiłem i pragnę, aby mogły być drukiem ogłoszone jako dowód, że w duszy naszego polskiego ludu jest dużo poezji, jest wiara głęboko zakorzeniona, która wśród największych utrapień daje wewnętrzny spokój. Szczęśliwy, kto posiada tę wiarę, a biada temu, kto ją traci”.

Dzielił się ksiądz Augustynik kapłańską radością płynącą z faktu, że jego parafianin, będąc w ekstremalnych warunkach, wykazał się żywą wiarą. Przy okazji niejako podkreślił, że wiara pokoleń Polaków jest wielką wartością, a także wskazał na miłość Polaków do Matki Boskiej Częstochowskiej, przywiązanie do rodzinnego domu, a wszystko to zogniskowane w kulcie Najświętszego Sakramentu. Zanotował na ten temat w „Moim Dzienniku” akt strzelisty: „O Jezu, jakże pragnę, póki żyć będę, zapalać serca ogniem Twojej miłości”.

 

 

Tercjarz franciszkański

 

Bardzo wcześnie, jeszcze jako wikariusz, zapisał się ksiądz Grzegorz Augustynik do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Poznając idee franciszkańskie, pragnął własną fascynację św. Franciszkiem zaszczepić swoim parafianom. Do zainteresowania św. Franciszkiem w dużym stopniu przyczyniło się dzieło odrodzenia duchowego i narodowego, prowadzone przez ojca Honorata Koźmińskiego, kapucyna. Franciszkańska duchowość odpowiadała wielu działaczom społecznym i religijnym, którzy dostrzegli w niej szansę odrodzenia religijnego i państwowego, wypływającą z najczystszych źródeł pobożności, z Ewangelii.

Nie bez znaczenia był fakt, że w Polsce było bardzo wiele klasztorów franciszkańskich, zakonnicy byli otaczani szacunkiem i miłością od wieków. Nie było wcale zjawiskiem nadzwyczajnym, iż szlachcic, jeśli nie fundator, to przynajmniej syndyk lub dobrodziej klasztoru, żył w ścisłej przyjaźni z zakonnikami, u nich się spowiadał, bywał na nabożeństwach i odpustach, nierzadko osiadał w klasztorze pod koniec życia. Nie trzeba dodawać, iż wypełniał skrupulatnie wszystkie obowiązki tercjarstwa.

Ksiądz Augustynik sam będąc tercjarzem, od początku pragnął przy dąbrowskiej parafii założyć Trzeci Zakon św. Franciszka. Udało się to uczynić dość późno, bo dopiero w 1906 roku, przy okazji rekolekcji głoszonych przez bernardynów z Krakowa. Wcześniej jego parafianie należeli do kół trzeciego zakonu w Będzinie lub Gołonogu. Mając tercjarzy u siebie, przeredagował dla nich wydany wcześniej „Brewiarzyk Trzeciego Zakonu Świętego Franciszka ułożony na podstawie najnowszych rozporządzeń Ojca Świętego Leona XIII” (wydał go po raz pierwszy, będąc proboszczem w Włoszczowej w 1887 roku).

W przedmowie dał najpierw wyraz zauroczeniu postacią papieża o franciszkańskiej duchowości, Leona XIII. Wyliczając jego osobiste przymioty, napisał: „wykwintny poeta, głęboki filozof, uczony teolog, bystry dyplomata, odnowiciel filozofii scholastycznej świętego Tomasza, krzewiciel humanizmu w najszlachetniejszym tego słowa pojęciu, obrońca i szerzyciel prawdy dziejowej, zwalczający błędy i szalbierstwa masońskie, doświadczony lekarz chorób wieku, wszystkie te przymioty jednoczy w sobie”.

U źródeł papieskich przymiotów – jak podkreślił – leżała fascynacja św. Franciszkiem. Ten papież zaledwie zasiadł na Stolicy Piotrowej, od razu zaczął zwalczać błędne teorie, przeciwstawiając im w sposób jasny a zarazem głęboki naukę, której Kościół się trzyma i wiernym podaje. „Nie poprzestając na samej teorii, nasuwa praktyczne środki, a jako nieodrodny następca Innocentego III, Honoriusza III i Grzegorza. IX wiedząc, co zrobili święci Dominik i Franciszek dla wieków średnich, zwłaszcza dla XIII stulecia, tak bardzo w niejednym punkcie nasz wiek przypominającego, poleca nam te same środki, które owi dwaj wielcy święci pod powagą papieską wiernym zalecali, a skuteczność ich wieki stwierdziły: Różaniec święty i trzeci zakon seraficki”.

W franciszkańskim brewiarzyku umieścił następnie ceremoniał tercjarski, a także najważniejsze modlitwy dnia, które każdy tercjarz powinien odmawiać. Część modlitw brewiarzowych była po łacinie, dla podkreślenia nawet w czysto zewnętrznej formie łączności z duchownymi, z Kościołem. Dalej były nabożeństwa serafickie, głównie litanie do Dzieciątka Jezus, do Męki Pańskiej, do Najświętszego Serca Jezusowego, do Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej, a także do świętych franciszkańskich, dlatego dołączył do brewiarzyka kalendarz zakonu serafickiego. Przy każdym świętym z tego zakonu była również podana krótka biografia.

Nietrudno zrozumieć fascynację księdza Augustynika św. Franciszkiem. Mógł ten święty, reformując Kościół, wyprowadzić swój ruch na zewnątrz, zerwać łączność ze Stolicą Apostolską. Stało się inaczej. Ruch franciszkański rozwijał się w ścisłej łączności z Kościołem, odnawiał go i wzmacniał. Dlatego za św. Franciszkiem ksiądz Augustynik zwykł mówić do swoich tercjarzy: „Jesteście powołani do wspomagania duchownych w dziele zbawienia dusz i do uzupełniania tego, czego oni nie zdołają zrobić, bo Kościół buduje się nie tylko głoszonym słowem, ale także pokutą i modlitwą”.

Bardzo odpowiadała mu franciszkańska cześć dla Najświętszego Sakramentu. Pamiętał o liście św. Franciszka do kapituły franciszkańskiej, w którym apelował o poszanowanie Najświętszego Sakramentu. Zaklinał braci słowami: „Całując wam stopy, błagam was wszystkich, bracia, z taką miłością, na jaką mnie stać, abyście tak jak tylko możecie, okazywali wszelkie uszanowanie i wszelką cześć Najświętszemu Ciału i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa, w którym to, co jest w niebie, i to, co jest na ziemi, zostało obdarzone pokojem i pojednane z Wszechmogącym Bogiem”.

Przypominał ksiądz Augustynik tercjarzom słowa św. Franciszka, które ten napisał w „Liście do wiernych”: „Powinniśmy również nawiedzać często kościoły oraz szanować i czcić duchownych, nie tyle dla nich samych, bo mogą być grzesznikami, ile dla urzędu i posługi wobec Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, które oni konsekrują na ołtarzu, sami przyjmują i innym udzielają. I bądźmy wszyscy mocno przekonani, że nikt nie może inaczej się zbawić, jak tylko przez święte słowa i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa, które duchowni głoszą, przekazują i udzielają. I tylko oni powinni to wypełniać, a nikt inny”.

Istotne w życiu tercjarzy były posty oraz inne umartwienia zewnętrzne, o których ksiądz Augustynik mówił, że są miłe Bogu: pomagają w doskonaleniu się wewnętrznym, wykorzenianiu złych skłonności, walce z namiętnościami. Podczas różnych konferencji do tercjarzy podkreślał, że nie są tylko członkami zwyczajnego bractwa, ale prawdziwego zakonu, i chociaż reguła nie obowiązuje ich pod grzechem, to powinni korzystać z wszystkich przywilejów, łask i odpustów zakonnych, aby przynajmniej żyć w duchu rad ewangelicznych. Był przekonany, że Trzeci Zakon św. Franciszka ma ogromną rolę do spełnienia w Kościele, nie tylko z powodu liczby członków, ale przede wszystkim dzięki wierności Kościołowi.

Istotny w duchowości franciszkańskiej był dla księdza Augustynika kult Najświętszej Maryi Panny Anielskiej, ściśle związany z miejscem powstania zakonu franciszkańskiego, z Asyżem, a także kult świętych franciszkańskich.

 

 

Promotor kultu świętych

 

Pisząc i wydając liczne biografie świętych i błogosławionych, ksiądz Grzegorz Augustynik miał własną koncepcję duszpasterską, aby sprawy wewnętrzne, duchowe konfrontować z życiem moralnym wiernych. Dlatego w opracowaniach o świętych stosował następujący układ: najpierw podawał rys biograficzny świętego, potem były opisane jego cnoty do naśladowania przez wiernych, dalej następowały modlitwy, litanie oraz pieśni o danym świętym.

Dla potrzeb duszpasterskich podzielił kult świętych na kilka grup. Do pierwszej należeli patronowie wzywani w szczególnych potrzebach, przy okazji różnych wydarzeń kościelnych czy państwowych. Był wśród nich św. Aleksander papież i męczennik, patron pierwszego kościoła w Dąbrowie. A ponieważ ta uroczystość przypadała 3 maja, była to również okazja przypomnienia rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. W tym dniu parafianie przychodzili bardzo licznie na uroczystość religijną i patriotyczną.

Kolejnym świętym, którego czczono w parafii, był św. Antoni (odpust 13 czerwca). Cześć jednego z najpopularniejszych świętych, orędownika do Boga w sprawach zbawienia, opiekuna ubogich i znalazcy rzeczy zgubionych, szerzył ksiądz Augustynik we wszystkich parafiach, gdzie pracował. Napisał i wydał o nim książeczkę „Nabożeństwo do św. Antoniego Padewskiego”. Zakupił też w 1901 roku figurę św. Antoniego do kościoła w Dąbrowie Górniczej.

Następnie uroczyście obchodzono dzień św. Franciszka z Asyżu, 4 października, oraz św. Klary (11 sierpnia). Nabożeństwo do św. Franciszka rozwinęło się w Dąbrowie, zanim przybył tu ksiądz Augustynik. On go jednak ubogacił, łącząc z kultem Matki Boskiej Anielskiej. Postacie tych świętych znalazły się najpierw na kopii obrazu Matki Boskiej Miłosierdzia z Włoszczowej, a następnie w rzeźbie ołtarzowej w nowym kościele Matki Boskiej Anielskiej.

Wśród innych świętych, którym oddawano w Dąbrowie cześć, byli: św. Grzegorz Cudotwórca, którego życiorys ksiądz Augustynik opracował i wydał; św. Idzi opat, którego postacią zainteresował się w związku z jego kultem w parafii w Zrębicach, gdzie św. Idzi był czczony jako patron chroniący od zarazy; św. Jan Nepomucen męczennik, patron dobrej sławy. Należy dodać, że ksiądz Augustynik miał osobisty kult do tego świętego, ufundował jego figurę z piaskowca, którą ustawiono na filarze ogrodzenia przy kościele Matki Boskiej Anielskiej. Figurę poświęcono 2 lutego 1916 roku. W kronice ksiądz Augustynik opisał zasługi św. Jana Nepomucena, uznając go za „obrońcę niesłusznie pokrzywdzonych na sławie”.

Czczony w parafii dąbrowskiej był św. Ludwik, król francuski, związany z ruchem franciszkańskim. Jego obraz ofiarował w imieniu Francuzów mieszkających w Dąbrowie Górniczej dyrektor huty „Bankowej”, Teodor Perrendine. Ksiądz Augustynik umieścił później w nawie poprzecznej, przy głównej arkadzie, także figurę św. Ludwika. Czczona była ponadto św. Otylia, dziewica, patronka cierpiących na oczy. 19 lutego 1911 roku ksiądz Augustynik poświęcił jej obraz, który został umieszczony na ołtarzu, za zasuwą z wizerunkiem św. Zyty, w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej. Oddawano również cześć św. Rochowi, patronowi chroniącemu od zarazy. Informację o kulcie tego świętego zawiera praca księdza Augustynika: „Nabożeństwo na uproszenie zachowania od zaraźliwych chorób oraz uwagi, jak się zachować podczas epidemii”. Opracował je w roku 1892, czyli rok po wybuchu epidemii cholery, która zbierała swoje żniwo w wielu miejscowościach Królestwa Polskiego. Patronką od chorób zakaźnych była również św. Rozalia, dziewica. Wzmiankę o kulcie tej świętej zawiera wyżej wymieniona książeczka.

Patronem nowoczesnej dobroczynności katolickiej był św. Wincenty à Paulo, którego obraz z dzieckiem sierotą umieścił ksiądz Augustynik w nawie bocznej kościoła Matki Boskiej Anielskiej, obok ołtarza Przemienienia Pańskiego. Obraz został namalowany w roku 1906. Szerzył ponadto ksiądz Augustynik kult św. Zofii, z którym spotkał się jako proboszcz w Książu Wielkim. Dla potrzeb tego kultu opracował i wydał „Nabożeństwo do św. Zofii wdowy i męczenniczki”, w której to książeczce zawarł rady dla panien, matek i wdów. W nowennie do św. Zofii charakteryzuje świętą jako bohaterkę w znoszeniu cierpień dla wiary, wspomagającą biednych i nieszczęśliwych, wzorowo, po chrześcijańsku wychowującą swe córki, modlącą się o nawrócenie pogan, wdowę w służbie dla ludzi.

Do drugiej grupy należeli święci – patronowie stanów. Do nich ksiądz Augustynik zaliczał: patronkę górników św. Barbarę, patrona rodzin oraz stolarzy św. Józefa, patrona młodzieży i dzieci św. Stanisława Kostkę oraz patronkę służących św. Zytę. Ku czci tych świętych odbywały się w parafii dąbrowskiej specjalne nabożeństwa. Święci ci mieli w kościele własne ołtarze, obrazy czy witraże.

Trzecią grupę stanowili święci polscy. Ich cześć ksiądz Augustynik szczególnie kultywował. Doznał za to wiele przykrości od władz carskich: odmawiano mu należnych poborów, został administracyjnie przeniesiony z Dąbrowy Górniczej do Książa Wielkiego, nierzadko groziły mu jeszcze surowsze konsekwencje. Mimo tych szykan, zawsze podkreślał wagę kultu świętych polskich w duszpasterstwie. Uważał, że łączyli oni w sobie cnoty potrzebne na wszystkie czasy: wiarę w Boga i miłość ojczyzny.

Szczególną okazją podkreślenia kultu świętych polskich było urządzanie wnętrza nowej świątyni dąbrowskiej. W tym celu zaprojektowano odpowiednią polichromię na sklepieniu starego kościoła pw. św. Aleksandra. Na życzenie księdza Augustynika, artysta malarz Piotr Niziński z Krakowa, w roku 1910 ozdobił sklepienie dwunastoma postaciami polskich świętych i błogosławionych. Są to: bł. Bronisława, bł. Czesław, św. Jacek, św. Jadwiga, św. Jan z Dukli, św. Jan Kanty, bł. Kinga, bł. Władysław z Gielniowa, bł. Sa1omea, św. Wojciech, św. Stanisław Kostka oraz św. Stanisław Szczepanowski. Malowidłami i figurami świętych polskich była wypełniona również nowa świątynia dąbrowska.

 

 

Kaznodzieja

 

Cieszył się ksiądz Grzegorz Augustynik opinią dobrego kaznodziei. Traktował posługę nauczania jako rodzaj specjalnego powołania, uważał, że oprócz wiedzy, kapłan musi mieć pasję nauczania, powinien wypowiadać „całym sobą całego siebie”. Wzorem sztuki kaznodziejskiej był dla niego szczególnie ksiądz Piotr Skarga (fragmenty „Kazań Sejmowych” Piotra Skargi znalazły się m.in. w jego książce „Najświętsze Serce Jezusa ratuj nas”), oraz ksiądz Karol Antoniewicz, wybitny jezuita, który podczas „Rzezi Galicyjskiej” w roku 1846 uspokoił wzburzony lud i doprowadził go do braterskiej zgody. Odznaczał się heroiczną miłością bliźniego i odwagą (umarł na cholerę na Górnym Śląsku, opiekując się chorymi). Wyrazem uznania proboszcza dąbrowskiego dla osoby księdza Karola Antoniewicza było odprawienie w roku 1912, w 60. rocznicę śmierci, Mszy Świętej żałobnej za jego duszę, podczas której wygłosił historyczne kazanie.

Wyposażając wnętrze nowej świątyni dąbrowskiej, ksiądz Augustynik zakupił m.in. figury księdza Piotra Skargi i księdza Karola Antoniewicza, przede wszystkim jednak wzorował na nich swoje kazania, cytował niejednokrotnie, uważał ich za swoich mistrzów tak pod względem oratorskim, jak również religijnym i patriotycznym. Czerpiąc z nich wzór, układał treść kazań w sposób przejrzysty, wzbogacając je w odniesienia do spraw aktualnych, wspierając odpowiednimi cytatami z Pisma Świętego, historii Kościoła i naszego narodu. Analizując wydarzenia z biblijnej historii zbawienia, także historii Polski, wyciągał wnioski aktualne w rzeczywistości mu współczesnej. Mówił z nadzieją: „Jak dawniej, tak i teraz po niewoli przyjdzie czas niepodległości, wolności dla narodu polskiego”.

Chodziło mu o to, aby słuchacze żyli wiarą tak w życiu rodzinnym, jak i zawodowym. Nauczał: „Jeżeli wszędzie, to przynajmniej w fabrykach ludzie pracujący powinni żyć pobożnie i niewinnie”. Apelował: „Chrześcijanami jesteśmy, aby pracować dla dobra braci naszych i ogółu, w myśl hasła Bóg i Ojczyzna, dla zjednoczenia braci robotniczej poprzez odnowę moralną, życzliwość, zgodę i pokój”. W dziejach Polski widział szczególną opiekę Boga i Matki Boskiej.

Język kazań księdza Augustynika wyróżniał się prostotą, rzeczowością i znamiennym kolorytem. Nie było w nim zbyt rozbudowanych zdań, natomiast widać było dbałość o formę, o odpowiednie porównania. Stąd liczne obrazy, odwoływania się do przykładów, liczne porównania trafiające do wyobraźni i zapadające w pamięć. Mówił spokojnie, choć dobitnie, miewał momenty dynamiczne, kiedy unosił się i wybuchał żarem apostolskiej gorliwości. Mimo że wymawiał głoskę „R” jak „L”, to potrafił słuchaczy wzruszyć do łez. O tym, jak denerwowało wrogów jego kaznodziejstwo, świadczy fakt, że „Górnik” – pismo podziemne socjalistów – w 1906 roku zaatakował proboszcza dąbrowskiego za to, że „systematycznie otumania z kazalnicy parafialnej” swoich parafian.

Wśród bogatej spuścizny pisarskiej księdza Augustynika, ogromnej liczby książek i broszurek religijnych, niestety, nie ma zbiorów kazań. W całości zachowały się tylko dwa kazania. Jedno z nich zostało wygłoszone na pogrzebie biskupa Tomasza Kulińskiego, opublikowano je w „Przewodniku Katolickim” w 1907 roku. Niestety, także i to kazanie zawiera wiele miejsc wykropkowanych, co wskazuje na to, iż redaktorzy albo cenzorzy dokonali jego skrótów – najwięcej skrótów jest w części o treści patriotycznej.

Drugie zachowane kazanie – na cześć królowej Jadwigi – zostało wygłoszone w 500. rocznicę bitwy pod Grunwaldem, 11 lipca 1910 roku. Zachowało się w kronice parafii w Dąbrowie Górniczej. Ksiądz Augustynik porównał w nim zasługi królowej dla Polski do zasług św. Joanny d’Arc dla Francji, a jej światło wiary w Boga, do światła wielkich gwiazd na firmamencie nieba.

Liczne fragmenty jego kazań zachowały się w różnej formie w kronice parafii dąbrowskiej, w protokołach stowarzyszeń chrześcijańskich, bądź w książkach. Między innymi, w „Sprawozdaniach Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich w Dąbrowie Górniczej” znajduje się przemówienie wygłoszone do robotników stowarzyszonych w tej organizacji, zaś w „Protokołach Służących Katolickich Stowarzyszenia św. Zyty w Dąbrowie Górniczej” są skróty przemówień do służących. Być może istniały jakieś zbiory jego kazań, jeśli tak, to zaginęły. Drukowane być nie mogły, ponieważ carska cenzura nie zezwoliłaby na ich druk ze względu na patriotyczną treść, jaką były nasycone. Dlatego w książkach księdza Augustynika pojawiają się raz po raz fragmenty jego kazań i przemówień, na co wskazuje ich dyskursywny charakter.

O czym nauczał w kazaniach? Najczęściej przekazywał prawdy katechizmowe, mówił o znaczeniu sakramentów, o cnotach, porównywał relacje między życiem doczesnym a wiecznym, dotykał problemów rodziny, walki z wadami, w tym głównie z alkoholizmem, rozpustą, nienawiścią, niezgodą i nieuczciwością. Lubił wygłaszać kazania polemiczne, w których spierał się z przeciwnikami ideologicznymi: socjalistami, mariawitami, Żydami. Wiele miejsca poświęcał w kazaniach uświadomieniu robotników o konieczności zajęcia postawy katolickiej w sprawach społecznych i światopoglądowych.

Najchętniej mówił na tematy maryjne. Ten ulubiony przez niego motyw ujął w książce „Uwielbienia Matki Boskiej Anielskiej”, która, jak sam wyjaśnia, oprócz modlitw, zawiera fragmenty jego kazań maryjnych lub też materiał kaznodziejski, z którego korzystał przy opracowaniu kazań. W książce znajduje się m.in. zbiór modlitw, będących nowenną do Matki Boskiej Anielskiej, w dziewięciu cyklach tematycznych. Na przykład, w kazaniu na uroczystość przeniesienia obrazu Matki Boskiej z Włoszczowej do Dąbrowy Górniczej, wygłoszonym 8 września 1897 roku w kościele dąbrowskim, ksiądz Augustynik podkreślił, że istotą kultu Matki Boskiej Anielskiej jest ufność w skuteczność Jej orędownictwa u Boga. W fragmencie tego kazania, który zachował się w kronice parafii dąbrowskiej czytamy, że „szczęśliwi będą ci wszyscy, którzy pójdą za głosem swej najdroższej Matki i zechcą żyć tak niewinnie, jak żył św. Stanisław Kostka”. Apelował, aby ludzie pracujący w fabrykach żyli pobożnie i sprawiedliwie, bo grożą im wypadki niespodziewanej śmierci, „a wiadomo, że kogo śmierć w grzechu śmiertelnym spotka, ten wiecznie potępiony będzie”.

Z okazji rocznic narodowych, na przykład bitwy pod Grunwaldem, Konstytucji 3 Maja, rocznic dotyczących bohaterów narodowych: Tadeusza Kościuszki, Romualda Traugutta, ks. Piotra Skargi, ks. Karola Antoniewicza, Zygmunta Krasińskiego, wygłaszał kazania patriotyczne. Odwoływał się w nich do uczuć narodowych, rozbudzał miłość ojczyzny, krzepił Polaków nadzieją odzyskania niepodległości. W interesującym kazaniu na pogrzebie biskupa Tomasza Kulińskiego mówił o takich patriotach, którzy tylko „krzyczą, drugich błotem obrzucają, a gdy Ojczyzna wymaga poświęcenia i ofiary, to uciekają za granicę, tam rozpraszają ostatni grosz i próżniacze życie prowadzą. Na wsiach lud opuszczony, budynki idą w ruinę, a często ojcowizna tych głośnych patriotów przechodzi w ręce żydowskie”.

Charakteryzując postać zmarłego biskupa podkreślił, że cechowała go troska o odnowę życia religijnego w diecezji, gorliwość pasterska, odważne występowanie przeciw złu, władzy carskiej, dobroć, przejawiająca się między innymi w rozszerzonej akcji charytatywnej, praca nad znalezieniem odpowiedniego miejsca w opinii światowej dla Polski.

Końcowy fragment mowy zawiera wyraźnie treść patriotyczną, dotyka braku jedności w narodzie polskim. Powołując się na przykład zmarłego biskupa, ksiądz Augustynik zachęcał do miłości ojczyzny, do jedności wśród różnych ugrupowań patriotycznych. Ważne było spostrzeżenie, że przyczyną utraty niepodległości były wady narodowe Polaków, które należy usunąć dla dobra ojczyzny.

Podobną myśl rozwinął ksiądz Augustynik w książce „Najświętsze Serce Jezusa ratuj nas”. W czytaniu na dzień IV: „Powrót Świętej Rodziny do kraju rodzinnego”, cytuje słowa księdza Piotra Skargi z „Kazań Sejmowych”: „Ocknij się uśpiony w grzechach narodzie, bierz się do pokuty, wróć do wiary świętej, wykorzeń spośród siebie niezgody, niech jeden nie urąga drugiemu”.

Na dzień XXII, pod hasłem „Pan Jezus wskrzesza Łazarza”, ksiądz Augustynik napisał o perspektywach odzyskania wolności przez naród polski: „Niemiec Herden, przerobiony z polskiego Żyda na Niemca Prusaka (pisze „Kuryer Zagłębia” w 1914 r.), w swoim poglądzie na Polskę tak się odezwał: «Polską nie ma co się zajmować, bo to kościotrup, który nigdy nie ożyje». A ja wam powiadam, że ożyje, jeżeli Polacy szczerze nawrócą się do Pana Boga. Wszak prorok Ezechiel widział suche kości na cmentarzu, powracające do życia na głos Boży. Dlaczegóżby Polska nie miała ożyć, jeżeli głosu Bożego posłucha. Adam Mickiewicz w „Księgach Pielgrzymstwa [Polskiego]” mówi: «A wy będziecie wzbudzeni z grobu, bracia wierzący, kochający i nadzieję mający». A któż jest teraz Łazarzem między narodami? Oto Polska! Zaśpiewajcie więc na grobie miłej matki miłość do niej, wiarę w Boga, jedność i zgodę bratnią i ducha poświęcenia, a bądźcie pewni, że zmartwychwstanie ukochana matka wielka i piękna”. W jego przekonaniu patriotyzm chronił naród polski przed pesymizmem, małodusznością i podtrzymywał myśl przy Bogu i ojczyźnie.

Jak już wspomniałem, na inauguracyjnym zebraniu Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich w Dąbrowie Górniczej ksiądz Augustynik wygłosił do robotników przemówienie, z którego fragment, określający cel i zadania tego stowarzyszenia, został zanotowany w protokołach. Mówił: „Chrześcijanami jesteśmy, aby pracować dla dobra braci naszych i ogółu, w myśl hasła Bóg i Ojczyzna, dla zjednoczenia braci robotniczej poprzez odnowę moralną, życzliwość, zgodę, pokój”.

Kronikarz stowarzyszenia zanotował opinię dotyczącą zebrania w dniu 26 maja 1907 roku, mówiącą, że ksiądz Augustynik wygłosił przemówienie o „zgubnym wpływie wychowania nie opartego na wierze prawdziwej”. Na koniec dodał: „Jedno z najpiękniejszych przemówień księdza Patrona, błyskotliwe, wspaniałe, przemówił jak Skarga”.

 

 

Antymariawita

 

Będąc proboszczem w Dąbrowie Górniczej, ksiądz Grzegorz Augustynik musiał stoczyć ostrą walkę z sektą mariawitów, którzy w miejskich ośrodkach Zagłębia natrafili na podatny grunt do rozwoju. Sprzyjał temu fakt, że początki sekty mariawitów były bardzo „kościelne”: to biskupi polscy, widząc niski poziom umysłowy i społeczny kleru diecezjalnego i zakonnego w Królestwie Polskim, wysunęli postulat utworzenia zgromadzenia kapłanów diecezjalnych, które dawałoby księżom odpowiednią formację intelektualną, moralną i społeczną, pomocną w rozwiązywaniu problemów etyczno-społecznych. To mieli być kapłani doskonale uformowani wewnętrznie oraz społecznie, stanowiący przeciwwagę wobec rosnących w siłę i znaczenie socjalistów w środowiskach robotniczych.

Opracowania statutu Stowarzyszenia Księży Mariańskich podjął się ojciec Honorat Koźmiński, kapucyn, organizator zgromadzeń ukrytych w Królestwie Polskim. Jego pierwszy projekt nadawał stowarzyszeniu charakter zakonny w stylu kapucyńskim, dlatego został odrzucony przez biskupów, którzy nie chcieli ukrytego zgromadzenia, ale swobodnego zrzeszania się kapłanów diecezjalnych.

W odpowiedzi ojciec Koźmiński opracował w roku 1892 „Ustawę Stowarzyszenia Mariańskiego świeckich kapłanów”, wydaną drukiem w Krakowie. Była ona oparta na trzeciej regule św. Franciszka, formowała ideał powołania kapłańskiego w duchu franciszkańskim, wymagając zachowywania wspólnego stołu i mieszkania, odpowiedniego poziomu życia wewnętrznego, pomocy braterskiej, przestrzegania ubóstwa, pracy społecznej i duszpasterskiej.

Idea stowarzyszenia według statutów ojca Koźmińskiego pozostała jedynie w sferze projektów, natomiast pewna grupa księży skupionych wokół Felicji Kozłowskiej, założycielki ukrytego zgromadzenia ojca Honorata – Sióstr Ubogich św. Klary – w Płocku, postanowiła już wcześniej, bo w 1884 roku, wieść wspólne życie. Widząc, że idea ojca Koźmińskiego nie została zrealizowana, Kozłowska, w roku 1893 ogłosiła, że to ją Bóg wybrał do założenia zgromadzenia księży i niewiast pod nazwą mariawitów: od słów „Maria – imię Matki Boskiej oraz vita – życie”. W konsekwencji zwolennicy Kozłowskiej – głównie profesorowie z seminarium duchownego w Płocku, w większości dawni absolwenci Akademii Duchownej w Petersburgu – utworzyli zgromadzenie kapłanów diecezjalnych w oparciu o pierwszą regułę św. Franciszka.

Reguła zawierała 25 zasad obowiązujących pod grzechem śmiertelnym, jednak w praktyce była nie do realizacji. Próbował im to wyjaśnić ojciec Honorat, wskazywał na nierealność ich zobowiązań, zaproponował opracowaną przez siebie „Ustawę Stowarzyszenia Mariańskiego”, jednak odrzucono ją z uzasadnieniem: „Ta jest ludzka rzecz, a tamto, co nam nasza matka Kozłowska zaleca, jest rzeczą Boską”.

Podjęta przez ojca Koźmińskiego próba kościelnego formowania mariawitów nie powiodła się, dlatego ojciec Honorat w 1901 roku zerwał z nimi. Odtąd mariawici rozpoczęli akcję propagandową swego zgromadzenia między księżmi z diecezji płockiej, warszawskiej i lubelskiej. W grudniu 1902 roku Kozłowska podzieliła zgromadzenie na 3 prowincje: warszawską, którą powierzyła księdzu Janowi Kowalskiemu, płocką – księdzu Leonowi Gołębiowskiemu oraz lubelską, na czele której stanął ksiądz Roman Próchniewski.

30 grudnia 1902 roku Kozłowska spisała swoje „objawienia”, które w styczniu 1903 roku ksiądz Leon Gołębiowski wręczył biskupom polskim. Zaniepokojony ruchem biskup płocki, Jerzy Szembek, przeprowadził proces kanoniczny w kurii płockiej, podczas którego zeznawała Kozłowska i ksiądz Kowalski. Akta procesu przesłał do Rzymu. W lipcu 1903 roku delegacja mariawitów z Kozłowską wyjechała do Rzymu, gdzie 15 sierpnia przedstawiła papieżowi Piusowi X prośbę o zatwierdzenie zgromadzenia, z powołaniem się na ojca Koźmińskiego jako kierownika zgromadzeń ukrytych.

Po analizie akt procesu kanonicznego w sprawie mariawitów, przesłanych do Rzymu przez ordynariusza płockiego biskupa Jerzego Szembeka, Kongregacja Świętego Oficjum (obecna nazwa: Kongregacja Nauki Wiary) wydała 4 września 1904 roku dekret żądający rozwiązania stowarzyszenia księży mariawitów, usunięcia Kozłowskiej od wszelkiego kierownictwa siostrami i księżmi, wyznaczenia dla niej roztropnego spowiednika, który wyleczyłby ją z urojonych objawień. W odpowiedzi na to Kozłowska, w styczniu 1905 roku, złożyła deklarację, że widzenia swoje uważa za urojone, odda swoje pisma biskupowi płockiemu i rezygnuje z kierownictwa duchowego nad kapłanami i niewiastami. Podobnie poddali się rozporządzeniom kongregacji kapłani mariawiccy.

Niestety, poddanie się było tylko pozorowane, ponieważ z początkiem 1906 roku nastąpił publiczny akt odstępstwa mariawitów od biskupów polskich, złożony najpierw w konsystorzu warszawskim, a następnie w płockim. W odpowiedzi na to, 5 kwietnia, papież Pius X wydał dekret podtrzymujący dekret Świętego Oficjum z września 1904 roku, grożąc mariawitom ekskomuniką. 27 kwietnia ksiądz Kowalski w imieniu mariawitów zgłosił protest wobec dekretu papieskiego. Decyzją Stolicy Apostolskiej z 5 grudnia 1906 roku Felicja Franciszka Kozłowska, ksiądz Jan Kowalski oraz ci wszyscy, którzy w ciągu 20 dni nie zerwą z mariawitami, zostali ekskomunikowani. Mariawici nie podporządkowali się temu dekretowi, co samo przez się wykluczyło ich z Kościoła katolickiego.

Według doktryny mariawitów, a właściwie według objawień Kozłowskiej, otrzymała ona od Boga te same łaski, co Najświętsza Maryja Panna. W jej ręku – jako świętej Marii Franciszki – znajdowało się miłosierdzie dla całego świata i nikt bez jej pomocy i pośrednictwa nie mógł dostąpić miłosierdzia; modlitwa do niej była nie tylko pożyteczna, ale konieczna do odparcia szatańskich zasadzek i do utwierdzenia duszy w łasce Bożej.

Inne założenia dogmatyczne były konglomeratem zasad katolickich, protestanckich, jansenistycznych i racjonalistycznych oraz starokatolickich. Sprowadzały się do tego, że nie ma widzialnej głowy Kościoła, pierwszorzędnym skutkiem sakramentu Eucharystii jest początek łaski Bożej w duszy człowieka, Pismo Święte jest wystarczającym źródłem Objawienia, podmiotem nieomylności w Kościele jest każdy człowiek, wiara nie przewyższa rozumu, rozum jest całkowicie niezawisły w badaniu prawdy, Kościół nie ma prawa ustanawiać kontroli nad twierdzeniami nauk ludzkich, Kościół nie ma pełnej władzy prawodawczej w sprawach kościelnych, Kościół nie ma prawa stanowić kar kościelnych.

Ponadto mariawici odrzucili dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny – taki warunek postawili biskupi starokatoliccy przed konsekrowaniem księdza Kowalskiego na biskupa – oraz nie uznawali prymatu papieskiego i posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej. Natomiast wpisano do „Katechizmu Mariawickiego”, zredagowanego przez biskupa Kowalskiego, jedno z pięciu przykazań: „Arcybiskupa mariawitów we wszystkim bez zastrzeżeń słuchać”. Innowacją było wprowadzenie języka polskiego do liturgii mariawickiej.

Po oderwaniu się od Stolicy Apostolskiej (koniec 1906 roku), mariawitami było 33 kapłanów, w posiadaniu częściowym lub całkowitym mieli dwadzieścia kilka parafii. Nie chcieli ustąpić z zajmowanych przez siebie kościołów. Katolicy musieli ich sądownie usuwać. Ważnym wydarzeniem w rozwoju mariawityzmu w Polsce była konsekracja Jana Kowalskiego na biskupa, dokonana w Utrechcie przez biskupów starokatolickich 5 października 1909 roku. Natomiast w Łowiczu w 1910 roku, również przy pomocy biskupów starokatolickich, konsekrowano na biskupów dwóch następnych duchownych mariawickich: Gołębiowskiego i Próchniewskiego.

Rozwój mariawityzmu nie byłby możliwy bez poparcia władz carskich. Rosyjski premier Stołypin doskonale orientował się, że mariawici stali się ruchem religijnym rozbijającym jedność narodu polskiego i Kościoła katolickiego. Dowodem na to było mianowanie Kowalskiego administratorem mariawitów w całej Rosji, a przede wszystkim finansowanie przez cara nowo budowanych kościołów mariawickich, sponsorowanie wielu akcji charytatywnych w parafiach mariawickich. Na prośbę Kowalskiego i Próchniewskiego rząd przyznał duchownym mariawickim bezpłatne bilety kolejowe na linii Petersburg – Warszawa – Libawa – Rommy, na linie nadwiślańskie oraz do Kijowa i Odessy.

Mariawici przybyli do Dąbrowy Górniczej 14 lutego 1908 roku i założyli gminę w mieszkaniu prywatnym przy ul. Łukasińskiego. Jego właścicielką, jak zanotował w kronice ksiądz Augustynik, była niejaka Jaworska, rozwódka (w jej mieszkaniu mieściła się melina pijacka). Fakt ten komentuje proboszcz w kronice parafii dąbrowskiej mocnymi, pełnymi dramatyzmu słowami: „Straszne nieszczęście spadło na Dąbrowę, nieszczęście większe od zaraźliwej choroby, bo tą można usunąć lekarstwami, a to tylko cud Boski i szczególna opieka Najświętszej Maryi Panny może usunąć”.

Z pierwszej grupy duchownych mariawickich, którzy przybyli w 1908 roku do Dąbrowy, ksiądz Augustynik wymienia księży Żebrowskiego oraz Skrzypiciela. O Żebrowskim pisze, że głosił on uwolnienie ludzi od wszelkich wyzysków, wyłudzał od nich pieniądze na budowę kościoła mariawitów i buntował przeciw dąbrowskiemu proboszczowi. Zyskał sobie zwolenników wśród nieuświadomionych wiernych oraz wśród socjalistów.

Głównym celem działania mariawitów było rozbijanie jedności wśród katolików. Mariawici nie przebierali w środkach, często zdobywali się na brutalność wobec katolików i Kościoła katolickiego. Na przykład w Dąbrowie, w drugie święto Wielkanocy 1909 roku, publicznie, przed swoją kaplicą podarli i podeptali portret papieża Piusa X, zaś 5 września tegoż roku jeden z duchownych sekty, po kazaniu, wzywał z ambony swoich wyznawców, aby napisali skargę do żandarmerii carskiej na księdza Augustynika, za ostrzeganie parafii przed herezją mariawitów. Skargę rzeczywiście napisano i żandarmi przeprowadzili śledztwo na dąbrowskiej plebanii.

Po roku działalności mariawitów w Dąbrowie Górniczej sekta liczyła 286 członków. Widocznie jednak dwuletnia akcja Żebrowskiego, Skrzypiciela oraz innych duchownych mariawickich nie przyniosła oczekiwanych efektów, skoro w lutym 1910 roku przyjechali do Dąbrowy Górniczej: administrator mariawityzmu w cesarstwie rosyjskim, arcybiskup Jan Kowalski, a także biskup mariawicki Gołębiowski oraz trzech innych duchownych. W swoim wystąpieniu, na początek mariawickich „misji” w Dąbrowie, Jan Kowalski przedstawił słuchaczom główne zasady doktryny mariawickiej, następnie buntował ludzi przeciw proboszczowi dąbrowskiemu. Ksiądz Augustynik opisał to w kronice słowami: „W lutym 1910 roku Jan Kowalski przyjechał do Dąbrowy na «misje», razem z czterema swymi duchownymi. W swym przemówieniu bluźnił przeciw Najświętszemu Sakramentowi, mówił, że spowiedź jest niepotrzebna, odpusty też, Matka Boska jest zwykłą kobietą, ośmieszał tytuły nadane przez Kościół Matce Bożej, wystąpił przeciw Jasnej Górze. Zachęcał do przyłączenia się do mariawitów, obiecywał, że odbierze nową świątynię księżom katolickim, buntował przeciw miejscowemu proboszczowi, żeby go nie słuchali, na kościół składek nie dawali”.

Reakcja słuchaczy wobec wystąpień Kowalskiego była gwałtowna, jak pisze ksiądz Augustynik: „Wielu było oburzonych i wystąpiło przeciw niemu, tak że na drugi dzień musiał wyjechać z Dąbrowy Górniczej”. Mimo tego, zły wpływ mariawitów na parafian dąbrowskich był wyraźny: „podkopali powagę kapłańską, Kościoła, Papieża, powagę rodziców i przełożonych doprowadzili do zera. Zasiali niezgodę w rodzinach i wśród robotników przez ciągłe bluźnierstwo i zaczepianie katolików”. Ponadto, jak z przykrością zanotował w kronice: „ci sekciarze oraz socjaliści spowodowali zmniejszenie składek na kościół”. Im także przypisywał ksiądz Augustynik wzrost alkoholizmu.

Z pewnością pojawienie się mariawitów w Dąbrowie stało się duszpasterskim wyzwaniem dla duchownych katolickich. Ksiądz Augustynik, chcąc ożywić wiarę parafian, wytykał mariawickie błędy w kazaniach oraz publikacjach, przekonywał o poparciu władz carskich dla mariawitów – o czym w kronice parafii dąbrowskiej zanotował wprost, że „mariawici mają wielkie poparcie ze strony władz rosyjskich, bo przyrzekli połączyć się z prawosławiem”.

Wskutek tych duszpasterskich poczynań, liczba mariawitów w parafii stopniowo malała, wielu z nich wracało na łono Kościoła. Stało się to w dużej mierze z powodu odrzucenia przez nich kultu Matki Boskiej, który dla wiernych katolików miał ogromne znaczenie. Ksiądz Augustynik wykorzystując to, jeszcze częściej urządzał nabożeństwa maryjne, głosił kazania o tematyce maryjnej, o szczególnej opiece Matki Boskiej Częstochowskiej nad polskim narodem. Także parafię dąbrowską oddał w opiekę Matce Boskiej Częstochowskiej. Jej polecił dzieło obrony parafii przed mariawitami. W tym celu 13 listopada 1909 roku sprowadził do Dąbrowy Górniczej obraz Matki Boskiej Częstochowskiej.

Inną formą obrony przed mariawitami były przebłagalne, trzydniowe nabożeństwa z polemicznymi kazaniami. Trzykrotnie podczas tych nabożeństw paulini z Jasnej Góry głosili kazania przeciw mariawitom: ojciec Pius Przeździecki w 1908 roku, ojciec Romuald Dziemidowicz w 1909 roku oraz ojciec Alfons Jędrzejowski w 1910 roku.

Jednoczyły również parafian pielgrzymki na Jasną Górę, w tym pielgrzymka dzieci przedszkolnych, zorganizowana 28 listopada 1909 roku. Wzięło w niej udział 46 dzieci, które ze swymi rodzicami szły parami ulicami Częstochowy, niosąc krzyż, machając chorągiewkami, śpiewając pieśni maryjne. Dzieci uczestniczyły w Mszy Świętej w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej, modliły się za Ojca Świętego, parafię i ojczyznę. Ksiądz Augustynik w kronice parafii dąbrowskiej skomentował tę akcję duszpasterską słowami: „Ten pochód dzieci wzruszył ludność Częstochowy”.

Ważnym elementem walki z mariawitami była modlitwa o ich nawrócenie, napisana w 1908 roku przez księdza Augustynika. Uzyskała ona aprobatę biskupa kieleckiego. W tej modlitwie proboszcz dąbrowski zwraca się do Chrystusa przez Matkę Boską o pomoc. Wyliczając błędy mariawitów, akcentuje fakt, że „oni Cię Matko Boska znieważają i stawiają na równi z kobietą pyszną i obłudną” (z Kozłowską). Usprawiedliwia mariawitów nieświadomością dokonanego zła i prosi Maryję o litość i miłosierdzie, aby „obałamuceni błędną nauką, mogli wrócić na łono Kościoła”.

W dzieło obrony przed mariawitami włączył ksiądz Augustynik kult Matki Boskiej Anielskiej, fundując w 1910 roku nowy dzwon o imieniu „Matka Boska Anielska”. Umieścił na nim słowa: „Matko Boska ratuj Polskę od herezji mariawitów i obdarz ją spokojem i wolnością”.

Opracował też i wydał kilka broszurek antymariawickich, w których zawarł rzeczową polemikę z sekciarzami. Dzięki temu, po roku 1910 aktywność mariawitów w Dąbrowie Górniczej znacznie osłabła, a w 1917 roku z braku efektów opuścili dąbrowską parafię.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Część IV

 

DZIAŁACZ SPOŁECZNY

 

 

Końcówka XIX wieku była dla Kościoła katolickiego na ziemiach polskich okresem trudnym, ale i błogosławionym, ponieważ w tym czasie duszpasterze, stając oko w oko z ludzką biedą, mogli odpowiedzieć na nią wzmożoną pracą społeczną czy charytatywną. Ksiądz Grzegorz Augustynik dobrze znał apel biskupów polskich, którzy widząc, jak za ludzką nędzą szerzy się propaganda niewiary, prosili kapłanów o większe zaangażowanie społeczne. Zadanie było niezwykle trudne, ponieważ na bazie XIX-wiecznej rewolucji technicznej pojawił się ruch socjalistyczny, laicyzujący, który w ośrodkach przemysłowych ogarnął inteligencję techniczną, przedsiębiorców, a także część mistrzów, dozorców i robotników.

W zamierzeniach episkopatu katolickiego, akcja społeczna Kościoła miała pomóc w rozwiązaniu kwestii robotniczej, a także zatrzymać propagandę socjalistyczną. Niestety, było to działanie spóźnione, ponieważ wpływ socjalistów w parafiach Zagłębia Dąbrowskiego był bardzo znaczący, co proboszcz gołonoski, ksiądz T. Konarski, w 1906 roku ujął w słowa: „Zło jest wielkie, socjalizm uprzedził działanie katolickie”. W 1913 roku biskup kielecki oświadczył, że w jego diecezji propaganda socjalistyczna jest rozwinięta stosunkowo słabo exscepto decanatu bensinensis – niestety oprócz dekanatu będzińskiego.

W tych trudnych latach ksiądz Grzegorz Augustynik stał się opatrznościowym kapłanem w Dąbrowie Górniczej, a rozpoczęte przez niego akcje duszpasterskie i społeczne były najgłębszym wyrazem wrażliwości Kościoła na krzywdę i niedolę ludzką. Był w tej działalności swoistym prekursorem duszpasterstwa społecznego. Posiadał wrażliwe „oczy”, „uszy” i serce. Dzięki jego zaangażowaniu zainicjowano na terenie Dąbrowy Górniczej wiele dzieł dobroczynnych, próbujących złagodzić ostrze rozpowszechnionej nędzy oraz walki socjalistów z Kościołem.

Już w parafii włoszczowskiej z jego inicjatywy otwarto bezpłatną kuchnię dla ubogich, która utrzymywała się z dobrowolnych ofiar zamożniejszych wiernych. Fakt ten skomentował w kronice parafii włoszczowskiej słowami: „Cholera rozpoczyna się od biednych i chorych”. Podobnie w Dąbrowie Górniczej zaczął od zbierania funduszów na cele charytatywne, dobroczynne, m.in. zaproponował, aby zamiast wysyłania powinszowań noworocznych czy kupowania wieńców na trumny, przeznaczyć pieniądze na biednych. Pisał listy do zamożnych obywateli, aby nie skąpili grosza na cele charytatywne, tworzył ochronki dla bezdomnych lub biednych dzieci. Ludziom ubogim, nie mającym czym opłacić lekarza, poświęcił broszurę „Nabożeństwo na uproszenie zachowania od zaraźliwych chorób”, w której obok modlitw do świętych Rocha i Rozalii, patronów od chorób zaraźliwych, umieścił cenne uwagi na temat higienicznego życia. Dochód z tej książki przeznaczył na biednych.

Przede wszystkim jednak z jego inicjatywy powstał cały szereg organizacji dobroczynnych i stowarzyszeń. Do najpoważniejszych należały Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich oraz Stowarzyszenie Służących św. Zyty. Odegrały one ważną rolę w kształtowaniu życia społeczno-religijnego Dąbrowy Górniczej i całego Zagłębia Dąbrowskiego. Ponadto w 1901 roku powstało Towarzystwo pomocy dla biednych chrześcijan, którego ksiądz Augustynik był członkiem zarządu. W roku 1910 liczyło 247 członków rzeczywistych i 119 wspierających. Dochód wyniósł 6.128 rubli, a wydatki – 5.656 rubli. Towarzystwo utrzymywało 4 ochronki w Dąbrowie Górniczej dla 185 dzieci. Były to swego rodzaju świetlice środowiskowe dla dzieci z ubogich rodzin, część z nich nocowała na miejscu, część dochodziła. Dzieci miały możliwość uczenia się, otrzymywały posiłki, zdobywały różne umiejętności.

Nieocenioną  pomocą dla księdza Augustynika była dąbrowska inteligencja, zwłaszcza popierały go swoimi szlachetnymi czynami żony lekarzy i urzędników, m.in. panie: Delmont, Tomaszewska, Thibaudet, Kozłowska, Rogalewicz, Adamiecka, Hussarzewska, Hartingh, Włodzimierzowa Bielska, Kondratowicz, Cieszkowska, Koszko, Riehl, Grabińska, Kontkiewicz, Bukowiecka, Dąbrowska, Śliziń. Panie zbierały składki miesięczne, szyły ubrania, kupowały lekarstwa i zaopatrywały biedaków w żywność. Wśród mężczyzn ksiądz Augustynik wymienia w kronice panów: Wasiutyńskiego, Mieczysława Grabińskiego, Feliksa Kwietnia, Antoniego Hłaskę, Stanisława Kontkiewicza, Felicjana Gadomskiego, Leopolda Piwowara.

Z inicjatywy księdza Augustynika przy Stowarzyszeniu Robotników Chrześcijańskich powstało w 1909 roku Towarzystwo „Dom Ludowy”, które organizowało odczyty, wieczornice, działały przy nim chóry, orkiestra, teatr amatorski, urządzano zabawy towarzyskie. W roku 1910 liczyło 650 członków, obrót wyniósł 2.017 rubli. Dochód przeznaczono dla biednych członków Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich.

Towarzystwo Pomocy dla kształcącej się młodzieży „Zapomoga” (1910) udzielało wsparcia uczniom rodziców niezamożnych, kształcących się w szkołach początkowych. W 1910 roku liczyło 400 członków. Na zapomogi dla 132 uczniów wydano 4.000 rubli. Młodzież była objęta w nim troską poprzez pomoc w zdobywaniu wiedzy i kwalifikacji zawodowych, a także zaangażowanie w działalność kulturalną.

Działało Towarzystwo Porady Lekarskiej dla Biednych Dzieci (1911), założone z inicjatywy księdza Augustynika przez lekarzy Starkiewicza i Żołędziowskiego. Działalność tego stowarzyszenia polegała na udzielaniu bezpłatnych porad dla biednych dzieci w Dąbrowie Górniczej. Dom, w którym lekarze udzielali porad, wydzierżawiony przez właściciela, poświęcił ksiądz Augustynik 4 listopada 1911 roku. Ogłaszając to z ambony, napisał w kronice: „Matki znajdą tu poradę, jak się z dziećmi obchodzić i lekarską w razie choroby. Tu także mają się odbywać popularne odczyty lekarskie”.

Oprócz tego, ksiądz Augustynik był członkiem Komitetu Ratunkowego (1914), którego celem było ratowanie ludzi w szczególnych przypadkach losowych podczas I wojny światowej. Między innymi, wystarał się w wojskowej komendzie austriackiej o pozwolenie na sprzedaż żywności dzieciom po zniżonych cenach. Ta działalność charytatywna była dla niego z jednej strony wyzwaniem dla duszpasterstwa, a z drugiej – osobistym praktykowaniem miłości bliźniego. Niejako symbolem tego duszpasterstwa charytatywnego był w dąbrowskim kościele obraz św. Wincentego à Paulo, ukazanego jak podchodzi do opuszczonego dziecka, bierze go za rękę, mówiąc: „Pójdź sieroto, ja ci będę ojcem i matką”. Obraz znajdował się w nawie bocznej przy ołtarzu Przemienienia Pańskiego.

 

 

Wychowawca dzieci i młodzieży

 

Dziekan będziński, ksiądz Leopold Dobrzański, w sprawozdaniu do Konsystorza Kieleckiego z roku 1880 napisał o katechizacji, że „księża i wikariusze uczęszczają na religię, o ile mają czas”. Wniosek: w tym czasie nie było regularnego nauczania religii w szkołach. Ta niesystematyczność nauczania wynikała głównie z braków kadrowych. Dziekan wyjaśnia dalej: „Potrzeba jeszcze jednego wikariusza do Będzina”.

Aby nauczać religii, tak księża jak i świeccy nauczyciele musieli zostać zatwierdzeni przez władze carskie (wymagano od nich kwalifikacji pedagogicznych). Niejako przy okazji zdobywania tych kwalifikacji, wszyscy uczący w szkołach, także nauczyciele religii, byli poddawani naciskom rusyfikacyjnym. Z tego powodu ksiądz Augustynik nie uczył religii, natomiast przekazał swoje uprawnienia do nauczania oraz uposażenie za to „Macierzy Szkolnej” (w zamian uzyskał od tej organizacji możliwość wynajmowania sali na zebrania Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich).

Mimo że ksiądz Augustynik sam nie uczył, jako proboszcz interesował się nauczaniem religii w szkołach oraz katechizowaniem przy parafii. Wiedział, jak skromna była to wiedza, nie wolno mu było jednak wtrącać się do spraw szkolnych, zabroniona była krytyka systemu szkolnego, a nawet na terenie szkoły nie wolno było dyskutować na tematy religijne. W tej sytuacji nauka religii w szkołach jednoklasowych obejmowała krótki katechizm, zgodnie z wyznaniem uczniów, oraz skróconą historię Starego i Nowego Testamentu. Natomiast w szkołach dwuklasowych program zawierał katechizm średni, wiadomości z liturgii i skróconą historię Kościoła.

W krótkim katechizmie znajdowały się najprostsze określenia katechizmowe, dostosowane do poziomu umysłowego dziecka w wieku 8-10 lat, czyli przed Pierwszą Komunią Świętą. W szkołach dwuklasowych był używany katechizm średni, opracowany przez jezuitę Józefa Deharbe’a, wydany w Niemczech w roku 1847, przetłumaczony przez ks. Edwarda Likowskiego. Był to obszerniejszy katechizm dla starszych dzieci, zawierający nie tylko definicje katechizmowe, ale także ich objaśnienie.

Warunki katechizacji dzieci w Dąbrowie Górniczej stały się dużo lepsze, gdy udało się księdzu Augustynikowi ściągnąć do pomocy dodatkowego kapłana, katechetę, który odciążył duchownych pracujących w duszpasterstwie. Dzięki temu poprawił się również poziom katechizacji, ponieważ od prefekta władze diecezjalne wymagały wyższych kwalifikacji intelektualnych i lepszego przygotowania pedagogicznego.

Katechizacja w początkowej szkole jednoklasowej trwała 3 lata, a w dwuklasowej – 5 lat. Większość szkół stanowiły szkoły jednoklasowe, w których przygotowywano dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Przygotowanie trwało przeciętnie 3 lata i obejmowało trzy roczniki. Katechizacja dzieci, które nie uczęszczały do szkoły (dotyczyło to w Dąbrowie około czterech piątych wszystkich dzieci), odbywała się przy parafii. Niestety, parafialna katechizacja kończyła się po pierwszej Komunii Świętej.

Wychowanie religijne młodzieży – z braku szkół – było bardzo skromne, ponieważ ten obowiązek niemal w całości spoczywał na parafii. Możliwości katechizacji młodzieży szkolnej były raczej niewielkie. Nauczanie wiary w szkołach średnich, pozostających w gestii rządowej, odbywało się pod nadzorem władz rosyjskich. One też zatwierdzały kandydatów na stanowiska prefektów, a następnie kontrolowały ich pracę. W tym czasie były w Dąbrowie Górniczej dwie szkoły średnie: szkoła sztygarów oraz przemysłowa szkoła żeńska zlokalizowana przy hucie „Bankowej” (uczniem szkoły średniej zostawał absolwent dwuklasowej szkoły początkowej liczący trzynaście lat).

Szkołę sztygarów – „Sztygarkę”, mimo że działała wcześniej, uroczyście otwarto 6 grudnia 1889 roku. Składała się z dwóch oddziałów: górniczego oraz hutniczego i kształciła wysokokwalifikowanych specjalistów dla górnictwa i majstrów dla hutnictwa. Młodzi w wieku 15-20 lat uczyli się w niej przez 4 lata. W roku 1910 było w „Sztygarce” 47 uczniów. Była to szkoła znana w Zagłębiu Dąbrowskim z tendencji socjalistycznych. Dzięki staraniom księdza Augustynika, funkcję prefekta w tej szkole objął zdolny i energiczny ksiądz Stanisław Mazurkiewicz. W szkole żeńskiej przy hucie „Bankowej”, w roku 1905 uczyło się 400 uczennic. Ta szkoła przemysłowa była ogniwem pomiędzy szkołą początkową a średnią. Miała przygotowywać wykwalifikowane robotnice do pracy w hutnictwie.

W obydwu szkołach nauczano podstawowych prawd katechizmowych, czyli elementów wiedzy o Piśmie Świętym Starego i Nowego Testamentu oraz dogmatyki i etyki. W pierwszej klasie uczniowie poznawali katechizm niższy, w drugiej i trzeciej Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, w czwartej dogmatykę i liturgikę, w piątej zagadnienia moralności chrześcijańskiej, w szóstej i siódmej historię Kościoła oraz dogmatykę fundamentalną, a w ósmej kwestie etyczne.

Zajmując się duszpasterstwem dzieci i młodzieży, ksiądz Augustynik doskonale orientował się w polityce oświatowej władz carskich, które zwalczały wszelkie przejawy postępu, starały się utrzymać szkolnictwo elementarne na najniższym poziomie. W efekcie w Królestwie Polskim była olbrzymia liczba analfabetów: w roku 1862 było ich aż 90 procent, a w 1897 – 70 procent. Działalność oświatowa była skierowana na wynarodowienie, po prostu, w szkole zwalczano wszelkie przejawy polskości. Lekcja każdego przedmiotu była jednocześnie, na ile to możliwe, lekcją języka rosyjskiego – takie zalecenie dał nauczycielom kurator warszawski, Sanger. Zresztą, większość nauczycieli stanowili Rosjanie. Nawet nauczanie języka polskiego odbywało się w języku rosyjskim. Dopiero wskutek osłabienia caratu po rewolucji w 1905 roku, nastąpiła pewna liberalizacja. Między innymi, w kwietniu 1905 roku Ministerstwo Oświaty wyraziło zgodę na prowadzenie lekcji języka polskiego po polsku, ale sprzeciwiło się rozmowom po polsku na terenie szkoły. Dopiero w październiku tegoż roku, po licznych protestach, ministerstwo złagodziło swoje stanowisko, godząc się na takie rozmowy.

Działalność władz carskich zmierzała ponadto do ograniczenia wpływu katolicyzmu za pośrednictwem szkoły, stąd nauka religii była tylko do momentu przystąpienia do Pierwszej Komunii Świętej. W tej sytuacji kapłani musieli wpływać na rodziców, aby kontynuowali wychowanie religijne dzieci i młodzieży. W tym celu ksiądz Augustynik opracował specjalny „podręcznik” dla rodziców, zatytułowany „Przewodnik katechizmowy przysposabiający dzieci do pierwszej spowiedzi i Komunii świętej”, który w 1917 roku miał już czternaście wydań. Zawierał on dosłownie wszystko, co służyło wychowaniu dzieci: od lekcji katechizmu, po sposoby przezwyciężenia zagrożeń dla wiary i polskości. Jak pisał: „Lekarstwem na zagrożenia wiary i języka polskiego jest gruntowna znajomość pacierza i prawd wiary oraz zastosowanie ich w życiu”.

Po raz pierwszy przewodnik ukazał się w 1894 roku. Już wówczas w „Słówku do rodziców i nauczycieli” ksiądz Augustynik napisał otwarcie i z troską, że „ojcowie i matki, i wy wszyscy, którym w udziale dostał się obowiązek nauczania młodego pokolenia, chciejcie zrozumieć wielką ważność tego obowiązku, i starajcie się spełnić go z największą sumiennością (…). Kapłani nauczają w kościele, rodzice w domu. Dziecko powinno być najdroższym skarbem, jeśli jest zaniedbane, trudno je z chwastów oczyścić, dziecka zaniedbanego przez rodziców trudno czegoś nauczyć. Jeżeli dziecko od matki nie nauczy się dobrze pacierza, tak całe życie źle go mówić będzie, na nic zda się praca kapłana. Nieraz nie może on uzupełnić tego, czego matka zaniedbała. A więc szanowne matki chrześcijańskie, jeżeli pragniecie zapewnić sobie błogosławieństwo Boga i Kościoła i widzieć szczęśliwymi swe dzieci, uczcie je pacierza i wpajajcie w ich serduszka zasady wiary, niech ta książeczka będzie dla was przewodnikiem i pomocnikiem w tej świętej pracy (…)”.

„Przewodnik…” znalazł uznanie wśród kapłanów i nauczycieli szkól elementarnych wielu diecezji i w przeciągu dziesięciu lat rozszedł się w ponad stu tysiącach egzemplarzy. Ksiądz prałat Bryczyński, doświadczony katecheta szkół rządowych, po przejrzeniu szóstego wydania „Przewodnika…”, zamieścił w „Przeglądzie Katolickim” (nr 50/1901) jego obszerne omówienie, stwierdzając, że „jest on niezwykle praktyczny. Wykazuje w autorze ogromną znajomość ludu, jego potrzeb duchowych i tego wszystkiego, co naukę religii prostaczkom ułatwia. Cały katechizm jest bardzo piękny, rozumnie ułożony i zastosowany, zasługuje więc na wielkie uznanie i rozszerzenie wszędzie, a głównie w rodzinach katolickich”.

Obok pochwał było kilka uwag krytycznych, m.in. wskazano na jego braki dogmatyczne, dlatego ksiądz Augustynik w kolejnych wydaniach poprawiał niedokładności, ponadto podzielił całość na odpowiednie rozdziały, by uczący katechizmu łatwiej mogli wskazać dzieciom kolejność zagadnień, które należy sobie przyswoić.

Zwracając się do dzieci przystępujących pierwszy raz do sakramentu Komunii Świętej, ksiądz Augustynik jako kochający proboszcz i ojciec parafii pisał: „Drogie dziateczki moje! Dzień Pierwszej Komunii Świętej jest najszczęśliwszym w życiu waszym, bo to jest dzień zaślubin waszych z Panem Jezusem. W tym dniu Pan Jezus pierwszy raz wstąpił do serca waszego i zamieszkał w nim, jakby na tronie, i z którego chce wam błogosławić. Otóż, abyście ten dzień pamiętały i żadnej łaski w dniu dzisiejszym odebranej nie straciły, daję wam tę książeczkę, w której macie wasze śluby i przyrzeczenia uczynione Panu Jezusowi, a zarazem wskazówki, jak macie żyć, abyście mogły pozostać takimi, jakimi dziś jesteście przez całe życie. Czytajcież ją codziennie i starajcie się zachowywać to, co w niej napisano”. Powyższe życzenia ksiądz Augustynik podpisał: „Kochający Was Ksiądz Proboszcz”.

„Przewodnik…” miał także praktyczne znaczenie, zaczynał się datami związanymi z przyjęciem sakramentów chrztu i Komunii Świętej, następnie były liczne modlitwy codzienne oraz pouczenia w rodzaju: „Rano, gdy się przebudzisz, przeżegnaj się, pocałuj medalik lub szkaplerz, który na piersiach mieć powinieneś i zmów akt strzelisty: «O mój Boże, dziękuję Ci, że mnie zachowałeś tej nocy od nagłej i niespodziewanej śmierci, i proszę Cię pobłogosław mi dnia dzisiejszego, abym Cię żadnym grzechem nie obraził i obowiązki moje sumiennie wypełnił». Wstawszy prędko, umyj się i ubierz skromnie, a przy myciu się i ubieraniu, aby nie dopuścić złych myśli, mów: «O Jezu daj mi tę łaskę, abym zawsze był czystym na duszy i na ciele, a gdyby mnie to nieszczęście spotkało, iżbym popadł w grzech, pragnę się obmyć z tej plamy łzami pokuty złączonymi z Krwią Twoją najświętszą, i pragnę przyozdobić się cnotami, a szczególniej pokorą i czystością».

Ubrawszy się, uklęknij i zmów pobożnie Anioł Pański i pacierz, jaki masz wydrukowany w tej książeczce. Bez pacierza nie bierz się nigdy do jedzenia, ani nie kładź się spać, bo przez to stałbyś się podobnym nierozumnym zwierzętom. Potem weź się ochotnie do pracy przez rodziców lub przez starszych wyznaczonej i sumiennie ją wykonaj. W ciągu dnia unikaj wszelkich okazji do złego i nie wdaj się z towarzyszami, którzy by cię do złego namawiali, albo przeszkadzali ci w wypełnianiu dobrych czynów. Pamiętaj, że Bóg jest na każdym miejscu, i że surowo sądzić i karać cię będzie, jeżeli Go obrazisz.

Wieczorem, nim pójdziesz spać, zmów Anioł Pański, pacierz i zrób sobie rachunek sumienia. Jeżeli czym obraziłeś Boga, wzbudź się zaraz do żalu, przeżegnaj się wodą święconą, a całując szkaplerz lub krzyżyk, mów: «O Jezu, pragnę zasypiać w sercu Twoim, o Matko Boska, czuwaj nade mną, jak czuwałaś nad kołyską Jezusa, abym w ciągu nocy niczym nie obraził dobrego Boga mojego»”.

Po takim pouczeniu, jak ma wyglądać porządek dnia, znajdowała się nauka o porządku rocznym, a w nim apel, aby nie marnować czasu na próżniactwie, lecz zajmować się szczerze pracą wyznaczoną przez rodziców. „W święta i niedziele idź do kościoła na kazanie, na Mszę Świętą i na nieszpory, a jeżeli musisz zostać w domu, lub pilnować dobytku w polu, to weź książkę lub koronkę i módl się tam, gdzie będziesz (…). Spowiadaj się szczerze przynajmniej co kwartał, bo szczera spowiedź i godnie przyjęta Komunia Święta utrzyma cię w pobożności i w czystości obyczajów (…). Nie rób drugim przykrości a urazy chętnie przebaczaj i znoś cierpliwie wszelkie przeciwności. Pamiętaj, że lada chwila umrzeć możesz, a w jakim stanie śmierć cię zaskoczy, w takim pójdziesz na sąd Boski. Kochaj Boga jako Ojca miłosiernego, a bój Go się jako sprawiedliwego Sędziego, i dlatego strzeż się grzechów, a za najmniejsze uchybienie szczerze pokutuj (…)”.

Dalej znajdowały się inne modlitwy i nabożeństwa, a nawet wzór testamentu matki, pisanego do dzieci, który właściwie jest słowem proboszcza do swoich parafian. Warto go tu przywołać: „Najukochańsze dzieci moje! Czuję, że niedługo pożegnam się z wami i dlatego przyjmijcie ode mnie te przestrogi, które wiara i miłość macierzyńska dyktują. Najpierwszym przedmiotem, który was najwięcej uszczęśliwić może jest religia – błogo wam będzie, dopóki ona nie przestanie być waszym prawidłem postępowania, dopóki wiernie spełniać będziecie jej przepisy i zasady. Nie rozprawiajcie nigdy o jej tajemnicach, ale wierzcie im bez powątpiewania – Bóg je objawił, słowu Jego wierzyć powinniście. Opatrzność Boska udzieliła nam w nieomylności Kościoła najpewniejszy środek uchronienia się od zbłąkania, wierzcie wyrokom jego, nie rozpoczynajcie i nie słuchajcie żadnej rozprawy przeciwnej jego nauce, nie czytajcie pism nim poniewierających. Jeśliby zaś nawinęły się jakie wątpliwości w myśli waszej przeciwko wierze, lub gdybyście na zarzuty przeciwników nie potrafili odpowiedzieć, natenczas mówcie: «Kościół jest Matką, a jako Matka swego dziecka, tak Kościół nas w błąd wprowadzić nie może, przeto wierzyć Jego nauce powinniśmy».

Wiara bez uczynków martwa jest, więc wierząc prawom objawionym przez Boga, a przez Kościół do wierzenia podanym, potrzeba spełniać przykazania Boskie i Kościelne. Grzechu unikajcie jako największego nieszczęścia – choćby szło o nabycie całego świata, o utratę dostatków, a nawet życia, poświęćcie raczej to wszystko, a na grzech nie zezwólcie. Wasz upadek poruszyłby popioły moje w grobie, sądzę jednak, że to nieszczęście was minie. Niewinność, jaką w sercach waszych zaszczepiłam, pociechą mnie napełnia przed zgonem i jest rękojmią szczęśliwej przyszłości waszej; strzeżcie jej łącznie z bojaźnią Boską, one są najpierwszym środkiem do zachowania czystości duszy i ciała. Kochajcie Boga z całego serca, bo bez miłości Boga zasługi tracicie. Proście Boga, aby zachował i pomnażał tę miłość w sercu waszym, aby ona była zasadą i pobudką wszelkich czynności waszych. Badajcie serca wasze dla upewnienia się względem usposobień skłaniających was do tej powinności, usuńcie to wszystko, co by mogło osłabić tę miłość. Bóg całego serca domaga się od was, więc całe oddać Mu powinniście. Nie będę się lękała o was, gdy Boga miłować będziecie, a światem pogardzicie (…). Złe nałogi są hańbą i zgubą dla człowieka. Pijaństwo jest obrzydliwym nałogiem, stopniowo wzrasta, od kieliszka się zaczyna, a potem cudu prawie trzeba, aby go się pozbyć (…). Również szkodliwym nałogiem jest palenie papierosów, cygar i w ogóle tytoniu. Ten nałóg wypędza pieniądze z kieszeni, sprawia zawrót głowy, osłabia piersi, czerwieni oczy, czerni i kruszy zęby (…). Zalecam wam czysto i skromnie się ubierać, stosując się do chrześcijańskiej obyczajności i zamożności, abyście plugastwem lub zbytkiem nie raziły oczu rozsądnych ludzi (…). Wyłożyłam wam główniejsze obowiązki, inne zaś dotyczące sumienia objaśnią wam spowiednicy wasi. Mam w Bogu nadzieję, że tak postępować będziecie, i rady moje często odczytywać będziecie i dla tego błogosławię wam z całego serca ukochane dziateczki moje, abyście wzrastały na chwałę Pana Boga, na pożytek społeczeństwa i na pociechę świętego Kościoła. Amen”.

Obok „Przewodnika…”, ksiądz Augustynik wydał również modlitewnik przeznaczony dla najmłodszych, zatytułowany „Upominek dla dzieci przystępujących pierwszy raz do Komunii Świętej”. Była to bardzo pożyteczna w rodzinie książeczka religijna, zawierająca zbiór modlitw, prawd katechizmowych oraz pożytecznych rad doświadczonego i kochającego dzieci kapłana, pragnącego, aby najmłodsi zechcieli żyć w przyjaźni z Panem Jezusem i nie opuszczali stanu łaski uświęcającej.

Co również ważne, w parafii dąbrowskiej do pierwszej Komunii Świętej przystępowały dzieci w wieku dziesięciu lat, czyli wcześniej, niż zalecał to do tej pory Kościół. W tym celu ksiądz Augustynik połączył katechizację szkolną z parafialną: dzieci z obydwu grup przyjmowały w jednym roku ten sakrament.

Ponadto każda uroczystość Pierwszej Komunii Świętej była specjalnie przygotowywana i odpowiednio wykorzystana. Dzieci z okazji Pierwszej Komunii Świętej składały przyrzeczenie wstrzymania się od picia alkoholu, a chłopcy także – od palenia tytoniu. Szkoda tylko, że po tej uroczystości dzieci nie miały dalszej katechizacji, z wyjątkiem niewielkiej liczby młodzieży, która zdołała przejść do szkolnictwa średniego. Dlatego tak ważna była aktywizacja rodziców, odpowiedzialne wychowanie w rodzinach, czy też – w przypadku dzieci znajdujących się w szczególnie trudnych warunkach życiowych – tworzenie ochronek. Z myślą o tych dzieciach była w parafii sala przeznaczona na zajęcia.

Opieka nad dziećmi dotyczyła również działalności charytatywnej. W prowadzonych przez księdza Augustynika czterech ochronkach przebywało w 1910 roku 185 dzieci, zaś podczas I wojny światowej około 300. Najbiedniejszym dzieciom służyła sala zajęć, czyli świetlica, w której pod opieką nauczycielki nauczano religii, uzupełniano braki w nauce szkolnej, dawano minimum wykształcenia. Część dzieci mieszkała na stałe w pensjonacie, większość jednak dochodziła do sali zajęć, otrzymywała obiady, a najbiedniejsze dzieci dostawały nawet ubranka. Była osobna sala zajęć dla dziewcząt i osobna dla chłopców. Poza przedmiotami szkolnymi i religią, dziewczęta uczyły się krawiectwa, gospodarstwa domowego, umiejętności przygotowywania posiłków. Chłopcy uczyli się różnych zawodów.

A co ksiądz Augustynik oferował dąbrowskiej młodzieży? Jak we wszystkich poprzednich parafiach, szerzył kult św. Stanisława Kostki. Należy przypomnieć, że już w roku 1878 wydał modlitewnik dla młodzieży, zatytułowany „Nabożeństwo do św. Stanisława Kostki”. Przychodząc do Dąbrowy Górniczej miał już niemal dwudziestoletnie doświadczenie w propagowaniu kultu tego świętego. Także tu sprowadził jego relikwie, wprowadził ślubowanie czystości przez młodzież, propagował częstą Komunię Świętą, nowennę, godzinki i koronkę do św. Stanisława Kostki.

Sprowadzenie relikwii św. Stanisława Kostki uznał ksiądz Augustynik za fakt przełomowy, dlatego odnotował go w kronice parafii dąbrowskiej słowami: „14 listopada 1898 roku zostały sprowadzone relikwie św. Stanisława Kostki. Odtąd nastąpiła pewna zmiana w parafii. Spośród młodzieży znalazło się wielu takich, którzy ślubowali żyć w stanie dziewiczym, przeciwdziałać zepsuciu między robotnikami fabrycznymi. Stanowią prawdziwą pociechę dla kapłanów i wielką pomoc w prowadzeniu parafii”. Ślubowanie życia w czystości młodzież składała w dzień św. Stanisława Kostki.

W tym samym fragmencie kroniki jest informacja księdza Augustynika o częstej Komunii Świętej młodzieży. Charakteryzując religijne ożywienie wśród młodzieży dąbrowskiej po wprowadzeniu kultu św. Stanisława Kostki, kapłan jako jedną z przyczyn tego ożywienia podaje właśnie częstą Komunię Świętą.

Przed uroczystością Patrona młodzieży, czyli przed 13 listopada – jak już było wspomniane – odprawiano przez 9 niedziel nowennę do św. Stanisława Kostki. Cieszyła się dużą frekwencją. Natomiast godzinki i koronka do świętego były odmawiane w ciągu całego roku. W godzinkach ksiądz Augustynik zawarł szczegóły biograficzne z życia świętego, a w koronce, którą zalecał młodzieży odmawiać przez 10 dni, opracował wykaz cnót świętego do naśladowania przez młodych. Wyszczególnione cnoty tworzyły podstawowy program życia chrześcijańskiego, swego rodzaju dekalog. Chodziło nie tylko o przekazanie młodzieży wiedzy religijnej na odpowiednim poziomie, ale uformowanie właściwej postawy życiowej.

Służył temu również podręcznik, jakby zarys doskonałości chrześcijańskiej, w formie 16 rad, pod tytułem: „Rady dla chcących się doskonalić”. Postawił w nim młodzieży wysokie wymagania religijno-moralne. „Rady” są bowiem ciekawie dobranymi fragmentami dzieł moralistów i teologów życia wewnętrznego, m.in. Tomasza à Kempis („O naśladowaniu Chrystusa”), kardynała Manninga („O miłości Pana Jezusa w Sakramencie Pokuty”), św. Alfonsa Liguori, abp. Z. Szczęsnego Felińskiego („Konferencje o powołaniu”), św. Franciszka Salezego („Filotea”), bp. J. S. Pelczara („Życie duchowne”), o. Monsabre („Złoto i nie złoto w pobożności”).

W szczegółowych wskazaniach chodziło m.in. o praktykowanie pokory, prawdomówności i szczerości, unikanie zewnętrznej pobożności, zachęcanie do codziennej walki z wewnętrznymi i zewnętrznymi wadami, sumienne spełnianie obowiązków, aby w ten sposób uczcić Boga i znaleźć uznanie wśród ludzi.

W duszpasterstwie młodzieży wspomagało księdza Augustynika Bractwo Matki Boskiej Anielskiej, a także Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich (młodzież była dopuszczana na niektóre zebrania oraz odbywała roczny staż kandydacki na członków tego stowarzyszenia). Po odbyciu stażu, młodzi o odpowiednich kwalifikacjach moralnych stawali się rzeczywistymi członkami stowarzyszenia. Aktywizując młodzież, proboszcz dąbrowski utworzył m.in. amatorskie kółko sceniczne: młodzież pod kierunkiem Ludwika Kleszyńskiego, prezesa Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich, prowadziła działalność kulturalno-oświatową, wystawiała utwory teatralne, organizowała imprezy muzyczne, popularyzowała książki katolickie. Wielu młodych pomagało przy budowie kościoła Matki Boskiej Anielskiej.

 

 

Patron Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich

 

Kiedy po roku 1905, po „najwyższym ukazie” – dekrecie tolerancyjnym cara Mikołaja II, pojawiła się możliwość zakładania stowarzyszeń robotniczych i związków w zaborze rosyjskim, ksiądz Marceli Godlewski, kapłan-społecznik z Warszawy, jako pierwszy zorganizował Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich, które w roku 1906 zostało zalegalizowane i zarejestrowane przez gubernatora warszawskiego. Legalizacja stowarzyszenia zwalniała je spod inwigilacji policji carskiej, natomiast dopiero zarejestrowanie dawało prawo do działalności.

Za przykładem Warszawy, koła Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich powstały w innych miejscowościach Królestwa Polskiego, także w Zagłębiu Dąbrowskim. Na I Zjeździe przedstawicieli tych stowarzyszeń, w Częstochowie w roku 1906, przyjęto statut warszawskiego stowarzyszenia, opracowany przez księdza Godlewskiego, jako obowiązujący dla wszystkich kół w Królestwie Polskim.

Jak zapisano w statucie, do stowarzyszenia mogli należeć Polacy-katolicy, pracownicy zakładów przemysłowych, po ukończeniu 18. roku życia. Na czele organizacji stał patron-kapłan oraz świecki prezes. Patronem był zwykle miejscowy proboszcz, który zajmował się zorganizowaniem stowarzyszenia, troszczył się o działalność zgodną ze statutem, głównie jednak dbał o stronę religijno-moralną. Z celów stowarzyszenia wyłączono działalność polityczną.

Prezesem stowarzyszenia wybierano robotnika, który należał do zarządu stowarzyszenia, był aktualnie zatrudniony w jednym z miejscowych zakładów pracy, dobrze znał teren i problemy robotników. Prezes przewodniczył zebraniom, odpowiadał za działalność oświatową, gospodarczo-zawodową i finansową. Zarząd stowarzyszenia był wybierany podczas pierwszego, ogólnego zebrania członków zwykłą większością głosów. Składał się z 6 członków i 3 zastępców.

Ksiądz Grzegorz Augustynik jako prekursor duszpasterstwa robotników w Zagłębiu Dąbrowskim bardzo szybko przejął ideę Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich. 10 grudnia 1906 roku zostało ono w Dąbrowie zalegalizowane, a 17 czerwca 1907 roku – zarejestrowane. Będąc proboszczem parafii, został patronem stowarzyszenia, natomiast prezesami byli kolejno w tym czasie: Łobzowski, Wyrozumski, Kordyaczyński oraz Kleszyński.

Pierwsze oficjalne zebranie stowarzyszenia w Dąbrowie Górniczej odbyło się 20 stycznia 1907 roku. Ksiądz Augustynik podczas tego zebrania nakreślił program stowarzyszenia, akcentując w działalności zwłaszcza względy religijno-moralne oraz społeczno-ekonomiczne. Zakończył słowami: „Chrześcijanami jesteśmy, aby pracować dla dobra braci naszych i ogółu w myśl hasła Bóg i Ojczyzna dla zjednoczenia braci robotniczej poprzez odnowę moralną, życzliwość, zgodę i pokój”.

W pierwszym roku działalności, tylko w styczniu, zapisało się do stowarzyszenia 100 robotników, w marcu było ich już 362, a w grudniu – 615 członków. Spotykano się w każdą niedzielę, a ponadto organizowano systematyczne wykłady, prowadzono bibliotekę i czytelnię, zorganizowano kółko teatralne. Oprócz tego stowarzyszenie prowadziło działalność gospodarczo-społeczną i handlową. Jak już wspomniano, stowarzyszenie w marcu 1907 roku uruchomiło sklep spożywczy prowadzony przez stowarzyszenie. Na początku zgłosiło się 30 udziałowców z wkładem 10 rubli. Potem ich liczba wzrosła do 220. Udziałowcami mogli być tylko członkowie stowarzyszenia. Po początkowych stratach finansowych z powodu braku doświadczenia w handlu, sklep zaczął przynosić zyski, wzmacniając fundusze stowarzyszenia i udziałowców. Później powstał drugi sklep z artykułami spożywczymi w Starej Dąbrowie. Dodatkowym celem działalności sklepów, oprócz dochodu, było ukrócenie lub ograniczenie handlu niedzielnego i świątecznego.

Stowarzyszenie sprawowało opiekę prawną nad swoimi członkami, dotyczącą głównie spraw zatrudnienia i płac. W tym celu w dąbrowskich zakładach działali wybrani przez stowarzyszenie dziesiętnicy, setnicy i mężowie zaufania, którzy w sprawach konfliktowych występowali w imieniu robotników. W przypadku sporu z pracodawcą stowarzyszenie wzywało adwokata do obrony interesów robotników.

Ponadto stowarzyszenie dbało o zabezpieczenie swoich członków na wypadek nieszczęścia choroby lub śmierci. W tym celu utworzono kasy: chorobową, wypadkową, oszczędnościowo-pożyczkową, pogrzebową oraz poradnictwo prawne. Zorganizowano też bezpłatną pomoc lekarską dla chorych członków stowarzyszenia, pracujących prywatnie i nie mających ubezpieczenia.

Przynależność do kasy wypadkowej była uwarunkowana dopłatą przez członków stowarzyszenia po 20-25 kopiejek miesięcznie. Kasę oszczędnościowo-pożyczkową utworzono w 1909 roku (20 członków złożyło wkład 1000 rubli; członkiem tej kasy był także ksiądz Augustynik). Z kasy pogrzebowej – w przypadku śmierci członka stowarzyszenia – wypłacano rodzinie 25 rubli. Natomiast poradnictwo prawne polegało głównie na informowaniu robotników o obowiązującym ustawodawstwie, dotyczącym zatrudnienia, uposażenia i spraw socjalnych robotników. W roku 1907 poradę prawną otrzymało 21 członków.

Stowarzyszenie wybudowało swoją siedzibę: Dom Ludowy przy ulicy Staropocztowej, który poświęcił – o czym była już mowa – biskup kielecki Augustyn Łosiński przy okazji konsekracji kościoła Matki Boskiej Anielskiej w Dąbrowie Górniczej, 29 września 1912 roku. Odtąd w siedzibie stowarzyszenia skupiła się cała działalność. Tam również przeniesiono bibliotekę i czytelnię, liczące kilka tysięcy książek.

W 1907 roku działało w Zagłębiu 11 kół Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich, skupiających 4.243 członków. Patronat duchowy sprawowali miejscowi kapłani, natomiast organizacja i konkretna działalność spoczywała w rękach świeckich, którzy byli w dużym stopniu niezależni od patronów. Po kilku latach dynamicznego rozwoju, nastąpił okres zastoju i osłabienia działalności tego stowarzyszenia.

 

 

Założyciel Stowarzyszenia Służących Katolickich

 

Przy Stowarzyszeniu Robotników Chrześcijańskich ksiądz Grzegorz Augustynik zainicjował utworzenie Stowarzyszenia Służących Katolickich św. Zyty. W 1907 roku, zaraz po utworzeniu koła przy dąbrowskiej parafii, liczyło ono 70 członkiń. Głównym celem była obrona służących przed wyzyskiem. Ponadto stowarzyszenie prowadziło akcję charytatywną, pośrednictwo pracy, reedukację moralno-religijną, włączało służące do apostolstwa w parafii poprzez udział w nabożeństwach i modlitwach, przygotowywanie uroczystości parafialnych, takich jak wizytacje biskupie czy dziekańskie, odpusty, rekolekcje czy misje. Stowarzyszenie prowadziło ponadto działalność charytatywną w parafii.

Raz w roku odbywało się walne zebranie stowarzyszenia, podczas którego dokonywano bilansu działalności, składano sprawozdanie finansowe oraz wybierano nowy zarząd. W skład zarządu wchodziło 6 pracodawczyń i 4 pracownice oraz 3 zastępczynie: 2 pracodawczynie i jedna pracownica. Komisja rewizyjna składała się z 2 mężczyzn, delegatów Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich oraz jednej pracodawczyni, i dwóch pań zastępców. Członkinie zbierały się w każdą niedzielę. Środki finansowe czerpało stowarzyszenie ze składek (20 kopiejek co miesiąc), oraz z darów pracodawczyń za pośrednictwo pracy, z przedstawień teatrzyku, z działalności magla i stołówki prowadzonych przez stowarzyszenie.

Ważną rolę odgrywała akcja charytatywna stowarzyszenia, prowadzona w „Ogniskach św. Zyty”. Ognisko udzielało biednym służącym wsparcia materialnego, wydawało bezpłatne posiłki z kuchni prowadzonej przez stowarzyszenie, starało się o środki finansowe dla udzielenia pomocy biednym służącym. W roku 1907 z opieki Ogniska skorzystało dwadzieścia służących.

Zajmowano się ponadto pośrednictwem pracy, interweniowano w sprawach zatrudnienia w nieodpowiednich rodzinach. W tym celu delegatki stowarzyszenia dyżurowały na dworcu kolejowym w Dąbrowie Górniczej, zapraszając przybywające dziewczęta do siedziby stowarzyszenia przy ul. Klubowej 12. Tam otaczano je opieką, zapewniano pracę w odpowiednich domach, dzielono się doświadczeniami, proponowano udział w teatrze amatorskim (w programie wystawianych przedstawień uwzględniano problematykę religijną).

Ksiądz Augustynik zachęcał pracodawczynie, aby brały do pracy służące polecone przez stowarzyszenie i z tego tytułu dokonywały wpłat na fundusz organizacyjny. Z pozyskanych środków pomagano biednym służącym, zapewniano opiekę socjalną w Ognisku, dożywiano czy uczono zawodu.

Nie zaniedbywano wychowania religijno-moralnego, nauczania prawd wiary katolickiej. Pomagały w tym pogadanki głoszone co niedzielę przez księdza Augustynika oraz Elizę Jeżową. Formacji religijno-moralnej służył przede wszystkim kult św. Zyty, propagowany w modlitewniku opracowanym przez księdza proboszcza: „Nabożeństwo do św. Zyty z jej życia zebrane i do naśladowania dla służących podane”. Modlitewnik zawierał dwie części: „Koronkę do św. Zyty” oraz „Nowennę do św. Zyty”.

Nowenna do św. Zyty została zaprowadzona w Dąbrowie Górniczej przez księdza Augustynika w roku 1902. Podczas nowenny rozważano temat cnót św. Zyty: pokorę, szczodrobliwość, czystość, cierpliwość, miłość braterską, wstrzemięźliwość w pokarmach i napojach, zamiłowanie do modlitwy i pracy, posłuszeństwo i milczenie. Jak podkreślał ksiądz Augustynik, były to cnoty konieczne do sumiennego wywiązywania się służących ze swoich obowiązków oraz pełnienia przez nie chrześcijańskiego apostolstwa w środowisku pracy.

Nowenna była odprawiana przez 9 dni przed uroczystością św. Zyty, czyli od 18 do 26 kwietnia. W samą uroczystość świętej patronki, 27 kwietnia, wszystkie służące zbierały się w kościele dąbrowskim na uroczystą Mszę Świętą, odprawianą z wystawieniem Najświętszego Sakramentu i z odpowiednią nauką. O owocach tej działalności duszpasterskiej zanotował ksiądz Augustynik w kronice dąbrowskiej: „Nabożeństwo to niezmiernie dodatnio wpłynęło na umoralnienie sług”. Dodał spostrzeżenie godne mądrego pasterza: „Gdyby panie więcej dbały o ich dobro moralne, niezawodnie nie byłoby zepsucia wśród nich i powodu do narzekania. Praca kapłanów bez pomocy gospodyń mało korzyści przyniesie”.

Próbując ożywić duszpasterstwo służących, ksiądz Augustynik zaproponował pracodawczyniom, aby w dzień św. Zyty, 27 kwietnia, przedstawiały do publicznej pochwały i obdarzały nagrodami najlepsze służące. Propozycję mile przyjęto, ale w czyn nie wprowadzono. Ksiądz Augustynik skomentował ten fakt stwierdzeniem, że „na to potrzeba było odpowiedniego czasu, dojrzałości”.

 

 

Apostoł trzeźwości

 

Plagę alkoholizmu w Dąbrowie Górniczej piętnował już w roku 1879 ksiądz Leopold Dobrzański, dziekan będziński. W sprawozdaniu ze stanu religijno-moralnego w dekanacie kapłan wymienił fakt „szwarcowania wódki z zagranicy i trzymania jej po domach”. Wskazał wprost, że w Dąbrowie i Sarnowie znajduje się kilka domów-melin.

Przychodząc do Dąbrowy Górniczej, ksiądz Grzegorz Augustynik postanowił zdecydowanie stawić czoła pladze pijaństwa. Nie było to zadanie proste, ponieważ władze carskie zabroniły ludności wstępowania do towarzystw trzeźwości i wyrzekania się opilstwa. Także księżom zabroniono pod surowymi karami zakładania i kierowania towarzystwami trzeźwości, bo, jak tłumaczono: „nie leży to w interesie rządu carskiego”. Władze odmawiały również prośbom biskupów o założenie takiego towarzystwa. Jedyne, co można było w tej sytuacji uczynić, to prowadzić duszpasterstwo trzeźwości, inicjując akcje w ramach nabożeństw czy uroczystości kościelnych. Tak też czynił ksiądz Augustynik.

Mając zaufanych informatorów, przekonał się, że władze carskie świadomie rozpijały robotników, ponieważ alkohol był dostępny nawet w zakładach pracy czy w innych miejscach publicznych. W konsekwencji były całe grupy robotników zdegenerowanych moralnie, nałogowych alkoholików, którzy rozpijali innych, przez co w parafii rosła bieda fizyczna i moralna. Ta druga była znacznie poważniejsza, bo prowadziła do rozbicia rodzin, złego wychowania dzieci, do przestępstw, obciążeń fizycznych i psychicznych, a w konsekwencji do chorób i śmierci.

Ile wypijano alkoholu? Dane na ten temat zbierał proboszcz dąbrowski przez znanych sobie zaufanych ludzi z legalnych punktów sprzedaży. W kronice parafii dąbrowskiej zapisał, że w 1907 roku wydano na alkohol 215 tysięcy rubli, w 1909 – 232 tysiące, w 1910 – 235 tysięcy, w 1911 – 268 tysięcy, a w 1912 roku – 203 tysiące rubli. Ileż goryczy i bólu zawierały jego słowa, zapisane w kronice, ale też wielokrotnie wypowiedziane z ambony, że „mury kościoła kosztowały mniej, niż w Dąbrowie rocznie wydaje się na wódkę”.

Odpowiedzią na plagę pijaństwa stała się więc przemyślana akcja duszpasterska, ze szczególnym zwróceniem uwagi na apostolstwo trzeźwości. W tym celu ksiądz Augustynik urządzał misje, rekolekcje, publiczne ślubowania abstynencji, zakładał bractwa, organizował wystawy, drukował broszurki i ulotki.

W „Przewodniku katechizmowym dla matek przysposabiających dzieci do pierwszej Komunii świętej”, którego był autorem, walczył z obyczajem pijaństwa w rodzinach przy okazji dnia Pierwszej Komunii Świętej dzieci. Między innymi, przestrzegał rodziców, aby „po Komunii świętej nie wstępować do szynku i nie pić wódki”. Na końcu „Przewodnika” ksiądz Augustynik umieścił „Modlitwę o wstrzemięźliwość”.

Natomiast w „Upominku dla dzieci przystępujących pierwszy raz do Komunii świętej” zamieścił przyrzeczenie dla dzieci wstrzymania się od picia alkoholu i palenia tytoniu. Przyrzeczenie to składały dzieci przed przyjęciem Pierwszej Komunii Świętej. Zachęcając dzieci do abstynencji, opisywał pijaka drastycznymi słowami: „Przypatrzcie się dzieci, jak obrzydliwy jest pijak, wygląda jak dziad skurczony, twarz obsypana zropiałymi krostami, nos karmazynowy, ręce drżące, z ust śmierdzi, a rozum nic nie działa”.

Duszpasterstwo antyalkoholowe księdza Augustynika było rozbudowane i miało różne formy. Obejmowało zarówno walkę z pijaństwem, jak i pozytywną troskę o trzeźwość, a także zachętę do całkowitej abstynencji. Bardzo często w kazaniach poruszał tematykę antyalkoholową, piętnował pijaństwo parafian z ambony, podawał dokładne dane, dotyczące spożycia alkoholu w Dąbrowie, ogłaszał publicznie zgony pijaków, odmawiał im pogrzebu katolickiego, mówił o niedoli rodzin pijaków, tragedii żon, dzieci. Przedstawiał niedorozwój dzieci czy rozwiązłość jako widome skutki alkoholizmu.

Zakładając Bractwo Matki Boskiej Anielskiej i Adoracji Najświętszego Sakramentu podkreślał, że miało zadośćuczynić za publiczne grzechy parafian dąbrowskich, w tym pijaństwo. Członek bractwa składał przysięgę: „Nadto przyrzekam, że nigdy nie będę upijać się”. Ślubowanie antyalkoholowe składali parafianie dąbrowscy z okazji dorocznych odpustów Matki Boskiej Anielskiej. Podczas konsekracji świątyni dąbrowski proboszcz – o czym już wspomniałem – zwrócił się do wiernych słowami: „Drodzy parafianie, na pamiątkę konsekracji kościoła, wyrzeknijcie się gorzałki, która okrada was z grosza, nieraz z tego powodu brak wam na szkołę dla dziecka, na opłacenie mieszkania, na lepsze pożywienie”.

Z pijaństwem parafian walczył ksiądz Augustynik za pomocą argumentów naturalnych i nadprzyrodzonych. Te pierwsze – to było ukazywanie bezpośrednich skutków pijaństwa. Natomiast drugie odwoływały się do poczucia odpowiedzialności przed Stwórcą. Sam przekonał się niejednokrotnie, że warunkiem przezwyciężenia pijaństwa było przywołanie prawd eschatologicznych, dlatego – co już także było cytowane – napisał w kronice: „Najlepszym lekarstwem na powstrzymanie występków pijaństwa jest pamięć o tym, że po śmierci czeka nas sąd Boży, niebo albo piekło”.

 

 

Polityk i patriota

 

Każdy obszar pracy kapłańskiej księdza Grzegorza Augustynika w jakiejś mierze odnosił się do sytuacji Polski znajdującej się pod zaborami, pozbawionej państwowości, do polskiej szkoły, narodowych świąt i obyczajów. Stąd w zasadzie na każdym kroku jako kapłan musiał zdawać egzamin z patriotyzmu, dlatego każde jego kazanie, pismo urzędowe, każda książka, stawały się świadectwem jego postawy jako Polaka – katolika.

Ksiądz Augustynik nigdy nie zaakceptował rozbiorów Polski, uważał je za gwałt na narodzie polskim, na polskim poczuciu wolności i niepodległości. Przypomnijmy, iż dał temu wyraz po wstąpieniu na tron cara Mikołaja II, kiedy to władze carskie kazały odczytać odpowiedni manifest carski w kościele po rosyjsku. Ksiądz Augustynik jako dziekan w Włoszczowej sprzeciwił się temu poleceniu i nakazał kapłanom odczytać go po polsku w całym dekanacie włoszczowskim. Został za to osądzony i skazany jako zdrajca państwa (rosyjskiego).

Skazano go także za szerzenie czci św. Stanisława Kostki, patrona młodzieży polskiej, za propagowanie kultu innych świętych polskich, za wpisywanie parafian do bractwa Serca Jezusowego. Wielokrotnie wzywano go na przesłuchania, był śledzony przez carską policję. Kiedy w pismach urzędowych musiał używać języka rosyjskiego, czynił to z wielkimi oporami, wiedzieli o tym carscy urzędnicy, stąd jego nazwisko znane było wszystkim gubernatorom w Królestwie Polskim. Pisze o tym w jednym ze swoich listów: „U rządu rosyjskiego byłem uznany jako ksiądz gorliwy, fanatyk i patriota zagorzały”.

Zostając proboszczem w Dąbrowie Górniczej, ksiądz Augustynik od początku włączył się w nurt działalności patriotycznej, m.in. założył stronnictwo Demokracji Chrześcijańskiej. Uczestnicząc w zebraniach z robotnikami, odbywających się najpierw przy kościele, zaproponował, aby spotkania rozpoczynać śpiewem hymnu „Boże coś Polskę”. Ufundował również dla stronnictwa chorągiew narodową. Bardzo szybko ta działalność spotkała się ze sprzeciwem miejscowych Żydów oraz Rosjan. Doniesiono na niego, że sprzyja socjalistom, że podburza robotników przeciw przedsiębiorcom.

Oczywiście, nie odpowiadało to prawdzie. Ksiądz Augustynik doskonale orientował się w istniejącej niesprawiedliwości, jako światły kapłan wiedział, że należy pilnie dążyć do rozwiązania kwestii społecznej i robotniczej, ale nie na drodze rewolucji socjalistycznej, ale według programu encykliki Leona XIII „Rerum novarum”. Zarzut propagowania przez niego socjalistycznych haseł, jaki postawił mu biskup kielecki, nie wytrzymuje krytyki w konfrontacji z zachowaniem się samych socjalistów w Dąbrowie Górniczej, którzy byli najczęściej ateistami, radykałami w poglądach na własność, do celów politycznych i ekonomicznych dochodzili drogą strajków, demonstracji i siły. Ponieważ walczyli o wyzwolenie kraju, o skrócenie dnia pracy, poprawę bytu robotników, zdobyli znaczne wpływy wśród robotników Zagłębia Dąbrowskiego. Wydawali w latach 1897-1913 pismo „Górnik”, drukowane potajemnie w Dąbrowie Górniczej. To w tym piśmie skomentowano przeniesienie księdza Augustynika do Książa Wielkiego słowami: „Ksiądz Augustynik ze straszliwą zawziętością ciskał się na socjalistów. Ale nawet taki klecha wydał się żandarmom niebezpieczny. Zamiast mu dać order za zwalczanie socjalistów, przenoszą go do Książa. A to z tego powodu, że ksiądz ten zbyt gorliwie prowadził agitację religijną. Ale księża katoliccy, nawet tacy Augustynicy, karani są za gorliwość religijną”.

W innym tekście, na łamach „Górnika” z roku 1907, złośliwie napisano: „Ksiądz Augustynik głosi, że ten pójdzie do nieba, kto się zapisze do Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich (…). W pracy księdzu Augustynikowi pomagała p. Jeżowa, patronka Stowarzyszenia Służących Katolickich św. Zyty. Nic nie pomoże fałszywa nauka patronów i patronek… Przyszłość należy do socjalistów”.

To za aktywne duszpasterstwo i działalność patriotyczną został ksiądz Augustynik w 1902 roku usunięty administracyjnie przez władze carskie z Dąbrowy Górniczej i przeniesiony do rolniczej parafii Książ Wielki w dekanacie miechowskim. 3 kwietnia 1902 roku, warszawski generał gubernator oskarżył księdza Augustynika o podburzanie robotników przeciw władzy. Taka skarga wpłynęła do niego, on zaś skierował swoje pretensje do konsystorza kieleckiego. W odpowiedzi biskupowi kieleckiemu ksiądz Augustynik uznał skargę za kłamstwo. Nie pomogła delegacja obywateli dąbrowskich, która udała się do Warszawy, aby przekonać gubernatora do zmiany decyzji. Także biskup Teofil Kuliński próbował przenieść księdza Augustynika gdzieś bliżej Zagłębia, na probostwo do Bolesławia, Olkusza lub Wolbromia. Władze carskie w odpowiedzi biskupowi uzasadniały – co było już cytowane – że „ksiądz Augustynik wzbudza niepokoje wśród robotników i dlatego nie może otrzymać żadnego stanowiska w guberni piotrkowskiej i kieleckiej. Nie stawiamy sprzeciwu, aby go przenieść za Wisłę, gdzie nie ma fabryk”.

Ale i w Książu Wielkim ksiądz Augustynik nie zaprzestał pracy patriotycznej. Nie mając bezpośredniego kontaktu z robotnikami, napisał dla nich książkę o św. Stanisławie, biskupie krakowskim, która bardzo wyraźnie łączy jego postawę duszpasterską z działalnością patriotyczną. Książka nosząca tytuł „Nabożeństwo do św. Stanisława Męczennika i Biskupa Krakowskiego”, nazywa świętego Patrona Polski „Ojcem, Bratem, Rodakiem”, „Dobrym Pasterzem”, „Pochodnią Kościoła”, „Przewodnikiem zbłąkanych”. W wątkach biograficznych świętego, ksiądz Augustynik przy okazji naucza o cnotach Polaków, o jednej moralności łączącej naród polski. W każdym dniu nowenny do św. Stanisława poleca do wykonania jakąś pracę związaną np. z wychowaniem dzieci, z uczynkami miłości bliźniego, unikaniem okazji do grzechu.

Patriotyczne inspiracje czerpał ksiądz Augustynik z biografii innych wielkich Polaków i Polek. Między innymi, był rzecznikiem beatyfikacji królowej Jadwigi oraz Wandy Malczewskiej. Uważał, że królowa Jadwiga wychodząc za mąż za Władysława Jagiełłę podjęła wielką ofiarę życia dla rozwoju chrześcijaństwa w Polsce. Głosząc 11 lipca 1910 roku kazanie przed 500. rocznicą bitwy pod Grunwaldem, porównał – o czym już wspomniałem – jej zasługi do zasług św. Joanny d’Arc dla Francji, a jej światło wiary w Boga, do światła wielkich gwiazd na firmamencie nieba. Po tym kazaniu, w ciągu kilku dni, wierni w Dąbrowie Górniczej złożyli około 8 tysięcy podpisów na rzecz beatyfikacji królowej Jadwigi. W efekcie, w tymże roku 1910 ksiądz Augustynik został mianowany delegatem diecezji kieleckiej do zbierania dowodów jej czci w diecezji.

Był również pod urokiem Wandy Malczewskiej, zmarłej w 1896 roku. Poznał ją jako kleryk, kiedy przebywała u swego ciotecznego brata Jacka Siemieńskiego w Zagórzu. W sprawę beatyfikacji Wandy Malczewskiej ksiądz Augustynik zaangażował się osobiście, notował i zbierał fakty z jej życia, które opublikował w dziełku: „Miłość Boga i Ojczyzny w życiu Wandy Malczewskiej”, a także w kolejnej książce, zatytułowanej „Echa po śmierci świątobliwej Wandy Malczewskiej”.

Po wielokrotnych petycjach biskupa, licznych listach robotników i przemysłowców Dąbrowy Górniczej, ksiądz Augustynik wrócił z Książa Wielkiego do dąbrowskiej parafii. Stało się to jednak dopiero po czterech latach. Zapewne by do tego nie doszło, gdyby nie osłabienie caratu z powodu wydarzeń rewolucyjnych w Rosji w 1905 roku, a także podobnych wydarzeń w samej Dąbrowie Górniczej – powstała wówczas na krótko tzw. republika dąbrowska. Ale i po powrocie kapłana do parafii Matki Boskiej Anielskiej w roku 1906, prześladowania władz carskich wobec niego nie ustały.

Trudno się temu dziwić, skoro ksiądz Augustynik otwarcie wołał o postawy patriotyczne, m.in. w kazaniu na pogrzebie biskupa Kulińskiego przepowiadał: „Dziś przeciwności całą falą uderzają na nas ze wszystkich stron – czasy krytyczne nastały dla Kościoła i dla naszej Ojczyzny szarpanej przez wrogie stronnictwa, czego ojcowie nasi nie znali. Dziś więc potrzebujemy mądrych i doświadczonych wodzów (…), a Ty odchodzisz od nas (…)! Ach pozostań z nami Ojcze i nie pozostawiaj nas sierotami”.

Nauczając o patriotyzmie, ksiądz Grzegorz Augustynik opierał się na Piśmie Świętym, na Ewangelii Chrystusa. Często przywoływał też osoby i wydarzenia z historii Polski, cytował poezję i literaturę polską, wykorzystywał do budzenia polskości rocznice narodowe czy pamięć o bohaterach narodowych. Słuchając swego proboszcza, parafianie dąbrowscy dowiadywali się, że mają prawo walczyć z niesprawiedliwością społeczną, domagać się wolności i niepodległości, że w tej walce wspiera ich Bóg i Kościół rzymskokatolicki. Jednak w tym nauczaniu nie było treści politycznej, ponieważ Chrześcijańska Demokracja, którą wspierał ksiądz Augustynik, była wówczas ruchem społeczno-moralnym, a nie partią polityczną.

Kiedy wybuchła I wojna światowa, na krótko zostały przesunięte granice zaborów, Dąbrowa Górnicza stała się częścią zaboru austriackiego. Władze austriackie pozwoliły na utworzenie legionów polskich, które pod koniec 1914 roku wyruszyły na front walczyć przeciw carskiej Rosji. W skład legionów wchodzili Polacy z zaboru austriackiego. Nieoficjalnym kapelanem legionów był biskup Władysław Bandurski, którego ksiądz Augustynik gościł w Dąbrowie Górniczej. Dla proboszcza dąbrowskiego powstanie legionów było szansą na odzyskanie niepodległości Polski. Dlatego chętnie zajął się ich duszpasterstwem. Przyjmował idących na front, odprawiał dla nich nabożeństwa, podczas których głosił kazania pełne miłości Boga i ojczyzny, często powtarzał hasło „Bóg i Ojczyzna”. Napisał też dla nich specjalny modlitewnik, zatytułowany: „W tym znaku zwyciężysz. Przewodnik duchowy w życiu polskiego żołnierza”. Oprócz modlitw, przewodnik zawierał teksty patriotyczne, cytaty z poezji, literatury i historii Polski. Znalazły się tam również fragmenty patriotycznych kazań, apele o miłość Boga i ojczyzny, słowa budzące ducha narodowego, podtrzymujące nadzieję odzyskania niepodległości. Wszystko to ksiądz Augustynik pisał i wydawał z mocną wiarą, że Polska zmartwychwstanie, dlatego wyznał kiedyś: „Ojczyznę kochałem jak własne życie i każdy ruch jej wyswobodzenia witałem z radością”.

Budzeniu postaw patriotycznych wśród społeczeństwa przysłużyły się także inne książki i broszurki pisane i wydawane przez księdza Augustynika. Mimo że były to książki religijne, to w wielu z nich znajdują się odniesienia do sytuacji Polski, patriotyczne apele czy też modlitwy za ojczyznę. Między innymi, w książce „Najświętsze Serce Jezusa ratuj nas. Czytania na miesiąc czerwiec o życiu i cudach Pana Jezusa zaczerpnięte z Ewangelii oraz pieśni i modlitwy do Serca Pana Jezusa” (Dąbrowa Górnicza, 1915), ksiądz Augustynik odniósł się do nieszczęścia wybuchu wojny, jakie spadło na ujarzmioną przez zaborców Polskę. Pisze najpierw, że rok 1914 był bardzo pomyślny dla ludzi. Nie było żadnych zaraz tak wśród ludzi, jak też wśród inwentarza. „Czas był piękny, nie było zbytniej posuchy, ani ulewnych deszczów. Miejscami wprawdzie przechodziły burze gradowe, lecz nadzwyczajnych szkód nie wyrządziły. W polu wszystko się urodziło, pogoda dla zbioru zasiewu sprzyjała. Stodoły i piwnice były pełne darów Bożych, zebranych przez pracowitych rolników. I przemysł fabryczny był w rozkwicie, dawał zarobek setkom tysięcy trzeźwych robotników. Zanosiło się na taniość i dobrobyt ogólny. Serce się radowało, że w parafiach, gdzie rozpoczęto budować kościoły, dokończą je łatwo, mając zasób grosza, a nade wszystko cieszyliśmy się, że na Jasną Górę pójdą kompanie liczne i złożą fundusz na wykończenie odnowienia wspaniałego Jasnogórskiego kościoła. Niestety! Pomyślność zgotowaną przez najlepszego Ojca Niebieskiego ludziom – zepsuli ludzie”.

Przypomina, że przyczyną wybuchu wojny było zamordowanie przez Serbów 28 czerwca 1914 roku w Sarajewie następcy tronu austriackiego Franciszka Ferdynanda wraz z żoną. Dodaje, że stało się to prawdopodobnie z nienawiści do wiary katolickiej, oboje bowiem byli wzorowymi katolikami i w tym duchu wychowywali swoje dzieci. Jak tłumaczy ksiądz Augustynik, „wspólnie odmawiali Różaniec, mieli w ogrodzie pałacowym w Konopist bardzo ładnie urządzoną drogę krzyżową, którą często odprawiali. Arcyksiążę ku uczczeniu Serca Jezusowego w każdy pierwszy piątek miesiąca bywał u spowiedzi i Komunii Świętej, a przed zabójstwem, jakby przeczuwając śmierć, dzień wcześniej spowiadał się i przyjął Komunię Świętą”.

Jako przykład pobożności arcyksięcia podaje ksiądz Augustynik inny fakt: w lutym 1910 roku, w Istrii nad morzem, arcyksiążę idąc z korpusem oficerów marynarki, spotkał na ulicy księdza jadącego na wiejskim wózku do chorego z Najświętszym Sakramentem. „Na odgłos dzwonka arcyksiążę i cały korpus oficerów poklękali w śniegu z największym uszanowaniem. Taki wzorowy katolik na tronie cesarskim nie był na rękę masonom i Żydom, dlatego jak niegdyś prezydenta Edwarda Moreno, za sprzyjanie Kościołowi katolickiemu, tak teraz arcyksięcia Franciszka Ferdynanda za gorliwość w świętej katolickiej wierze, zamordowali. Użyli do tego Serbów, jako nienawidzących katolicką wiarę. Za to morderstwo cesarz austriacki, sędziwy i pobożny monarcha Franciszek Józef, wypowiedział Serbom wojnę. W obronie Serbów stanęli inni, głównie Rosja, i wskutek tego wywiązała się wojna europejska, straszna, siejąca okropne zniszczenie i zapowiadająca nędzę powszechną. Polska najwięcej ucierpiała, bo na jej ziemiach staczały bój wojska pruskie, austriackie i rosyjskie, a nawet japońskie. Podczas toczących się batalii i przejścia wojsk palono miasta, wsie wraz z kościołami. Znikły z powierzchni ziemi starożytne tumy i wiele nowożytnych pięknych budowli. W Łęczycy, gdzie od kuli zginął i ksiądz dziekan Żebrowski, w Łowiczu, w Kaliszu, w Jędrzejowie prześliczny, starożytny kościół św. Wincentego Kadłubka, we Mstowie, w Gieble, w Proszowicach, w Jangrocie, w Wiślicy, w Sułoszowej i wiele innych, których tu nie podobno wszystkich wyliczyć i nie podobno przewidzieć, ile jeszcze zniszczonych, splugawionych i zrabowanych zostanie. Boże, krew się ścina w żyłach na wspomnienie tego strasznego barbarzyństwa i świętokradztwa! Zniszczone zostały urodzajne pola, kopalnie i różne zakłady przemysłowe. Zginęło dużo ludzi i księży od kul nieprzyjacielskich, od głodu, zimna i strachu. Pobożniejsi robili różne śluby, aby wyżebrać u Pana Boga prędkie zakończenie tej niesłychanie krwawej wojny i zachowanie od pożogi i nagiej śmierci”.

Jako kapłan i Polak, ksiądz Augustynik prosił Najświętsze Serce Jezusa, aby okryło ojczyznę swoim miłosierdziem i powstrzymało coraz nowe i cięższe klęski walące się na Polaków. W intencji przebłagania Boga ułożył nabożeństwo do Serca Jezusowego, „aby w tej najpewniejszej kryjówce schronić nieszczęśliwy naród polski, a zwłaszcza moją parafię dąbrowską i wybłagać pożądany spokój, całą moją ufność pokładam w Tobie Najświętsza Panno Maryjo, Królowo od Serca Jezusowego i Królowo Korony Polskiej, że mnie niegodnego sługę swego raczysz wesprzeć w napisaniu tego nabożeństwa i raczysz nam wyjednać u Swego Boskiego Syna łaski, o które z największą pokorą, odprawiając to nabożeństwo, prosić będziemy”.

Książka „Najświętsze Serce Jezusa ratuj nas…” jest przykładem żarliwości patriotycznej księdza Augustynika, odpowiedzią na apel papieża Benedykta XV, który zwrócił się z orędziem, aby we wszystkich kościołach odbyło się uroczyste nabożeństwo do Serca Jezusowego w intencji pokoju. Ale, jak wspomina ksiądz Augustynik, „znalazł się, niestety, wśród mieszkańców Sosnowca jakiś bezbożnik, niby katolik Polak (i to jest najboleśniejsze) Wacław Kozielski (nauczyciel niektórych pensji), który naśladując biblijnego Chama, natrząsającego się ze śpiącego Ojca Noego, wydrwił to prześliczne nabożeństwo w swojej gazetce «Nasze Zdanie». Ojca Świętego nazwał pogańskim Bonzą, nabożeństwo przyrównał do jakiegoś modlitewnego młynka pogańskiego, a wiernych będących na tym nabożeństwie nazwał głupcami. To zbezczeszczenie naszych katolickich ideałów wywarło przygnębiające i nader bolesne, nie dające się niczym zatrzeć wrażenie na wszystkich uczciwych katolikach Polakach. Toteż «Kurier Zagłębia» dał p. Kozielskiemu stosowną odprawę w numerach 49 i 57. A my, bracia, odprawiając nabożeństwo do Serca Jezusowego, módlmy się o nawrócenie wszystkich bluźnierców, heretyków i odszczepieńców, aby dla ich grzechów nie spadła na nas cięższa niedola”.

 

     

Pisarz i wydawca

 

Od pierwszych lat kapłaństwa – jak zostało wspomniane na początku książki – ksiądz Grzegorz Augustynik był zapalonym pisarzem i wydawcą. Opracowywał głównie modlitewniki, zbiory pieśni, krótkie prace historyczne na temat sanktuariów i cudownych obrazów oraz biografie świętych polskich. Nierzadko publikował też artykuły w czasopismach, dzieląc się swoim duszpasterskim doświadczeniem.

Jego dorobek pisarski to ponad 50 książek i broszur, które można podzielić na kilka grup. Pierwszą stanowią książeczki do nabożeństwa, modlitewniki i rozmyślania. Wydając je, ksiądz Augustynik kierował się pragnieniem możliwie szybkiego wzrostu pobożności czytelników, dlatego opisywał najczęściej wydarzenia z życia Chrystusa, Matki Boskiej i świętych. Do tych prac dołączał litanie, rozważania o cnotach świętych, jednym słowem ukazywał wzory osobowe do naśladowania dla współczesnych.

Drugą grupę stanowiły książki historyczne, a pośród nich monografie miejsc kultu, historie znanych sanktuariów, biografie świętych polskich, a także sylwetki wybitnych kapłanów. Opisując ich działalność, sięgał zarazem do historii danej parafii czy regionu. Bardzo często były to przyczynki do dziejów parafii, w których ksiądz Augustynik pełnił posługę duszpasterską. Także w tych książkach znajdowały się dodatki w postaci prawd katechizmowych, pieśni kościelne, modlitwy i litanie. Była to swoista próba oszukania carskiej cenzury, która zakazywała wydawania katechizmów czy opracowań historycznych. Należy dodać, że każda z książek musiała mieć aprobatę władz kościelnych, sporządzoną w języku rosyjskim, ponieważ władze nie miały obowiązku znać ani łaciny, ani języka polskiego (także wszelka korespondencja duchownych z władzami carskimi odbywała się w języku rosyjskim).

Z kolei była grupa książek i broszur pomocnych w duszpasterstwie. Tu na przykład, pod pozorem przygotowania dzieci do Pierwszej Komunii Świętej, ksiądz Augustynik wydawał cenne pomoce dla nauczających religii, a także dla rodziców wychowujących dzieci. Między innymi, na tego rodzaju społeczne zamówienie powstał „Przewodnik katechizmowy przysposabiający dzieci do pierwszej spowiedzi i Komunii świętej”, ponieważ w tym czasie cztery piąte dzieci w Królestwie Polskim nie uczęszczało do szkoły, a tym samym pozostawały poza szkolną katechizacją.

Podobnemu celowi służyła książeczka „Upominek dla dzieci przystępujących pierwszy raz do spowiedzi i Komunii świętej”, w której omówione zostały najważniejsze prawdy z katechizmu oraz wytyczne, jak uczyć dzieci życia według nauki Chrystusa. Książka zawierała ponadto cenne wskazania dla rodziców o wychowaniu dzieci i młodzieży na dobrych katolików, przyszłych ojców i matki rodzin. Jednym słowem, celem publikacji katechetycznych było podniesienie poziomu wiary, ukazanie jak żyć, aby dostąpić zbawienia.

Jeszcze inną grupę stanowiły książki patriotyczne oraz artykuły polemiczne. Jako kapłan patriota ksiądz Augustynik nie lękał się nauczać i pisać o tym, że niewola narodu polskiego, działalność zaborców, są przyczyną obniżenia poziomu intelektualnego i religijno-moralnego rodaków. Myślą przewodnią jego książek patriotycznych była nadzieja na odzyskanie niepodległości i wolności przez naród polski. Wierzył w odrodzenie religijno-moralne dzięki praktykowaniu cnót obywatelskich. Jak potrafił budził w narodzie uczucia miłości do ojczyzny.

Natomiast treść broszurek oraz artykułów polemicznych była skierowana przeciw działającej w Dąbrowie Górniczej sekcie mariawitów oraz socjalistom. Nierzadko ukrywał ksiądz Augustynik swoje autorstwo i wydawał broszurkę anonimowo, tak m.in. było z apologią pracy duszpasterskiej kapłanów w Zagłębiu Dąbrowskim, którą zawarł w broszurce zatytułowanej „Ciekawa historia, co robią księża w Zagłębiu Dąbrowskim”. Podobnie liczne fragmenty książek polemizowały z socjalistami, którzy odciągali katolików od wiary i praktyk religijnych.

W każdej z tych książek był jasno określony ten sam cel, a była nim troska o wzrost wiedzy religijnej i życia moralnego rzesz wiernych. Przy dużych nakładach niektórych książek chodziło także o zebranie funduszy na budowę, wyposażenie czy odnowienie świątyni lub innych obiektów przykościelnych. Na przykład, w Włoszczowej, jak o tym wspomina ksiądz Augustynik w kronice, wyremontował kościół przy pomocy wydawnictw. To samo czynił w innych parafiach, zwłaszcza w Dąbrowie Górniczej, gdzie większość własnych środków przekazał na potrzeby budowanego kościoła Matki Bożej Anielskiej.

Zapewne inspiracją do napisania większości książek były wygłaszane kazania, dlatego ich fragmenty pojawiają się w wydawanych pozycjach. Było to jedyne możliwe rozwiązanie, aby z żywym słowem, poprzez słowo drukowane dotrzeć do szerokich rzesz wiernych (słowo pisane było właściwie jedynym środkiem komunikacji medialnej, stąd jego waga była nieporównywalnie silniejsza niż obecnie).

Treść książek księdza Augustynika świadczy o jego szerokich zainteresowaniach, wyraża troskę o zbawienie parafian, a równocześnie wskazuje na osobiste umiłowanie Eucharystii, miłość do Matki Najświętszej, wzorowanie się na życiu świętych. Widać wyraźną harmonię między tym, o czym ksiądz Augustynik pisał, a tym, jak żył i prowadził apostolstwo. Właśnie aktywność pisarska i wydawnicza harmonizowała z aktywnością jego życia duchowego. Było to tym bardziej widoczne, im bardziej postępowało w Zagłębiu zjawisko odchodzenia parafian od praktyk religijnych, do czego przyczynił się żywiołowy rozwój przemysłu oraz wpływy ruchów socjalistycznych.

O swoim pisarstwie ksiądz Grzegorz Augustynik wypowiadał się skromnie i prosto: „W wolnych od pracy w kościele chwilach, mam pewną przyjemność pisać książki do nabożeństwa, katechizmy dla dzieci i różne żywoty świętych”. Przyjemność oczywiście mógł mieć, ale pożytek z tego był ogromny, co potwierdza list biskupa Tomasza Kulińskiego do księdza Augustynika: „Za książkę pt. «Miesiąc Dzieciątka Jezus», nadesłaną mi z okazji moich imienin, bardzo dziękuję i objawiam moje zadowolenie i pociechę z rozszerzanych między ludem pobożnych uczuć, przez wydawnictwa, jakie ksiądz od czasu do czasu podaje do użytku wiernym, za ceny bardzo przystępne. Tym bardziej cenię uczucia, jakimi tchną te dziełka, że one harmonizują z życiem codziennym ks. Augustynika, budującym dla innych”.

 

 

 

 

 

 

 

 

Część V

 

NIESTRUDZONY DO KOŃCA

 

 

Ktoś powiedział o księdzu Grzegorzu Augustyniku, że „był niewielkiego wzrostu, ale cnotą, wiarą, miłością Kościoła i Ojczyzny, oraz zasługami był wielkim”.

Jeden z radnych dąbrowskich w liście do biskupa kieleckiego Augustyna Łosińskiego pisał o księdzu Augustyniku: „Jego nieskazitelna, długoletnia działalność przywiązała do jego osoby ludność Dąbrowy, która widzi w nim kapłana bardzo gorliwego w wypełnianiu swych obowiązków. Dąbrowa nie miałaby takiego piętna katolickiego, gdyby nie on (…) Ludność Dąbrowy, to ludność, która wymaga ze strony kapłana wiele taktu, miłosierdzia, miłości bliźniego i tylko takiemu kapłanowi gotowa ufać, a takim duszpasterzem okazał się ks. Augustynik”.

Faktycznie, ksiądz Augustynik przyciągał ludzi swoją bezinteresownością, brakiem przywiązania do pieniędzy i dóbr materialnych. Charakterystyczna jest jego wypowiedź o sprawach materialnych: „Dla mnie kapelania przy szpitalu ma większy urok, niż probostwo, a to z tego powodu, że nie potrzebuję pobierać datków za obsługę religijną i mogę być w pełni kapłanem Chrystusa”.

Choć dysponował wielkimi sumami pieniędzy, niczego nie czynił dla własnych korzyści, ale zawsze miał na względzie dobro Kościoła i pożytek parafian. Kiedy pojawiły się krytyczne momenty przy budowie świątyni, gdy brak było pieniędzy na opłacenie robotników, nie wahał się włożyć w budowę kościoła wszystkich swoich oszczędności. Pisze o tym: „Ofiary na kościół nigdy nie żałowałem, owszem, gdybym mógł, dałbym więcej, aby sobie zjednać miłosierdzie Boże, a was Kochani Parafianie zachęcić do chętnego składania ofiary”.

Nie miał prywatnego życia, wszystko czynił z myślą o duszpasterskich skutkach, nawet zbierając informacje o swoich parafianach, obserwując ich zalety i wady, czynił to z myślą założenia jakiejś organizacji, bractwa czy stowarzyszenia, które wsparłoby pracę duchownych. Na przykład, zbierając dokładne informacje o działalności mariawitów, mógł potem ostrzegać parafian przed ich metodami werbunku do sekty. Także znajomość partii politycznych, endeków czy socjalistów, sprawiała, że był autorytetem dla parafian również w sprawach politycznych.

Miał dar współpracy ze świeckimi i to wszystkich grup wiekowych, także z dziećmi oraz młodzieżą. Zanotował w kronice parafii dąbrowskiej: „Spośród młodzieży znalazło się wielu takich, którzy stanowią wielką pomoc w prowadzeniu parafii”. Czyż mógł zapomnieć, że to sami świeccy muszą pomagać w organizacji stowarzyszeń, w akcji charytatywnej, w licznych dziełach duszpasterskich?

Współpraca ta była szczególnie owocna przy budowie kościoła parafialnego. Świeccy byli członkami komitetu budowy kościoła, doradcami technicznymi, finansowymi, prawnymi, plastycznymi, organizowali gromadzenie materiału do budowy, czuwali nad wykonaniem. W nagrodę ksiądz Augustynik poświęcał im wiele czasu, zapraszał do siebie na plebanię, przedstawiał ich do wyróżnień kościelnych, wspominał w okolicznościowych publikacjach.

Był niestrudzony w pomysłach duszpasterskich oraz ich realizacji. Jak już wielokrotnie zostało wspomniane – zakładał stowarzyszenia i bractwa, głosił kazania i rekolekcje, wspierał ruch robotniczy. To właśnie za utworzenie Demokracji Chrześcijańskiej i ufundowanie dla niej narodowego sztandaru, oraz za to że pozwolił na zebraniach śpiewać hymn „Boże coś Polskę”, został oskarżony przez rosyjskich urzędników o sprzyjanie socjalistom i przeniesiony do Książa Wielkiego. Wrócił do Dąbrowy po czterech latach, aby uspokoić robotników, którzy wszczęli rozruchy. Mógł odmówić i pozostać na spokojnej parafii, pisać i wydawać książki. Jednak wiedział, że podczas jego nieobecności w Dąbrowie ustał zapał przy budowie świątyni, podupadło też wiele innych dzieł duszpasterskich zapoczątkowanych przez niego.

Ale i jako proboszcz w Książu Wielkim, ksiądz Augustynik aktywnie włączył się do duszpasterstwa, głównie jednak oddał się pracy twórczej, napisał i wydał wiele nowych książek i broszur religijnych, inne przerabiał, ulepszał.

 

 

Na wygnaniu w Książu Wielkim

 

Przechodząc w 1902 roku na probostwo w Książu Wielkim, ksiądz Augustynik od razu dostrzegł walory miejscowości leżącej między Jędrzejowem a Miechowem, położonej malowniczo na niewielkim wzgórzu, nad rzeką Nidzicą. Kiedyś, z wyjątkiem kościoła parafialnego i kościoła Augustianów, były tu przez długie stulecia wyłącznie drewniane domy. Nawet stojący na rynku ratusz oraz „mury” otaczające miasto, zwane ongiś kobyleniem, były zbudowane z drewna. Z tego powodu wybuchały bardzo często pożary, niwecząc dobytek mieszkańców. Dlatego nowy proboszcz zobaczywszy kościół parafialny pw. św. Wojciecha, od razu rzucił się w wir pracy. Świątynia była zaniedbana, należało wydobyć na światło dzienne gotyckie gzymsy w prezbiterium, pamiętające czasy Jana Długosza, który w II połowie XV wieku relacjonował, że w Książu Wielkim stoi murowany kościół. Co prawda w XVI wieku został zamieniony na zbór kalwiński, ale wiek później świątynię katolicy przejęli i rozbudowali.

W świątyni zastał ksiądz Augustynik barokowe kaplice Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Anny; w prawym bocznym ołtarzu znajdował się zabytkowy, renesansowy obraz Matki Boskiej Pocieszenia z Dzieciątkiem z XVI wieku (obecnie w ołtarzu głównym). Nieznany artysta namalował obraz na trzech deskach lipowych, umieszczając na ciemnym tle jasną twarz Matki Boskiej, którą pochyla ku Dzieciątku Jezus spoczywającemu na Jej prawej ręce. W nieco przymkniętych oczach widać ciepło macierzyńskiego spojrzenia.

Ksiądz Augustynik nie byłby sobą, gdyby w Książu Wielkim nie zainicjował kultu Matki Boskiej Anielskiej. W tym celu w 1904 roku dobudował do świątyni odpowiednią kaplicę, w której umieścił kopię obrazu z Włoszczowej, a właściwie z budującego się kościoła w Dąbrowie Górniczej. Równocześnie przygotował książkę o sanktuariach maryjnych Europy i Polski, ponieważ przypadała akurat 50. rocznica ogłoszenia dogmatu Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Książkę zatytułował: „Do miejsc wsławionych cudami Najświętszej Maryi Panny, czyli nabożeństwo majowe na uczczenie 50-letniego jubileuszu dogmatu Niepokalanego Poczęcia N. M. Panny, obchodzonego od 8 grudnia 1903 r. do 8 grudnia 1904 r. oraz krótkie nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego” (Kielce 1904).

We wstępie ksiądz Augustynik przywołał dzień ogłoszenia tego dogmatu przez papieża Piusa IX, 8 grudnia 1854 roku. Pamiętały go jeszcze osoby żyjące, dlatego zwrócił się do nich, aby opowiadały o tym ludziom młodym. Sam również wspomina, że „domy były przybrane dywanami, kościoły kwiatami, na placach publicznych i pod figurami wieczorem grała muzyka, a lud śpiewał «Witaj Święta i Poczęta Niepokalanie». Nad miastami jaśniała niezwykła łuna, wywołana mnóstwem różnokolorowych lampionów i świec palących się w oknach i na ulicach. Literaci wierszem i prozą pisali pochwały na cześć Bogarodzicy, a malarze i rzeźbiarze ukazywali swój talent w pięknych obrazach i figurach. Warszawa wystąpiła z projektem wystawienia wspaniałej bazyliki na Grzybowie pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia i projekt ten do skutku doprowadziła. Na pamiątkę tego faktu odbity był obraz Niepokalanej Dziewicy”.

Ze wspomnianej książki przebija osobiste nabożeństwo księdza Augustynika do Niepokalanej, przekonanie o Jej magnetycznej sile, przyciągającej do siebie wszystkich, o jakby jakiejś iskrze elektrycznej, która pochodząc od Matki Bożej, zapala dusze wierzących do wzruszeń i modlitwy. Wspomina w niej o uroczyście obchodzonym w Polsce święcie Niepokalanego Poczęcia, 8 grudnia, kiedy bardzo licznie gromadziła się tego dnia w kościele młodzież, „a kto mógł dostać się do niesienia na procesji wieńca, feretronu lub chorągwi, uważał się za bardzo szczęśliwego. Cała oktawa tej uroczystości odprawiana rano i wieczór z wystawieniem Najświętszego Sakramentu, była prawdziwie ucztą duchową, była godami weselnymi, które Ojciec przedwieczny Swej najmilszej Córce, Syn Boży najukochańszej Matce, a Duch Święty swej najczystszej Oblubienicy zgotował. (…) O jakże żywo mi stoi w pamięci ołtarz Niepokalanego Poczęcia przybrany podówczas prześlicznymi kwiatami, i mnóstwem jarzącego światła. To jest wspomnienie z czasów szkolnych, gdy w Piotrkowie u Ojców Bernardynów z wielką uroczystością odbywało się to nabożeństwo”.

W jubileuszowym roku – 50. rocznicy ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny biskupi polscy zalecili wiernym odbywanie zbiorowych pielgrzymek do miejsc wsławionych cudownymi obrazami Matki Bożej, urządzanie uroczystych nabożeństw maryjnych w parafiach, składanie świadectw opieki Maryi w swoim życiu. Książka księdza Augustynika była w jakimś stopniu odpowiedzią na ten apel, o czym sam autor pisze: „O Maryjo Niepokalana! I ja także chciałbym Ci złożyć jaką ofiarę, na dowód wdzięczności za tyle łask udzielonych mi w życiu i w pracy kapłańskiej! Ale cóż Ci może złożyć prosty miejski pleban? Nie stać mnie na wielkie dzieło, więc Ci składam tę małą książeczkę z opisem miejsc wsławionych Twymi cudami, jako Pielgrzymkę Majową. Pragnę, aby wierni słudzy Twoi, nie tylko w tym roku Jubileuszowym, ale i w następnych latach, odbywając według tej książeczki nabożeństwo majowe, sercem i duszą odwiedzali Twe cudowne obrazy i rozważali dobrodziejstwa udzielane tam przez Ciebie biednym wygnańcom tej ziemi. Pragnę, aby wszyscy wzmocnili się w wierze i w miłości ku Tobie, odnowili się na duchu i stali się godnymi otrzymać wszystko, o co tam prosić będą”.

Rozwijając kult maryjny w Książu Wielkim, napisał książeczkę poświęconą historii i łaskom otrzymywanym za przyczyną Matki Boskiej Pocieszenia. Zatytułował ją: „Pamiątka od Matki Boskiej Łaskami słynącej od roku 1636”. Wydrukował ją w Warszawie w 1904 roku. Dedykował ją Jaśnie Wielmożnej Pani Księżnej z Niezabitowskich Augustowej Ostrowskiej Zygmuntowej hrabinie Wielopolskiej.

Książeczka była skierowana do miejscowych czcicieli Matki Bożej. Ale nie tylko. Jak pisze, „na tej łez dolinie, pełnej różnych cierpień, szukamy tu i ówdzie ulgi oraz pociechy, szukamy serca, które by nas zrozumiało i zechciało z nami współcierpieć i pocieszyć w strapieniu. Są ludzie dobrzy, wśród których można znaleźć przyjaciela, co odczuje naszą boleść i o ile może przyjdzie z pomocą i dobrą radą. Ale najpewniejszą pocieszycielką i lekarką na wszystkie boleści jest Najświętsza Maryja Panna, bo o Niej w pieśni śpiewamy: «Lekarko chrześcijańska racz nas chorób pozbawić. Co nie zdoła ludzka siła, racz nam u Syna sprawić!» Na każdym miejscu Matka Boska pocieszy strapione swe dzieci, błagające o pomoc, lecz pewne miejsca obrała sobie, jako obfitsze źródła miłosierdzia Bożego, w których jawniej i dotykalnie okazuje swą pomoc. Do takich miejsc należy i Książ Wielki, gdzie w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Wojciecha, w wielkim ołtarzu jest obraz Matki Boskiej Pocieszenia, bardzo starożytny, na desce malowany, z Dzieciątkiem Jezus na prawej ręce, od roku 1636 słynący łaskami. Pierwszy cud – to płacz Matki Boskiej krwawymi łzami, a inne – to różne uzdrowienia chorych na duszy i na ciele i pociechy zsyłane strapionemu ludowi”.

Ksiądz Augustynik, opierając się na historycznych dokumentach oraz podaniach ludowych, opisał dzieje obrazu, dodał kilka litanii do świętych patronów kościoła, umieścił różne nabożeństwa, a nawet ułożył specjalną modlitwę przed cudownym obrazem Najświętszej Maryi Panny. Modlił się: „O Maryjo przeczysta, nadziejo i ucieczko nasza, Matko Pana Jezusa i Matko biednych grzeszników! Do kogóż wołać będziemy na tej ziemi wygnania, kto otrze łzy cierpiącym, kto biednych poratuje? O Matko, na usta nasze ciągle Twe imię powraca i ciągle wołamy ku Tobie: o Matko, módl się za nami! Ach módl się za nami. O Matko nie opuszczaj Twych dzieci, bo cóż się z nami stanie, gdy nas nie wysłuchasz? Tu, o Matko, obraz Twój Bóg wsławił cudami, tu Imię Twoje stało się sławne w całej okolicy, tu z największą ufnością, z żywą wiarą, z miłością gorącą wszyscy się rzucamy do nóg Twoich w nadziei, że nie odrzucisz prośby naszej, że nie na próżno wzywać będziemy litości Twojej.

O Maryjo Królowo nieba i ziemi i Matko całego rodzaju ludzkiego, polecamy Ci cały świat, a nade wszystko błagamy Cię, abyś łaskawie wejrzeć raczyła na Kościół Syna Twojego z Jego widzialną Głową Ojcem Świętym, z całym duchowieństwem i z wiernym ludem, zasłoń go, o Matko, sercem Twoim. Wyjednaj u Syna Twego, aby na całej ziemi, wśród wszystkich narodów zakwitł pokój bratni i zgoda święta, my wszyscy Twoim ludem jesteśmy, zasłoń nas od wszystkiego złego, wspieraj nieustannie opieką swoją macierzyńską.

O cudowna Matko Boska, niewysłowiona Pocieszycielko nasza! U stóp Twoich składają dusze pobożne różne piękne kwiaty, a szczególnie w miesiącu maju i w uroczyste Twe święta, aby one były barwą, wonią i ozdobą serc i myśli naszych. Astry niech będą wzorem prawdy, bluszcze cierpliwości, fiołki skromności, lilie niewinności, niezapominajki serdecznej o Tobie pamięci, róże gorącej miłości, a nieśmiertelniki wytrwałości w pracy na chwalę Bożą i na zbawienie duszy. Tyś tak piękna, tak czysta, w Tobie najmniejszej zmazy nie ma. Tyś Córką Ojca przedwiecznego, Matką Syna Bożego, Oblubienicą Ducha Świętego, Tyś najwspanialszym przybytkiem Trójcy Przenajświętszej, to też prośby Twoje za nami wysłuchane będą.

O Maryjo, księżycu jasny, o prześliczna gwiazdo, przyświecająca nam w ciemnościach tego żywota, nie dopuszczaj, abyśmy Cię opuścić mieli, a tych, którzy odbiegli od Syna Twego i błąkają się po manowcach niewiary i bezbożności, zwróć na drogę prawdy jako marnotrawnych synów. Każ biednym grzesznikom wyjednać łzy pokuty, chorym zdrowie, strapionym pociechę, sierotom serca litościwe, a sprawiedliwym wytrwałość w cnotach. O Rodzicielko Boża, o Maryjo bez grzechu pierworodnego poczęta, racz spojrzeć teraz na mnie biednego grzesznika i nie odrzucaj prośby, jaką składam u stóp Twoich, prosząc o łaski potrzebne do zbawienia.

O Królowo miłosierdzia i Matko pięknej miłości, patrz, przy nogach Twoich leży nędzne serce moje, związane namiętnościami i nałogami grzesznymi, płacząc i jęcząc wzdycha ku Tobie i o pomoc zwolnienia się z nałogów grzesznych woła. Zwróć Twe miłosierne oczy na mnie, jedno Twoje spojrzenie może mi ulżyć i uszczęśliwić. Do kogóż mam się udać, jeżeli nie do Ciebie najlitościwsza Matko! Ty mnie, zbłąkane dziecię Twoje, wprowadzisz na prostą drogę. Ty mi wyprosisz przebaczenie u Syna Swego Jezusa i uratujesz od zatracenia wiecznego.

Dziś więc idę do Ciebie! Oczami i sercem szukam Cię, najdroższy skarbie mej duszy, a gdy Cię znajdę, rzucę się w objęcia Twoje, a Ty mnie nie odrzucisz. Znalazłszy schronienie w Twym macierzyńskim Sercu, ukojenie boleści i zapewnienie przebaczenia, już Cię nigdy nie odstąpię i nie opuszczę. Unikać będę wszystkiego, co by mogło zasmucić Twe macierzyńskie Serce i znieważyć Syna Twego Jezusa”.

Także w Książu Wielkim ksiądz Augustynik napisał książeczkę o św. Idzim oraz o parafii w Zrębicach, gdzie znajdował się XVI-wieczny drewniany kościół pw. św. Idziego, gruntownie wyremontowany w XVIII wieku. W głównym ołtarzu umieszczony był obraz patrona świątyni. Z jego osobą związana jest legenda, według której, gdy na przełomie XVI i XVII wieku w okolicy panowała zaraza, na jednej ze skał miał pojawić się św. Idzi w stroju pustelnika i wskazać pobliskie źródło, które nigdy nie wysycha. „Kto będzie pił z niego wodę i czynił pokutę – mówił święty – zostanie wyleczony”. Z wdzięczności, w miejscu ukazania się świętego, jeszcze w XVII wieku wybudowano kapliczkę ku jego czci, którą na początku XVIII wieku powiększono, a w 1789 roku rozebrano, a obraz św. Idziego przeniesiono do obecnego kościoła. Książka nosiła tytuł: „Nabożeństwo do św. Idziego i historia kościoła w Zrębicach” (Warszawa 1905).

Dochód ze sprzedaży ofiarował ksiądz Augustynik na budowę kościoła w Zrębicach. Pisał: „Tę książeczkę daję wam pobożni pielgrzymi i wam parafianie Zrębiccy, jako pamiątkę od św. Idziego, i pragnę, abyście Go jeszcze więcej kochali, Jego święte życie naśladowali, o kościele w Zrębicach pamiętali, a za mnie chociaż jedno Zdrowaś zmówili, gdy się z tej książeczki modlić będziecie”. „Pisałem w Książu Wielkim, 23 Stycznia 1905 roku, w dzień Zaślubin N. M. Panny”.

Dlaczego napisał książeczkę o nabożeństwie do św. Idziego, skoro ten nie był ani Polakiem, ani nawet Słowianinem? Jak się okazuje, nabożeństwo do tego świętego było dość rozpowszechnione w diecezji kieleckiej i krakowskiej. Między innymi, bywając na odpuście ku czci św. Idziego w Zrębicach, ksiądz Augustynik podziwiał rzesze pobożnych pielgrzymów zdążających na odpust. Widział, z jakim zaciekawieniem wszyscy słuchali, gdy kaznodzieja opowiadał szczegóły z życia św. Idziego. Słyszał, jak ludzie pytali kramarzy, czy nie mają do sprzedania historii o św. Idzim, bo nie wszystko zapamiętali z kazania. To zdopingowało księdza Augustynika do napisania książeczki, w której umieścił krótki żywot tego świętego pustelnika, nabożeństwo ku jego czci, modlitwy o uproszenie różnych łask za jego przyczyną, a także skreślił historię kościoła w Zrębicach i cudownego obrazu znajdującego się w nim.

Jak pisze, św. Idzi albo Egidiusz, pochodził z rodu królewskiego. Urodził się w Atenach około roku 640. Zmarł 1 września w 720 roku. Otrzymał znakomite wykształcenie, był biegły w różnych naukach, ale w sposób szczególny zasłynął cnotami: czystością obyczajów, pokorą oraz miłosierdziem dla biednych i nieszczęśliwych. Oto jednego dnia św. Idzi podjął decyzję życia: rozdał cały majątek ubogim i postanowił udać się do Francji, by tam zaszyć się w pustelni i w ten sposób oddać swoje życie Bogu. Z pewnością podróż św. Idziego przez Europę była okazją do ewangelizacji kontynentu. Święty Idzi staje się więc człowiekiem niezwykle znanym i popularnym, o czym świadczy fakt, że nie mógł za długo ukrywać się w swojej pustelni. Jego sława rozniosła się na całą ówczesną Europę. Przybywali do niego królowie, ówcześni władcy, w końcu zaczęli gromadzić się wokół niego młodzi ludzie, z którymi św. Idzi stworzył wspólnotę zakonną, stając się jej opatem. W tym też czasie św. Idzi udał się do Rzymu, by złożyć hołd Ojcu Świętemu. Po jego śmierci dość szybko rozwinął się w Europie kult jego osoby. Sława św. Idziego dotarła także do ówczesnej Polski. Wspomina o nim Gall Anonim i ksiądz Piotr Skarga.

Ksiądz Augustynik podaje interesującą historię, za Gallem Anonimem, o początkach kultu św. Idziego w Polsce. Łączy się ona z historią króla Władysława Hermana, który wstąpiwszy na tron polski po swym bracie Bolesławie II Śmiałym w 1079 roku, ożenił się z księżniczką czeską Judytą. Gdy długo nie mieli potomstwa, biskup krakowski Lambert doradził im, aby oboje udali się z pielgrzymką do grobu św. Idziego w opactwie Benedyktynów w Langwedocji we Francji. Królewska para nie mogła udać się tam, ale wyprawiono bogate dary i opat klasztoru polecił zakonnikom modlić się i pościć w tej intencji. Bóg wysłuchał ich modlitw. Królowa w tym czasie poczęła dziecię, jak to jednemu z świątobliwych zakonników zostało objawione, i za przyczyną św. Idziego szczęśliwie wydała na świat 2 września 1085 roku syna, któremu na imię dano Bolesław, a historia nazwała go Krzywoustym.

Właśnie poczęcie i narodzenie Bolesława za przyczyną św. Idziego wprowadziło do Polski, a także do sąsiednich Czech i Węgier nabożeństwo do świętego. Zaczęły powstawać liczne kościoły pod jego wezwaniem, m.in. w Krakowie, w Zborowku, Mikorzycach, Kłodawie, Łęczycy, Wrocławiu, Zrębicach, Podlesiu i w innych miejscowościach. Lud uważa św. Idziego za patrona wypraszającego małżonkom potomstwo. Stąd też powstały przysłowia: „Święty Idzi dla narzeczonych jarzmo robi, a dla małżonków kołyskę sposobi”. „Kto pragnie potomstwa zdrowego i miłego, niech prosi Pana Boga przez świętego Idziego”.

Święty Idzi stał się również patronem dobrych plonów w rolnictwie, stąd spotyka się następujące przysłowia: „Na święty Idzi, rolnik w polu pustkę widzi”. „Kiedy w św. Idzi deszcz wolny i ciepły pada, jesienny siew dobrze się zapowiada”.

Kolejną książeczką księdza Augustynika napisaną w Książu Wielkim było „Nabożeństwo do św. Stanisława Męczennika i Biskupa Krakowskiego”, którą ksiądz Augustynik wydał w 1904 roku. Dedykował ją ks. Ludwikowi Sataleckiemu, doktorowi św. teologii, kanonikowi kaliskiemu, proboszczowi parafii św. Stanisława w Czeladzi, z okazji jubileuszu 50-lecia kapłaństwa obchodzonego na Jasnej Górze.

Pisząc w przedmowie słówko do Czcigodnego Jubilata, ksiądz Augustynik wspomniał, że składa ten upominek, jako „dawny wikariusz i naoczny świadek jego bogobojnego żywota i gorliwej pracy kapłańskiej, w dowód wdzięczności za przykłady cnót dawanych mi codziennie i zachęcających mnie do wiernego służenia Panu Jezusowi i Niepokalanej Matce Jego Maryi Pannie. Niechaj Ten wielki Męczennik wyprosi u Pana Jezusa za przyczyną Niepokalanej Dziewicy, aby Czcigodny Ksiądz Jubilat jeszcze mógł pracować na chwałę Boga, na pożytek św. Kościoła i na zbudowanie młodszym braciom kapłanom”. Dodaje: „Pisałem w Książu Wielkim 24 Maja 1904 roku w dzień Matki Boskiej Wspomożenia wiernych”.

Układając nabożeństwo do św. Stanisława Biskupa i Męczennika, ksiądz Augustynik zamieścił na wstępie jego żywot, ale uczynił to w taki sposób, aby każdy znalazł dla siebie odpowiednią naukę i wzór, według którego powinien postępować. I tak rodzice mogli znaleźć przykład w rodzicach św. Stanisława, ucząc się, jak należy starać się o moralne wychowanie dzieci. Młodzież, czytając o św. Stanisławie, dowiadywała się, jak unikać grzechu, jak żyć oszczędnie, by rodziców nie narażać na niepotrzebne wydatki, jak się modlić, jak pracować, uczyć się i ćwiczyć w cnotach. Dopiero po tak ułożonym życiorysie świętego, następowały różne modlitwy, pieśni i nabożeństwa kierowane do niego.

Wśród innych książeczek wydanych w Książu Wielkim, można jeszcze wymienić „Nabożeństwo do św. Zofii wdowy i męczenniczki” oraz do św. Aleksandra biskupa męczennika”, wydane w 1905 roku. Zostało zadedykowane „Jaśnie Wielmożnej Pani Zofii z Hrabiów Broel Platerów Aleksandrowej hrabinie Wielopolskiej, najdostojniejszej kolatorce i dobrodziejce Kościoła Wielkoksiąskiego w dowód głębokiego szacunku”. W przedmowie ksiądz Augustynik napisał, że „pomiędzy świętymi niewiastami używającymi wiekuistego szczęścia w niebie, a na ziemi wielkiej, że tak powiem, popularności, jest św. Zofia wdowa z trzema córkami, których imiona: Wiara, Nadzieja i Miłość. Imię św. Zofii nadają swym córkom tak prostaczkowie, jako też rodzice należący do wyższej sfery społeczeństwa; to imię bardzo często spotykamy w utworach poetycznych i w pieśniach ludowych, a wiele niewiast zaszczyconych tym imieniem, odznacza się wybitnymi cnotami społecznymi i chrześcijańskimi”. Widać, że napisanie i wydanie biografii św. Zofii było podyktowane celem duszpasterskim, gdyż niewielką znajomością postaci świętej wykazał się autor, mimo tak dużej popularności jej imienia. A celem było, aby niewiastom noszącym imię św. Zofii, ukazać wzory cnót chrześcijańskich i zachęcić je do ich naśladowania.

W 1906 roku wrócił ksiądz Augustynik na probostwo dąbrowskie. Starali się o to parafianie dąbrowscy, górnicy i hutnicy, którzy wielokrotnie pisali do biskupa kieleckiego listy w tej sprawie, argumentując, że tylko ich dawny proboszcz może budowę kościoła dokończyć oraz prowadzić duszpasterstwo. Powoływano się również na tolerancyjny ukaz carski, że władza nie będzie stawiała przeszkód biskupom w obsadzaniu probostw.

Ksiądz Augustynik dowiedziawszy się, że został „zatwierdzony” ponownie do Dąbrowy, w liście do biskupa kieleckiego, 30 stycznia 1906 roku, gotowy do wyjazdu, pisze, że chętnie pozostałby w Książu i pracowałby tu do śmierci. „Ale jeżeli Wasza Ekscelencja uważa, że to jest niemożliwe, i że taka jest wola Boża, abym poszedł do Dąbrowy, poddaję się temu wyrokowi – proszę tylko o jedną łaskę, mianowicie przeniesienie ze mną ks. wikarego Klemensa Szeronosa”.

 

 

Poza diecezją – w Łasku

 

Po 11 latach powtórnego pobytu w Dąbrowie Górniczej, 8 lutego 1916 roku, ksiądz Grzegorz Augustynik z powodu skarg kierowanych do kurii, musiał opuścić najpierw plebanię, czasowo zamieszkać w domu robotniczym, a następnie wyjechać z miasta. Został oskarżony o popieranie socjalistów, a także spiskowanie z legionistami. Nie darowano mu, że przyjął na plebanii biskupa Bandurskiego, któremu pozwolił przemówić w kościele. Oskarżali go właściwie wszyscy, którym był nie na rękę: socjaliści, ponieważ zarzucał im ateizm i podburzanie robotników; mariawici, którzy nie mogli mu darować broszurek i artykułów, w których wykazywał ich kłamstwa i błędy teologiczne; Żydzi, ponieważ wpływał na parafian, aby zakupy czynili w sklepach katolickich, a nie nabijali kasy obcym. Był mu również przeciwny biskup kielecki Augustyn Łosiński, niechętnie odnoszący się do ruchów niepodległościowych.

Wcześniej jednak stało się, że Dąbrowa Górnicza wraz z Zagłębiem dostała się pod okupację niemiecką oraz austro-węgierską. Dlatego dekretem papieskim z 6 marca 1915 roku jurysdykcję kościelną przejął biskup diecezji kalisko-kujawskiej Stanisław Zdzitowiecki, rezydujący we Włocławku. Ten zaś 16 marca tegoż roku ustanowił swoim delegatem w okupowanej części diecezji kieleckiej księdza Grzegorza Augustynika.

W tym czasie, krótko, bo do 4 czerwca, jako delegat biskupi ksiądz Augustynik posiadał władzę wikariusza generalnego, udzielał dyspensy od zapowiedzi, przenosił kapłanów, zaangażował się w sprawy społeczne, m.in. został członkiem Rady Gminnej, opiekunem założonego w Dąbrowie szpitala gminnego św. Anny, był wiceprezesem Towarzystwa Dobroczynności. Jako patron Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich opiekował się domem stowarzyszenia, na którym ciążył dług hipoteczny 30 tys. rubli z jego poręczenia.

Biskup Łosiński z Kielc zareagował dość nerwowo na nominację księdza Augustynika, a mając nad nim jurysdykcję, m.in. zabronił mu głoszenia narodowych kazań i w ogóle mówienia publicznie o Polsce. Także napiętnował proboszcza za nabożeństwa patriotyczne, za kupno figury Matki Bożej i oddanie Jej w opiekę Polski. Figura Matki Bożej jako pomnik stanęła przed ochronką dla dzieci, a u podnóża cokołu znajdowały się kule armatnie oraz napis: „Matko Najświętsza, pod Twoją obronę Dąbrowa siebie i polską koronę oddaje, błaga, ratuj Twoje dzieci, niech jak najprędzej pokój nam zaświeci”.

Ponadto biskup wypomniał księdzu Augustynikowi, że wydrukował bez pozwolenia książeczkę „Mała Sybilla Polska”, w której znajdowały się proroctwa o odrodzeniu niepodległej Polski, oraz że pozwolił śpiewać w kościele świecki hymn „Jeszcze Polska nie zginęła”.

Ksiądz Augustynik udał się do Kielc, aby wytłumaczyć przyjęcie nominacji od biskupa Zdzitowieckiego oraz wyjaśnić inne zarzuty, które w formie donosów dotarły do biskupa Łosińskiego. Niestety, biskup obrażony na niego, nie przyjął go, dlatego ksiądz Augustynik w długim liście z 28 października 1915 roku wyjaśnił swoje postępowanie, podkreślił, że wszelkie informacje z gazet lub anonimy na jego temat są nieprawdziwe, że absolutnie nie zaniedbał pracy duszpasterskiej, że księża w dąbrowskiej parafii spowiadają, głoszą kazania, uczą w szkołach.

Nie otrzymał odpowiedzi na swój list, natomiast 3 lutego 1916 roku Generalny Konsystorz Biskupi w Kielcach powiadomił księdza Augustynika, że „zważając na podeszłe lata i sterane siły Jego Ekscelencja zwalnia Ks. Prałata z pasterskich i parafialnych obowiązków oraz dziękuje za dotychczasowe prace”. Wspomniano w liście, że „Ks. Prałat stale okazywał nieposłuszeństwo prawowitej Władzy Biskupiej, ku wielkiej boleści Pasterza, że Ks. Prałat, którego Jego Ekscelencja wysoce cenił, zawiódł jego zaufanie i zbratał się z socjalistycznym ruchem ludzi niepoczytalnych na szkodę Kościoła i Kraju”.

Dalej była mowa, że biskup pozwala zamieszkać księdzu Augustynikowi przy szpitalu u sióstr miłosierdzia na Pogoni i spełniać tam funkcje kapłańskie, ale nie o charakterze politycznym lub narodowym. Msze Święte wolno mu było odprawiać tylko prywatnie. Nie ma też prawa spowiadania, głoszenia kazań, słowem niczego, oprócz sprawowania cichej Mszy Świętej. Parafialny kościół oraz wszelki majątek kościelny w Dąbrowie Górniczej należało przekazać dziekanowi będzińskiemu.

Co prawda, Rada Gminna Dąbrowy w piśmie z 10 lutego tegoż roku, skierowanym do biskupa Łosińskiego, wstawiła się za księdzem Augustynikiem, podniosła jego olbrzymie zasługi dla miasta, pisała o jego nieskazitelnej i gorliwej pracy duszpasterskiej. Podobne pismo wystosował zarząd Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich, przypominając lata budowy świątyni i zasługi proboszcza jako jej budowniczego. List podpisało kilkuset członków stowarzyszenia. Nic to nie pomogło. Decyzja biskupa była nieodwołalna.

Ksiądz Augustynik, chcąc podporządkować się decyzji biskupa, udał się do sióstr na Pogoni, gdzie, jak się okazało, nie otrzymał mieszkania. Mógł jedynie zamieszkać na wsi, a do szpitala przychodzić odprawiać Msze Święte. Bardzo go to zabolało, że po 43 latach kapłaństwa spotkało go coś podobnego. Dlatego przyjął opiekę biskupa kujawsko-kaliskiego Stanisława Zdzitowieckiego, który dał mu probostwo i dziekaństwo w Łasku.

Będąc w kolegiacie łaskiej, ksiądz Augustynik zajął się opracowaniem historii wiekowej świątyni oraz znajdującego się w niej cudownego obrazu Najświętszej Maryi Panny. Starał się również uporządkować zabytki historyczne, jakie były w kościele. Była to praca pionierska, ponieważ historia Łasku ginie w mrokach dziejów (osadnictwo na tym terenie było już przed trzema tysiącami lat). Tu m.in., arcybiskup gnieźnieński, Jarosław Bogoria Skotnicki w 1366 roku erygował parafię pw. Matki Boskiej i św. Michała Archanioła. Pierwszą świątynię wzniesiono prawdopodobnie już w 1356 roku, a jej fundatorami byli właściciele osady, protoplaści rodu Łaskich, pieczętujący się herbem Korab. Oni też wystarali się u króla Władysława Jagiełły w 1422 roku o nadanie osadzie praw miejskich. W celu gospodarczego ożywienia miasta Aleksander Jagiellończyk w 1504 roku nadał Łaskowi wiele przywilejów, którymi cieszyły się miasta królewskie.

Ksiądz Augustynik zajął się również zbieraniem informacji o rodzie Łaskich, który wydał wielu wybitnych mężów, w tym arcybiskupa gnieźnieńskiego i prymasa Polski Jana Łaskiego (1456-1531). Pod jego kierunkiem opracowano niezwykłe dzieło: „Liber Beneficjorum”, będące ważnym źródłem kościelnym i geograficzno-historycznym. Dzięki trosce i funduszom Prymasa wzniesiono w mieście okazały murowany kościół w stylu późno-gotyckim. Świątynia została konsekrowana 6 lutego 1525 roku, pw. Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej, Świętych Michała Archanioła, Jana Chrzciciela, Anny i Doroty. Prymas Jan Łaski wyposażył kościół w cenne naczynia liturgiczne, bogato zdobione szaty i sprzęty kościelne oraz księgi liturgiczne. Dlatego jako proboszcz ksiądz Augustynik opisał znajdujące się w skarbcu kolegiaty ufundowane przez prymasa Łaskiego tak cenne przedmioty, jak pastorał, infuła ozdobiona renesansowym haftem z herbem prymasa oraz antyfonarz, bogato zdobiony, odznaczający się wyszukaną kompozycją kolorystyczną, w której dominuje złoto. Były także inne drogocenne przedmioty, a wśród nich skarb nad skarby: alabastrowa płaskorzeźba w kształcie tonda – przedstawiająca Madonnę z Dzieciątkiem. Wykonana została pod koniec XV wieku, prawdopodobnie w pracowni florenckiego artysty Andrea delia Robbia, który specjalizował się w rzeźbie z glazurowanej terakoty.

Prymas Jan Łaski, który uczestniczył w Soborze Laterańskim V w październiku 1515 roku, przywiózł tę rzeźbę z Rzymu. Prawdopodobnie była ona darem papieża Leona X dla prymasa. Już w 1532 roku sława wizerunku Matki Boskiej Łaskiej ściągała rzesze pielgrzymów na uroczystości maryjne nie tylko z rozległej prowincji gnieźnieńskiej, lecz nawet z południowo-wschodnich kresów Rzeczypospolitej. Przybywali do tego cudami i łaskami słynącego miejsca, przepraszając za grzechy, prosząc Matkę Bożą o pośrednictwo w zanoszonych prośbach, dziękując za otrzymane dary. W tym czasie wizerunek umieszczony był w ołtarzu głównym kolegiaty. Od 1612 roku zaczęto spisywać cuda zdziałane za przyczyną Matki Bożej Łaskiej.

Ksiądz Augustynik, pisząc książkę o łaskim sanktuarium, w dużej mierze wykorzystał wspomnianą księgę cudów. Sam również doprowadził informacje o cudach do 1918 roku. Dowiadujemy się z nich, że przy składaniu zeznań ofiarowywano cenną biżuterię, srebrne tabliczki oraz pieniądze w podzięce za otrzymane dobrodziejstwa.

Nabożeństwo do Matki Bożej pozwoliło księdzu Augustynikowi rozwinąć inne akcje duszpasterskie, m.in. wprowadził stałą adorację Najświętszego Sakramentu w celu przebłagania Boga za grzechy pijaństwa.

Jako proboszcz i dziekan pracował w Łasku przez 5 lat (1916-1921). W 1917 roku został honorowym kanonikiem kaliskim. Ponadto otrzymał order „Polonia Restituta” oraz „Krzyż Legionowy”.

Ale i w Łasku jego gorliwość została uznana za zbędną. 14 listopada 1921 roku musiał opuścić Łask. Udał się na Jasną Górę, gdzie przywdział habit zakonny i zamieszkał w celi klasztornej.

 

 

Oblat na Jasnej Górze

 

Opuszczając Łask, ksiądz Grzegorz Augustynik miał skończone 74 lata, czuł się już zmęczony pracą duszpasterską, zapragnął jeszcze jako oblat i spowiednik służyć Matce Bożej w Jej narodowym sanktuarium. Nie był to przypadkowy wybór. Z Jasną Górą czuł się związany od lat, przyjaźnił się z kolejnymi przeorami. Pamiętano mu, że głosił kazanie na Jasnej Górze w uroczystość Matki Bożej Jasnogórskiej 29 sierpnia 1906 roku, czyli w pierwszy odpust po ustanowieniu tego liturgicznego święta przez Stolicę Apostolską. Papieski dekret wydano po odbudowaniu spalonej wieży jasnogórskiej, której poświęcenia dokonał 15 sierpnia tegoż roku arcybiskup warszawski Wincenty Chościak-Popiel. Na uroczystość przybyło ponad pół miliona wiernych.

Z tej właśnie okazji Ojciec Święty obdarzył Jasną Górę wielkim odpustem i pozwolił obchodzić dzień 26 sierpnia jako uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej. Jak mówił ksiądz Augustynik we wspomnianym kazaniu 29 sierpnia (przypadła wówczas niedziela), „tej uroczystości nam bardzo brakowało i cały naród wyglądał jej z utęsknieniem, bo pragnął dopełnić tego, co przysiągł wraz z królem Janem Kazimierzem we Lwowie pierwszego kwietnia 1656 roku, gdy wśród strasznych utrapień Królową Polski ją ogłosił. Więc uroczystość dzisiejsza jest wielkim świętem, w którym cały naród Polski oddaje cześć Najświętszej Maryi Pannie jako Matce Zbawiciela Świata i jako swojej Królowej, tu na Jasnej Górze w szczególniejszy sposób rozsiewającej swe łaski na cały kraj i jakby w Arce Przymierza dającej schronienie wszystkim szukającym ocalenia”.

Ksiądz Augustynik w kazaniu tym porównał historię Polski do dziejów Cudownego Obrazu. Mówił: „Dziwnie podobna jest historia naszego narodu do dziejów klasztoru jasnogórskiego i samego Cudownego Obrazu. Wieża trzy razy się paliła i upadkiem swoim groziła zniszczeniem całego kościoła i klasztoru, i po każdym spaleniu powstawała wyższa, piękniejsza i silniejsza. Obraz święty został przez Husytów wyniesiony z kaplicy, złamany na trzy części i wrzucony w błoto tam, gdzie jest kościół św. Barbary i na zupełną zagładę skazany. Lecz Pan Bóg tego nie dopuszcza, wierni czciciele Maryi podnieśli złamany Obraz, odnowili, oddzielone kawałki spoili w jedną całość i na dawne miejsce złożyli. Podobnie działo się z naszą Polską. Trzy razy była rozbierana, a jednak po każdym rozbiorze odnawia się i zrywa do życia i wychodzi z upadku duchowo silniejsza. Po ostatnim rozbiorze podzieliwszy Polskę na trzy części nieprzyjaciele nasi obdarli ją ze wszystkiego bogactwa i wymazali z pomiędzy państw Europy, jakby jej nigdy nie było, a jednak Polska nie ginie, tworząc z rozszarpanych kawałków Królestwo Kongresowe. Naród złamany na części zrasta się duchowo i jest nadzieja, że zrośnie się zupełnie. Dowodem tegoroczna uroczystość 15 sierpnia, na którą zebrali się Polacy ze wszystkich dzielnic dawnej Polski. Tu obok siebie modlili się i płakali nie tylko mieszkańcy Królestwa Kongresowego, ale i Litwini, Ślązacy i Rusini. Jakież to wspaniałe było, gdy Poznaniacy wyszli procesjonalnie na spotkanie Warszawiaków i jako bracia ściskali się ze łzami i pod jednym narodowym sztandarem wchodzili do swej Królowej Matki Boskiej Częstochowskiej. Powiedziałem na początku, że czym była Arka Noego dla całej ludzkości, tym jest Jasna Góra dla całej Polski. Arka Noego uratowała ród ludzki od zagłady, a Jasna Góra uratowała Polaków”.

Ksiądz Grzegorz Augustynik przebywał na Jasnej Górze 8 lat, do października 1929 roku. Nie zaprzestał pisania i wydawania książek. Między innymi, w 1924 roku wydał „Uwielbienia Matki Boskiej Anielskiej”. Było to dziewięć nowenn dla uczczenia Najświętszej Maryi Panny.

Najpoważniejszym jednak dziełem księdza Augustynika z tego czasu jest zajęcie się sprawą beatyfikacji Wandy Malczewskiej. Właśnie będąc na Jasnej Górze, napisał i wydał obszerną jej biografię, zatytułowaną: „Miłość Boga i Ojczyzny okazana w czynach, czyli żywot świętobliwej Polki panny Wandy Justyny Nepomuceny Malczewskiej, jej objawienia i przepowiednie tyczące się Kościoła i Polski”.

Będąc świadkiem jej życia, mógł osobiście potwierdzić, ile dobra zdziałał Bóg za jej przyczyną. Wspomina, że już w dzieciństwie ważne miejsce w jej duchowości zajmowała głęboka cześć dla Najświętszego Sakramentu. Między innymi, Pierwszą Komunię Świętą przyjęła wcześnie jak na ówczesne czasy, mając zaledwie osiem lat. Fakt ten świadczył o wysokim poziomie religijności państwa Malczewskich, był również spowodowany pragnieniem małej Wandy, która wręcz upominała się o wcześniejszą Komunię Świętą. Matka zaś sumiennie córkę do tej uroczystości przygotowała, przeprowadzając z nią specjalne katechezy.

W wieku 10 lat Wanda utraciła matkę. Przez 14 lat mieszkała z ojcem i macochą, później ciotka zabrała ją do swego majątku w Klimontowie. Młoda Wanda oddała się całkowicie Bogu przez modlitwę i pracę dla bliźnich. Starała się przy pomocy wpływowej i zamożnej rodziny służyć biednym ludziom wsi. Wiele wysiłku wkładała w podnoszenie oświaty wśród ludu. Mieszkańców wsi uczyła czytać i zaopatrywała ich w książki. Wyszukiwała zdolną młodzież wiejską i przygotowywała ją do szkoły średniej. Wyjednywała fundusze dla młodzieży pragnącej się uczyć. Zapewne to ona namówiła swoją ciotkę, Siemieńską, aby łożyła na wykształcenie Grzegorza Augustynika.

W książce księdza Augustynika są wypowiedzi dorosłej Wandy Malczewskiej o Eucharystii, z której czerpała niezwykłą siłę do pokonywania życiowych trudności. Dzięki temu potrafiła wlewać otuchę do serc ludzi załamanych i przestraszonych. Tak było np. gdy Jacek Siemieński, brat cioteczny Wandy, spodziewał się srogich represji ze strony władz carskich za udział w powstaniu styczniowym. Po przyjęciu Komunii Świętej Wanda spełnia polecenie Jezusa i uspokaja krewnego, przekonując, że jego majątek nie będzie skonfiskowany. I tak się stało.

Życie eucharystyczne Wandy było bardzo bogate: codzienny udział w Mszy Świętej z przyjęciem Eucharystii i długa adoracja Najświętszego Sakramentu. W pierwsze czwartki miesiąca ofiarowywała Komunię Świętą w intencji powołań kapłańskich i zakonnych. Umacniana Eucharystią mogła dokonać w swoim życiu niewiarygodnie wiele dobra. Pomagała w rozwiązywaniu trudnych problemów życiowych, rozwijała działalność charytatywną, była zawsze do dyspozycji potrzebujących. Nazywano ją „pogotowiem ratunkowym”.

Po kilku latach życia oddanego uczynkom miłosiernym, zapadła na ciężką chorobę. Gdy doktorzy zdecydowali, że już nie ma dla niej lekarstwa, prosiła o Komunię Świętą jako o lekarstwo na drogę do wieczności. Przyjąwszy Komunię doznała nadzwyczajnej ulgi i zupełnie wyzdrowiała; już do późnej starości nie chorowała, pomimo że codziennie bywała u chorych na wsi. Spowiadała się co tydzień, codziennie przyjmowała Komunię Świętą i odbywała popołudniowe adoracje Najświętszego Sakramentu.

W jednej z wizji Wanda usłyszała zapewnienie Chrystusa, że jej ojczyzna i jej Kościół „dojdą do upragnionej wolności. Niech tylko naród tej wolności nie obróci w swawolę”. W odpowiedzi Wanda wypowiada wzruszającą prośbę: „Polsko! Ojczyzno moja, upadnij do nóg Jezusa, który Ci wolność zapowiada (…) Dziękuj Mu i kochaj Go całym sercem (…) Bądź wierna Kościołowi Świętemu, jako oblubienicy Chrystusa i Matce swojej, która cię zrodziła i wypielęgnowała”.

Księdza Augustynika urzekła u Wandy Malczewskiej postawa odpowiedzialności za losy rodziny i narodu.

Przykład rozmowy z Jezusem: Wanda cytuje słowa Chrystusa, skierowane do matek, nawiązujące do postawy matki Machabeuszów: „Swoich synów wychowujcie na bohaterów, gotowych do oddania życia za wiarę, i same bądźcie gotowe dać im przykład tego bohaterstwa”. Wtedy Wanda zwraca się do Jezusa z prośbą: „Jezu najmiłościwszy, proszę o błogosławieństwo dla matek i dzieci w mojej Ojczyźnie”.

W odpowiedzi słyszy polecenie Jezusa: „Mów, komu tylko uważasz, że odrodzenie waszej ojczyzny, jej rozkwit i zachowanie niezależności uzależnione są od zjednoczenia ze Mną przez życie eucharystyczne”. Dlatego Wanda staje się apostołką niedzielnej Mszy Świętej, niestrudzenie dostarczała swoim podopiecznym modlitewniki, aby mogli aktywnie uczestniczyć w liturgii niedzielnej. Modlitewnik stał się w jej rękach pomocą w wyjaśnianiu prawd wiary, służył do modlitwy i pomagał w nauce czytania. Czyż nie podobnie apostołował ksiądz Grzegorz Augustynik?

Na kilka lat przed śmiercią Bóg obdarzył Wandę Malczewską łaską stygmatów: podczas jednego Wielkiego Postu, w każdy piątek o trzeciej po południu doświadczała ogromnego cierpienia, traciła przytomność i czucie (można ją było szpilkami kłuć i tego nie czuła), na głos opowiadała Mękę Pana Jezusa. Widziały to i słyszały setki osób.

Miewała także objawienia podczas Mszy Świętej, które spowiednik, ksiądz Tomasz Olkowicz, proboszcz w Żytnie, kazał jej spisywać. Tych notatek sporo się zebrało. Czytali je kapłani, m.in. ksiądz Walenty Khann, ówczesny dziekan włoszczowski. Kiedyś spowiednik, na polecenie którego spisywała objawienia, zaczął modlić się podczas Mszy Świętej, aby na dowód prawdziwości tych objawień, jego penitentka podeszła do ołtarza i uklęknęła na stopniach. Zaledwie tę intencję wzbudził w sobie, natychmiast zobaczył, jak, klęcząca daleko, Wanda podeszła i uklęknęła przed ołtarzem. Kiedy po Mszy Świętej zapytał ją, dlaczego to zrobiła, odpowiedziała: „Pan Jezus mi kazał, aby usunąć wątpliwości księdza proboszcza”. Świadkiem dwóch jej objawień był ksiądz Augustynik w dniu swoich prymicji, 7 września 1873 roku w Żytnie. Ich opis miał zapisany w brewiarzu.

W późniejszych latach Jezus na jakiś czas odjął jej te nadzwyczajne łaski, a zesłał wewnętrzne utrapienia i oschłości. Ta próba jeszcze więcej zbliżyła ją do Chrystusa i uczyniła apostołką czci Najświętszego Sakramentu. Całymi godzinami adorowała Pana Jezusa, opiekowała się świątynią, sprzątała i dekorowała ołtarze, szyła bieliznę potrzebną do służby Bożej.

Przez jakiś czas mieszkała w klasztorze św. Anny Sióstr Dominikanek pod Przyrowem,  lecz po śmierci swej przyjaciółki, ksieni Jadwigi Łopatto, powróciła do Żytna do swych krewnych. W ostatnich latach przed śmiercią, gdy jej krewni, u których mieszkała, przenieśli się na wieś, gdzie kościoła nie było, zamieszkała na plebanii, pod opieką księdza proboszcza Tomasza Swinarskiego w Parznie, jako najprostsza parafianka, byle tylko z Panem Jezusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie mogła codziennie przestawać. Była zbudowaniem dla parafian i żywym przykładem cnót chrześcijańskich. Zmarła, zaopatrzona świętymi sakramentami, 26 września 1896 roku, mając 76 lat.

Na pogrzeb przyszła wielka rzesza ludu, a wielu patrząc na trumnę, widziało jakby relikwiarz zamykający szczątki godne czci wybranych osób Bożych. Spoczęła na cmentarzu w Parznie. Ksiądz proboszcz 21 listopada 1913 roku napisał do księdza Augustynika: „Wieś Parzno grób śp. Wandy Nepomuceny Malczewskiej otacza czcią i na tym grobie często się modlą. Znajomi bliżej, z inteligencji, w różnych kłopotach zmartwieniach tam się uciekają, ja sam przechodząc przy budowie kościoła różne krytyczne chwile, doznałem widocznej pomocy. Może się tak składało, ale tak było. W zeszłym roku grób odnowiłem, przy restauracji takowego skonstatowano, że trumna zgniła, a pozostałe kosteczki i czaszkę złożyliśmy w nową trumnę i na powrót w odnowionym grobowcu pochowaliśmy”.

Będąc na Jasnej Górze, oprócz pisania książek, ksiądz Augustynik posługiwał jak szeregowy zakonnik, codziennie wiele godzin spowiadał, nie oszczędzał się. Przyszedł jednak czas choroby. Z powodu cukrzycy utworzyły mu się rany na nogach, dlatego postanowiono, aby pojechał na operację do Krakowa. Pod koniec października 1929 roku, ciężko chory, został umieszczony w szpitalu Bonifratrów, gdzie wskutek choroby układu krążenia zmarł 10 listopada.

Ciało księdza Grzegorza Augustynika zostało przeniesione do kościoła ojców Paulinów na krakowskiej Skałce, gdzie odprawiono nabożeństwo żałobne, a następnie z udziałem delegacji przybyłej z Dąbrowy Górniczej udano się na dworzec kolejowy, skąd pociągiem przewieziono je do Dąbrowy Górniczej. Tam, 15 listopada odbył się manifestacyjny pogrzeb, z udziałem biskupów, dużej liczby kapłanów oraz rzesz wiernych. Śp. Księdza Grzegorza Augustynika pochowano w kaplicy Porcjunkuli przy kościele Matki Boskiej Anielskiej. Stało się to na wyraźne życzenie robotników dąbrowskich, członków Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich, którzy w ten sposób odczytali franciszkański charakter pobożności swego proboszcza, pragnęli mieć go wśród siebie i opiekować się jego grobem.

Społeczeństwo dąbrowskie – o czym było już wspomniane – na jego grobie umieściło słowa: „Księdzu Grzegorzowi Augustynikowi, najukochańszemu swemu duszpasterzowi, niezmordowanemu pracownikowi na niwie kościelnej i społecznej, wiernemu synowi ojczyzny, miłośnikowi i dobroczyńcy szerokich mas robotników – Wdzięczni Parafianie”. Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich w Dąbrowie Górniczej troszczyło się o tę kaplicę aż do wybuchu II wojny światowej, kiedy to Niemcy zaczęli jej używać do przechowywania zwłok swoich żołnierzy. Odtąd stała się parafialną kaplicą pogrzebową.

W „Odręcznych notatkach i refleksjach” ks. infułat Teodor Czerwiński, dziekan katedry kieleckiej, nazwał księdza Augustynika „kapłanem w życiu i pracach świątobliwym, nad wyraz pracowitym, Bogu i ludziom oddanym”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

SŁOWO NA ZAKOŃCZENIE

 

Każdy, kto pierwszy raz zobaczy bryłę kościoła – sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Anielskiej w Dąbrowie Górniczej, staje zdumiony jej architekturą. Ta świątynia jest prawdziwą wizytówką miasta, jest perłą Zagłębia, powodem do wyjątkowej dumy. Zwiedzający wnętrze bazyliki zachwycają się także jej wystrojem. Potem, świadomie czy nie, pytają o jej historię, myśląc, że pochodzi sprzed wieków. Tymczasem świątynia ta powstawała razem z miastem, przed ponad stu laty. Co jednak zaskakujące, w opracowaniach o mieście z lat PRL-u nie poświęcono temu kościołowi i parafii ani także jej budowniczemu nawet linijki. Niestety, ta bezduszna i ateistyczna polityka komunistów wycisnęła swoje piętno nie tylko na historii miasta i jej mieszkańców, ale także na ich religijności.

Przykro pisać, ale także z książek o Dąbrowie Górniczej, które powstały po roku 1989, niewiele można dowiedzieć się o charyzmatycznym budowniczym tej bazyliki, społeczniku, działaczu charytatywnym i patriocie w jednej osobie. Czy nie zasługuje on na pomnik, na stałe miejsce w historii miasta?

A czy za swoją pracę duszpasterską, pobożność i heroiczność cnót, nie powinien również w Kościele zająć miejsca osób otoczonych chwałą ołtarzy? Mamy dzisiaj dobry czas na ludzką wdzięczność.

Kiedy rozmawiałem pierwszy raz na ten temat z obecnym kustoszem i proboszczem parafii, księdzem kanonikiem Andrzejem Stasiakiem, dostrzegłem jego szczere i głębokie zainteresowanie postacią księdza Grzegorza Augustynika. Powiedział mi, jak nieraz Opatrzność kieruje ludzkimi drogami. Wspomniał, że sprawował w bazylice Matki Bożej Anielskiej w 1982 roku Mszę Świętą prymicyjną. Celebrowali ją wszyscy wyświęceni wówczas kapłani z biskupem Stefanem Barełą. Kustoszem i proboszczem dąbrowskiej parafii był wtedy ksiądz Henryk Danielewski. W kazaniu biskupa Bareły nazwisko księdza Grzegorza Augustynika pojawiało się raz po raz. Z tego uroczystego dnia ksiądz Andrzej Stasiak zapamiętał wspaniały monument świątyni oraz modlitwę przy grobie jej budowniczego w kaplicy Porcjunkuli. Odtąd ta świątynia kojarzyła mu się zawsze z jakimś wyjątkowym miejscem duchowym.

Boża Opatrzność sprawiła, że po 24 latach kapłaństwa został skierowany przez śp. biskupa Adama Śmigielskiego do kierowania tą parafią i sanktuarium. Uznał to za szczególne wyróżnienie, ale też od razu pojawił się niepokój, czy podoła wszystkim obowiązkom (obawiał się głównie problemów związanych z materialnym zabezpieczeniem i odnowieniem zabytkowej świątyni).

Trzeba przypomnieć, że w latach PRL-u władze miasta nie liczyły się z dobrem Kościoła. Miedzy innymi, budując dwupasmową drogę obok dąbrowskiej świątyni, zabrano część placu kościelnego, zniszczono nie tylko ogrodzenie, ale całe otoczenie wokół bazyliki. A czy trzeba dodawać, jak niszczący wpływ na stan bazyliki ma od lat ogromny ruch samochodowy i tramwajowy w tym miejscu? Ponadto bardzo niekorzystnie na stan techniczny świątyni wpływały zanieczyszczenia powietrza, pochodzące z okolicznych hut i kopalń. Niszczyły kamienne rzeźby i zdobienia, a także powodowały rozpuszczanie się zaprawy, która utrzymywała licowanie całej budowli.

To nie wszystkie zmartwienia, o jakich mówi ksiądz kustosz. Ale jak dopowiada, w takim miejscu szybko pojawiają się „światła”, duchowe natchnienia, pomysły duszpasterskie i gospodarskie. To prawda, że należało kontynuować prace remontowe, ale nie można było zaniedbać duszpasterstwa. Stąd skierował uwagę na pielgrzymki, które odbywają się w ciągu roku, z najważniejszą pielgrzymką niewiast w odpust Porcjunkuli.

Tak się złożyło, że jego przyjście do parafii wypadło w czasie przygotowań do 40. rocznicy koronacji figury Matki Bożej Anielskiej koronami papieskimi Pawła VI, dokonanej przez kardynała Stefana Wyszyńskiego i kardynała Karola Wojtyłę. Ta uroczystość miała interesującą historię. Jej początkiem była prośba księdza proboszcza Jana Domarańczyka z 1957 roku, aby Matkę Bożą Anielską ogłosić Patronką Dąbrowy Górniczej. Kościelny dekret wydał prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński 3 maja 1957 roku. On również, po 11 latach, dokonał uroczystej koronacji łaskami słynącej figury Matki Bożej Anielskiej 19 maja 1968 roku. Korony papieskie na skronie Jezusa i Maryi nałożył wspólnie z kardynałem Stefanem Wyszyńskim ówczesny metropolita krakowski kardynał Karol Wojtyła.

Z okazji 40-lecia koronacji – jak opowiada ksiądz Stasiak – na terenie miasta postawiono drogowskazy kierujące do sanktuarium Matki Bożej Anielskiej. Ukazało się wznowione i poszerzone wydanie „Modlitewnika”, w którym znajduje się m.in. nowenna do Matki Bożej Anielskiej, ułożona przez księdza Grzegorza Augustynika, są pieśni do Matki Bożej Anielskiej. Zakupiono nowoczesny ekran multimedialny, dzięki któremu wszyscy włączają się w liturgię. Wyznaczona została też data drugiego odpustu – na 19 maja każdego roku z pielgrzymką stanową mężczyzn i młodzieńców Zagłębia. Usprawniono również kalendarz innych stałych pielgrzymek diecezjalnych: wspólnot Żywego Różańca, Honorowej Straży Serca Pana Jezusa, dzieci pierwszokomunijnych, harcerzy, Sybiraków, kupców… Uruchomiono kiosk z dewocjonaliami, zaplecza sanitarne, wybudowano dom pielgrzyma. A co najważniejsze – otworzono świątynię, aby wszyscy przychodzący do Matki Bożej Anielskiej mieli możliwość spotkania z Jezusem Eucharystycznym przez cały dzień.

Teraz przyszedł czas na odnowienie bractw i stowarzyszeń przy sanktuarium. Trzeba wspomnieć, że represje, z jakimi spotkał się Kościół katolicki w komunistycznej rzeczywistości, zahamowały, a nawet doprowadziły do poważnych zmian w funkcjonowaniu dąbrowskiej parafii. Władze zlikwidowały wszystkie bractwa i stowarzyszenia katolickie, ich majątek przejęło państwo. Stojący obok kościoła dąbrowskiego dom Towarzystwa Dobroczynności, w którym towarzystwo prowadziło przedszkole, został zajęty przez władze miejskie w 1950 roku. Oddano go dopiero po 1989 roku. Po odpowiednim remoncie, służy znowu sprawom parafii.

Trudno wymienić wszystkie zadania, jakie stoją przed najważniejszym w Zagłębiu Dąbrowskim, a także w diecezji sosnowieckiej, sanktuarium maryjnym. Jedno jest pewne, po trudnych doświadczeniach i latach walki o wiarę i godność człowieka, obecnie, w czasach wolności, potrzeba nam nowej Bożej energii, aby zmierzyć się z nowymi zagrożeniami dla wiary. Niektórzy uważają, że są to zagrożenia znacznie większe, aniżeli te z lat PRL-u. Jan Paweł II ujął je w słowa: „Ludzie żyją dziś tak, jakby Boga nie było”.

Myślę, że tym nastawionym mniej optymistycznie do przyszłości wiary i Kościoła, warto przypomnieć słowa kardynała Augusta Hlonda, że „zwycięstwo kiedy przychodzi, zawsze jest zwycięstwem Matki Bożej”. A także słowa Maryi z orędzia fatimskiego, że „na końcu Moje Niepokalane serce zwycięży”. W Dąbrowie Górniczej Maryja ma gdzie zwyciężać!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ważniejsze daty z życia ks. Grzegorza Augustynika,

historii Dąbrowy Górniczej

oraz Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Anielskiej

 

1400 – pierwsza wzmianka o Gołonogu w kronikach Jana Długosza.

1726.07.25 – pierwsza znana wzmianka o Dąbrowie odnaleziona w zapisach ksiąg parafialnych kościoła pw. Świętej Trójcy w Będzinie. Anna Lisowa z Dąbrowy była matką chrzestną dziewczynki urodzonej w sąsiednim Wańczykowie.

1755 – pierwsza wzmianka kronikarska o Dąbrowie w księgach starostwa siewierskiego, mówiąca o sprawie sądowej o las Rocha. Jednym ze świadków był Maciej Sikora.

1785 – natrafiono na złoża węgla kamiennego.

1795 – III rozbiór Polski. Dąbrowa należy do „Nowego Śląska”, pod panowaniem pruskim.

1796 – uruchomienie kopalni „Reden”.

1807 – Dąbrowa zostaje darowana przez Napoleona marszałkowi J. Lannes de Montobello.

1814 – Dąbrowa zostaje włączona do Królestwa Polskiego.

1815 – Dąbrowa zostaje siedzibą Gminy olkusko-siewierskiej.

1816 – uruchomienie pierwszej z hut cynku pod nazwą „Konstanty”.

1825 – uruchomienie kopalni „Ksawery”.

1834 – rozpoczęcie budowy huty: „Bankowa”.

1842 – Dąbrowa zostaje włączona do guberni radomskiej.

  1. 25.11 – urodził się Grzegorz Augustynik.
  2. 11.12 – powstaje stowarzyszenie „Biblioteka Dąbrowska”. Założycielami byli m.in.: Karol Adamiecki – inżynier górniczy, Jan Hempel – naczelnik Zachodniego Okręgu Górniczego, Julian Polcer – architekt, projektant pierwszego kościoła pw. św. Aleksandra.
  3. 31.08 – G. Augustynik przyjmuje święcenia kapłańskie.

1874-1875 – ks. G. Augustynik wikarym w parafii Janina k. Buska.

1875 – uruchomienie kopalni „Flora”.

1875 – erygowanie w Dąbrowie filii będzińskiej parafii rzymskokatolickiej pw. św. Aleksandra.

1875-1877 – ks. G. Augustynik wikarym w parafii Siemonia.

1875-1877 – budowa pierwszego w Dąbrowie kościoła pw. św. Aleksandra, wg projektu J. Poliera.

1877-1878 – ks. G. Augustynik wikarym w parafii w Bobrownikach.

1878-1879 – ks. G. Augustynik wikarym w Grodźcu.

1879-1883 – ks. G. Augustynik wikarym w Czeladzi.

  1. 23.11 – nominacja ks. G. Augustynika na administratora w Włoszczowej.

1885 – poświęcenie kościoła pw. św. Aleksandra przez biskupa kieleckiego T. Kulińskiego.

  1. 25.01 – uruchomiono kolej Dęblińsko-Dąbrowską, zwaną Iwanogrodzką.

1889 – otwarcie „Resursy”.

  1. 12.06 – otwarcie szkoły górniczej „Sztygarka”.
  2. 02.05 – ustanowienie parafii dąbrowskiej pw. św. Aleksandra, papieża i męczennika, przez biskupa kieleckiego T. Kulińskiego.
  3. 26.09 – zmarła, w wieku 76 lat, Wanda Malczewska.
  4. 01.06 – ks. G. Augustynik proboszczem w Dąbrowie Górniczej.
  5. 08.09 – wprowadzenie, w uroczystej procesji, przez ks. G. Augustynika obrazu Najświętszej Maryi Panny Anielskiej.

1898 – położono kamień węgielny pod budowę kościoła pw. Matki Boskiej Anielskiej.

1898-1912 – rozbudowa kościoła wg projektu J. S. Pomian-Pomianowskiego.

1900 – otwarcie Gimnazjum Żeńskiego Emilii Zawidzkiej.

1901 – agregowanie kościoła Matki Boskiej Anielskiej do Bazyliki św. Piotra w Rzymie i Bazyliki św. Franciszka w Asyżu (nadanie tytułu probazyliki).

  1. 14.01 – otwarto Szkołę Rzemiosła dla kobiet Emilii Zawidzkiej.
  2. 20.10 – ks. G. Augustynik został mianowany egzaminatorem teologii moralnej dla księży w dekanacie dąbrowskim.

1902 – przeniesienie ks. G. Augustynika do Książa Wielkiego.

1904 – umieszczenie w ołtarzu głównym bazyliki figury Najświętszej Maryi Panny Anielskiej wykonanej przez J. B. Proszowskiego.

1906 – powrót ks. G. Augustynika do Dąbrowy Górniczej.

1906 – powstaje „Macierz Szkolna”, która organizuje kursy dla analfabetów na kopalni „Reden”.

  1. 12.10 – zalegalizowanie przez gubernatora piotrkowskiego Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich.

1907 – powstało Stowarzyszenie Spożywcze „Robotnik Katolicki”.

  1. 15.04 – papież Pius X specjalnym dekretem zatwierdził Bractwo Matki Boskiej Anielskiej i Adoracji Najświętszego Sakramentu w parafii dąbrowskiej.

1909 – uformowała się Gmina Dąbrowa Górnicza, w skład której weszły wsie: Dąbrowa, Stara Dąbrowa, Niepiekło oraz kolonie: Bankowa, Łabęcka, Huty Cynkowe, Koszelew, Mydlice, Gliniaki i Dębniki.

1910 – początek działalności w Dąbrowie Górniczej Francusko-Włoskiego Towarzystwa Dąbrowskich Kopalni Węgla.

1912 – konsekracja kościoła pw. Matki Boskiej Anielskiej przez biskupa kieleckiego A. Łosińskiego.

1914 – zajęcie Dąbrowy Górniczej przez wojska państw centralnych.

1915 – okupacja wojsk niemieckich.

  1. 24.01 – okupacja wojsk austro-węgierskich.
  2. 03.02 – Generalny Konsystorz Biskupi w Kielcach odwołał ks. G. Augustynika z funkcji proboszcza w Dąbrowie Górniczej.

1916 – ks. G. Augustynik zostaje proboszczem w Łasku.

  1. 18.08 – nadanie Dąbrowie Górniczej praw miejskich.
  2. 23.08 – utworzono Powiat Dąbrowski.
  3. 30.09 – Rada Nominacyjna wybrała Edwarda Kosińskiego na burmistrza.

1917 – ks. G. Augustynik został honorowym kanonikiem kaliskim; ponadto otrzymał order „Polonia Restituta” oraz „Krzyż Legionowy”.

1917 – odsłonięcie pomnika Tadeusza Kościuszki przy ul. Ogrodowej.

  1. 09.11 – Adam Piwowar zostaje pierwszym prezydentem miasta.

1918 – uruchomiono Gimnazjum Męskie im. W. Łukasińskiego.

  1. 14.11 – ks. G. Augustynik opuścił Łask i zamieszkał jako oblat na Jasnej Górze.
  2. 10.11 – ks. G. Augustynik zmarł w Krakowie w szpitalu Ojców Bonifratrów.
  3. 15.11 – ks. G. Augustynik został pochowany w kaplicy Porcjunkuli przy kościele Matki Boskiej Anielskiej w Dąbrowie Górniczej.
  4. 03.05 – ogłoszenie Najświętszej Maryi Panny Anielskiej Patronką Dąbrowy Górniczej i Matką Zagłębia.
  5. 19.05 – koronacja cudownej figury Najświętszej Maryi Panny Anielskiej przez prymasa kard. S. Wyszyńskiego i metropolitę krakowskiego kard. K. Wojtyłę.

 

 

 

BIBLIOGRAFIA

 

  1. Źródła parafii i kurii biskupich:

Archiwum Jasnogórskie; dokumenty dotyczące życia i działalności ks. Grzegorza Augustynika oznaczone sygnaturą AJ i numeracją: 792, 874, 875, 877, 880, 881, 1593, 1842.

Archiwum Diecezjalne w Kielcach: akta personalne ks. Grzegorza Augustynika o sygnaturze ADK x A 6, Akta Konsystorskie nr 880, 592, 593, 893, 496, 886.

Kronika parafii Włoszczowa, 1883-1897.

Kronika parafii Matki Boskiej Anielskiej w Dąbrowie Górniczej, 1897-1916, i księga wizyt biskupich od 1897 r. [spisana przez ks. G. Augustynika].

Teczka nr 9: Bractwa.

Teczka 46: Architekci, murarze, kosztorysy, umowy, rachunki.

Teczka nr 159: Dąbrowa Górnicza (zbiór wycinków prasowych i materiałów na temat parafii w Dąbrowie Górniczej).

 

  1. Źródła drukowane (książki religijne, broszury, artykuły w czasopismach, opracowane przez ks. Grzegorza Augustynika).

Augustynik G., Ciekawa historia, co robią księża w Zagłębiu Dąbrowskim, Warszawa 1910.

Augustynik G., Droga krzyżowa za dusze zmarłych, Warszawa 1894.

Augustynik G., Echa po śmierci świątobliwej Wandy Malczewskiej, Częstochowa 1926.

Augustynik G., Historia figury M. Boskiej Łaskawej w Dąbrowie Górniczej, Częstochowa 1926.

Augustynik G., Historia o Matce Boskiej Piekarzewskiej, Warszawa b. d.

Augustynik G., Historia o Matce Boskiej Szczaworyżskiej, Warszawa b. d.

Augustynik G., Historia o Matce Boskiej Wielkoksiąskiej, Warszawa b. d.

Augustynik G., Koronka do Matki Boskiej Anielskiej oraz modlitwy za dobrodziejów kościoła, Warszawa 1903.

Augustynik G., Krótka historia cudownego objawienia Najświętszej Maryi Panny ze św. Joachimem i Józefem w mieście Włoszczowej, Częstochowa 1884.

Augustynik G., Krótka historia o cudownym obrazie Matki Boskiej Dzierzgowskiej, Warszawa 1901.

Augustynik G., List otwarty do ministrów sekty mankietników, Dąbrowa Górnicza 1910.

Augustynik G., Mała Sybilla, czyli przepowiednie pobożnych mężów, Dąbrowa Górnicza 1915.

Augustynik G., Miesiąc Dzieciątka Jezus, książka dla wszystkich, Częstochowa 1882.

Augustynik G., Miesiąc październik, czyli nabożeństwo do Najśw. Maryi Panny, Królowej Różańca św., Warszawa 1899.

Augustynik G., Miłość Boga i Ojczyzny okazana w czynach, czyli żywot świątobliwej Polki Wandy Malczewskiej, Częstochowa 1926.

Augustynik G., Nabożeństwo do Ducha św., Kraków b. d.

Augustynik G., Nabożeństwo do św. Antoniego Padewskiego, Warszawa 1900.

Augustynik G., Nabożeństwo do św. Idziego i historia kościoła w Zrębicach, Warszawa 1905.

Augustynik G., Nabożeństwo do św. Leokadii, Warszawa b. d.

Augustynik G., Nabożeństwo do św. Lucyny, Warszawa b. d.

Augustynik G., Nabożeństwo do św. Stanisława Męczennika i Biskupa Krakowskiego, Warszawa 1905.

Augustynik G., Nabożeństwo do św. Stanisława Kostki, Warszawa 1900.

Augustynik G., Nabożeństwo do błog. Wincentego Kadłubka, Warszawa 1897.

Augustynik G., Nabożeństwo do św. Zofii, wdowy męczenniczki, Warszawa 1905.

Augustynik G., Nabożeństwo do św. Zyty, Dąbrowa Górnicza 1925.

Augustynik G., Nabożeństwo na uproszenie zachowania od zaraźliwych chorób, oraz uwagi jak się zachować podczas epidemii, Warszawa 1892.

Augustynik G., Najświętsze Serce Jezusa ratuj nas. Czytania na miesiąc czerwiec o życiu i cudach Pana Jezusa zaczerpnięte z Ewangelii oraz pieśni i modlitwy do Serca Pana Jezusa, Dąbrowa Górnicza 1915.

Augustynik G., Odpowiedź p. Czcicielowi na jego kłamstwa w Wiadomościach Mariawickich z okazji wizyty biskupa Łosińskiego w Dąbrowie Górniczej, Dąbrowa Górnicza 1910.

Augustynik G., Odpowiedź na 2 listy mankietnika Jarzymowskiego, Dąbrowa Górnicza 1910.

Augustynik G., Pamiątka dla parafian, książka dla każdego stanu i wieku, Częstochowa 1884.

Augustynik G., Pamiątka konsekracji kościoła Matki Boskiej Anielskiej w Dąbrowie Górniczej, Dąbrowa Górnicza 1912.

Augustynik G., Pamiątka od Matki Boskiej łaskami słynącej w kolegiacie łaskiej, Włocławek 1919.

Augustynik G., Pamiątka po dobrym pasterzu ks. Józefie Dotkiewiczu, Warszawa 1914.

Augustynik G., Pamiątka założenia i poświęcenia kamienia węgielnego pod nowy kościół N. M. Panny Anielskiej de Porcjunkula, Warszawa 1899.

Augustynik G., Pielgrzymka majowa do miejsc wsławionych cudami Najświętszej M. Panny, Dąbrowa Górnicza 1900.

Augustynik G., Podarek Maryi. Książka do nabożeństwa pielgrzymom zwiedzającym Jasną Górę podana, Częstochowa 1894.

Augustynik G., Porcjunkula, nabożeństwo do Matki Boskiej Anielskiej, Warszawa 1903.

Augustynik G., Prawdą, a nie kłamstwem, wykazanie błędów mankietników, Dąbrowa Górnicza 1910.

Augustynik G., Przewodnik duchowny w życiu polskiego żołnierza, Dąbrowa Górnicza 1915.

Augustynik G., Przewodnik katechizmowy dla matek i dla przysposabiających dzieci do I Spowiedzi i Komunii św., Dąbrowa Górnicza 1917.

Augustynik G., Rozmyślania majowe o szkaplerzu karmelitańskim i o koronce, Piekary b. d.

Augustynik G., Upominek dla dzieci przystępujących pierwszy raz do Komunii św., Warszawa 1898.

Augustynik G., Uwielbienia Matki Boskiej Anielskiej, Częstochowa 1924.

Augustynik G., Wiadomość o Bractwie Matki Boskiej Anielskiej, Częstochowa 1926.

Augustynik G., Wianek św. Anny, książka dla wpisanych do Bractwa św. Anny, Częstochowa b. d.

Augustynik G., Wspomnienie o Łasku, wyd. Książnica „Ziemi Sieradzkiej”, Sieradz 1918.

Augustynik G., Wspomnienia pośmiertne o księżach: Dominiku Kapuścińskim, Tadeuszu Konarskim, Karolu Rogalskim, Michale Sławęcie, Edmundzie Taylorze, art. w „Przeglądzie Katolickim”, Warszawa 1911.

Augustynik G., Wzór prawdziwie dobrej i pobożnej sługi, czyli nabożeństwo do świętej Zyty patronki stanu służebnego z Jej życia zebrane i do naśladowania dla służących podane obejmuje: Mszę św., Koronkę, Nowennę, Żywot i rozmyślania o śmierci św. Zyty i inne modlitwy, wyd. II, Warszawa 1893.

Augustynik G., Zbiorek pieśni i modlitw za dusze zmarłych i obrzędy pogrzebowe, Warszawa 1899.

Augustynik G., Żywot Św. Grzegorza Cudotwórcy, Warszawa 1890.

 

 

  1. Opracowania

 

Dąbrowa Górnicza. Zarys rozwoju miasta. Praca zbiorowa pod red. W. Długoborskiego. Katowice 1976.

Duda M., Historia obrazu NMP Anielskiej, [w:] M. Duda, Parafia – kawałek nieba… Do moich Parafian i nie tylko… 1996-2003. Częstochowa 2004, s. 59-60.

Fridrich A., Historye cudownych obrazów Najświętszej Maryi Panny w Polsce, t. 3. Kraków 1908.

Gajda J., Ksiądz Grzegorz Augustynik jako czciciel Matki Bożej, „Częstochowskie Wiadomości Diecezjalne” 1980, nr 6, s. 148-152.

Gajda J., Uroczystość 50-lecia śmierci ks. Grzegorza Augustynika, „Częstochowskie Wiadomości Diecezjalne”, 1980, s. 142-146.

Kałuża A., Przeciw carowi! Rok 1905 w Zagłębiu Dąbrowskim. Sosnowiec 2005.

Kowalski J., Augustynik Grzegorz (1847-1929), [w:] Słownik polskich teologów katolickich 1918-1981. Red. L. Grzebień, t. 5. Warszawa 1983, s. 57-58.

Krasnowolski B., Dzieje budowy, architektura i symbolika kościołów św. Aleksandra i Matki Boskiej Anielskiej w Dąbrowie Górniczej, „Nasza Przeszłość”, t. 98 (2002), s. 415-464.

Mazur K., Mariawityzm w Polsce, Kraków 1991.

Miedziński Z., Augustynik Grzegorz (ur. 1847 – zm. 1929), ksiądz, autor utworów dewocyjnych i historycznych, [w:] Materiały do księgi życiorysów ludzi kultury literackiej Zagłębia Dąbrowskiego, cz. 2. Red. A. Jarosz. Katowice 1993, s. 9-13.

Nędza J., Z dziejów kultu łaskami słynącego obrazu Najświętszej Maryi Panny we Włoszczowej, „Nasza Przeszłość”, t. XXXVI, s. 189-197.

Nawrot D., Przemysł na widowni – z dziejów industrializacji Zagłębia Dąbrowskiego w XIX i na początku XX wieku, [w:] Zagłębie Dąbrowskie w czasach zaborów i walk o niepodległość (do 1918 roku). Red. J. Walczak. Sosnowiec 2004, s. 9-38.

Olszewski D., Duszpasterstwo a przemiany społeczno-religijne w Zagłębiu Dąbrowskim w XIX wieku, „Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne” VIII (1975), s.131-153.

Olszewski D., Struktura i funkcje parafii w Zagłębiu Dąbrowskim na przełomie XIX i XX wieku, „Prace Naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie”, seria: Zeszyty Historyczne, z. 4 (1997), s. 123-132.

Orlikowski A., Dzieje kultu cudownego obrazu Matki Bożej Włoszczowskiej, [w:] Z Matką Bożą Opiekunką Rodzin na ziemi włoszczowskiej. Pod red. T. Gaci. Kielce 2006, s. 17-32.

Radecki H., Działalność duszpasterska ks. Grzegorza Augustynika – proboszcza w Dąbrowie Górniczej w latach 1897-1916, „Częstochowskie Studia Teologiczne”, t. 5 (1977), s. 185-210.

Radecki H., Ksiądz Grzegorz Augustynik jako twórca odnowy duszpasterskiej parafii w Dąbrowie Górniczej w latach 1897-1916, Kraków 1974 [masz.]

Rosińska D., Sieć parafialna w Zagłębiu Dąbrowskim na przełomie XIX i XX w., „Nasza Przeszłość”, t. 98 (2002), s. 393-414.

Rozpiątkowski P., Parafia Świętej Trójcy w Będzinie, Będzin 2005.

Trąba M., Działalność Ligi Katolickiej i Akcji Katolickiej w Dąbrowie Górniczej w okresie międzywojennym, „Zeszyty Pastoralne Instytutu Akcji Katolickiej Diecezji Sosnowieckiej”, t. 3 (1997): Wobec świata, s. 7-57.

Trąba M., Relacja ks. Grzegorza Augustynika o Zagłębiu Dąbrowskim z 1902 roku, „Sosnowieckie Studia Teologiczne”, t. 8 (2007), s. 353-359.

Wiśniewski J., Historyczny opis kościołów, miast, zabytków i pamiątek w powiecie włoszczowskim, Marjówka Opoczyńska 1932.

Ziemba J., Dąbrowska Sztygarka. Monografia Szkoły Górniczej w Dąbrowie Górniczej, Katowice 1958.

Związek J., Ko katolicki i jego działalność religijno-społeczna w Zagłębiu Dąbrowskim 1918-1939, [w:] Zagłębie Dąbrowskie w II Rzeczypospolitej (1918-1939). Red. J. Walczak. Sosnowiec 2005, s. 281-319.

 

 

 

Przeczytaj więcej w Cyfrowej Encyklopedii Dąbrowy Górniczej: Osoby - Mieszkańcy - Augustynik Grzegorz - ksiądz Religia - Kościoły rzymskokatolickie - Bazylika NMP Anielskiej Religia - Księża i siostry zakonne - Ksiądz Grzegorz Augustynik

Wyszukiwaniew naszej bazie

Nawiguj klikając na trójkąty poniżej

♦ - wpis encyklopedyczny

Losowy memoriał

Więcej

Nasza baza 

7564 - skany

174 - wpisy encyklopedyczne

398 - dawne artykuły prasowe

Współpraca

Muzeum

Forum

Dawna Dąbrowa

menu
zamknij